Pokazywanie postów oznaczonych etykietą królowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą królowa. Pokaż wszystkie posty

10 października, 2023

Bajka tajemnic Domku Marzeń (Smocze bajki 13.)



Wróżka Nella miała pełne ręce roboty. Właśnie wczoraj otrzymała od Kolorowej Królowej swoją magiczną różdżkę! Tak! Cały wieczór tańczyła ze wszystkimi sławnymi wróżkami na leśnej polanie pod błyszczącymi chmurkami cudownych świetlików! Ach! To było magiczne! E - Wróżka zdradziła jej wiele sekretów skutecznego rzucania zaklęć. Inne wróżki też były bardzo miłe.  

- Życie wróżki jest naprawdę dla mnie! – myślała Nella.

Z samego rana okazało się, że nie znała całej prawdy. Obudziło ją nagłe i natarczywe pukanie do okna. To wilga Leon dobijał się z jakąś depeszą w dziobku.

- Wstawaj! Masz pierwsze zadanie! I to nie byle jakie! Natychmiast musisz wyruszyć na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu! Oto depesza!

- Zadanie? Serio?  Dla mnie?

- Ojoj… - zniecierpliwił się Leon. Nie gadaj tyle. Zrzucił list na sekretarzyk i odleciał.

Nella otworzyła kopertę i przeczyta:

                                                                                                   Kwiatowa Wyspa,
Dzień Tęczowej Herbatki

Droga Nellu!

Oto pierwsze wróżkowe zadanie dla Ciebie. Udaj się na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu. Podobno przy domku Królika Maksia pojawił się jakiś nieznany smok, więc zapanował zupełny chaos. Sprawdź, co się tam dzieje, porozmawiaj z tym smokiem i natychmiast, gdy rozwiążesz problem, wyślij do mnie depeszę z informacją. Żółtobrzuszek czeka na nią obok króliczego Domku Marzeń.

                                                                             Liczę na Ciebie, Kolorowa Królowa

Nella spakowała różdżkę i magiczny pyłek do plecaka, chwyciła podróżny klucz… i już miała otworzyć drzwi do Wyspy Marzeń, gdy nagle w jej pokoju pojawiła się Mama z Klarcią.

- Nellu, musisz dziś zaopiekować się siostrą. Dbaj o nią. Wrócę najszybciej, jak się da!

Mama nie dała nawet szansy na wyjaśnienia, że to absolutnie niemożliwe... Po prostu wyszła.

- Jestem dobrą siostrą! – Pomyślała na głos Nella. Chwyciła Klarę za rękę i  po chwili stały już pod drzwiami Maksia.

- Królik wyraźnie na nie czekał, bo natychmiast rozległ się cichy dźwięk dzwoneczka i drzwi otworzyły się szeroko. Dziewczynki pokonały 123 stopnie (zupełnie jak królewna Apolejka) i po chwili witały się z Królikiem. Ten bez zbędnych ceregieli poprowadził je do małego okienka na tyłach domku i wskazał ręką na wielki konar, na którym siedział dziwny smok i rozglądał się niepewnie po okolicy.

- Królik nadmienił, że z jego powodu wszystko stanęło na głowie. Żaba siedzi na ławce przed domem razem z Lisem, bo boją się hasać w zaroślach. Żółw też nie wyleguje się nad jeziorkiem, tylko dzielnie trzyma wartę. Żółtobrzuszki tak drżą ze strachu, że aż całe drzewo Domku Marzeń wibruje. Nawet marchewki w skrzyni przestały plotkować, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Jedynie Myszka Sza buja się beztrosko w hamaku, a Kot Czaruś czyta sobie spokojnie i uśmiecha się, jakby coś wiedział.

Jako że był dzień Tęczowej Herbatki, Królik przywołał Imbryk, który wypełnił ich filiżanki cudownym naparem. Klarcia natychmiast chwyciła Imbryk za ucho i bujała się na nim jak na huśtawce. Imbryk fukał niezadowolony, ale ani Królik, ani Nella nie mieli teraz czasu, by go ratować.

Debiutująca Wróżka wzmocniona magiczną herbatką rozwinęła swoje skrzydełka, powtórzyła zaklęcie uczące rozumienia smoczej mowy i wyfrunęła przez okno. Zbliżyła się do smoka i zaczęła:

- Masz piękne skrzydła. Większe od moich! Co tu robisz?

- Witaj, jestem Smoczycą. Przyleciałam tu z Ziemi. Myślałam, że znajdę inne smoki, ale widzę tylko żaby, żółwie, ptaki i wielkiego królika. No i zupełnie obojętnego kota. Nikt tu nie chce ze mną rozmawiać. Chyba mnie nie lubią. Mówię do nich, a oni uciekają albo trzęsą się tak, że nic nie mogą powiedzieć. Czy ja naprawdę tak strasznie wyglądam? Na Ziemi wszyscy za mną przepadali…

- Ach! - wykrzyknęła Nella. Zatem nikt Cię tu po prostu nie rozumie! Więc wszystko jasne. Natychmiast machnęła trzy razy swoją różdżką w kierunku Smoka, a potem urządziła sobie rajd od jednego mieszkańca Wyspy Marzeń do drugiego. Wszędzie rozpylała magiczny pyłek poliglotów zapewniający rozumienie istot ze wszystkich wszechświatów. Po kilku minutach problem był rozwiązany. Smok siedział na ławeczce obok Lisa i Żaby przed króliczym Domkiem Marzeń, a wokół niego tłoczyli się mieszkańcy wyspy. Wszyscy chcieli poznać historię niezwykłego gościa. Okazało się, że przybrał smocze imię Smokot i dzięki mapie Kota Czarusia i Myszki Szy zaraz wyruszy na Smoczą Wyspę.

