Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wakacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wakacje. Pokaż wszystkie posty

09 września, 2024

Bajka z grzybkami (Wakacyjne bajki 10.)

Lato królowało w najlepsze, ale drzewa któregoś ranka włożyły bardziej kolorowe sukienki. Sarenka Niunia zmarzła nawet trochę, wędrując rankiem do stawiku. Zatrzymała się przy domku zajączka Długie Uszko i przycupnęła na niewielkiej ławeczce ustawionej przy wejściu. Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem i Długie Uszko popędził jak strzała w kierunku wielkiego kamienia leżącego pod dębem przy głównym trakcie. Niunia ruszyła za nim i od razu zrobiło jej się ciepło.

- Dokąd tak pędzisz?

- Jak to dokąd? Babcia Kicusiowa powiedziała rano, że to już dziś!

- Ale co, dziś? – niecierpliwiła się Niunia.

- Jak to? Nie wiesz? No nadchodzą!

- Ale kto? No mów!

- Ojoj, przecież mówię! Nadchodzą posłańcy Pani Jesieni! Gdy już są, Lato wie, że pora pakować się do powrotu na Letnią Wyspę!

- Nie mogę z Tobą! Posłańcy? Jacy znowu posłańcy?  

- O popatrz, idą! Są! Baaaaabciu! Są! Długie Uszko wydzierał się wniebogłosy, więc cała rodzina Państwa Zajęcy wybiegła natychmiast przed dom.

- Mówiłam przecież, krzyknęła Babcia, że to dziś!

Niunia  oniemiała. Wzdłuż głównego traktu maszerowały GRZYBY! Przecudowne! Kolorowe i pachnące jej ukochanym lasem. Zaczęła machać radośnie razem ze wszystkimi do Borowików, Podgrzybków, Maślaków, Kurek, Gąsek, Kań i Muchomorów. A one wołały:

- Witamy! Jak dobrze wrócić do domu! – i kierowały się wprost do Brzozowego Zagajnika powiewającego na powitanie.  

- Do zobaczenia po zachodzie słońca na Sowiej Polanie! – krzyknęła rozemocjonowana Niunia, a Muchomor odkrzyknął:

- Przypilnuję ich! Będziemy na pewno!

I tak oto w lesie zamieszkała obok Lata odrobina nadciągającej nieuchronnie Jesieni z jej grzybami, żołędziami, kasztanami, kiściami jarzębin i smakowitymi orzechami.

- Czekacie już?

06 września, 2024

Bajka w Sowiej Szkółce (Wakacyjne bajki 9.)

Pani Sowa uwielbiała zachód słońca. Siadała przed drzwiami swojej dziupli, zamykała oczy i wygrzewała się w ciepłym blasku. Gdy tylko słońce niknęło za lasem, szykowała się do zajęć. Na polanie obok jej domu przez całe lato działała Sowia Szkółka. Każdy mógł wziąć udział w zajęciach, więc na polanie zbierały się tłumy. Każdego dnia pani Sowa wyświetlała film o niebezpieczeństwach czyhających na mieszańców lasu w lecie, a potem wszyscy dyskutowali, jak ich unikać. Na koniec dnia zajęć rozpoczynała się radosna zabawa w świetlikowym blasku, przy dźwiękach ptasich treli. Wszyscy to uwielbiali.

- Hej, pani Sowo! Wszystko gotowe! – zawołał podróżnik Ojejek i włączył nowoczesny projektor. Z dziobków i pyszczków zebranych wyrwały się okrzyki zdumienia. Na pierwszym slajdzie widoczne były kolorowe, okrągłe i podłużne przedmioty leżące pod krzakami paproci i na ścieżce, którą idzie się do stawu. Niektóre były dziwnie przezroczyste, z niektórych sączyła się jakiś ciecz, jeszcze inne przypominały strony Wielkiej Księgi Lasu, ale były zwinięte i pogniecione.

