11 kwietnia, 2019

Bajka Jesiennych Liści (Jesienne bajki 1.)




Poranki były zdecydowanie zbyt chłodne. Do tego szalone Wiatry, Wiaterki i Wietrzyska wypuszczone przez E-Wróżkę, rozsnuwały dywaniki chłodu nie tylko nad samą ziemią, ale gnały je wysoko ku koronom drzew. Cóż było robić liściom? Musiały spadać. –Ej, chłopaki, zawołał całkiem jeszcze dziarski, dobrze zielony, Klonowy. –Patrzę i patrzę na to, co wyprawiają Grzywacze E-Wróżki i tak sobie myślę, że one przecież wracają na noc lub na drzemkę tylko, do swoich boksów na Wiatrową Wyspę. –No, aleś powiedział, to każdy wie -sapnął rozczarowany Jarzębinowy. –Ja, ja wiem, wiem, co chcesz powiedzieć… chyba… zawstydził się Lipowy. –No to mów mądralo!- kpił Jarzębinowy, ale Klonowy uciszył go, dając znak i z uznaniem stwierdził: -Chyba dobrze kombinujesz mały, czyli co wymyśliłeś? -Bo…ja…tylko… -No mówże wreszcie! Rozsierdził się Głogowy. –No bo ja myślę, że moglibyśmy skoczyć na grzywy Wiatrów i polecieć aż na Jesienną Wyspę, która leży podobno niedaleko archipelagu E-Wróżki. Tam to byśmy mieli raj! Cały rok JESIEŃ! _Aaaaa…- z uznaniem przytaknęły Liście. 

Do zmierzchu wszystko było gotowe. Zegarki zsynchronizowane, dodatkowe blaszki spakowane, numery przyjaciół sprawdzone w liściofonach. W klasycznych filmach jest czasem Siedmiu Wspaniałych i tu też tak było. Drużyna Liści była gotowa do rogi. Przewodził, oczywiście, Klonowy, a z nim niedoświadczony, ale twórczy Lipowy. Jeszcze: Jarzębinowy, Głogowy, Dębowy, Kasztanowy i Leszczynowy. 

Tuż po zachodzie Słońca, gdy wiatry zbierały się do powrotu, dzielni podróżnicy żądni przygód stanęli rzędem na grubym konarze Dębu i… wziąwszy się za ręce, skoczyli na grzbiet pierwszego przelatującego Wiatru. Każdy chwycił mocno wiatrową grzywę i…!!! W drogę! Ale cóż to? Jeszcze chwila, a Drużyna poleciałaby bez pomysłodawcy, bo Klonowego nie puszczało jego Drzewo, większość liści miało jeszcze zielonych i nie chciało się z nimi rozstawać. Zdesperowany marzyciel szarpał się, a ponieważ to nic nie dawało, zawołał na pomoc Pana Dzięcioła, który stuknął dziobem jak młotkiem i Klonowy pofrunął za przyjaciółmi. Ci uformowali łańcuch ratunkowy i wyłowili wirującego szefa. 

Dobra wiadomość była taka, że niebawem w oddali ujrzeli swoją wymarzoną Jesienną Wyspę, bo nadlecieli z jej strony. Kiedy znaleźli się nad stadkiem purpurowych Buków i spienionymi kępami płonących czerwienią Berberysów, rozpoczęli desant. Okazało się, że Wiatry wyszumiały już wszystkim Liściową Tajemnicę, więc oczekiwał ich komitet powitalny z nadwornym malarzem samej Jesieni- Tunnem. Drużyna Siedmiu Wspaniałych Liści bezpiecznie dowirowała do zielonej jeszcze kępy traw. Lipowy wylądował i od razu poczuł się jakoś nieswojo. Chyba odchodzę do Krainy Wiecznego Szumu… Wyszeptał i osunął się na trawę. Jednak nigdzie nie odchodził! Wprost przeciwnie! Już po chwili mógł właśnie CHODZIĆ! Każdy z liści ze zdumieniem stwierdził, że na Jesiennej Wyspie stał się Panem Liściem! Z nogami zamiast ogonka, z rękami, z liściastym kapeluszem na głowie! To był szok. 

Liściaści przemaszerowali dumnie szeroką aleją biegnącą wokół stawu i dotarli do siedziby władczyni wyspy. Niestety, sama Jesień nie mogła ich powitać, bo stroiła się jeszcze z pomocą malarki Alis w najpiękniejszą, barwną suknię. Mimo to, wszystko było przygotowane: pokoje gościnne, palety z pigmentami jesiennych kolorów, tkaniny na jesienne stroje i oczywiście zestawy płyt z kojącym szumem wiatru, szemraniem ulewy, chóralnymi śpiewami odlatujących ptaków, miękkim pacaniem orzechów włoskich, kasztanów i żołędzi i co tam jeszcze tylko chcieć. 

Liściaści trafili do domu. Trud się opłacił. Teraz już wiesz, co się dzieje z listkami, które spadają z drzew:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz