26 stycznia, 2024

Bajka w czapce (Zimowe bajki 6.)



       Bajka w śnieżnej zaspie zadomowiła się na dobre w Wielkiej Księdze Bajek Pana Jeżyka. Jej imię było bardzo długie, więc wszyscy używali zdrobnień i ostatecznie jakoś tak wyszło, że przylgnęło do niej imię Zasi. Trzeba przyznać, że spodobało jej się i nawet sama zaczęła myśleć o sobie w ten sposób. Czas mijał tak milo i szybko. Każdego dnia Bajka poznawała jakiś nowy zakątek przyjaznego liściastego domku.

   Ostatnim jej odkryciem była wielka garderoba mieszcząca się na samym początku długaśnego korytarza. Dowiedziała się o niej przypadkiem od Bajki na nartach zwanej Nartusią, która po wieczornych odwiedzinach u dzieci dostrzegła jej zaczerwienione od mrozu uszy.

- Zasi, nasza garderoba jest pełna puszystych, cieplutkich czapek, wybierz jakąś, koniecznie! Mogę pomóc, chcesz? Zasi chciała. Obie ruszyły więc bez marudzenia ku dość szerokim drzwiom w kolorze dojrzałej pomarańczy. Gdy już, już miały nacisnąć klamkę, usłyszały donośny głos dobiegający ze środka.

- Chyba żartujecie! Tylko beret sprawdzi się w czasie siarczystego mrozu. Jest doskonały! Ciepły, a najważniejsze – modny! Najlepiej z antenką!

- No nie mogę! Beret! Serio? Przecież leży pan tu od zeszłej zimy i jakoś nie widzę, żeby Bajki walczyły o pana! – zawołał wysoki, radosny glos.

- No nie może pani widzieć, Pani Czapko z Pomponem, bo ten pompon zasłania pani cały widok. Zasłoniłby pewnie i oczy Bajkom. Jeszcze do jakiejś strasznej katastrofy by doszło w powietrzu! I skoro tak mnie pani widzi cały czas, to chyba też nie jest pani hitem sezonu! – odparował bez skrępowania Beret z Antenką.

- Chyba musimy wkroczyć, bo jeszcze sobie nitki ze splotów powyszarpują… - szepnęła Zasi i nacisnęła energicznie klamkę.

- Ach… szepnęła, gdy drzwi ustąpiły miękko, ukazując niezliczone półki pełne najbardziej wymyślnych nakryć głowy. Nartusia z wyraźną radością chwyciła Zasi za rękę i stanęły na środku tego magicznego wnętrza. W garderobie wykorzystano nowatorski pomysł Królewskiego Konstruktora zastosowany przy planowaniu Zamku. Polegał na tym, że wystarczyło powiedzieć, jakiej części budynku się szuka, a ona natychmiast się ukazywała. Zasi i Nartusia przywołały w ten sposób salę z puchowymi kurkami, salę z zimowymi butami, salę z szalikami, salę z torebkami i z mufkami, i z rękawiczkami, i …. ze wszystkim! Gdyby czas w świecie bajek nie płynął w magicznym tempie, spędziłyby tam chyba z rok.

    Ostatecznie, żeby położyć kres kłótniom nakryć głowy, Zasi wybrała czapkę z pomponem w morskim kolorze, cieniowany, szmaragdowy beret, oczywiście z antenką, ciemnoturkusowe futerko z wielkimi kieszeniami, szare kozaki z błękitnymi sznurowadłami, szal w paski w podobnej tonacji i cudną turkusową mufkę! Ach! Teraz była naprawdę gotowa do wieczornych dobranockowych lotów. Wzruszało ją, że istnieje takie niezwykłe miejsce pełne piękna. Była bez wątpienia absolutnie szczęśliwa!

14 stycznia, 2024

Bajka w śnieżnej zaspie (Zimowe bajki 5.)



Zimowa Bajka była bardzo zadowolona. Toczyła się wesoło i gładko. Mimo zimy pędziła wesołymi zielonymi dróżkami, zaprzyjaźniła się z zajączkiem, krecikiem i kawką, zarwała kilka bławatków i zjadła trzy gałki malinowych lodów. Już, już widziała radosny napis - KONIEC! Aż tu nagle…

- A psik! A psik! Aaaaa….

I wtedy wyrwane z drzemki okienko otworzyło się, zawiał wiatr…. i Bajka pofrunęła jak latawiec… Na mróz! Na nie wiadomo co! Próbowała zawrócić, wołała nawet do Wiatru, żeby ją zwiał z powrotem do miłego pokoiku wypełnionego ciepłym światłem, zapachami wanilii i słodkim głosem, który ją wymyślał… Ale Pan Wiatr pędził przed siebie, co chwila wykrzykiwał: - Ahoj przygodo! I nie w głowie mu było rozglądać się za szybującymi wokół Bajkami na Dobranoc.

- Bajkami? No tak, to oczywiste! Wieczorne niebo jest ich pełne. Fruwają od okna do okna i czekają, że te miłe głosy zerkną w ich kierunku i pochwycą pomysł na nową opowieść.

     Jednak na latawcującą Bajkę nikt nowy nie zerknął, nie pochwycił jej przygody zachwycony, nikt nie usłyszał jej wołania: - Oj! Ojoj! Ojojoj! więc po chwili wirowania wylądowała miękko na niewielkim ośnieżonym wzniesieniu. Zrobiło jej się cieplutko, powierciła się chwilkę i odetchnęła z ulgą. Pomyślała, że jest jej na pewno całkiem do twarzy w tym puszystym kożuszku, rozejrzała się, no i wtedy dostrzegła parę błyszczących oczu wpatrujących się w nią uparcie.

- Dzień dobry… wieczór… wyszeptała nieśmiało… To ja, Zimowa Bajka …

- No teraz, to już raczej  Bajka w Zaspie… wymruczał pod nosem właściciel świdrujących oczu i nieoczekiwanie zniknął, ale po chwili pojawił się znowu i nieśmiało wyjąkał: - Proszę… bardzo proszę… zapraszam… no już! Bo całkiem Pani przemarznie, Pani Bajko Zimowa.    

Ponieważ kożuszek okazał się być krewnym lodów malinowych, więc Bajka  ochoczo ruszyła ku nieśmiałemu głosowi. Dostrzegła solidną drabinę, a na niej otulonego wielkim szalem w kratkę - Pana Jeżyka, który trzymał w podniesionej łapce piękną zieloną lampę, uśmiechając się niepewnie. Bajka szybciutko pokonała 123 stopnie (😊) drabiny  i po chwili stała na środku uroczego saloniku. Rozejrzała się ciekawie. Wszystkie ściany były pokryte kilimami gęsto tkanymi z jesiennych liści, wszystkie  sprzęty wydawały się misternie wyplecione z wysuszonych gałązek. Wzdłuż korytarza wisiały na ścianach portrety dumnych Jeżykowych przodków. W głębi Bajka dostrzegła obszerne pomieszczenie  pełne wesoło rozprawiających o czymś postaci. Ruszyła za Panem Jeżykiem w ich kierunku. Gdy stanęli w progu, natychmiast wszystkie oczy zwróciły się ku nim, a gospodarz z nieustającą nieśmiałością rzekł:

- Oto Zimowa Bajka, która sfrunęła dziś wprost w moją zaspę! Proszę, drodzy przyjaciele, zaopiekujcie się nią, bo chyba zostanie z nami na dłużej.

Zawstydzona Zimowa Bajka odruchowo ukryła się za plecami swojego wybawcy, ale wystarczył kwadrans, by  znała prawie wszystkich. To były INNE BAJKI NA DOBRANOC! Miały tu swój dom! Każda mieszkała na jednej stronie Wielkiej Jeżykowej Księgi Bajek. Co wieczór wyfruwały na świat, by zaglądać do okien ludzi i opowiadać im swoje niezwykłe historie.

- Skoro mieszkacie tu od dawna, czemu nigdy do Was nie trafiłam?

- No bo Ty jesteś Nową Bajką, ale Mistrz Jeżyk już szykuje Ci pokój w Wielkiej Księdze, więc teraz wreszcie się zaprzyjaźnimy.

Zimowa Bajka nie mogła wyobrazić sobie większego szczęścia. Otrzymała wspaniałą, śnieżnobiałą wywieszkę na swoje drzwi: Bajka w śnieżnej zaspie. Co dzień wyfruwała wspólnie z przyjaciółmi, by inspirować wieczornych opowiadaczy. Czasem dorzucała przygody innych Bajek, bo poznała je wszystkie i bardzo polubiła.

Jeśli zamkniecie oczy, to na pewno zobaczycie salon Mistrza Jeżyka pełen Bajek, które Was uszczęśliwią.


06 stycznia, 2024

Bajka w słoju z piernikami (Ciasteczkowe bajki 13.)