- Ja widziałem coś takiego! – zawołał mały zajączek Długie Uszko. I nawet leciutko polizałem tę wodę, była słodziutka i pyszna.

- O! Zawołała pani Sowa! I tego nie wolno robić! Nie wiadomo, jak długo takie rzeczy leżą w lesie, więc wszystko w ich środku może być nieświeże. A do tego jedzenie ludzi ma wiele dodatków, których nie możemy jeść! Zobaczcie! Ojejek przesunął slajd i ukazały się zdjęcia, które zrobił w czasie swoich podróży. Ludzie widoczni na nich przyrządzali jedzenie i sypali do niego różne dodatki. Białe, czarne i czerwone. Pani Sowa powiedziała, że dla leśnych stworzeń wszystkie one są szkodliwe, szczególnie sól, cukier i ostre przyprawy. Małe zajączki, sarenki i wilgi wyraźnie posmutniały. Nie wiedziały, że trzeba rzeczy pozostawione przez ludzi omijać z daleka.

- Moi kochani! - zawołała pani Sowa. Nasz przyjaciel Ojejek pomoże nam szybciutko posprzątać te wszystkie śmieci, żeby nasze maluchy nie ucierpiały. Bierzcie worki, rękawiczki i szczypce! Zaraz tu będzie bezpiecznie!

Robiło się już ciemno, więc świetliki oświetlały całą drogę do wodopoju, a i pan Księżyc pomagał jak mógł, a z nim wszystkie Gwiazdki. Nie minęło wiele czasu, a pękate worki ze śmieciami zostały złożone obok koszy, które ludzie ustawili na Piknikowej Polanie.

- Właściwie to nie rozumiem, czemu robimy to wieczorem, w dzień byłoby łatwiej. – zastanawiała się wiewiórka Basia.

- Naprawdę wyobrażasz sobie, że taszczymy worki śmieci na oczach zbierających grzyby ludzi? – zawołał Ojejek. Zaraz byłaby sensacja, a tak, rano ludzie pomyślą, że to ktoś z nich posprzątał i może zechcą zachować się podobnie.

- Ach, więc to taki podstęp! – wykrzyknęła kukułka Gienia.

- Rzeczywiście, tak to wygląda:) – uśmiechnął się Ojejek i pędem ruszył na Sowią Polanę, żeby przygotować wszystko do wieczornej zabawy. 

Gdybyście trafili w to magiczne miejsce, na pewno bawilibyście się świetnie przy śpiewie ptaków, akompaniamencie owadów i wesołym podśpiewywaniu podróżnika Ojejka. Moglibyście też wziąć udział w konkursie tańca, który ostatnio wygrali w pięknym stylu - Łoś Antoś i Sarenka Niunia. Oczywiście, już od teraz możecie naśladować uczniów Sowiej Szkółki i dbać o czystość miejsca, w którym wypoczywacie!  


24 sierpnia, 2024

Bajka upalna (Wakacyjne bajki 8.)

