10 kwietnia, 2019

Bajka Żółta Weekendowa (Kolorowe bajki 3.)


Żółta Bajka już w piątek przygotowywała się na weekend. Sprawdziła hamak, ustawiła przy drzwiach leżaki, wypolerowała wiklinę piknikowego koszyka. Nie obyło się też bez pieczenia cytrynowych ciasteczek, bursztynowej szarlotki i robienia lemoniady z miętą oraz plasterkami cytryny. Żółta wybrała też wspaniały złocisty strój kąpielowy, słomkowy kapelusz i oczywiście napompowała szafranowo – topazowy materac do zadań specjalnych. Pod wieczór zostało jeszcze przygotować miejsca w ogrodzie dla domowych kanarków, by również poczuły weekendowy, wakacyjny nastrój.

Rankiem Żółta przecierała oczy ze zdumienia. Za oknem LAŁO! Tak, LAAAŁO! Słońce nawet nie próbowało rozpraszać bladymi, bananowymi promykami gęstych chmur. Pewnie drzemało otulone puszystą kołderką. Żółta już miała zamiar zaprosić na gorzką czekoladę Czarną Rozpacz, gdy jej wzrok zatrzymał się na pustym tarasie. Wtedy do domu wpadł jak burza Dobry Nastrój. Po chwili hamak bujał się między belkami, na ogrodowym stoliku pyszniły się wszystkie słoneczne smakołyki. Klatka z kanarkami stanęła na parapecie kuchennego okna. Przydał się nawet dmuchany materac, na który wskoczył od razu biszkoptowy labrador Szafran. Kiedy rozbłysły, jak dziesiątki małych słońc, ogrodowe lampki, dzień stał się słoneczny, a dzięki deszczowi powietrze było świeże i pachnące ogrodem. Cudownie!

Żółta Bajka, bujając się na hamaku, nasłuchiwała nawoływań żółciutkich wilg, które często przylatywały do miasta z lasu. Błądząc wzrokiem po kobaltowym niebie, dostrzegła dziwny stożkowaty cień, który płynął dość szybko na północ. To jakieś złudzenie optyczne - pomyślała.

Prawda była inna. To, co zobaczyła Żółta, było statkiem bajkańskim z archipelagu Szafran. Na pokładzie podróżował z tajną misją Ran, badacz zamieszkałych archipelagów. Ran realizował zadanie zlecone naukowcom przez Kolorową Królową. Żeby nie wzbudzać sensacji, uaktywnił maskowanie, czyniące jego statek przezroczystym. Patrzącym, na jego widok, wydaje się, że to cień jakiejś chmury. Ran skierował statek w sobie wiadome miejsca. W drodze powrotnej miał zabrać z Kwietnej Wyspy zwiadowcę Ojejka, który wyruszał dzisiaj w podróż po kilku archipelagach. To właśnie Ojejek miał odebrać wyniki badań Rana, Owej z archipelagu Cynamon i jeszcze kilku innych badaczy z różnych zamieszkałych rejonów Archipelagów Szafirowego Jeziora.

Przelatując nad miastem, Ran poczuł cudowny zapach. Wyszukał jego źródło. Tak! Ciasteczka! Ludzkie, cytrynowe ciasteczka. Błyskawicznie włączył transporter małego kalibru i oto piętrzyła się przed nim sterta złocistych, okrąglutkich smakołyków z cytrynowym lukrem i płatkami bławatka:) Te wyprawy są… nieziemskie!

Żółta zerknęła z hamaka na stolik. No nie! Szafran, żarłoczny piesku, dlaczego pochłonąłeś. wszystkie ciasteczka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz