10 kwietnia, 2019

Bajka Strzępiasta Weekendowa (Kształtne bajki 6.)




Potrząsnęła nową fryzurą. Dookoła głowy wiły się krótkie, kasztanowe pasma. Każdy kosmyk tańczył swobodnie, radośnie zerkając ku słońcu. Bez wahania nacisnęła na głowę słomiany, mocno zniszczony kapelusz, którego wytarte brzegi szczerzyły się w nierównym uśmiechu do każdego, kto chciał na niego spojrzeć. Na szyi zawiesiła swój skarb- aparat fotograficzny z teleobiektywem, do torby z długimi frędzlami wsunęła włochatą torebkę nie wiadomo z czym i ruszyła do lasu. 

Już z daleka usłyszała szumiące wołanie pana Klonu: -Hop, hop! Bajeczko, do mnie! Tu, do mnie! Ruszyła więc szybko w kierunku przyjaciela? –Co tam? -zapytała beztrosko. -Mam już! Mam! Patrz tam na wierzchołek! Mam pierwsze jesienne wybarwienia! Żółciutkie, jak Słonko. Rzeczywiście piękne, pochwaliła Strzępiasta i trzasnęła kilka niezłych fotek. Potem usiadła na ławeczce w klonowym cieniu, a na jej kolana spłynęło kilka przepięknych, postrzępionych listków. Bajka podziękowała, ułożyła je w bukiecik, zatknęła za wstążkę kapelusza, obiecała, że niebawem wróci i ruszyła do brzozowego lasku nad stawem. Słyszała od panien Wiewiórek, że przylatuje tam Pan Dudek, a to jego wspaniały czubek chciała sfotografować. 

Wśród brzóz dostrzegła, że ich kora jest po prostu niezwykła. Pęka, zwija się na brzegach i wygląda tak, jakby pień tworzyły kartki, grubej, otwartej na środku księgi. Zdjęcia robione z bliska były fantastyczne. Panie Brzozy dziękowały za taki zaszczyt i dopytywały się, gdzie będą mogły podziwiać swoje portrety. Bajka obiecała, że przyniesie im jeden egzemplarz albumu: „Moi strzępiaści przyjaciele”, gdy go tylko wyda, czyli za jakiś tydzień. Panie Brzozy z radości zaszumiały wesołą piosenkę na cześć fotografki. 

Rozmowa z Brzozami nie przeszkodziła Bajce rozglądać się za Dudkiem. Już jej się wydawała, że go dostrzegła, gdy niespodziewanie przed obiektywem zobaczyła coś niezwykłego. Na długiej pajęczej nici wisiał jakiś skorek z przyczepionym do pleców kawałkiem błękitnoszarego mchu. Dziwnie się wyginał, szczękał szczypcami i coś mówił, ale szum Brzóz zagłuszał jego słowa. Piękny mech, pomyślała Bajka. Cudownie strzępiasty, nie widziałam takiego w okolicy i zaczęła fotografować obiekt. Wiercący się skorek trochę ją irytował, ale nic mu nie powiedziała, tylko pomyślała, że wytnie go z ujęcia przy obróbce zdjęć. W tej samej chwili dostrzegła Pana Dudka, więc ruszyła się przywitać. Okazało się, że przyleciała cała rodzina Dudków. Bajka była w siódmym niebie, ustawiała trzy pokolenia ptaków do portretu chyba z godzinę, ale zdjęcia wyszły fantastycznie. Po sesji wszyscy usiedli na trawie. Bajka zagapiła się w niebo, a tam szeregiem płynęły pierzaste cirrusy, chmureczki tak postrzępione, jak frędzle jej kurtki albo rondo słomkowego kapelusza. Strzępiasta pomachała do nich, a one zbiegły niżej i jak modelki na pokazie płynęły przed obiektywem. Bajka zdecydowała się na filmowanie, bo przed aparatem trwał po prostu chmurkowy balet. Po chwili nadleciał wiatr i porwał całe stadko wysoko nad drzewa, mimo to chmurkowa sesja zdjęciowa zakończyła się pełnym sukcesem. 

Strzępiasta Bajka wyjęła z torby zawiązaną błękitnym sznureczkiem i ozdobioną kryształowym serduszkiem włochatą torebkę, którą dostała od Wróżki Niu. Rozwiązała supełek i wyjęła ze środka mały, metalowy przedmiot. Przyłożyła go do ust i… zagwizdała. Nie był to zwyczajny gwizd gwizdka. To była dziwna melodia, której prawie nie było słychać, ale wszystkie zwierzęta na ten dźwięk natychmiast ruszały w jego kierunku. Po chwili polana przy brzozowym zagajniku wypełniła się mieszkańcami lasu. Zwierzaki puszyły futra, ptaki stroszyły piórka, bo w całej okolicy mówiono tylko o strzępiastym albumie. Bajka zabrała się do pracy. Fotografowała całe rodziny lisów, zajęcy, wilków, sów, wilg i szpaków. Zrobiła też zbiorowy portret i sama również do niego stanęła. Potem uwieczniła blaszkowate kapelusze gołąbków i kurek. Nie zapomniała o liściach pani Jarzębiny i kępach bujnej trawy porastającej większość polany. 

Po zmierzchu zasiadła do opracowania zdjęć. Wszystkie były przepiękne, więc trudno było wybrać. Ostatecznie na okładkę trafiła fotografia liści Pana Klonu. Wydawca zachwycił się tym zdjęciem i chętnie obejrzał cały album. Na wydanie dzieła nie trzeba było długo czekać. 

Po tygodniu Strzępiasta Bajka urządziła piknik na brzozowej polanie i zaprosiła wszystkich, którzy pozowali do zdjęć, żeby im podziękować. Rozdawała świeżo wydany album i robiła tysiące nowych, radosnych fotek. Tylko Ficu nie miał czego świętować. Był oburzony! Jakiś mech, zamiast niego! No to, to już NIE! To całkiem za wiele!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz