04 maja, 2023
Bajka telefonu Kocurki (Kocie bajki 5./Telefoniczne bajki 6.)
19 kwietnia, 2023
Bajka na wycieczce (Telefoniczne bajki 5.)
- Ty
tylko usiądziesz i będziesz jechała. Ja zajmę się resztą.
- No,
skoro tak… - pomyślała Niu…
- Pani
Kotka upewniała się, czy aby na pewno nie zabiorą ze sobą telefonów. Ostatni
dzwonek, który zainstalowała Niu, budził w Kocurce przerażenie. Wydzierał się
jak pteranodon! Naprawdę trudno było zachować zimną krew, gdy niespodziewanie
wrzasnął. No i za nic nie mogła pojąć, co można wypisywać całe dnie, a
najważniejsze - do kogo? Przecież ona – Pani Kotka - była stale na miejscu!
Dzień
zapowiadał się pogodny. Na lazurowym niebie nie błąkała się ani jedna chmurka.
Słońce przyjaźnie słało uśmiechy, poranna rosa wyparowała, a z oddali słychać
już było zbliżający się zaprzęg wiatrowych rumaków przysłany przez
E-Wróżkę.
Rzeczywiście,
tak jak powiedziała Lusia, w jednej sekundzie bagaże znalazły się w koszach
podróżnych wiatrowego wehikułu, wszyscy zajęli miejsca i ruszyli z kopyta na
wiosenną wyprawę. Droga się nie dłużyła, bo wszyscy podziwiali mijane wyspy
Archipelagów Szafirowego Jeziora. Gdy zaprzęg zniżył loty i wyraźnie zwolnił,
nawet Kocurka zdziwiła się, że to już.
Tak,
dotarli na Dziką Wyspę. Tylko przyroda i oni! Co za radość! Rozłożyli się na
magicznej polanie pokrytej dywanami wiosennych kwiatów. Lusia odesłała wiatrowe
rumaki i przypomniała, żeby wróciły przed zmierzchem.
Kocurka
jakoś zbyt cicho skradała się wokół polany, na szczęście Niu domyśliła się,
jakie Kotka miała zamiary i wyraźnie zabroniła polować na małe ptaszki i w
ogóle na cokolwiek! To się wyraźnie Kotce nie spodobało, ale ostatecznie
uznała, że obserwowanie też jest ok. Lusia i Niu zbierały do koszyczków krople
rosy, które w słońcu zmieniły się natychmiast w kryształowe i diamentowe cacka. Miały
zamiar zrobić z nich najmodniejsze bransoletki.
Jakoś
koło południa Lusia zauważyła, że zrobiło się dziwnie cicho. Natychmiast
zerknęła w stronę Kotki, ale ta spała w najlepsze i nie w głowie jej było
płoszenie mieszkańców Dzikiej Wyspy. Postanowiła więc zapytać Wróżkę Tysiąca
Emocji, co się dzieje, ale przecież nie miała telefonu. Nawet magiczny pyłek opowiadacz
zostawiła na Kolorowej Wyspie, więc czekanie na czyjąś pomoc nie miało sensu.
Okolica
zmieniła się nie do poznania, wszystko przybrało odcienie kobaltowej szarości.
Gdzieniegdzie przebłyskiwał jakiś malachit czy turkus, ale po sekundzie gasł,
potęgując gęstnienie mroku. Nieprzyjemną ciszę przerwał pisk wiewiórki, która, wychylając się ze swojej dziupli, wrzasnęła:
- Już są!
- Kto?
-dopytywała się Niu? – Kto? - Odpowiadaj!
Lusia nie
musiała pytać. Przypomniała sobie. To przecież ona zeszłego lata pozwoliła, by
na Dzikiej Wyspie urządzać zawody żywiołów. Rywalizację błyskawic, burz, ulew,
wichrów i śnieżyc. Nie sposób odwołać tę zgodę bez telefonów i magicznego
pyłku.
- Co
zrobić? Co robić? - panikowała Lusia.
A na
polanę wtaczały się już całe odziały potężnych żywiołów.
Niespodziewanie
na środek polany, w sam raz w kępę dorodnych fiołków, wyskoczyła jak pantera Pani Kotka i
zawołała dziwnie potężnym głosem:
- Hej! Wichury,
Pasaty, Monsuny, Burze i Błyskawice! Oddajcie honory, miłościwie nam panującej królowej
Bajkanii, Pani Kolorowej Wyspy i wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora!
-
Królowej? A gdzie jej dwór, wróżki, magowie i te wszystkie inne cudaki? –
zakrzyknął Siarczysty Mróz.
Zapanowała
gęsta cisza. Żywioły potężniały, a niefortunni wycieczkowicze trzęśli się ze
strachu. Emocje sięgały zenitu.
Wtedy w sam
środek tego dziwacznego starcia sfrunęła błyszcząca życzliwością i iskrząca się
empatią Wróżka Tysiąca Emocji.
- Oto ja -
Wróżka Tysiąca Emocji – pragnę powiadomić, że dwór królewski zbliża się, by
podziwiać starcia żywiołów!
