Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorowe bajki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorowe bajki. Pokaż wszystkie posty

20 lutego, 2021

Bajka Śnieżnobiała Weekendowa (Kolorowe bajki 10.)


Jest bliską kuzynką Białej Bajki. To oczywiste. Mimo to, różni je absolutnie wszystko. Biała jest cicha, skromna, ale niezastąpiona i niezbędna każdego dnia. Śnieżnobiała to gwiazda, królewna i celebrytka- pojawiająca się od święta. Uwielbia światło reflektorów i popularność. Zyskała ją przede wszystkim dzięki Śnieżce. To wraz z nią dowiedziała się, czym jest popularność. Wędrują razem od książeczki do książeczki, odwiedzają coraz to nowsze filmy, gry i fabryki zabawek.

Śnieżnobiała uważa się za wyjątkową także dlatego, że bez niej nie byłoby wirującego puchu, bałwana śniegowego i cudownych kożuszków, w które stroją się zimą domy, drzewa, krzewy i cały świat! Jest przekonana, że Święta, które zimą celebruje wielu ludzi, są na nic bez jej obecności. Ale to, to już zwyczajnie, przechwałki! Takie same jak te, że jest najlepszą przyjaciółką Mikołaja i szefową wszystkich elfów, i że bez niej żaden prezent pod choinką by się nie zjawił! Uwierzycie?

Muszę też dodać, że Śnieżnobiała kocha modę. Często paraduje po wybiegach w Atelier Makowych Panien i przyjaźni się z Lisią-Alisią. Rzadko się zdarza, by opuściła jakiś ślub, suknie panien młodych to jej konik!

Domyślacie się zapewne, że śnieżna biel zobowiązuje, więc na całym Archipelagu Bajki na Raz nie znajdziecie większej czyścioszki niż nasza Śnieżnobiała! Łazienka i pralnia to w jej domu największe pomieszczenia! Biblioteka jest pełna poradników z patentami na wywabianie plam i przywracanie wszystkiemu śnieżnej bieli. Trzeba przyznać, że jest w tym dobra! Dlatego właśnie jest czyściutka, pachnie nieziemsko i wygląda jak z najpiękniejszego obrazka! W tym akurat możecie zawsze brać z niej przykład, daję słowo, że poczujecie się bajecznie!

Bajka Biała Weekendowa (Kolorowe bajki 9.)

Ona jest tak zwyczajnie wszędzie. I jest światłem. Otula miękko góry, doliny, morza i lasy, żeby wydobywać z nich najpiękniejsze kolory. Jest mistrzynią w biegach. Potrafi błyskawicznie docierać w najdalsze zakątki świata. Jej ulubioną zabawą jest wyszukiwanie przeszkód, dzięki którym rozprasza się na wszystkie kolory tęczy. Uwielbia to!

Biała Bajka mieszka też u Ciebie:) Spójrz tylko na sufit! Nawet jeśli wszystkie ściany masz najbarwniej wytapetowane- sufit należy do niej! A czy pamiętasz swoją drogę do domu babci albo do przedszkola, czy szkoły? Tak! Oczywiście! To ona przeprowadza Cię przez niebezpieczne ulice, bo wyświetla na jezdniach białe, bezpieczne pasy. Da się zauważyć, prawda? Niezła z niej opiekunka! Nalewa mleko do dzbanka, sojowe na przykład:) O naukę też dba, bieli wszystkie karteczki książek i zeszytów. Zaprasza też czasem inne kolorowe bajki, żeby tworzyły niezwykłe obrazki, ale to ona-Biała- jest Karteczkową Panią.

Ma niezwykłych przyjaciół. Najczęściej widuje się ją z grzecznymi bajkami. One nawet mają wspólny projekt! Otóż, gdy ktoś chce zmienić się na lepsze, zabierają ze sobą to, co się nie udało, wycierają to po prostu swoimi magicznymi gumkami i wspólnie otwierają nową, czyściutką i bielutką kartę następnego dnia, na której można spisywać coraz lepsze, dobre uczynki! Niezłe, prawda? 

