20 marca, 2024
Bajka powracających żurawi (Wiosenne bajki 2.)
05 marca, 2024
Bajka pożegnania z zimą (Zimowe bajki 9.)
21 października, 2023
Bajka w chustce (Jesienne bajki 11.)
Od rana na podwórku panowało niezwykłe poruszenie. Kury przegdakiwały
się z zapałem i coś sobie pokazywały. Ciekawska Lotka przysiadła na gałęzi jabłoni
i obserwowała całe zajście. Była dzwońcem. Ale całkiem niezwykłym
dzwońcem. Nie odlatywała na południe. Lubiła chłodny klimat i zimowe
krajobrazy. Miała spędzić długie mroźne miesiące w lasku, nieopodal wsi, więc bardzo ją
interesowało, cóż też wymyśliły kurki.
A one ogłosiły wszem i wobec, że są przygotowane do nadejścia zimy!
Pokazały swoje jajka, które pozawijały w jesienne liście. Ten nowy pomysł
zadziwił wszystkich wokół.
Lotka też była zdumiona.
- Po co to robicie, przecież
w kurniku macie ciepło i przytulnie nawet w zimie. A mimo liści, jajka i tak
zamarzłyby na mrozie.
- Co? Coo? Cooo? Cooooo? - wrzasnął
kogut. Mówisz tak, bo nam zazdrościsz! Będziesz marzła całą zimę i nigdzie się
nie ruszysz! Nie masz ani kurnika, ani ciepłego kożuszka z liści! O!
Lotka nic nie odpowiedziała. Sięgnęła pod lewe skrzydełko i wyjęła
piękną zieloną chustkę wydzierganą na szydełku! Dostała ją od swojej babci.
Zgrabnym ruchem otuliła się, zawirowała i po chwili siedziała już na puszystej chmurce tuż
obok wróżki Niu, która z uciechy bujała się na jesiennym promyku.
- Mnie zima niestraszna! – zawołała z góry do kur. Będę zimową podróżniczką!
Pa kurki. Czołem kogucie!
- Cooooo? Niech ją ktoś zatrzyma! Chustki powinny być dla nas!
Wszystko powinno być dla naaaas! – wydzierał sie kogut, a kurki wtórowały mu
oburzone.
Wróżka Niu machnęła więc wtedy swoją różdżką i każda kurka poczuła na
głowie ciepłą chustkę. Niektóre natychmiast chciały wzbić się w powietrze i
polecieć za Lotką, ale spadały jak gruszki w trawę…
- Nie można mieć wszystkiego, moje kurki! – zawołała do nich Niu.
Poproście Lotkę, to może wam opowie wiosną o swoich zimowych
podróżach:)
- O, co to, to nie! Nigdy! – wykrzykiwał za znikającą wróżką kogut.
A Pani Jesień i Pani Zima akurat piły herbatę z róży i właśnie
napełniły porcelanową filiżankę dla wróżki Niu.
- Co ma być, to będzie:)- rzekła filozoficznie Pani Jesień.
- Jak ma być, tak będzie:) – dodała Zima.
- Będzie fantastycznie! – zawołała wróżka Niu, lądując z gracją w bujanym
fotelu:)
10 października, 2023
Bajka tajemnic Domku Marzeń (Smocze bajki 13.)
Wróżka Nella miała pełne ręce
roboty. Właśnie wczoraj otrzymała od Kolorowej Królowej swoją magiczną różdżkę!
Tak! Cały wieczór tańczyła ze wszystkimi sławnymi wróżkami na leśnej
polanie pod błyszczącymi chmurkami cudownych świetlików! Ach! To było magiczne!
E - Wróżka zdradziła jej wiele sekretów skutecznego rzucania zaklęć. Inne wróżki
też były bardzo miłe.
- Życie wróżki jest naprawdę dla
mnie! – myślała Nella.
Z samego rana okazało się, że nie
znała całej prawdy. Obudziło ją nagłe i natarczywe pukanie do okna. To wilga Leon
dobijał się z jakąś depeszą w dziobku.
- Wstawaj! Masz pierwsze zadanie!
I to nie byle jakie! Natychmiast musisz wyruszyć na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu!
Oto depesza!
- Zadanie? Serio? Dla mnie?
- Ojoj… - zniecierpliwił się Leon.
Nie gadaj tyle. Zrzucił list na sekretarzyk i odleciał.
Nella otworzyła kopertę i przeczyta:
Droga Nellu!
Oto pierwsze wróżkowe zadanie
dla Ciebie. Udaj się na Wyspę Marzeń w Smoczym Archipelagu. Podobno przy domku Królika
Maksia pojawił się jakiś nieznany smok, więc zapanował zupełny chaos. Sprawdź, co
się tam dzieje, porozmawiaj z tym smokiem i natychmiast, gdy rozwiążesz
problem, wyślij do mnie depeszę z informacją. Żółtobrzuszek czeka na nią obok
króliczego Domku Marzeń.
Liczę na Ciebie, Kolorowa
Królowa
Nella spakowała różdżkę i
magiczny pyłek do plecaka, chwyciła podróżny klucz… i już miała otworzyć drzwi
do Wyspy Marzeń, gdy nagle w jej pokoju pojawiła się Mama z Klarcią.
- Nellu, musisz dziś zaopiekować się
siostrą. Dbaj o nią. Wrócę najszybciej, jak się da!
Mama nie dała nawet szansy na wyjaśnienia,
że to absolutnie niemożliwe... Po prostu wyszła.
- Jestem dobrą siostrą! – Pomyślała
na głos Nella. Chwyciła Klarę za rękę i po
chwili stały już pod drzwiami Maksia.
- Królik wyraźnie na nie czekał,
bo natychmiast rozległ się cichy dźwięk dzwoneczka i drzwi otworzyły się
szeroko. Dziewczynki pokonały 123 stopnie (zupełnie jak królewna Apolejka) i po
chwili witały się z Królikiem. Ten bez zbędnych ceregieli poprowadził je do
małego okienka na tyłach domku i wskazał ręką na wielki konar, na którym
siedział dziwny smok i rozglądał się niepewnie po okolicy.
- Królik nadmienił, że z jego
powodu wszystko stanęło na głowie. Żaba siedzi na ławce przed domem razem z
Lisem, bo boją się hasać w zaroślach. Żółw też nie wyleguje się nad jeziorkiem,
tylko dzielnie trzyma wartę. Żółtobrzuszki tak drżą ze strachu, że aż całe
drzewo Domku Marzeń wibruje. Nawet marchewki w skrzyni przestały plotkować,
żeby nie zwracać na siebie uwagi. Jedynie Myszka Sza buja się beztrosko w
hamaku, a Kot Czaruś czyta sobie spokojnie i uśmiecha się, jakby coś wiedział.
Jako że był dzień Tęczowej
Herbatki, Królik przywołał Imbryk, który wypełnił ich filiżanki cudownym
naparem. Klarcia natychmiast chwyciła Imbryk za ucho i bujała się na nim jak na
huśtawce. Imbryk fukał niezadowolony, ale ani Królik, ani Nella nie mieli teraz
czasu, by go ratować.
Debiutująca Wróżka wzmocniona
magiczną herbatką rozwinęła swoje skrzydełka, powtórzyła zaklęcie uczące
rozumienia smoczej mowy i wyfrunęła przez okno. Zbliżyła się do smoka i
zaczęła:
- Masz piękne skrzydła. Większe od
moich! Co tu robisz?
- Witaj, jestem Smoczycą.
Przyleciałam tu z Ziemi. Myślałam, że znajdę inne smoki, ale widzę tylko żaby, żółwie,
ptaki i wielkiego królika. No i zupełnie obojętnego kota. Nikt tu nie chce ze
mną rozmawiać. Chyba mnie nie lubią. Mówię do nich, a oni uciekają albo trzęsą
się tak, że nic nie mogą powiedzieć. Czy ja naprawdę tak strasznie wyglądam? Na
Ziemi wszyscy za mną przepadali…
- Ach! - wykrzyknęła Nella. Zatem
nikt Cię tu po prostu nie rozumie! Więc wszystko jasne. Natychmiast machnęła
trzy razy swoją różdżką w kierunku Smoka, a potem urządziła sobie rajd od jednego
mieszkańca Wyspy Marzeń do drugiego. Wszędzie rozpylała magiczny pyłek
poliglotów zapewniający rozumienie istot ze wszystkich wszechświatów. Po kilku
minutach problem był rozwiązany. Smok siedział na ławeczce obok Lisa i Żaby przed
króliczym Domkiem Marzeń, a wokół niego tłoczyli się mieszkańcy wyspy. Wszyscy
chcieli poznać historię niezwykłego gościa. Okazało się, że przybrał smocze
imię Smokot i dzięki mapie Kota Czarusia i Myszki Szy zaraz wyruszy na Smoczą
Wyspę.