- Nikt
nie miał już wątpliwości, że Kotka nie kłamała. Żywioły oddały pokłon, a Wróżka
Tysiąca Emocji szeptała coś przez swój magiczny telefon. Niebawem cały dwór był
na miejscu.
- Napędziłaś
mi strachu co niemiara! – złościł się Malachitowy Król. Czemu nie wezwałaś nas
wcześniej?
- Gdzie twój
telefon? Nie mów, że zapragnęłyście kontaktu z dziewiczą naturą? Telefon to konieczność.
A magiczny pyłek – to już nawet nie powiem co! Telefon to bezpieczeństwo! Znak
rozsądku, a także przezorności i dojrzałości! Na wycieczkę tylko z naładowanym
telefonem i pokaźnym woreczkiem magicznego proszku!
Właśnie gdy Malachitowy Król dopowiadał ostatnie słowa, rozległy się oklaski i wiwaty. Tylko Kocurka siedziała markotna w kępie fiołków. Malachitowy Król przypisał sobie wszystkie zasługi. O bohaterstwie Kocurki nawet nikt nie wspomniał! Ajaj …
28 marca, 2023
Bajka alarmowa (Telefoniczne bajki 4.)
Bajka bez zasięgu (Telefoniczne bajki 3.)
08 marca, 2023
Bajka na przykład (Telefoniczne bajki 2.)
-Wiesz Lusiu, chyba nie dam rady ich zachęcić, ale zawsze mogę dać przykład:)
07 marca, 2023
Bajka Lusi i Niu (Telefoniczne bajki 1.)
Pewnie nie uwierzysz, ale tak
było i już. Zaraz z samego rana wszystko jakoś zaczęło inaczej wyglądać. Lusia
patrzyła i oczom nie wierzyła. Zupełnie. Przez samiuśki środek kuchni płynęła smużka
czegoś błyszczącego i pachnącego morelowo. Schyliła się, chwyciła
to coś w dłoń… i nic… Nic zupełnie nie chwyciła! - Ja chyba śnię! Położę się na chwilkę. Pomyślała
i natychmiast zajęła najwygodniejsze miejsce na granatowej kanapie. Kątem oka zerkała
na kuchnię, a tam szumiała już rzeka tego czegoś! Cóż to będzie? Niu jeszcze się zgubi w tej mgle, gdy wróci.
Muszę coś zrobić, natychmiast! Zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna.
Zerknęła i zamarła… No nie… nie jestem żadną Dorotką, to nie dzieje się
naprawdę! I nawet psa nie mam!
Lusia krzyczała coś, ale nikt jej
nie słyszał, bo dom szybował już w chmurach, jakby rzeczywiście leciał do Krainy
Oz! Ze zdumieniem stwierdziła, że w dole nie pozostał żaden lej, dziura ani zburzone
fundamenty! W dole stał drugi dom, taki sam jak ten, którym właśnie odlatywała!
Dostrzegła nawet Niu, która wchodziła po schodach i dziwnie się rozglądała!
- To nie dzieje się naprawdę!
Zaraz się obudzę! – prawie krzyczała Lusia!
- To nie dzieje się naprawdę!
Chyba śnię! – szeptała Niu, która właśnie weszła do domu wypełnionego morelowym
czymś. Rozejrzała się i oczy zrobiły jej się za ciasne. Wszystkie
rzeczy Lusi zniknęły! Nawet granatowej kanapy nie było… Ani książek, ani
kwiatów, ani nawet szklanych i malowanych ptaków. Cały dom wypełnił się tylko
jej rzeczami.
Niespodziewanie, błyszcząca
smużka zwinęła się jak kłębek włóczki, zamigotała ciepłym światłem i wyświetliła hologram
dziwnej postaci. Najpierw rozległo się mruczenie, potem coś zagwizdało, zagrało
jakiś kawałek znanej piosenki, aż w końcu chropowaty głos przemówił:
- Fajnie, nie? I udało się za pierwszym
razem! Nawet bałaganu nie ma! Czad!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moją
siostrą? Mów, bo zaraz cię…
- Spokojnie, po co te nerwy!
Kolorowa Królowa została wezwana do stolicy! A my przy okazji testujemy podróże
w domach! Ekstra, co?
- Jacy my? Jaka Królowa! Coś ci
się pomieszało! Wysłałeś w kosmos moją siostrę Lusię!
- Ojojoj! To ty nic nie wiesz!
Bidulko! No nie ja jestem od tajemnic Archipelagów, więc wybacz! Acha, masz tu
telefon, taki bardziej magiczny! Możesz z niego dzwonić do Kolorowej Królowej!
Kiedy tylko chcesz! No tak mi się wydaje przynajmniej… To nara!
- Stop! Jakie „Nara”! Wracaj tu!
Ale już! - Niu wydzierała się, jednak po dziwnym hologramie nie było już śladu i
po morelowej kuli też… Wpatrywała się w płaski przedmiot, który absolutnie w żadnym sensie
nie przypominał telefonu… Jednak tylko on był
niezaprzeczalnym dowodem na to, co się właśnie stało…
- I co teraz będzie… szepnęła
bliska płaczu Niu, rozglądając się po starym-nowym domu…
I nagle... Ale to już całkiem
inna historia:)