Rozejrzyj się wokół i pozdrów Białą Bajkę, bo wszyscy tak bardzo się przyzwyczaili do jej obecności, że zazwyczaj nawet jej nie dostrzegają…

10 kwietnia, 2019

Bajka Fioletowa Weekendowa (Kolorowe bajki 8.)

Fioletowa Bajka przybyła tu zaledwie wczoraj. Patrzyła na otaczający ją świat ze zdziwieniem. Nigdy nie widziała nic podobnego, a przecież widziała wiele, a jeszcze więcej sobie wyobrażała. Rozejrzała się za jakimś wygodnym miejscem, w którym mogłaby odpocząć. Długa podróż bardzo ją wyczerpała. Puszyste krzaki lawendy od razu to dostrzegły. Postanowiły się przywitać w najlepszy sposób, jaki przyszedł im do głowy. W okamgnieniu splotły bujany fotel i zawołały: -Zapraszamy! Fiołkowa nie wahała się ani chwili. -Cześć, dzięki! Powiedziała całkiem swobodnie, jakby miły gest lawendy był czymś zupełnie oczywistym. To było super! Lawenda lubiła szczerość i fałszywe komplementy ją drażniły. 

Fioletowa odetchnęła z ulgą, kołysząc się, spoglądała na poranne niebo pomalowane delikatnymi liliowymi pociągnięciami tęczowego pędzla. Spojrzała na swoją poszarzałą sukienkę, a potem rozejrzała się wokoło. Od razu dostrzegła ametystowe dzwonki i delikatne kąkole, które wlepiały w nią paciorki swoich czarnych oczu. Skinęła na nie i zachęcająco szepnęła: -Mogę prosić… Kwiaty natychmiast usadowiły się w falbanach spódnicy i na bufiastych rękawach przybladłej bluzki. Chichotały przy tym pełne oczekiwania, co będzie dalej. Fiołkowa uśmiechnęła się i głośno, by wszyscy wokół usłyszeli, stwierdziła: -Fioletowa Bajka- to tak oficjalnie brzmi. Mówcie mi Lila, tak, Lila. Zapanowała euforia, jeszcze żadna bajka nie była taka miła i bezpośrednia. Chyba Lilia nadaje się na przyjaciółkę od serca. Wysmukłe lilie poczuły się wyróżnione. Od razu pochyliły się i splotły nad swoją prawie imienniczką obszerny, przewiewny parasol. Parasol, dodajmy- pachnący! 

Fioletowy Ktoś zamyślił się. Ledwo przybyła, a już jest królową! Ciekawe, ile czasu zajmie jej znalezienie czaroidowego kwiatu i odkrycie jego mocy. Lila nie przestała zadziwiać nowych przyjaciół. Ponieważ tęskniła za swoją ulubioną psinką, bujała się w fotelu i wyobrażała sobie, jak piesek wdrapuje się na jej kolana. Niespodziewanie usłyszała skomlenie, otworzyła oczy i wybuchnęła śmiechem. Przed nią stał jak żywy jej czworonożny przyjaciel. Futerko miał bardziej puszyste niż zwykle i zupełnie ametystowe. Sierść błyszczała lekko różowym blaskiem i przez to pies wyglądał, jakby unosił się w powietrzu. Lila wzięła go na ręce i pierwszy raz pomyślała, że będzie dobrze.

Pod wieczór postanowiła urządzić przyjęcie powitalne, w końcu spotkało ją tu tyle życzliwości. Miała już wprawę w tworzeniu nowych rzeczy z wyobraźni, więc wyczarowanie pyszności, dekoracji i niespodzianki było bajecznie łatwe. Czuła się lekko i jakoś świeżo. Przymykała oczy i chmury kolorowych motyli spływały na wszystko wokół tak, że cały świat drżał i falował delikatnym pięknem. Niepokoiło ją tylko, że na niebie ukazywały się od czasu do czasu dziwne brązowe gwiazdki. Mogłaby przysiąc, że wyglądały jak anyż gwiaździsty. Ale tu, w liliowym świecie? Na niebie… niemożliwe, zresztą, po co- myślała. 