W międzyczasie Klarcia wdrapała
się Smokotowi na kolana, wspięła się na paluszki coś wyszeptała mu do ucha.
Smokot z kolei szepnął coś do Nelli, ta skinęła głową i wtedy zaszumiały
wielkie skrzydła! Smokot okrążył trzy razy Domek Marzeń z Klarą na grzbiecie.
Potem posadził ją delikatnie na ławeczce obok drzwi, zaryczał na pożegnanie i
odleciał.
Teraz rozległy się brawa i wiwaty
na cześć wróżki Nelli. Wszyscy ściskali się, popijali tęczową herbatkę z miodem
od pracowitych pszczółek, a Pani Sowa spisywała ostatnie wydarzenia w Wielkiej
Kronice Wyspy Marzeń. Nella kłaniała się wszystkim grzecznie i dziękowała, a w ręku
trzymała już list do Królowej.
Szanowna Kolorowa Królowo!
Zadanie wykonane! Magiczny pyłek
poliglotów rozwiązał problem. Po prostu nikt tu nie znał smoczego języka! Ach,
jak cudownie jest być wróżką i pomagać innym! Dziękuję za moje pierwsze
zadanie!
Przesyłam ukłony, wróżka Nella
PS
Klarcia też pragnie być wróżką,
czy mogę ją zabierać na nasze spotkania? Mama by się ucieszyła:)
28 marca, 2023
Bajka alarmowa (Telefoniczne bajki 4.)
Bajka bez zasięgu (Telefoniczne bajki 3.)
08 marca, 2023
Bajka na przykład (Telefoniczne bajki 2.)
-Wiesz Lusiu, chyba nie dam rady ich zachęcić, ale zawsze mogę dać przykład:)
07 marca, 2023
Bajka Lusi i Niu (Telefoniczne bajki 1.)
Pewnie nie uwierzysz, ale tak
było i już. Zaraz z samego rana wszystko jakoś zaczęło inaczej wyglądać. Lusia
patrzyła i oczom nie wierzyła. Zupełnie. Przez samiuśki środek kuchni płynęła smużka
czegoś błyszczącego i pachnącego morelowo. Schyliła się, chwyciła
to coś w dłoń… i nic… Nic zupełnie nie chwyciła! - Ja chyba śnię! Położę się na chwilkę. Pomyślała
i natychmiast zajęła najwygodniejsze miejsce na granatowej kanapie. Kątem oka zerkała
na kuchnię, a tam szumiała już rzeka tego czegoś! Cóż to będzie? Niu jeszcze się zgubi w tej mgle, gdy wróci.
Muszę coś zrobić, natychmiast! Zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna.
Zerknęła i zamarła… No nie… nie jestem żadną Dorotką, to nie dzieje się
naprawdę! I nawet psa nie mam!
Lusia krzyczała coś, ale nikt jej
nie słyszał, bo dom szybował już w chmurach, jakby rzeczywiście leciał do Krainy
Oz! Ze zdumieniem stwierdziła, że w dole nie pozostał żaden lej, dziura ani zburzone
fundamenty! W dole stał drugi dom, taki sam jak ten, którym właśnie odlatywała!
Dostrzegła nawet Niu, która wchodziła po schodach i dziwnie się rozglądała!
- To nie dzieje się naprawdę!
Zaraz się obudzę! – prawie krzyczała Lusia!
- To nie dzieje się naprawdę!
Chyba śnię! – szeptała Niu, która właśnie weszła do domu wypełnionego morelowym
czymś. Rozejrzała się i oczy zrobiły jej się za ciasne. Wszystkie
rzeczy Lusi zniknęły! Nawet granatowej kanapy nie było… Ani książek, ani
kwiatów, ani nawet szklanych i malowanych ptaków. Cały dom wypełnił się tylko
jej rzeczami.