W międzyczasie Klarcia wdrapała się Smokotowi na kolana, wspięła się na paluszki coś wyszeptała mu do ucha. Smokot z kolei szepnął coś do Nelli, ta skinęła głową i wtedy zaszumiały wielkie skrzydła! Smokot okrążył trzy razy Domek Marzeń z Klarą na grzbiecie. Potem posadził ją delikatnie na ławeczce obok drzwi, zaryczał na pożegnanie i odleciał.

Teraz rozległy się brawa i wiwaty na cześć wróżki Nelli. Wszyscy ściskali się, popijali tęczową herbatkę z miodem od pracowitych pszczółek, a Pani Sowa spisywała ostatnie wydarzenia w Wielkiej Kronice Wyspy Marzeń. Nella kłaniała się wszystkim grzecznie i dziękowała, a w ręku trzymała już list do Królowej.

                                                                                                              Wyspa Marzeń,
Dzień Tęczowej Herbatki

Szanowna Kolorowa Królowo!

Zadanie wykonane! Magiczny pyłek poliglotów rozwiązał problem. Po prostu nikt tu nie znał smoczego języka! Ach, jak cudownie jest być wróżką i pomagać innym! Dziękuję za moje pierwsze zadanie!

                                                                                Przesyłam ukłony, wróżka Nella

PS

Klarcia też pragnie być wróżką, czy mogę ją zabierać na nasze spotkania? Mama by się ucieszyła:)


08 marca, 2023

Bajka na przykład (Telefoniczne bajki 2.)



I nagle… dziwny telefon zaczął się trząść, jakby dopadł go paniczny strach, a potem to już tylko śpiewał słodko i zielono. Niu patrzyła jak zaczarowana. Minęła dłuższa chwila, zanim wyciągnęła dłoń w kierunku tych hałasów. Starczyło, że musnęła czubkiem palców gładki kształt, a już usłyszała:
- Niuńka, co robiłaś, czemu nie odbierasz?
- Czemu nie odbieram? A może najpierw powiesz mi, o co tu chodzi… Jestem… Jestem całkiem zagubiona…
- Nie przesadzaj, wszystko jest dobrze, nie masz powodów do narzekania! Masz teraz za to dużo miejsca, możesz gości przyjmować i co chcesz robić, i w ogóle…
- Przestań gadać! Jesteś jakąś królową?
- E tam, jaką królową, to zwykły Archipelag jest, nic szczególnego! Są lepsze przecież dookoła! Ale nie o tym chciałam mówić. Chciałam ci powiedzieć, że tutaj już wszystko kwitnie! Wszędzie są kwiaty!
- Jak to możliwe? Mamy marzec!
- Ach, gdy tylko wróciłam…
- Wróciłaś? To Ty już tam byłaś?
- … W zasadzie tak, ale nie o tym… oj, przerywasz mi! Chcę ci powiedzieć, że od razu wydałam rozkaz, żeby każdy mieszkaniec Archipelagów zasadził jedną kwiatową cebulkę! Pomysł chwycił i teraz mamy kolorowe dywany kwiatów! Jest przepięknie! Ty też tak zrób!
- Ja? Niby jak? - odrzekła zdumiona Niu i rozejrzała się. Zewsząd patrzyły na nią błękitne oczy setek okien. Każde z nich to rzeczywiście człowiek, a nawet kilkoro ludzi… jednak… 
-Wiesz Lusiu, chyba nie dam rady ich zachęcić, ale zawsze mogę dać przykład:)
- Tak zrób! Podrzucę ci trochę kwiatowych cebulek.
Kiedy Lusia mówiła ostatnie słowa, na kuchennym stole Niu pojawił się koszyk pełen obiecanych kwiatków przyszłości.
- Dzięki, zawołała Niu, która powoli przestawała się czemukolwiek dziwić. - Ruszam do pracy!
- Super! Ty zawsze masz świetne pomysły! No to do później, pa!
- Pa! – zawołała Niu, ale telefon już zasnął, a cebulki kwiatów wierciły się zniecierpliwione, więc szybko zebrała narzędzia, chwyciła koszyk i ruszyła dawać przykład.
- A nuż się uda! Któż to wie! Ludzie są nieprzewidywalni. Szczególnie, gdy im nikt nic nie każe:)

23 kwietnia, 2021

Bajka smoczej przyszłości (Smocze bajki 10.)

-Miałeś rację Człapusiu. Tu w górach jest znacznie spokojniej. Taka wycieczka to dla mnie wytchnienie. I bardzo ci jestem wdzięczny, że ten plecak…

-Ach, już daj spokój Strachusiu. Wszystko jest smoczo i kieł!

-A myślisz, że królowa coś by może zaradziła?

-Może, ale to wstyd zaprzątać jej głowę takimi rzeczami.