Jednak Lila nie myliła się. To były statki dyplomatyczne z archipelagu Anyż. Zwiadowca Nyż zmierzał właśnie na nową wyspę Kolorowej Królowej. Fiołkowa twórczość Lili przyciągnęła jego uwagę, bo jeszcze nie widział w nigdy takich wybuchów wyobraźni. Pomyślał, że w drodze powrotnej skręci tam i się przywita.

Nadszedł wieczór, zebrani goście próbowali ciasteczek z lawendą, sałatki z owocami granatu i płatkami róż, a także tęczowych koktajli wymyślonych przez Lilę. Gdy rozbłysły świetliki, Lila wstała, przymknęła oczy i wraz z jej westchnieniem przed jej nowymi przyjaciółmi zmaterializowała się prawdziwa scena. Wszystkie motyle utworzyły aksamitną, nieziemsko mieniącą się kurtynę. Świetliki zbiły się w świecącą kulę i jak reflektor oświetliły deski. Nastrój był uroczysty. Zwiedzeni falbanami i bufkami Lili, zebrani oczekiwali arii albo lirycznej ballady. Niespodziewanie jednak na scenę wbiegła postać w ciemnych okularach, z króciutkimi włosami, ubrana w minispódniczkę z wczesnych wrzosów i utkaną z ametystowej mgiełki tunikę. Rozległa się dynamiczna muzyka. Lila energicznie przemierzała scenę i śpiewała:

Jest bardzo, bardzo fioletowo,
Ametystowo i Liliowo,
Muzyką cały świat tu brzmi,
Dobrze mi, ach, jak dobrze mi!

Zapanował entuzjazm. Wszyscy tańczyli, wywijali listkami, pędami i gałązkami, wkładali ciemne okulary, no i śpiewali z tą niezwykłą przybyszką. Muzyka niosła się w dal. Planety szalały. Statki powietrzne zmieniały kurs, by być bliżej boskiego koncertu. Gwiazdki przepychały się, by mieć najlepsze miejsce na nadpływających zewsząd chmurkach. Wszystko w Archipelagach Szafirowego Jeziora pędziło na spotkanie z muzyką Lili. Konieczna była wreszcie interwencja Kolorowej Królowej, bo przecież mogło dojść do jakiejś kolizji. Na szczęście, w pobliżu był oddział gołębi pocztowych, które błyskawicznie zaczęły kierować ruchem i niebezpieczna sytuacja została zażegnana.

Lila była zachwycona. Wystarczyło, że zaśpiewała pierwszą nutę, a już cała piosenka była gotowa. To było boskie! Jak to zwykle bywa ze świetnymi imprezami, kiedy już cały świat stał się muzyką, koncert dobiegł końca. Wśród braw i wiwatów, świetliki ofiarowały Lili kosz słodkich winogron ozdobiony wielką fiołkową kokardą z połyskującą zawieszką w kształcie kwiatu powojnika. 

Fioletowy Ktoś oniemiał. A niech mnie! Już go ma! Po jednym koncercie. Ów kwiat był największym skarbem Archipelagów, magicznym czaroidem, obiektem pragnień wszystkich wróżek i magów. Lila nawet się nie domyślała, jaka stała się ważna i potężna w tym świecie.

Bajka Granatowa Weekendowa (Kolorowe bajki 7.)





Granatowa Bajka najlepiej czuje się w kosmosie. Jej kombinezon wspaniale odbija złoto gwiazd i srebro Pana Księżyca. Każdego dnia przemierza przestworza. Staje się wtedy dzikim koniem pędzącym wśród planet, ich księżyców, gwiazd, meteorytów i komet. 

Zdarza się, że na swojej drodze spotyka gwiazdki, które zgubiły gdzieś swój blask i w kosmicznym oceanie nikt ich nie widzi. Patrzą więc z zazdrością, jak inne- złote mrugają do ludzi, migoczą na niebie tak, że wszystkim chce się o nich śpiewać wesołe piosenki. Na szczęście, Granatowa Bajka jest przyjaciółką wszystkich gwiazd. W galaktycznych kieszeniach zawsze ma trochę gwiezdnego pyłu, dzięki któremu, zgasłe sukienki mrugotek błyszczą znowu co wieczór, jak nic innego na świecie. Najfajniejsze są ich wspólne zabawy w spadające gwiazdy. Kiedy któraś z migotek widzi ludzi wpatrujących się w niebo, szybciutko wdrapuje się na kosmiczną zjeżdżalnię i…. mknie w dół z zawrotną prędkością. Ludzie wtedy wymyślają marzenia, bo są przekonani, że spadająca gwiazdka je spełni. To takie słodkie… Ale potem trzeba się wdrapywać na górę, więc gwiazdki czekają na pomoc Granatowej Bajki, chwytają za jej galaktyczną grzywę i po chwili znowu siedzą na szczycie nieba.

Od jakiegoś czasu Ziemia widziana z nieba wygląda jak magiczny Ptasi Zegar. Błyszczy metalicznym, niebieskawym światłem, więc odstrasza złe czarownice. Jest jak tarcza dzielnego rycerza białej magii. Granatowa Bajka jest zachwycona tym pancerzem Ziemi, sama również pomaga wypełniać misje zlecone prze Kolorową Królową. Na przykład dziś musi eskortować przelot dzielnego Łowcy- z archipelagu Jałowiec, który właśnie zmierza ku nowej wyspie na Magicznym Jeziorze. 

Łowca jest bardzo zabawny. Ponieważ Jałowcanie nie potrafią się teleportować ani nie mają magicznych spodków, podróżują stopem przez kosmos, dzięki uprzejmości nadarzających się bajek. Dlatego właśnie Łowca dziś rano stanął na skraju swojego archipelagu i zakrzyknął całkiem głośno: -Czy ktoś nie leci na Ziemię? Oczywiście, natychmiast przygalopowała Granatowa Bajka wysłana przez Kolorową Królową. –Cześć, mogę się z Tobą zabrać? –zapytał wesoło Łowca. –Jasne, po to jestem w tej części kosmosu –odpowiedziała równie wesoło Granatowa. –A nie masz przypadkiem czegoś do jedzenia? Zaspałem dziś, więc nie zdążyłem sobie zrobić kanapki. –Coś się znajdzie - Granatowa sięgnęła do jednej ze swoich kieszeni i wyjęła zgrabny, wiklinowy koszyczek pełen dojrzałych borówek. -Ach, westchnął Łowca i natychmiast zabrał się do jedzenia. Bajka miała dla niego jeszcze koktajl jagodowy, dojrzałe winogrona z własnego ogródka i galaretkę z leśnych owoców. To była po prostu uczta! Gwiazdki natychmiast się przysiadły, bo uwielbiały galaretkę jeżynowo- jagodową.

Kiedy Jałowcanin był już u celu podróży, Bajka pożegnała się i popędziła do magicznego sklepu. Kupiła kilka piór, parę buteleczek atramentu i magiczny zeszyt, który sam ozdabiał zapisany przez nią tekst, kolorowymi rysunkami. Tworzenie nowych bajek w tonacji granatu, było ulubionym, wieczornym zajęciem Granatowej. Dziś na pewno powstanie „Bajka o dzielnym Łowcy z archipelagu Jałowiec”. Jeszcze tylko kilka jagodzianek na kolację, ekspresowy błysk na Wyspę Granatowych Bajek i można zaczynać cudowny weekend! 

Bajka Niebieska Weekendowa (Kolorowe bajki 6.)





Uwielbia siadać na plaży. Ciepły piasek miło łaskocze jej stopy, owiewa ją morska bryza, bo Niebieska nie lubi skwaru. Gdy Słonko zasypia i małe, niesforne promyki wykradają się, by opalić Bajkę na brąz, zawsze znajduje się jakaś miła chmurka i osłania ją swoim cieniem jak parasolem. Plaża to jej ulubione miejsce.

Zawsze nad morzem ma ze sobą kłębki błękitnych fal, szpulki koronkowej piany morskiej i puszyste motki chmurek we wszystkich odcieniach lazuru. Gdy morze jest spokojne, dzierga z piany delikatne grzywy i rzuca na fale, a one chwytają te ozdoby w locie i znowu coś się dzieje. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby Niebieska przestała robić na drutach fale. Być może, morze zniknęłoby zupełnie. Można by wtedy zbierać z dna puste muszle i gałązki koralowców. Stop, stop! Przecież ryby nie mogą żyć bez wody! No i dlatego Niebieska zawsze wraca do swojej morskiej pracy.

Najwięcej zajęcia ma z chmurkami. Musi pamiętać o odcieniach błękitu, o szarościach i zgaszonej bieli. Czasem prosi o pomoc mewy, bo one najlepiej wiedzą, jakie barwy są najbardziej potrzebne E-Wróżce każdego dnia.

Niebieska Bajka przyjaźni się z ptakami, razem bujają po błękicie nieba i wybierają najpiękniejsze chmurki. Wilgi uwielbiają te, w które Bajka wplotła złociste pasma błyszczące jak ich sukienki w południe. Dziwonie o różowych piórkach zawsze wybierają chmurki poranne, ozdobione różowawą pliską i perłowymi ząbkami. Rudziki kochają popołudniowe, pomarańczowe od słońca dywaniki chmur. Niebieska Bajka bardzo się stara, żeby jej błękitne dzieła były o każdej porze dnia wyjątkowe. 

Do obowiązków Błękitnej należy też malowanie rozkwitających chabrów, niezapominajek, a czasem nawet róż! Uwielbia to. Każdy kwiat staje się też dla niej nowym wzorem sukni dla Kwiatowej Królowej, która na uroczyste okazje wybiera stroje w błękitnych odcieniach. 

Tylko Kolorowa Królowa i E-Wróżka wiedzą, że Niebieska Bajka pochodzi z archipelagu Wanilia i naprawdę ma na imię Nilia. Wszyscy sądzą, że to Zielona Bajka jest najbardziej tajemnicza, o Niebieskiej nikt tak nie myśli. 

A Nilia ma wiele tajemnic i wiele zadań specjalnych, o których nikt nie może się dowiedzieć. Włada też takimi mocami, o których nie śniło się nawet wielu wróżkom. Czasem znika na jakiś czas. Niebo jest wtedy szare i czyste, nie płyną po nim żadne błękitne chmurki. Morze lekko się kołysze, a kwiaty zamykają swoje korony i szarzeją. Gdzie jest wtedy Niebieska Bajka- nikt nie wie. Najważniejsze, że zawsze wraca.

Bajka Zielona Weekendowa (Kolorowe bajki 5.)





Zielona Bajka to nie tylko królewski ogrodnik. Kolorowa Królowa nie może się bez niej obejść. Każdego dnia któraś z magicznych wysp potrzebuje pomocy Zielonej Bajki. Oczywiście, najczęściej jej zadania dotyczą założenia nowego parku, stworzenia lasu na wyspie, która się właśnie wyłoniła z magicznego jeziora lub wyczarowania cudownego kwiatowego ogrodu dla wróżki lub samej królowej. 

Zdarza się, że Zielona Bajka pojawia się w świecie ludzi. Wystarczy, że spojrzy na jakąś roślinę, rabatkę albo sad, a wszystko rośnie, kwitnie i dojrzewa jak szalone. Ludzie mówią wtedy, że mają rękę do kwiatów na przykład, ale to przechwałki, prawda jest taka, że bez Zielonej Bajki nic nie rosłoby tak, jak należy. Ludzie nie lubią chwalić innych, wolą zawsze najlepsze rzeczy uznawać za swój sukces. –Niech tam! -mówi Zielona -nie chcę być celebrytą. Kolorowa Królowa uśmiecha się wtedy i myśli, mam wspaniałych przyjaciół.