Niespodziewanie, błyszcząca
smużka zwinęła się jak kłębek włóczki, zamigotała ciepłym światłem i wyświetliła hologram
dziwnej postaci. Najpierw rozległo się mruczenie, potem coś zagwizdało, zagrało
jakiś kawałek znanej piosenki, aż w końcu chropowaty głos przemówił:
- Fajnie, nie? I udało się za pierwszym
razem! Nawet bałaganu nie ma! Czad!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moją
siostrą? Mów, bo zaraz cię…
- Spokojnie, po co te nerwy!
Kolorowa Królowa została wezwana do stolicy! A my przy okazji testujemy podróże
w domach! Ekstra, co?
- Jacy my? Jaka Królowa! Coś ci
się pomieszało! Wysłałeś w kosmos moją siostrę Lusię!
- Ojojoj! To ty nic nie wiesz!
Bidulko! No nie ja jestem od tajemnic Archipelagów, więc wybacz! Acha, masz tu
telefon, taki bardziej magiczny! Możesz z niego dzwonić do Kolorowej Królowej!
Kiedy tylko chcesz! No tak mi się wydaje przynajmniej… To nara!
- Stop! Jakie „Nara”! Wracaj tu!
Ale już! - Niu wydzierała się, jednak po dziwnym hologramie nie było już śladu i
po morelowej kuli też… Wpatrywała się w płaski przedmiot, który absolutnie w żadnym sensie
nie przypominał telefonu… Jednak tylko on był
niezaprzeczalnym dowodem na to, co się właśnie stało…
- I co teraz będzie… szepnęła
bliska płaczu Niu, rozglądając się po starym-nowym domu…
I nagle... Ale to już całkiem
inna historia:)
28 grudnia, 2021
Bajka nadziewanych orzeszków (Ciasteczkowe bajki 7.)
29 października, 2021
Bajka smoczego letniska (Smocze bajki 12.)
27 maja, 2021
Bajka zniczka zwyczajnego (Ptasie bajki 9.)
13 lutego, 2021
Bajka Piórchotka (Ptakoteka 6.)
-Moi Kochani! Postanowiłam wzbogacić Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka” o wnętrza nowej bajkańskiej szkoły. A wszystko za sprawą
niezwykłego Piórchotka, którego mianuję jej profesorem i dyrektorem
jednocześnie. Muszę dodać, że mamy nawet pierwszego ucznia! Został nim
Piskluszek! Brawa! E-Wróżka podesłała chmurkę, na której mały Piskluszek
podpłynął na sam środek. Rozległy się brawa, a Piórchotek uścisnął skrzydło
swojego pierwszego ucznia i wręczył mu czapkę z daszkiem, na otoku której
widniała nazwa szkoły. Natychmiast podniosły się skrzydła wielu troskliwych
rodziców, którzy zapragnęli powierzyć Piórchotkowi edukację swoich pociech. Pan Długoptak podchodził do wszystkich po
kolei z spisywał imiona chętnych na liście, która wiła się jak strumyk w
Smoczej Dolinie. Piórchotek był tak szczęśliwy, że nad jego głową wciąż
wirowały złote i brylantowe gwiazdki.
Tylko pan Sztachetka kręcił
deseczkami i mruczał: -No coś takiego…, nigdy bym nie pomyślał…, chyba się
starzeję, choć płaszcz mam nowy i w modny wzorek, a o świecie wiem to i owo… . Wiem,
nie wiem, z dzieciakami do szkoły chyba nie wypada…, swoje lata już w końcu
mam… I wtedy usłyszał dźwięczące dumą słowa Piórchotka: -W każdym wieku można
się uczyć w naszej szkole, właśnie pojawiło się na liście uczniów nazwisko pana
Sztachetki, brawo! I rozpoczęła się wesoła zabawa, a pan Sztachetka aż
podskakiwał z radości, bo nikt się z niego nie naśmiewał, tylko wszyscy mu gratulowali!
11 lutego, 2021
Bajka modnisi Lisi-Alisi (Ptakoteka 2.)