              Tegoroczny  Festiwal „Mniam” – to jest coś! A właściwie COŚ! Wszystkie światy już o nim wiedzą! Zapytacie - czemu? Otóż, odpowiedź jest niesamowita! Wyobraźcie sobie, że Wróżka Tysiąca Emocji  i Mistrz Milander Śmietanko zaprosili do pracy w komisji konkursowej nowych jurorów, którymi są wyłącznie dzieci! Magiczne wypieki oceniają: 

Natusia, Nella, Klarcia, Pączuś, Niunia, a także Liluś.

- Może damy wszystkim nagrody? – zaproponował smok Pączuś, który spróbował już wszystkich pyszności i niczego nie miał dosyć.

- Ktoś musi wygrać! Mieszkańcy światów będą testować najlepszy przepis przez cały rok.  Nikt nie zapamięta wszystkich receptur ani nie zdoła upiec tylu pyszności! - martwiła się Niunia.

- Więc niech każdy piecze, co zechce, co lubi! Każdy ma przecież inny gust! – przekonywała Natusia, a Liluś potakiwał z przekonaniem.

Tej dyskusji przysłuchiwały się z uwagą lukrowane pierniczki, oczekujące na werdykt w wielkim, szklanym słoju.

- Czarno to widzę… - westchnął renifer Rudi.

- Oj tak, oj tak… wtórował mu pomarańczowy dzwoneczek.

- Żebyśmy tyko nie wygrali. Zaraz będą nas obwozić, pokazywać, wąchać, ale na pewno nie zawieszą na żadnej pachnącej choince w uroczym domu… - martwiła się lukrowana choinka.

- Mam pomysł! – krzyknął mały jelonek. Zawołajmy tę najmniejszą dziewczynkę i poprośmy, żeby nas wszystkich uwolniła i zawiesiła na choince w swoim domu! Przecież nikt właściwie nie pytał, czy chcemy na jakiś konkurs…

- Tak! Tak zróbmy! Świetnie! – przekrzykiwały się pierniczki. Natychmiast spytajmy, czy jest wróżką! Zróbmy to! Ten zgiełk ucichł na słowa Natusi:

- Sprawdźmy, które słodkości ludzie zechcą wziąć do domów. Zwyciężą te, które znikną najszybciej! Co wy na to?

- To świetny plan! – przytaknęli ochoczo wszyscy - i jurorzy, i pierniczki.

Nella i Liluś napisali wielkie ogłoszenie z postanowieniem jurorów i umieścili je na tle rozgwieżdżonego nieba.

Wtedy właśnie niezauważona przez nikogo Klarcia podeszła do wielkiego, wspaniałego słoja z piernikami, które nęciły ją od samego początku Festiwalu "Mniam" zapachem i kolorami.

- Cześć! - powiedziała. Jesteście cudowne, ja też chciałabym was natychmiast zabrać do domu… Mam piękną choinkę, na której mogłybyście zamieszkać…

- No my bardzo chętnie! – krzyknęła śnieżnobiała gwiazdka - ale nasz słój może otworzyć tylko wróżka! Czy ty nią jesteś?

- Ja nie…

- Jak to nie? – zdumiał się Pączuś. Przecież masz skrzydła i tak dalej…

- Ja? Skrzydła? I tak dalej… - jąkała się Klarcia, kątem oka zerkała zdumiona na swój cień drżący na śniegu i naprawdę, ale to na n-a-p-r-a-w-d-ę widziała zarys wróżkowych skrzydeł. Powoli zakręciła się, podskoczyła… i poczuła, że się unosi! Zachwycona zerknęła w dół.  Ujrzała machające do niej wróżki. Były wszystkie!

- To prezent na Gwiazdkę! – zawołała wróżka Niu!  Możesz teraz otworzyć zaczarowany słój z piernikami!

Klarcia wzniosła rękę tak samo jak Nella i poczuła w niej własną, cudowną różdżkę. Machnęła w górę i w dół. Słój otworzył się cichutko a całą Ciasteczkową Wyspę otulił słodki, piernikowy zapach.  Nie muszę dodawać, że był to zapach zwycięskich słodyczy. Festiwal „Mniam” jeszcze nigdy nie zanotował takiego popytu na jeden wypiek. W tym roku wszystkie choinki i gwiazdkowe chatki  wszystkich światów roziskrzyły się pierniczkową radością.

A Klarcia, Natusia, Nella, Niunia, Pączuś i Liluś… Ale to już całkiem inna historia:)