Czasem królowa potrzebuje nowych klejnotów. Wtedy Zielona Bajka staje się Malachitową Bajką. Wyczarowuje wspaniały pierścienie błyszczące jak trawa po deszczu, diademy świecące zielonym światłem jak latarnie, korony bijące blaskiem szlachetnego malachitu i szmaragdowe bransolety. Każdy w świecie bajek chciałby mieć takie skarby, ale Zielona Bajka nie sprzedaje swoich dzieł. Zawsze ofiarowuje je Kolorowej Królowej, a ta obdarza nimi najbardziej szlachetnych mieszkańców swojego świata. Nie jest tajemnicą, że Malachitowy Król uwielbia dzieła Zielonej. Ma malachitową koronę, pierścień, a nawet berło, dlatego właśnie jest Malachitowym Królem.

Wszyscy w królestwie bajek szepczą, że Zielona Bajka to tak naprawdę przybyszka z archipelagu Kardamon, ale to tylko plotki. Malachitowa przyjaźni się wprawdzie z Monem z tego archipelagu, ale sama nawet tam nie była! To Mon ją odwiedza od czasu do czasu. Właśnie jutro przyleci z jakąś tajną misją. Zielona nie może się już doczekać, nawet na tę okazję wyczarowała cudowny ogród i zapaliła lampiony w morskim kolorze. 

Zieloną Bajkę odwiedza czasem Chwila Smutna. Szczególnie wtedy, kiedy któraś zazdrosna bajka mówi -ty nic nie wiesz, jesteś zielona, musisz się jeszcze wiele nauczyć. A ona o ogrodnictwie i złotnictwie wie wszystko, ale nigdy się nie chwali, bo to nie wypada! Chwila Smutna nie spędza u Zielonej Bajki zbyt wiele czasu, bo jej prawdziwą przyjaciółką od serca jest Chwila Radosna, która zawsze potrafi rozproszyć wszystkie smutki i przywołać Nadzieję.

Bajka Herbatkowa Weekendowa (Kolorowe bajki 4.)





Bajka Herbatkowa ma tysiące sukienek. W każdą sobotę i w niedzielę, jest szczególnie zapracowaną Bajką. Wszyscy jej potrzebują jak nigdy, a ona pędzi, by poczuli się magicznie. Oczywiście, sama nie dałaby rady wyczarować wszystkich potrzebnych strojów: czarnych, zielonych, białych, żółtych, naturalnych i z magicznymi dodatkami. Od dawna pomaga jej E- Wróżka. To ona podsyła wietrzyk, by Herbatkowa zdążyła na czas.

Kiedy Bajka wkłada owocowe ozdoby, dołącza do niej Dobry Nastrój i pędzą bawić się razem z dziećmi. Odwiedzają zamki księżniczek, walczą jak rycerze i ratują tych, których historie trochę się popsuły.

Pewnej soboty potrzebna była natychmiast ulubiona, limonkowa sukienka Bajki Herbatkowej. Błyskawicznie pojawiły się cudowne korale i pierścień połyskujący jak dojrzały owoc. Pod bramą zamku czekała kareta w kształcie imbryka zaprzężona w wietrzykowe konie E - Wróżki. Podróż nie trwała długo. Właśnie Wojtek rozpoczynał sobotnią zabawę z zaproszonymi kolegami. Herbatka limonkowa doskonale pasowała do nowej gry, układania klocków i domowych ciasteczek:) Okazało się też, że natychmiast potrzebny jest drugi strój, tym razem pigwowy. To dla rodziców. Oczywiście, Bajka nie zawiodła.

Pewnego razu stało się coś strasznego. Wezwana Bajka, jak zawsze sięgnęła do swojej magicznej torebki, by wyciągnąć potrzebne ozdoby, a tam – PUSTO! Gdzieś za murami zamku rozległo się tylko niezadowolone sapanie Ponurego Nastroju. To on zakradł się i zabrał wszystkie smaki, zapachy, kolory i formy. Bajka Herbatkowa ruszyła w pościg. Po chwili dołączyła do niej E – Wróżka, wilgi i wspaniałe nastroje. Ponury nie miał szans. W dolinie nieopodal zamku porzucił wszystkie skradzione pyszności.

I znów weekend toczył się spokojnie, rozlegał się dźwięk porcelanowych filiżanek odkładanych na spodeczki, brzęk szklanych kubków zabieranych szybko do dziecięcych pokojów, szumiący odgłos napełnianych bidonów, gwizd czajników, czyli rozlewał się po całym świecie cudowny aromat przynoszony przez Herbatkową Bajkę.

Bajka Żółta Weekendowa (Kolorowe bajki 3.)


Żółta Bajka już w piątek przygotowywała się na weekend. Sprawdziła hamak, ustawiła przy drzwiach leżaki, wypolerowała wiklinę piknikowego koszyka. Nie obyło się też bez pieczenia cytrynowych ciasteczek, bursztynowej szarlotki i robienia lemoniady z miętą oraz plasterkami cytryny. Żółta wybrała też wspaniały złocisty strój kąpielowy, słomkowy kapelusz i oczywiście napompowała szafranowo – topazowy materac do zadań specjalnych. Pod wieczór zostało jeszcze przygotować miejsca w ogrodzie dla domowych kanarków, by również poczuły weekendowy, wakacyjny nastrój.

Rankiem Żółta przecierała oczy ze zdumienia. Za oknem LAŁO! Tak, LAAAŁO! Słońce nawet nie próbowało rozpraszać bladymi, bananowymi promykami gęstych chmur. Pewnie drzemało otulone puszystą kołderką. Żółta już miała zamiar zaprosić na gorzką czekoladę Czarną Rozpacz, gdy jej wzrok zatrzymał się na pustym tarasie. Wtedy do domu wpadł jak burza Dobry Nastrój. Po chwili hamak bujał się między belkami, na ogrodowym stoliku pyszniły się wszystkie słoneczne smakołyki. Klatka z kanarkami stanęła na parapecie kuchennego okna. Przydał się nawet dmuchany materac, na który wskoczył od razu biszkoptowy labrador Szafran. Kiedy rozbłysły, jak dziesiątki małych słońc, ogrodowe lampki, dzień stał się słoneczny, a dzięki deszczowi powietrze było świeże i pachnące ogrodem. Cudownie!

Żółta Bajka, bujając się na hamaku, nasłuchiwała nawoływań żółciutkich wilg, które często przylatywały do miasta z lasu. Błądząc wzrokiem po kobaltowym niebie, dostrzegła dziwny stożkowaty cień, który płynął dość szybko na północ. To jakieś złudzenie optyczne - pomyślała.

Prawda była inna. To, co zobaczyła Żółta, było statkiem bajkańskim z archipelagu Szafran. Na pokładzie podróżował z tajną misją Ran, badacz zamieszkałych archipelagów. Ran realizował zadanie zlecone naukowcom przez Kolorową Królową. Żeby nie wzbudzać sensacji, uaktywnił maskowanie, czyniące jego statek przezroczystym. Patrzącym, na jego widok, wydaje się, że to cień jakiejś chmury. Ran skierował statek w sobie wiadome miejsca. W drodze powrotnej miał zabrać z Kwietnej Wyspy zwiadowcę Ojejka, który wyruszał dzisiaj w podróż po kilku archipelagach. To właśnie Ojejek miał odebrać wyniki badań Rana, Owej z archipelagu Cynamon i jeszcze kilku innych badaczy z różnych zamieszkałych rejonów Archipelagów Szafirowego Jeziora.

Przelatując nad miastem, Ran poczuł cudowny zapach. Wyszukał jego źródło. Tak! Ciasteczka! Ludzkie, cytrynowe ciasteczka. Błyskawicznie włączył transporter małego kalibru i oto piętrzyła się przed nim sterta złocistych, okrąglutkich smakołyków z cytrynowym lukrem i płatkami bławatka:) Te wyprawy są… nieziemskie!

Żółta zerknęła z hamaka na stolik. No nie! Szafran, żarłoczny piesku, dlaczego pochłonąłeś. wszystkie ciasteczka!