Od czasu wizyty psa Olafa, na
Ptasiej Wyspie stale coś się działo. Pan Sztachetka twierdził nawet, że to
wszystko sprawka wróżek i ich magii, której okruszki można było znaleźć
wszędzie. Wyspa błyszczała, śpiewała cichutko, no i pachniała jak pole frezji! Nikogo
więc nie zdziwiło za bardzo, że stary dom na wzgórzu wynajęła Lisia-Alisia.
Przybyła wprost z Kwiecistej Wyspy Kolorowej Królowej i natychmiast ogłosiła,
że otwiera Salon Ptasiej Mody.
Mało kto się do tego przyznawał,
ale absolutnie wszyscy zapragnęli odwiedzić to niezwykłe miejsce i zaznajomić się bliżej
z modnisią, Lisią-Alisią. Nawet pan Sztachetka myślał całkiem poważnie o zmianie
brązowej barwy swoich desek, która całkiem już zblakła, a gdzieniegdzie nawet
odpadała całymi płatami. Martwił się tylko, że skoro to Salon PTASIEJ Mody,
może nie uniknąć jakiegoś pierzastego deseniu.
Przez jakiś czas nie było jednak
odważnego, który powierzyłby jako pierwszy swój wygląd łapkom modnisi. Ptakodziób
Czarny rozsiewał nawet plotki, że wizyta u Lisi jest bardzo, ale to bardzo
niebezpieczna. Na szczęście, nikt jego rewelacji nie brał na poważnie.
Którejś pachnącej środy gruchnęła
wieść, że Czarnielot, wracając z Czeremchowego Zagajnika, zagadał się przez trelimórkę
z babcią, zniżył lot i tak nieszczęśliwie zaczepił o gałęzie sosny, że stracił
wszystkie pióra lewego skrzydła. Cóż było robić, musiał bez chwili namysłu
ruszyć do salonu Alisi.
W okamgnieniu całą wyspę obiegła
ta wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niektórzy nawet udali się na wzgórze modnisi
i oczekiwali w gałęziach pobliskich drzew na efekty pracy artystki. I trzeba
przyznać, że było warto!
Po kilku godzinach otworzyło się wielkie
okno na poddaszu starego domu i oczom wszystkich ukazał się bohater
dzisiejszego dnia. Wyspa wstrzymała oddech. Lewe skrzydło Czarnielota
błyszczało błękitnymi i turkusowymi piórami, które miękko falowały na wietrze.
Do tego cichutko, prawie niesłyszalnie śpiewały jak woda w strumieniu szepcząca do traw, kamyków i gawędząca z
żabami. Ale to nie było wszystko! Dziób ptaka stał się purpurowy, a nad każdym okiem
pysznił się pęk szmaragdowych puszków.
No nie! Tego było już nadto! Tłum
ruszył do bramy starego domu, gdzie czekał spokojnie pan Długoptak z okazałym grafikiem
spotkań. Modnisia Lisia-Alisia obserwowała wszystko zza firanki i naprawdę nie
zgadlibyście, o czym właśnie myślała…
12 października, 2020
Bajka uprzejma (Emocyjne bajki 2.)
05 października, 2020
Bajka pomocna (Emocyjne bajki 1.)
Każdego dnia odwiedzała ją mewa Alla, razem buszowały nad
wodą, bawiły się w chowanego przy żaglówkach kołyszących się na falach i robiły
wyścigi, która pierwsza doleci do kępy traw na brzegu. Mewa była trochę
samotna, bo jej koleżanki nie chciały z nią fruwać. Bryzia wiedziała o tym, ale
była dyskretna, więc nie dopytywała, co się właściwie stało, że ptak spędza
czas sam. Kiedy tylko dolatywały do brzegu, zawsze zaglądały pod uschły konar
drzewa. Miała tam norkę Kasz, kuzynka myszki Szy.
Kasz pojawiła się na Wiatrowej Wyspie przez pomyłkę w
zasadzie. Kiedyś zaprzęg E-Wróżki porwał ze sobą wszystkie piękne, kolorowe liście
z lasu, bo potrzebne były na jesienne bukiety do pałacu. Żaden wiatr nie zauważył, że
zabrali ze sobą też małą myszkę, która schowała się pod najpiękniejszym, purpurowym
liściem. Kiedy jesienne zdobycze wylądowały w wiklinowym koszu, myszka cichutko
wygramoliła się z niego i szybciutko wybiegła na pałacowy dziedziniec.