-Rzeczami? U nas nie da się żyć po prostu. Już lepiej było, gdy smoczyce się gniewały. Każda siedziała u siebie i wtedy nawet swoje myśli słyszałeś przy chińczyku.

-Nie marudź, miło że się bawią i to w zgodzie, a że troszkę hałaśliwie… cóż, radość ma swoje prawa…

-Ja myślałem, że młodość.

-To też! Smoczaki dorastają… I one stają się coraz bardziej hałaśliwe, czyli nie wszystko jest winą smoczyc. Musisz też przyznać, że poranki są u nas całkiem w porządku. Wszędzie cichutko, spokojnie, porządnie…

-Ej, Człapuś, co to?

-Gdzie?

-No tam, w dolince pod kardikami…

-A niech mnie… to chyba nie są… no nie wierzę… to już tyle czasu minęło?

I smoki wzbiły się w powietrze, żeby szybciej dotrzeć do kardikowego zagajnika. Zdyszane, zasapane i spocone z emocji miękko osiadły w zacisznej dolince. Było tam cieplej niż wokół a w uszach dzwonił znany dobrze wszystkim smokom dźwięk. Nie było wątpliwości.

-Są! Znowu są! Mamy je! I to ile! I to jakie! -pokrzykiwali wędrowcy. Zaraz też powiadomili o odkryciu cały klan Smoczego Drzewa i oczywiście królewski dwór.

Gdy wszyscy przybyli, Strachuś rzucił się Lilce na szyję i wrzasnął do osłupiałych smoczyc: -Dziękuję wam za te hałasy! Bez nich jeszcze długo nie odkrylibyśmy tego skarbu!

-No już dobrze, Strachusiu, wszystko doskonale, ale zejdź z mojego ogona, bo stracę cierpliwość… -syknęła  Lilka.

Smoczaki po prostu szalały. Wreszcie skończyło się ich dzieciństwo! Będą młodsi na posyłki!

-Tak! Tak! Tak! -wydzierał się Smobasek. Pora na dorosłe imię! Od dziś będę…

-Hola, hola mój młodzieńcze, zawołał Smofesor. Imię nada ci starszyzna. I nie ty jesteś dziś najważniejszy.

Ta przygana ostudziła nastroje. Ponadto nagły wicher zapowiedział przylot Kolorowej Królowej i Malachitowego Króla, którzy w oficjalnych strojach i tylko z orszakiem wróżek przybyli, by wspólnie ze smokami świętować to wyjątkowe zdarzenie.

Królowa podeszła do znaleziska pierwsza. Świdrujący dźwięk ucichł i dało się słyszeć piskliwe:

-To już? Już możemy? -Chyba nie… -Bądź cicho…

-Nie byłoby nic dziwnego w tym dialogu, gdyby nie to, że wydobywał się z przepięknych, legendarnych, smoczych jaj…

-Drogie smoki! To niezwykły dzień! Na nasz Archipelag Szafirowego Jeziora przybyły nie lada osobistości. Patrzmy razem…

-Dwa szkarłatne jaja górskiego smoka, lazurowe jajo smoganta morskiego, błękitne jajo burzowego…

-A to czarne pewnie węglowego- krzyknął Smobelek…

-Królowa spojrzała na niego rozbawiona i kontynuowała: -czarne jajo smoka bibliotecznego:)

-Ach…- westchnęły zachwycone smoki…

-A to najmniejsze, czyje? Dopytywała się panna Kocurka…

-To najmniejsze? Naprawdę nie wiem. Odrzekła zbita z tropu Królowa.

-Ja też nigdy takiego nie widziałem…-dodał Smofesor.

-No to teraz to będzie się smooooczo działo! – zawołała Niuńka i wszystkie smoki wzbiły się w powietrze, żeby szalonym tańcem uczcić ten niezwykły dzień.

Co było potem? No cóż, to już całkiem inna historia…

25 marca, 2021

Bajka Harmonijna (Emocyjne bajki 12.)



Emocjanie doskonale się rozumieli. Nawet jeśli Natchniona Bajka trochę czasem namieszała, to zawsze znalazł się ktoś, kto ją wsparł i pomógł wrócić do rzeczywistości z krainy natchnienia. Ten idealny stan Wyspa Tysiąca Emocji zawdzięczała w dużej mierze Harmonijnej Bajce zwanej Monią.

Za namową Wróżki Tysiąca Emocji Monia stworzyła Chór Doskonały. Śpiewali w nim wszyscy Emocjanie. Każdego wieczoru, gdy Emocyjne Bajki odpoczęły w swoich ogrodowych hamakach, rozpoczynało się kojące śpiewanie. Każda rodzina pozostawała w swoim domu, ale za sprawą szafirnetu, głosy muzykujących łączyły się w wielkie pasma cudownych dźwięków, które otulały Wyspę i snuły się w dal po gładkich wodach Szafirowego Jeziora.

To wspólne śpiewanie leczyło wszystkie konflikty. Emocjanie czuli więź ze sobą, a ona nie pozwalała im na chowanie urazy z byle powodu.

Zdarzyło się kiedyś, że na Wyspę Tysiąca Emocji przybyła Kolorowa Królowa wraz z Malachitowym Królem, całym orszakiem wróżek, zwiadowców i awatarów wysp z Archipelagów Bajki na Raz. Na Polanie Stu Jarzębin od rana dźwięczały radosne nuty pieśni, które wyśpiewywali wspólnie Emocjanie i ich goście. Dumna Bajka rozdawała foldery z fotografiami dokonań swoich rodaków, Natchniona wyświetlała właśnie film nakręcony podczas ostatniego wernisażu jej prac. Radosna płynęła nad głowami zebranych i rozsiewała dobry nastrój. Bezpieczna uważnie przyglądała się wszystkim, by w porę zareagować, gdyby ktoś potrzebował jej pomocy. Towarzyszyła jej Troskliwa, która przygotowała koce i poduszki dla utrudzonych, no i piknikowe kosze, które zdecydowanie pomagają w śpiewie. Życzliwa rozdawała gościom karteczki z informacjami, wskazującymi gościnne domostwa, które przyjmą przybyłych u siebie. Wzruszająca i Podekscytowana robiły zdjęcia i kręciły materiał filmowy, który miała zmontować Natchniona.

Jakoś koło południa na polanie zapanował ruch. Niedźwiedzie ustawiły między dwoma jarzębinami wielkie drzwi w kolorze malachitu, a obok nich umieściły kosz z mnóstwem identycznych, błyszczących kluczy.

Zaraz potem obok tych drzwi zjawiła się Kolorowa Królowa i obwieściła, że właśnie rozpoczyna się wielka współpraca z Ziemianami, a malachitowe drzwi to portal do ich świata, bo przecież archipelavii na Ziemi nie znają. Obok Kolorowej Królowej stała Dumna Bajka, a po chwili dołączyła Harmonijna i obie opowiedziały o planach współpracy z Ziemianami. Kiedy wszyscy znali już szczegóły tego kontaktu, wielkie drzwi rozbłysły, zaśpiewały cicho, a Emocjanie wtórowali im bardzo wzruszeni. Gdy melodia ucichła drzwi otworzyły się. Stanął w nich pies Olaf, a także niezawodna panna Kocurka. Przywitali się radośnie i przekazali Kolorowej Królowej listy od Ziemian. Zebrani na polanie otoczyli przybyłych z Ziemi gości, bo każdy chciał poznać wieści z innego świata. Nikt się jednak nie przepychał ani nie dokuczał innym, bo Harmonijna Bajka nasyciła świat wzajemną życzliwością i dobrem.

Kiedy czujesz się doskonale, jesteś życzliwy i radosny, kiedy tworzysz nowe dzieła albo podekscytowany rozpoczynasz jakąś podróż, to znaczy, że właśnie wróciłeś poprzez malachitowe drzwi z Wyspy Tysiąca Emocji, która wypełniła cię wrażliwością i dobrem. Nie pamiętasz tego? No jasne, że nie! Musisz uwierzyć na słowo, że tam właśnie podróżujesz, gdy odpoczywasz, zamyślasz się lub gdy przez dłuższą chwilę zachwycasz się pięknem natury. Chciałbyś pamiętać swoje wyprawy? Nic łatwiejszego! Musisz tylko poprosić psa Olafa i pannę Kocurkę o jeden z tych błyszczących kluczy z wielkiego, wiklinowego kosza i odnaleźć malachitowe drzwi na ziemskiej Polanie Soczystych Jeżyn. Powodzenia!

13 lutego, 2021

Bajka Piórchotka (Ptakoteka 6.)


Akademia Niezwykłych Stworzeń to nie przelewki. Kalendarz wypełniony wykładami, zajęciami praktycznymi, czasem też zabawami. Trzeba uczciwie przyznać, że nie wszyscy są w stanie sprostać takim wyzwaniom. Od czasu ogromnego sukcesu psa-Olafa nikt jeszcze nie zasłużył na Magiczny Medal Bajkanii. Do teraz.

Pewnej zwyczajnej środy na niebie Ptasiej Wyspy zaczęło się dziać coś dziwacznego. Najpierw z puchatej chmurki zaczęły wysypywać się radosne chwile, wszystkie kolorowe i smakowite. Potem wiaterek Huri przyciągnął z niemałym trudem wielki wór pełen rozśpiewanych nutek, aż wreszcie ze świstem wylądował autolot Kropaczka i Trelifiolki, którzy przywieźli krótki list od Królowej. Brzmiał tak: Piórchotek wymiata! Gala o zachodzie słońca. Sala Królewskiego Teatru Radości „U Płaskuszka” już gotowa, KK&MK- czyli Kolorowa Królowa i Malachitowy Król.

Zapanowała konsternacja. Nikomu nie chciało się wierzyć, że Piórchotek ma na swoim koncie coś, co zwróciło uwagę pary królewskiej. Ani on zły, ani dobry. Ciągle tylko czytał, a w bibliotece to nawet nocował czasem. Z nikim się nie przyjaźnił. Nie bywał u modnisi, co można było ocenić na pierwszy rzut oka, bo wyglądał jak wielkie jajo posmarowane miodem i wytarzane w strzępkach zielonego pierza. Nic szczególnego. Żadnych przyjaciół, nawet krewnych nikt nie pamiętał.

-To jakaś bujda! – orzekł bez cienia wątpliwości pan Sztachetka. 
-Bujda, nie bujda, a Teatr Płaskuszka cały już faluje magią wróżek! -zawołał pan Długoptak, wzbił się powoli w powietrze i wziął kurs na wiadome miejsce. Wszyscy ruszyli za nim.
-Po co taki pośpiech? - stwierdził zdziwiony Płaskuszek, -do zachodu słońca jeszcze dość czasu. I ruszył wolno, podziwiając szumiące słodko drzewa.

Gdy niebo wystroiło się już w ognisty pomarańcz, a gdzieniegdzie prześwitywała nawet królewska purpura, w Teatrze stawili się wszyscy, ale nie było tłoku, bo widownia rozszerzała się stosownie do przybywających gości. Wszystko było jak zawsze w czasie wizyty Królowej: wróżki, kolory, zapachy, emocje i wszechobecna magia. Tym razem pojawiło się też coś nowego. W głębi sceny widać było solidne, granatowe drzwi ze złotą wywieszką, na której napis falował tak, że nie sposób go było odczytać.

Piórchotek pojawił się, gdy Królowa wezwała go na scenę. Zebrana widownia westchnęła tylko ze zdumienia, bo zielone pióra Piórchotka były modnie ułożone, a on sam uśmiechnięty i radosny, jak nie on- zupełnie… Gdy otrzymał medal za najlepszy wynik wśród tegorocznych absolwentów Akademii Niezwykłych Stworzeń, wygłosił nawet porywającą przemowę. Najciekawsze było to, że mówił o przyjaciołach, których zdobył i o radości z niezwykłej pasji, którą w sobie odkrył. Mieszkańcy Ptasiej Wyspy nie kryli zdumienia.

– To naprawdę magiczna Akademia, skoro z Piórchotka zrobiła takiego światowca i eleganta - myślała myszka Szarusia, marząc o podobnej karierze.

Na koniec Królowa zeszła ku poddanym, uśmiechnęła się i wskazała na tajemnicze drzwi, na których wreszcie objawił się napis: Szkoła Ptasiej Wyspy.

-Moi Kochani! Postanowiłam wzbogacić Królewski Teatr Radości „U Płaskuszka” o wnętrza nowej bajkańskiej szkoły. A wszystko za sprawą niezwykłego Piórchotka, którego mianuję jej profesorem i dyrektorem jednocześnie. Muszę dodać, że mamy nawet pierwszego ucznia! Został nim Piskluszek! Brawa! E-Wróżka podesłała chmurkę, na której mały Piskluszek podpłynął na sam środek. Rozległy się brawa, a Piórchotek uścisnął skrzydło swojego pierwszego ucznia i wręczył mu czapkę z daszkiem, na otoku której widniała nazwa szkoły. Natychmiast podniosły się skrzydła wielu troskliwych rodziców, którzy zapragnęli powierzyć Piórchotkowi edukację swoich pociech.  Pan Długoptak podchodził do wszystkich po kolei z spisywał imiona chętnych na liście, która wiła się jak strumyk w Smoczej Dolinie. Piórchotek był tak szczęśliwy, że nad jego głową wciąż wirowały złote i brylantowe gwiazdki.

Tylko pan Sztachetka kręcił deseczkami i mruczał: -No coś takiego…, nigdy bym nie pomyślał…, chyba się starzeję, choć płaszcz mam nowy i w modny wzorek, a o świecie wiem to i owo… . Wiem, nie wiem, z dzieciakami do szkoły chyba nie wypada…, swoje lata już w końcu mam… I wtedy usłyszał dźwięczące dumą słowa Piórchotka: -W każdym wieku można się uczyć w naszej szkole, właśnie pojawiło się na liście uczniów nazwisko pana Sztachetki, brawo! I rozpoczęła się wesoła zabawa, a pan Sztachetka aż podskakiwał z radości, bo nikt się z niego nie naśmiewał, tylko wszyscy mu gratulowali!  


10 kwietnia, 2019

Bajka Sali Tronowej (Ptasie bajki 6.)





Wreszcie nadszedł ten dzień. Ostatni dzień lipca. Wszystko było gotowe. Sala Tronowa nerwowo rozejrzała się wokół. Niby wszystko było w porządku, ale… Dlaczego właściwie nie może jej zobaczyć każdy, kto chce. Dlaczego nie widać tych błysków, kolorów, drżenia magii, falowania uczuć. Mewy mówią, że z góry całe zaczarowane jezioro wygląda jak ściana pełna najróżniejszych Ptasich Zegarów. Nie ma prasy, dziennikarzy, telewizji… Mamrotanie Sali Tronowej zwróciło uwagę myszki Szy. -Ej, co się tak martwisz? Jesteś wystrojona, będziesz dziś najważniejsza i masz problem? –No wiesz, chyba się mnie wstydzą… -Wstydzą? Co Ty gadasz? Nie o Ciebie tu chodzi, chodzi o bezpieczeństwo. Złe czarownice nie mogą się o niczym dowiedzieć! –Ach, to o to chodzi! Ucieszyła się Sala. -No to kamień z serca!

Rozmowę Sali Tronowej i myszy przerwało pojawienie się kolorowych bajek. Zajęły miejsca w powietrzu, dookoła tronu. Tworzyły barwną tęczę. Najpierw Czerwona, potem, Pomarańczowa, Żółta, Herbatkowa, Zielona, Niebieska, Granatowa i Fioletowa na koniec. Szeptały wesoło, były dumne, że Kolorowa Królowa miała dla nich takie ważne miejsce.