Bajka Pomarańczowa Weekendowa (Kolorowe bajki 2.)





Bajkański dysk POMAR powoli cumował w szafirowej przystani. Musiał uzupełnić paliwo. Kapitan Rańcz potrzebował też chwili odpoczynku przed sobotnim zgiełkiem. Wiózł dostawę Radosnego Nastroju, Wesołej Zabawy i Dobrych Uczynków. Miał też specjalnego pasażer - była nim Owa – mała przedstawicielka archipelagu Cynamon.

Owa przeczytała wszystkie dostępne w Cymonnecie informacje o Ziemianach i zapragnęła przeżyć jedną sobotę właśnie z nimi. Przygotowała potrzebne rekwizyty i stroje. Jej walizki zajęły cały luk bagażowy spodka. W czasie postoju na księżycu Ziemi, przyglądała się jej przez podręczny teleskop. Miała też magiczną lornetkę, taką samą, jak jej wujek Ojejek, więc mogła podejrzeć, co robią ludzie w sobotni poranek!

To było niecynamonowe! Te huśtawki, zjeżdżalnie, rowery, rolki, baseny, kolejki górskie, kino, tak! KINO! A to dopiero poranny początek! Słodki dźwięk komunikatora sprowadził Ową na dysk. Zanim kapitan Rańcz zdołał ją poinformować, że przybyli do celu, teleportowała się - wraz ze swoimi, ukrytymi w niewidzialnym worku, bagażami - wprost do wesołego miasteczka. To, że była pomarańczowa i miała sterczące czułki zakończone czarnymi gwiazdkami, nikogo nie zdziwiło, a nawet słyszała kilka razy, jak małe Ziemianki prosiły te duże, by kupiły im takie same!!! 

Gdy Słońce wzbiło się wysoko na niebo, poczuła słodki zapach dostawy kapitana Rańcza. Radosny Nastrój sprawił, że postanowiła zostać na Ziemi nieco dłużej… 

Miała też swój niezawodny, fantastyczny, tajny plan. Postanowiła w ten weekend przeczytać wszystkie KSIĄŻKI Ziemian!

Bajka Czerwona Weekendowa (Kolorowe bajki 1.)







Czerwona Bajka była poruszona! Kto to widział, żeby w niedzielę NIKT się nawet o Bajkę nie zapytał! Zgroza! Skandal! Przecież ONA tu czeka. Wojtek poszedł na rolki. Szymon na rower, wprawdzie czerwony, ale to żadna pociecha… 

I wtedy coś mignęło za oknem… Czerwona spojrzała i dostrzegła JĄ! To była Wróżka Tysiąca Emocji. Stała na balkonie i wyraźnie się z czymś lub kimś szarpała. Poczerwieniała ze złości i syczała, a to znowu tupała i wołała: - Do stu Radości! Zostawcie mnie, bo was zaczaruję! Czerwona - podpłynęła do okna balkonowego. Usiadła na parapecie i zamarła ze zdumienia. Na posadzce kłębiły się trzy niedzielne siostry: Nuda, Maruda i Fuma. Szarpały magiczny płaszcz Wróżki i pokrzykiwały: - Dzisiaj jest nasz dzień! – Dziś my rządzimy! – Przepędź Chichot, Radość i Euforię! W niedzielę trzeba narzekać, marudzić, że jutro poniedziałek! Snuć się po domu, złościć się na mamę, grymasić przy obiedzie, no i pokłócić się z kolegą! – Mówić, że nic nie ma sensu… Złościć się, że pada, że upał, że wiatr, że… i tak dalej…

Wtedy stuknęły drzwi. Do domu wrócił Wojtek. Zjadł ze smakiem obiad i poprosił o dokładkę surówki. Potem pograli w gry planszowe i poszli na długi spacer. 

Czerwona obserwowała w międzyczasie, jak Nuda, Maruda i Fuma rozpływają się jak dym, a Wróżka Tysiąca Emocji pije herbatkę z Radością:)