10 kwietnia, 2019

Bajka Fioletowa Weekendowa (Kolorowe bajki 8.)

Fioletowa Bajka przybyła tu zaledwie wczoraj. Patrzyła na otaczający ją świat ze zdziwieniem. Nigdy nie widziała nic podobnego, a przecież widziała wiele, a jeszcze więcej sobie wyobrażała. Rozejrzała się za jakimś wygodnym miejscem, w którym mogłaby odpocząć. Długa podróż bardzo ją wyczerpała. Puszyste krzaki lawendy od razu to dostrzegły. Postanowiły się przywitać w najlepszy sposób, jaki przyszedł im do głowy. W okamgnieniu splotły bujany fotel i zawołały: -Zapraszamy! Fiołkowa nie wahała się ani chwili. -Cześć, dzięki! Powiedziała całkiem swobodnie, jakby miły gest lawendy był czymś zupełnie oczywistym. To było super! Lawenda lubiła szczerość i fałszywe komplementy ją drażniły. 

Fioletowa odetchnęła z ulgą, kołysząc się, spoglądała na poranne niebo pomalowane delikatnymi liliowymi pociągnięciami tęczowego pędzla. Spojrzała na swoją poszarzałą sukienkę, a potem rozejrzała się wokoło. Od razu dostrzegła ametystowe dzwonki i delikatne kąkole, które wlepiały w nią paciorki swoich czarnych oczu. Skinęła na nie i zachęcająco szepnęła: -Mogę prosić… Kwiaty natychmiast usadowiły się w falbanach spódnicy i na bufiastych rękawach przybladłej bluzki. Chichotały przy tym pełne oczekiwania, co będzie dalej. Fiołkowa uśmiechnęła się i głośno, by wszyscy wokół usłyszeli, stwierdziła: -Fioletowa Bajka- to tak oficjalnie brzmi. Mówcie mi Lila, tak, Lila. Zapanowała euforia, jeszcze żadna bajka nie była taka miła i bezpośrednia. Chyba Lilia nadaje się na przyjaciółkę od serca. Wysmukłe lilie poczuły się wyróżnione. Od razu pochyliły się i splotły nad swoją prawie imienniczką obszerny, przewiewny parasol. Parasol, dodajmy- pachnący! 

Fioletowy Ktoś zamyślił się. Ledwo przybyła, a już jest królową! Ciekawe, ile czasu zajmie jej znalezienie czaroidowego kwiatu i odkrycie jego mocy. Lila nie przestała zadziwiać nowych przyjaciół. Ponieważ tęskniła za swoją ulubioną psinką, bujała się w fotelu i wyobrażała sobie, jak piesek wdrapuje się na jej kolana. Niespodziewanie usłyszała skomlenie, otworzyła oczy i wybuchnęła śmiechem. Przed nią stał jak żywy jej czworonożny przyjaciel. Futerko miał bardziej puszyste niż zwykle i zupełnie ametystowe. Sierść błyszczała lekko różowym blaskiem i przez to pies wyglądał, jakby unosił się w powietrzu. Lila wzięła go na ręce i pierwszy raz pomyślała, że będzie dobrze.

Pod wieczór postanowiła urządzić przyjęcie powitalne, w końcu spotkało ją tu tyle życzliwości. Miała już wprawę w tworzeniu nowych rzeczy z wyobraźni, więc wyczarowanie pyszności, dekoracji i niespodzianki było bajecznie łatwe. Czuła się lekko i jakoś świeżo. Przymykała oczy i chmury kolorowych motyli spływały na wszystko wokół tak, że cały świat drżał i falował delikatnym pięknem. Niepokoiło ją tylko, że na niebie ukazywały się od czasu do czasu dziwne brązowe gwiazdki. Mogłaby przysiąc, że wyglądały jak anyż gwiaździsty. Ale tu, w liliowym świecie? Na niebie… niemożliwe, zresztą, po co- myślała. 

Jednak Lila nie myliła się. To były statki dyplomatyczne z archipelagu Anyż. Zwiadowca Nyż zmierzał właśnie na nową wyspę Kolorowej Królowej. Fiołkowa twórczość Lili przyciągnęła jego uwagę, bo jeszcze nie widział w nigdy takich wybuchów wyobraźni. Pomyślał, że w drodze powrotnej skręci tam i się przywita.

Nadszedł wieczór, zebrani goście próbowali ciasteczek z lawendą, sałatki z owocami granatu i płatkami róż, a także tęczowych koktajli wymyślonych przez Lilę. Gdy rozbłysły świetliki, Lila wstała, przymknęła oczy i wraz z jej westchnieniem przed jej nowymi przyjaciółmi zmaterializowała się prawdziwa scena. Wszystkie motyle utworzyły aksamitną, nieziemsko mieniącą się kurtynę. Świetliki zbiły się w świecącą kulę i jak reflektor oświetliły deski. Nastrój był uroczysty. Zwiedzeni falbanami i bufkami Lili, zebrani oczekiwali arii albo lirycznej ballady. Niespodziewanie jednak na scenę wbiegła postać w ciemnych okularach, z króciutkimi włosami, ubrana w minispódniczkę z wczesnych wrzosów i utkaną z ametystowej mgiełki tunikę. Rozległa się dynamiczna muzyka. Lila energicznie przemierzała scenę i śpiewała:

Jest bardzo, bardzo fioletowo,
Ametystowo i Liliowo,
Muzyką cały świat tu brzmi,
Dobrze mi, ach, jak dobrze mi!

Zapanował entuzjazm. Wszyscy tańczyli, wywijali listkami, pędami i gałązkami, wkładali ciemne okulary, no i śpiewali z tą niezwykłą przybyszką. Muzyka niosła się w dal. Planety szalały. Statki powietrzne zmieniały kurs, by być bliżej boskiego koncertu. Gwiazdki przepychały się, by mieć najlepsze miejsce na nadpływających zewsząd chmurkach. Wszystko w Archipelagach Szafirowego Jeziora pędziło na spotkanie z muzyką Lili. Konieczna była wreszcie interwencja Kolorowej Królowej, bo przecież mogło dojść do jakiejś kolizji. Na szczęście, w pobliżu był oddział gołębi pocztowych, które błyskawicznie zaczęły kierować ruchem i niebezpieczna sytuacja została zażegnana.

Lila była zachwycona. Wystarczyło, że zaśpiewała pierwszą nutę, a już cała piosenka była gotowa. To było boskie! Jak to zwykle bywa ze świetnymi imprezami, kiedy już cały świat stał się muzyką, koncert dobiegł końca. Wśród braw i wiwatów, świetliki ofiarowały Lili kosz słodkich winogron ozdobiony wielką fiołkową kokardą z połyskującą zawieszką w kształcie kwiatu powojnika. 

Fioletowy Ktoś oniemiał. A niech mnie! Już go ma! Po jednym koncercie. Ów kwiat był największym skarbem Archipelagów, magicznym czaroidem, obiektem pragnień wszystkich wróżek i magów. Lila nawet się nie domyślała, jaka stała się ważna i potężna w tym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz