12 października, 2020
Bajka uprzejma (Emocyjne bajki 2.)
05 października, 2020
Bajka pomocna (Emocyjne bajki 1.)
Każdego dnia odwiedzała ją mewa Alla, razem buszowały nad
wodą, bawiły się w chowanego przy żaglówkach kołyszących się na falach i robiły
wyścigi, która pierwsza doleci do kępy traw na brzegu. Mewa była trochę
samotna, bo jej koleżanki nie chciały z nią fruwać. Bryzia wiedziała o tym, ale
była dyskretna, więc nie dopytywała, co się właściwie stało, że ptak spędza
czas sam. Kiedy tylko dolatywały do brzegu, zawsze zaglądały pod uschły konar
drzewa. Miała tam norkę Kasz, kuzynka myszki Szy.
Kasz pojawiła się na Wiatrowej Wyspie przez pomyłkę w
zasadzie. Kiedyś zaprzęg E-Wróżki porwał ze sobą wszystkie piękne, kolorowe liście
z lasu, bo potrzebne były na jesienne bukiety do pałacu. Żaden wiatr nie zauważył, że
zabrali ze sobą też małą myszkę, która schowała się pod najpiękniejszym, purpurowym
liściem. Kiedy jesienne zdobycze wylądowały w wiklinowym koszu, myszka cichutko
wygramoliła się z niego i szybciutko wybiegła na pałacowy dziedziniec.
Miejscowe myszy parsknęły śmiechem na jej widok. -Patrzcie, podróżniczka na
gapę! -Ale przerażona! – Może smoczek chcesz? -A gdzie mamusia? Żartom nie było
końca. Kasz czekała, że ktoś ją o coś zapyta, że pomoże, ale nic takiego się
nie stało. Ze spuszczonym ogonkiem przemknęła do bramy i pędem rzuciła się ku
brzegowi Szafirowego Jeziora. Przycupnęła na piasku i… nic, nic się nie
zdarzyło. Nikt się nie pojawił, żeby ją uratować. Kasz zaczęła pochlipywać cichutko
i wtedy zobaczyła delikatne, przezroczyste skrzydła Bryzi. No nie, znowu wiatr,
muszę się ukryć! To jakaś tragedia! Te wietrzyska urządziły sobie polowanie na
myszy, czy coś!
Od strony lądu nadlatywała mewa. Jej cień przesunął się blisko
myszki. -To naprawdę nie jest śmieszne! Nie dość, że wietrzyska na mnie polują,
to jeszcze przyplątał się ten skrzydlaty! Nie mam już sił, niech się dzieje co
chce, nie wiem gdzie się ukryć! No i rozszlochała się na dobre.
Alla i Kasz rozumiały się bez słów. Cóż zresztą było do
gadania. Wokół szlochającej myszki zrobiła się już wielka kałuża łez, trzeba
było działać. Kasz delikatnie spłynęła na piasek, żeby nie przestraszyć
zwierzątka. Alla przycupnęła niedaleko. Mysz prawie nie oddychała z przerażenia,
gdy usłyszała, że wiaterek szepce do niej: - Skąd się tu wzięłaś? Zgubiłaś się?
Jak Ci pomóc? Skąd jesteś? Gdzie Twoja mama?
-Ej, Bryzia, nie tyle pytań naraz!- krzyknęła mewa. Po kolei, bo szarusia ze strachu zatopi całą
plażę łzami! -No tak- odrzekła Bryzia i powtórzyła: - Czy potrzebujesz pomocy?
I zaraz potem delikatnie pogładziła futerko myszki. To zdecydowanie przełamało
lody. Kasz opowiedziała powoli o wszystkim, co się stało, pochlipując od czasu
do czasu. -Oj, to przecież nie koniec świata. Zaraz znajdziemy Ci mysi pałac,
jak się patrzy! Zawołała Alla! Po chwili wszystkie trzy stały przy wyschłym
konarze drzewa, który skrywał obszerną, dobrze zamaskowaną kępami traw, norkę. Porządki nie trwały długo. Bryzia wywiała
śmieci, mewa naznosiła wyrzuconych na brzeg muszli, patyków i innych skarbów, które
wykorzystały do urządzenia norki.
Przez kolejne dni Bryzia sprowadzała okolicznych mieszkańców, żeby poznali nową sąsiadkę. W końcu poprosiła też E-Wróżkę, żeby wysłała jakiś wiatr z wiadomością do bliskich Kasz, bo domyślała się, jak są zmartwieni. Wróżka obiecała, że następnego dnia z rana przyśle jeden z wiatrów po wiadomość dla mysich krewnych Kasz. Jakież było zdumienie Bryzi, gdy rankiem dojrzała nadlatującego Huriego. Z wrażenia nie mogła słowa wydusić, ale mewa ją wyręczyła. Przedstawiła Bryzię i myszkę, podając list napisany na brzozowym papierze. Huri schował przesyłkę i zwrócił się do Bryzi: – Słyszałem o Tobie! E-Wróżka daje nam w czasie wykładów Ciebie za przykład. Mówi, że wszyscy powinniśmy uczyć się od ciebie życzliwości! Może polecimy razem na jakąś wyprawę?
Ponieważ Bryzia całkiem zaniemówiła, Alla odpowiedziała za nią:
-Pewnie, obie chętnie polecimy, zawsze tu jesteśmy, wal jak w dym! -I ja też
polecę, pisnęła Kasz, ale Huriego już nie było.
20 września, 2020
Bajka pędząca z wiatrem (Jesienne bajki 10.)
W świecie Ziemian i na
archipelagach Bajkan zapanowała jesień. Największy ruch rozpoczął się na
Wiatrowej Wyspie. E-Wróżka szykowała swoje rumaki do jesiennych porządków.
Wszystkie dorosłe wiatry pracowały bez wytchnienia. Wylatywały do pracy z
samego rana i wracały wraz z zachodzącym słońcem. Każda wyprawa była starannie
zaplanowana. E-Wróżka otrzymywała komunikaty o aktualnym stanie przygotowań
do zimowego odpoczynku i opracowywała grafik wiatrowych przelotów.
W
wichrowej szkole zrobiło się nudno. Nie było treningów z mistrzami ani ćwiczeń
polowych, tylko wykłady i wykłady… Nuda… Najgorzej znosił to Huri, dzielny
kandydat do roli huraganu. Uwielbiał, gdy coś się działo, a ponieważ działo się
mało, postanowił jednoosobowo to zmienić. Małe wagarki nikomu nie zaszkodzą-
myślał. Nawet nie zauważą, że mnie nie ma, tacy są znudzeni. Co zaplanował,
natychmiast zrealizował. Wyleciał cichutko przez uchylone okno sali wykładowej,
rozpostarł lekkie i zwiewne ramiona i już wirował wśród chmur. O, matko, jak on
to uwielbiał! Nawet nie zauważył, kiedy pokonał granicę między Bajkanią i Ziemią.
Dostrzegł kolorowe miasta, rzeki i wstążeczki dróg. Zanurkował w gąszcz domów
wielkiego miasta i zawisł bez ruchu nad placem zabaw dla dzieci. Było wcześnie,
więc nikogo tu jeszcze nie było. W piaskownicy samotnie leżały porozrzucane
kolorowe zabawki. Huri lubił porządek. Natychmiast postanowił zaprowadzić tu
ład. Zawirował, porwał z niemałym trudem plastikowe przedmioty w górę i miękko przeniósł
do usytuowanego w rogu placu kosza. Wtedy usłyszał głośne brawa i poświstywania
ptaków siedzących na pobliskim krzewie.
-No wreszcie ktoś zrobił z tym
porządek!
-Należało im się!