Przed tronem po lewej stronie zasiadł Czas i wszystkie jego chwile, dni i pory. Jutro, Dzisiaj i Wczoraj błyszczały i migotały szczególnie, bo tyle się działo, że nie mogły przecież przestać pracować. Miejsca zajęte przez Czas bez przerwy się zmieniały. Wystarczyło odwrócić głowę i po chwili obraz był zupełnie inny. –To jest normalne, czas tak ma- stwierdził wilga Leon, sadowiąc się na oparciu królewskiego tronu. Wilgi rozejrzały się. Byli już chyba wszyscy. Ojejek siedział razem z innymi zwiadowcami. O dziwo, była też ciotka Helena, która okazała się najpotężniejszą wróżką z archipelagu Cynamon. Wszystkie wróżki białej, dobrej magii zajmowały kolejny sektor miejsc. Także wszystkie ważne miejsca odwiedzane przez Ojejka i wilgi przysłały swoje awatary.

Kiedy ostatnie miejsce zostało zajęte, Sala Tronowa powiadomiła Malachitowego Króla, że już czas. Królowa wpłynęła na tron, niesiona przez Wiatry ze stadniny E-Wróżki, która unosiła się pod sklepieniem, mając w pogotowiu swoje żywioły. Wraz z Królową przybyła Wróżka Tysiąca Emocji i od razu rozpłynęła się po wypełnionym wnętrzu.

Gdy Królowa zajęła miejsce, El-Mag dał znak i za tronem Królowej ukazał się Ptasi Zegar, co wywołało entuzjazm zebranych. Królowa przemówiła:

-Kochani, z radością potwierdzam, obecność Ptasiego Zegara to dowód powodzenia naszej Misji. Oto jej efekty. Natura przetrwa na pewno! Jako pierwsi przedstawią efekty swoich badań przedstawiciele wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora.

Latający fotel zatrzymał się przy Owej z archipelagu Cynamon. Owa usiadła i uruchomiła ekran, na którym wyświetliła wyniki swoich badań. -Dzieci, które obserwowałam, kochają swoją naturę, uwielbiają się bawić w parkach, na placach zabaw, nad jeziorami i rzekami. Szanują te miejsca, w których żyją i dbają o nie. Kiedy ktoś naśmieci albo coś zniszczy, zawsze pojawiają się tacy, którzy reagują i pomagają naprawić szkody. No i do tego dzieci czytają książki, a ktoś, kto czyta, nie może być zły dla natury. Ja daję małej ludzkości wielki plus. Mój wujek Ojejek i jego ciocia Helenka, też coś dodadzą.

-To prawda, rzekł Ojejek. Ludzie kochają naturę, która ich otacza. Pielęgnują sady, ogrody, dbają o stawiki, jeziorka i lasy. Niestety, nie zawsze pamiętają o całej planecie. Najważniejsze jest to, że widzą swoje błędy i starają się czyścić rzeki, zbierać śmieci w górach, ograniczać wyrzucanie śmieci w miejsca inne niż wyznaczone. Ja jestem na tak. Ludzi szanujących naturę i reagujących na niszczycielskie działania jest więcej, to jest optymistyczne.

Następnie zabrał głos Ran z archipelagu Szafran, opowiedział, jak ludzie dbają o plaże. Dodał, że zabrali się też za planowanie oczyszczania oceanów i mórz, co sprawia, że trzeba dać im szansę. Nilia z archipelagu Wanilia dodała, że jest nawet plan zbierania śmieci z kosmosu, w czym oni obiecują pomagać. Kosmita Łowca z archipelagu Jałowiec był dumny, że ludzie mają program ratowania lasów przed zagładą, są w stanie narazić własne życie, by ocalić życie drzew. Dobrych ludzi jest więcej, zatem Łowca też był na tak. Mon z archipelagu Kardamon wyjawił, że ludzie coraz zdrowiej się odżywiają, jedzą dużo warzyw i owoców, a przede wszystkim uczą już małe dzieci, że na przykład zdrowe jest picie wody mineralnej. Mon przyznał, że jedzenie przygotowywane przez ludzi jest zdrowe i pyszne, dlatego jest na tak. Ostatnim zwiadowcą był Uma z archipelagu Sumak. Poinformował o tym, że ludzie potrafią się cieszyć, tworzą sztukę, która zachwyca ich, a najważniejsze, że czyni wszystkich lepszymi.

W końcu przyszedł czas na film wilg. Wszyscy wysłuchali w skupieniu wszystkich wypowiedzi ptaków. Wszyscy transmitowali na żywo na swoje archipelagi ten wspaniały pokaz. Padło, niestety, wiele gorzkich słów pod adresem ludzi, ale wszystkie ptaki zgodnym chórem podkreśliły, że dobrych ludzi jest więcej, a ptaki mogą zawsze liczyć na czyjąś pomoc. Wilgi bez wątpienia były bohaterkami dnia. Królowa otworzyła jedną z kieszeni swojej magicznej sukni i wszyscy ujrzeli wyfruwającego z niej wróbelka Kajtusia. Rozległy się brawa, zapanowało poruszenie. Wszyscy czekali na przemowę Królowej.

Królowa wstała, uciszyła zebranych i rzekła. –Bardzo Wam dziękuję, za trud i pasję poznawania dobrych i złych stron ludzkości. Cieszę się, że mówicie zgodnym chórem. Nie ma światów, w których wszystko byłoby idealne. Ludzie naprawdę się starają. A sami wiecie, że zło czyha wszędzie. Nasz świat, też musi z nim walczyć. Dlatego ogłaszam wielką akcję „Ziemia na TAK”, w której będziemy wspierać najlepszych ludzi w ich staraniach, by chronić naturę i czynić ją piękniejszą. Rozległy się brawa, wiwaty i wesołe okrzyki aprobaty.

Tę ogólną radość uzupełniły dźwięki muzyki. To Lila, nowa mieszkanka archipelagu fioletowych bajek zaśpiewała przygotowaną na tę okazję piosenkę.

Sala Tronowa aż drżała z dumy, tym bardziej, że Królowa zaprosiła mewy, by wzięły udział w uroczystości. To koniec kłopotów, pomyślała Sala i otworzyła drzwi do swojej siostrzyczki- Sali Balowej. To dopiero było coś! Rozpoczęły się tańce wszystkich archipelagów, błękitna mżawka orzeźwiała zebranych, a ciasteczka opowiadały bajki. Acha, dodam, że Lila doskonale bawiła się w towarzystwie Uma z archipelagu Sumak, który zachwycał się jej niewyczerpaną wyobraźnią!

I tak minął kolejny miesiąc. Które chwile z jutra wybierzemy na następny?

Bajka Zamku (Kwiatowe bajki 1.)


Zamek nie wiedział, co o tym myśleć. Niby miał być najlepszy na świcie, lepszy nawet, niż główny Zamek Kolorowej Królowej. Ale mewy, które latają nad jeziorem, wcale tego nie potwierdzają. Mówią, że mały jakiś, taki, jak chatka zwykłej wróżki, gdzie mu tam do prawdziwych zamków. Prawdziwych... no tak, tak to właśnie wygląda.

Zamek naprawdę się martwił. Na co tyle sal, skoro przez całe lata będą w ukryciu. Jeśli żaden gość nie zechce przeczytać książki, nikt nie dowie się, jaką on-Zamek ma doskonałą bibliotekę. A jest w niej każda książka, jaką napisały istoty wszystkich archipelagów. Albo basen, kto zobaczy basen, kto o nim pomyśli, żeby mógł się objawić. Te smutne rozważania przerwało Zamkowi nagłe i niespodziewane pytanie. Zamek nie mógł się zorientować, skąd dobiega głos. Zadzierał dach, zaglądał w lustro jeziora, otwierał okiennice i nic. Minęła chwila i znów rozległo się pytanie: -Co mam zrobić, żeby trafić do Twojej kuchni, stoję tu już kwadrans, wyobrażam sobie te kosze z serem, a tu NIC! - Kosze z serem? To musi być mysz! Zamek zaczął zaglądać w szpary, dziurki, których było bardzo mało, bo był przecież NOWY. Po chwili więc ją zobaczył. Stała przy fosie, za bramą. I to właśnie był sekret! Żeby przywołać wnętrza, trzeba było znaleźć się za bramą Zamku. Bez tego ani rusz!

-Cześć, powiedział nieśmiało Zamek, skąd się tu wzięłaś? Na mojej wyspie? -Mieszkam tu. Na każdej wyspie mieszkają nie tylko zamki i rośliny. Na nowej wyspie od razu są ptaki, zwierzęta, owady. Wszystko jest, jak trzeba. Ta wiadomość ucieszyła Zamek. –Skoro WSZYSTKO jest jak trzeba, to znaczy, że wystarczy mucha, która wleci do Zamku i ożywi każdą moją komnatę! -No, czy mucha, to nie wiem, ale JA, na pewno, odrzekła z przekonaniem w głosie mysz.

Zamek natychmiast opuścił zwodzony most i zaprosił myszkę do siebie. –Jestem Szaa. –A ja Amek. Bardzo mi miło. Jeśli masz ochotę na serek, zmruż oczy i wyobraź sobie kuchnię! W tej samej chwili Szaa i Amek znaleźli się w kuchni. Rzeczywiście na stole piętrzyły się stosy cudownych serów. Szaa poczęstowała się kawałkiem, a potem wyruszyli na wyprawę. Najpierw trafili do tej biblioteki, o której wspominał Amek. Szaa pomyślała o książkach, których bohaterkami są myszy i po chwili piętrzył się przed nią stos kolorowych dzieł. To było coś! Potem pojawił się basen, Szaa wyobraziła sobie materac w kształcie żaglowca i przez chwilę bawiła się w marynarza. Potem odświeżyła się w łazience z prysznicem, w łazience z wanną, w łazience z jakuzzi, w… Zamek zaczął się martwić, że futerko jego przyjaciółki całkiem wyblaknie, więc zakończyli przywoływanie łazienek. Odwiedzili za to komnaty gościnne, słynną garderobę królowej, salę ćwiczeń, korty tenisowe, boiska, bieżnie i plac zabaw. Oczywiście, otworzyli salę balową, w której stale grała muzyka, salę konferencyjną i gabinet do pracy. Zmaterializowali nawet pralnię, zajrzeli do piwnic i garaży na wszystkie występujące na archipelagach pojazdy. Na koniec znaleźli się w sali tronowej. Byli onieśmieleni. No jutro, to się tu będzie działo- pomyślał Amek.