Miejscowe myszy parsknęły śmiechem na jej widok. -Patrzcie, podróżniczka na
gapę! -Ale przerażona! – Może smoczek chcesz? -A gdzie mamusia? Żartom nie było
końca. Kasz czekała, że ktoś ją o coś zapyta, że pomoże, ale nic takiego się
nie stało. Ze spuszczonym ogonkiem przemknęła do bramy i pędem rzuciła się ku
brzegowi Szafirowego Jeziora. Przycupnęła na piasku i… nic, nic się nie
zdarzyło. Nikt się nie pojawił, żeby ją uratować. Kasz zaczęła pochlipywać cichutko
i wtedy zobaczyła delikatne, przezroczyste skrzydła Bryzi. No nie, znowu wiatr,
muszę się ukryć! To jakaś tragedia! Te wietrzyska urządziły sobie polowanie na
myszy, czy coś!
Od strony lądu nadlatywała mewa. Jej cień przesunął się blisko
myszki. -To naprawdę nie jest śmieszne! Nie dość, że wietrzyska na mnie polują,
to jeszcze przyplątał się ten skrzydlaty! Nie mam już sił, niech się dzieje co
chce, nie wiem gdzie się ukryć! No i rozszlochała się na dobre.
Alla i Kasz rozumiały się bez słów. Cóż zresztą było do
gadania. Wokół szlochającej myszki zrobiła się już wielka kałuża łez, trzeba
było działać. Kasz delikatnie spłynęła na piasek, żeby nie przestraszyć
zwierzątka. Alla przycupnęła niedaleko. Mysz prawie nie oddychała z przerażenia,
gdy usłyszała, że wiaterek szepce do niej: - Skąd się tu wzięłaś? Zgubiłaś się?
Jak Ci pomóc? Skąd jesteś? Gdzie Twoja mama?
-Ej, Bryzia, nie tyle pytań naraz!- krzyknęła mewa. Po kolei, bo szarusia ze strachu zatopi całą
plażę łzami! -No tak- odrzekła Bryzia i powtórzyła: - Czy potrzebujesz pomocy?
I zaraz potem delikatnie pogładziła futerko myszki. To zdecydowanie przełamało
lody. Kasz opowiedziała powoli o wszystkim, co się stało, pochlipując od czasu
do czasu. -Oj, to przecież nie koniec świata. Zaraz znajdziemy Ci mysi pałac,
jak się patrzy! Zawołała Alla! Po chwili wszystkie trzy stały przy wyschłym
konarze drzewa, który skrywał obszerną, dobrze zamaskowaną kępami traw, norkę. Porządki nie trwały długo. Bryzia wywiała
śmieci, mewa naznosiła wyrzuconych na brzeg muszli, patyków i innych skarbów, które
wykorzystały do urządzenia norki.
Przez kolejne dni Bryzia sprowadzała okolicznych mieszkańców, żeby poznali nową sąsiadkę. W końcu poprosiła też E-Wróżkę, żeby wysłała jakiś wiatr z wiadomością do bliskich Kasz, bo domyślała się, jak są zmartwieni. Wróżka obiecała, że następnego dnia z rana przyśle jeden z wiatrów po wiadomość dla mysich krewnych Kasz. Jakież było zdumienie Bryzi, gdy rankiem dojrzała nadlatującego Huriego. Z wrażenia nie mogła słowa wydusić, ale mewa ją wyręczyła. Przedstawiła Bryzię i myszkę, podając list napisany na brzozowym papierze. Huri schował przesyłkę i zwrócił się do Bryzi: – Słyszałem o Tobie! E-Wróżka daje nam w czasie wykładów Ciebie za przykład. Mówi, że wszyscy powinniśmy uczyć się od ciebie życzliwości! Może polecimy razem na jakąś wyprawę?
Ponieważ Bryzia całkiem zaniemówiła, Alla odpowiedziała za nią:
-Pewnie, obie chętnie polecimy, zawsze tu jesteśmy, wal jak w dym! -I ja też
polecę, pisnęła Kasz, ale Huriego już nie było.