-Nigdy nie sprzątają zabawek!
-Gdy je zobaczą w koszu na
śmieci, to się zjeżą!
W koszu na śmieci? Przeraził się
Huri nie na żarty. Myślał, że to kosz na zabawki! A to pech! Zanim ptaki zdążyły
cokolwiek ćwierknąć, już wpadł do kosza i z wielkim wysiłkiem wywiał z niego
wszystko na piach i trawę. To była jeszcze większa katastrofa. Zabawki kłębiły
się ze stosem papierków po cukierkach, pustych opakowań po ciasteczkach i
innych takich tam…śmieci! Ptaki wybuchnęły śmiechem.
-Ale czad! No teraz to już luz!
Nie tkną tych zabawek i będzie spokój!
Huri słuchał tego ze zgrozą. Te
ptaki to potwory! Cieszą się z jego niefortunnych akcji porządkowych! Dmuchnął
w kierunku chmary i wszystkie fruwacze z głośnym świergotem rozpierzchły się po
okolicy.
Pomaganie to
naprawdę trudna sprawa. Pomyślał Huri, ale że był optymistą, postanowił się nie
poddawać. Po kolei chwytał małe papierki i unosił je lekko do kosza. W pewnej
chwili usłyszał z pobliskiego balkonu okrzyk:
-Mamo, chodź tu prędko, papierki
same wskakują do kosza!
Tak, tak, widzisz, jakie
porządne, musisz wziąć z nich przykład i namówić swoje zabawki, żeby się
poukładały w twoim pokoju!
-Uf, jak dobrze, że dorośli ludzie nie potrafią patrzeć na świat tak jak dzieci. Naprawdę lepiej, że nie wierzą w bajki- pomyślał Huri i dokończył pracę. Potem przywołał mżawkę, która zrobiła prysznic foremkom, łopatkom, wiaderkom i ciężarówkom. NO, dałem radę!- ucieszył się huraganek.
W drodze powrotnej zdmuchnął jeszcze liście na pokaźne stertki i krzyknął do jeży: -Panowie, zimowe pokoje gotowe, a te potuptały galopem do bezpiecznych domków. Na skraju Ziemi, przy wrotach do bajkańskich archipelagów otrząsnął leszczynę, obok której mieszkały w nowej dziupli dębu wiewiórki- Basia i Kasia. Grad orzechów zwabił kitki, które radośnie zaczęły machać ogonkami i pokrzykiwać do odlatującego wietrzyku: -Dzięki Huri, jesteś Wielki!
Otrząsanie
orzechów całkiem wyczerpało wiaterek. Słońce zrobiło się już pomarańczowe, więc
z wielkim prawdopodobieństwem na granicy światów powinien pojawić się za chwilę
rydwan E-Wróżki- myślał pracowity wagarowicz.
I tak też się
stało. Wielki, wieczorny szum poprzedził pojawienie się wiatrowego zaprzęgu.
Huri podfrunął w górę i zręcznie uchwycił
grzywę jednego z rumaków. Pomyślał: - Jestem zaczęty! Naprawdę, jestem
mistrzem! I właśnie wtedy rozległo się głębokie: -Huri! Porozmawiamy sobie w
domu!
OJ, to nie
było miłe, zanosiło się na niezłą burzę…
16 września, 2020
Bajka z konfiturami (Jesienne bajki 9.)
Słońce ostatnio dało sobie spokój
z wylewaniem w kosmos całymi wiadrami kłującego, białego żaru. Było cudownie
ciepłe. Złote pasma miękkich promyków otulały całą ziemię. Tkały z babim latem magiczne dywany jesieni.
Kocurka wylegiwała się pod krzakiem berberysu obsypanym ciemnoczerwonymi
kropelkami cierpkich owoców. Miała cały ogród na oku. Widziała dobrze, że Żaba
przysiadła obok fontanny i z przejęciem udawała kamienny posążek. Zdradzały ją,
oczywiście, wielkie, łypiące w różne strony oczy. Robiła tę sztuczkę tak
często, że wróżka Niu czasem dla żartu mówiła
do gości: -Mam obok fontanny kamienną żabę, widzieliście? A żaba zastygała wtedy
w jeszcze większym bezruchu i prezentowała się obserwującym ją ludziom, którzy
dziwili się, że jest jak żywa i nawet przysięgali, że dostrzegli jej poruszające
się oczy:) No jasne, że się poruszały, bo obok przefruwały motyle i Żaba
nie mogła się powstrzymać przed zapamiętywaniem toru ich lotu. Paskudna,
planowała polowanie, Kocurka o tym dobrze wiedziała. Żałowała nawet, że nie ma w pobliżu CD o Aksamitnych Uszach, już on pogoniłby Żabie kota!
Tymczasem Czas
płynął wolno pomarańczowym balonem od Dzisiaj do Jutra. Patrzył z zachwytem na pianę pomarańczowo-
złotych drzew w dole, na zielono-czekoladowe dywaniki łąk, pól, na kolorowe
klocki domów poustawiane w ogrodach i wśród sadów. Dziś był wyjątkowy dzień,
miał umówione spotkanie z wróżką Niu w jej ogrodzie. Właśnie przez lornetkę
dostrzegł wróżkowe domostwo i rozpoczął manewr zniżania. Tak się cieszył ze
spotkania z Niu, że coś zrobił nie tak, balon za szybko obniżył lot i zamiast wylądować
na trawniku przy altanie, zawisł na szczycie jabłoni. Niespodziewane poruszenie
gałęzi sprawiło, że na trawę posypały się gradem złote renety. Jabłonka
krzyknęła: -Och! I zaniemówiła z oburzenia. Inne drzewa rozszumiały się,
wołając na pomoc wróżkę. Niu pojawiła się natychmiast. Czas spłynął już na
ziemię, więc przywitali się serdecznie. Zanim ktokolwiek zdążył o coś zapytać,
Niu swoim zwyczajem zawirowała wraz z motylami i po chwili naprawiony balon
leżał na trawniku w całkiem sprawnej gotowości do dalszej podróży, a złote
renety wędrowały gęsiego do wiklinowych koszy ustawionych pod drzewem. Czas od
razu wyznał, że nie zostanie długo, bo Jutro czeka i przecież musi nadejść, a
on- Czas jest za to odpowiedzialny.
Niu wysłuchała
wyjaśnień gościa, uśmiechnęła się ciepło i poprowadziła go do altany, gdzie
czekała już malinowa herbatka, babeczki dyniowe z limonkowym kremem, konfitury
z róży i oczywiście placek ze śliwkami. W tych pysznych okolicznościach nie
mogło być mowy o pośpiechu. Do tego było wiele spraw do omówienia:
zorganizowanie eskorty dla odlatujących na Jesienną Wyspę ptaków, negocjacje z E-wróżką
na temat ilości deszczu i burz, które zaplanowała na nadchodzące tygodnie, no i
pomoc w organizacji Tygodnia Spadających Kasztanów. Rozmowy toczyły się
nieśpiesznie, wokół pachniało wanilią i słodkimi owocami.
Kocurka i Żaba
usadowiły się pod schodami altany, żeby wszystko słyszeć i być niezawodnym
źródłem ważnych, jesiennych informacji dla każdego. Żaba nawet wyjęła
dyktafon, żeby wszystko elegancko nagrać, ale piorunujący wzrok Kocurki uratował ją przed
popełnieniem takiego nietaktu.
Jeśli czasem
masz wrażenie, że czas się wlecze albo zupełnie stoi w miejscu, i że kompletnie
nic się nie dzieje, możesz mieć pewność, że to właśnie wtedy Czas z wróżką Niu
planują przyszłość przy malinowej herbatce.