Niespodziewanie dla Szy, okazało się, że możliwych do przywołania komnat jest jeszcze kilka tysięcy. -No cóż, rzekł z nadzieją w głosie Amek, chyba muszę Cię prosić, żebyś u mnie zamieszkała na jakiś czas, wtedy każda z komnat będzie mogła się pojawić i mewy w końcu przestaną źle o mnie mówić. Zamek nie zdążył dokończyć swojej przemowy, a Szaa już wyczarowała sobie królewskie, mysie komnaty nieopodal miejsca, gdzie najłatwiej przywoływało się kuchnię.

Kolorowa Królowa uśmiechnęła się, słysząc tę rozmowę, bo wiedziała o wszystkim, co działo się na jej jeziorze i na wszystkich wyspach.

Bajka - Ojejek na wyspie (Podróże Ojejka 10.)





Nadszedł piątek. Ojejek obiecał wilgom, że polecą na wyspę. Jednak nic nie poszło tak, jak trzeba. Wilgi, przejęte zbliżającą się wyprawą, hałasowały już od świtu, aż Pani Sowa je zbeształa, przypominając, że takie wykrzykiwanie trudno nazwać śpiewem! Leon zatem zdecydował, że polecą na drzewo przy domu Ojejka i tam zaczekają. Jakież było ich zdziwienie, kiedy na miejscu okazało się, że Ojejek właśnie odlatuje! - Stop, a my? - Wrzasnęła Lola. - Spokojnie, dogonimy go, wycedził przez dziób Leon, ledwo panując nad sobą. Po chwili siedzieli już na burcie balonowego kosza. – Cześć! Ładnie to tak uciekać? – zaczęła Lodzia. -O, jesteście, niestety, nasza wyprawa odwołana… Wezwała mnie Kolorowa Królowa, a na JEJ wyspę trzeba mieć specjalną przepustkę. Bardzo się spieszę, bo za kwadrans muszę być na miejscu. Balon wąchał super- ekstra-turbo lemoniadę, więc powinienem zdążyć. Obiecuję, że poproszę Kolorową Królową o przepustki dla was, ale teraz musicie wracać. Możecie zjeść śniadanie w moim ogródku:) Ojejek uśmiechnął się i tyle go widzieli. Balon zniknął, jakby rozpłynął się we mgle. Wilgi markotne wróciły do domu Ojejka i bez entuzjazmu usiadły do śniadania. Cóż, muszą czekać. Muszą, nie muszą… Lola już miała plan w głowie.

Ojejek był na czas. Znowu ogarnął go zachwyt, gdy lądował na dziedzińcu pałacu, który stał na Kwiecistej Wyspie oblanej wodami ogromnego Szafirowego Jeziora. Mury otaczające dziedziniec mieniły się na zielono, a każda wieżyczka i każde skrzydło zamku wyglądało jak kwiat. Dachy tworzyły magiczny bukiet, który dodatkowo dzięki strzelistości płatków pełnił funkcję obronną. Cały zamek otoczony był nieziemską, żółtawo-zieloną poświatą, która sprawiała, że każda niewtajemniczona istota bez przepustki widziała tylko wyspę porośniętą lasem.

Sala tronowa Kolorowej Królowej była wypełniona. Ojejek zdziwił się, bo oczekiwał osobistej audiencji. Jak się okazało, był ostatnią wezwaną osobą, więc Królowa po krótkiej naradzie z Malachitowym Królem, odezwała się pełnym smutku głosem. – Dochodzą do mnie wieści, że coraz gorzej dzieje się w naturze. Ludzie zaśmiecają świat, mącą rzeki ściekami, niszczą lasy i polują na zwierzęta. W związku z tym postanowiłam wysłać Ojejka – doskonałego zwiadowcę naszego Królestwa z tajną misją, o której jeszcze nie mogę mówić. Balonowe ekspedycje Ojejka w świecie ludzi zaplanowane na cały lipiec, będzie w przyszłym tygodniu, a może i dłużej, kontynuowała E- Wróżka, która nie musi się martwić, bo przecież będzie miała trójkę wspaniałych pomocników. - Nie chowajcie się już, możecie podfrunąć do mnie, wiem o wszystkich Waszych wyczynach. Oczom zgromadzonych wróżek, magów, dzielnych kwiatowych rycerzy i innych niezwykłych postaci ukazały się trzy małe wilgi wolno sfruwające ku tronowi. Malachitowy Król, słynący z miłości do ptaków, których głosy potrafił bezbłędnie rozpoznawać, a i też naśladować – przywołał je do siebie i pozwolił usiąść na oparciu tronu. Wilgi miały zamęt w głowach, bo spodziewały się raczej lochu! Kolorowa Królowa zwróciła się do E- Wróżki: - Z nimi naprawdę nie zginiesz! Nie potrzebują magii ani turbo-lemoniady, żeby czynić to, co niemożliwe! Cała sala wypełniła się radosnym śmiechem zebranych.

Dalsza część narady była tajna, więc o niej nie napiszę, ale mogę zdradzić, że Królowa ogłosiła ostateczne spotkanie w sprawie Ziemian, na ostatni dzień lipca.