Było samo południe. Kawka Pianka sfrunęła na pożółkły przedwcześnie, ledwo dyszący trawnik i spojrzała na ulicę. Nie było deszczu, a asfalt parował! – Co jest? – zdziwiła się całkiem serio. Z tego gorąca w oczach mi coś … nie tego…? Ruszyła wolnym krokiem ku drodze, chociaż wiedziała od mamy, że to słaby pomysł, ale ciekawość zwyciężyła. Gdy tylko postawiła jedną łapkę na krawężniku … - Ajaj! Parzy! - wrzasnęła aż stado srok poderwało się do lotu. Zerknęła jeszcze raz i wyraźnie dostrzegła falujące pasma przezroczystego czegoś. Było dziwnie cicho, świat tańczył, a spokój i pustka trochę przerażały. - To wszystko z gorąca, dość eksperymentów, muszę się natychmiast ochłodzić, no i poszukać wszystkich, a może, o zgrozo, już się rozpłynęli zupełnie? Odpędziła tę natrętną myśl, wzbiła się w powietrze i po chwili dostrzegła nieopodal szumiącą osiedlową fontannę. Wylądowała zbyt gwałtownie na dość szerokim, kamiennym obrzeżu i znowu wrzasnęła, bo ono parzyło tak samo jak asfalt. Zszokowana wskoczyła do wody, otrzepała piórka, zanurzyła dziobek… - Ale miło… tego mi było trzeba… Woda była wprawdzie trochę za ciepła, ale nie można mieć wszystkiego! Kąpiel szła w najlepsze! Po dobrej chwili orzeźwiona poczłapała w szuwary obrastające fontannę i zaczęła czyścić piórka. Schyliła głowę i wtedy dostrzegła pod kępą traw panią Żabkę, która wachlowała się liściem mniszka. - Chyba jest zbyt sucha, jak na żabę… - zamyśliła się Pianka. Zerknęła w górę, a tam, w zwiniętych listkach lilii tygrysiej dostrzegła rodzinę pajączków, które zdążyły już zamontować wokół cienistego miejsca swoje sieci. W głębi, na pniu rosnącego pod murem cisu przycupnęły muchy i gdyby nie to, że od czasu do czasu podfruwały i cicho brzęczały, nikt nie zauważyłaby ich na pewno. – A gdzie ptaki? Też znalazły kryjówki? I nie pochwaliły się? – myślała w popłochu.

- Ej, Pianka! Dawaj do nas! Fajne wietrzenie tu mamy:) Gdzie byłaś, szukaliśmy cię!

- Ja? Ja widziałam coś strasznego! Cały świat faluje, chyba zaraz się rozpłynie! I co my teraz zrobimy? – darła się z dołu podróżniczka.

- Oj tam, oj tam… zwykły upał, gorące powietrze unosi się w górę i wydaje ci się, że świat płynie… Nie słuchało się na lekcjach pana Kruka?

- Ja… No, ja… Ja akurat na jego lekcjach musiałam ratować małe robaczki, które zagubiły się w trawie… I muchy… i …

Głośny śmiech kawek rozdarł powietrze i sprawił, że cały ptasi, płazi, no i owadzi świat wystrzelił w górę, ale po chwili wszyscy wrócili do swoich kryjówek, nawet nie trzeba było nic mówić, konfabulacje Pianki były przecież legendarne:)

– Nic się nie bój, z nami nie zginiesz, no dalej! – popisywał się jej kolega Dziubuś.

Pianka usadowiła się obok przyjaciół, ale do końca dnia strzelała fochy, bo wydawało jej się, że o tej kompromitacji to już nigdy nie dadzą jej zapomnieć. A wszystko przez ten upał!

12 sierpnia, 2024

Bajka w podróży (Wakacyjne bajki 7)



Lato panowało w najlepsze. Rozwijało kwiaty, pachniało, powiewało i bujało się na huśtawce. Sprawiało, że wszyscy byli w ruchu i byli szczęśliwi! Ojoj, chyba jednak nie wszyscy! Zdecydowanie – nie! Lato zerkało kątem oka na kolorowe panny Kamieniczki widoczne po drugiej stronie rzeki. Patrzyło, jak odbijały się w wodzie, błyszczały, falowały lekko i wyglądały po prostu uroczo. Czy mogły nie być szczęśliwe? Chyba mogły… Spoglądały skrzydłami okien w dół i wcale nie błyskały radośnie.

- Co robić? – szepnęło Lato całkiem do siebie, zupełnie zbite z tropu, bo przecież chciało uszczęśliwić wszystkich.

- No jak to, co? To oczywiste! – zawołała zabawna postać w oryginalnych turkusowych trampkach i w słomianym kapeluszu.

- Kim jesteś? – zapytało zdumione Lato.

- Ja? Naprawdę nie wiesz?! Jestem Bajką w podróży!

- Aaaaa, no to wszystko jasne! Jaki masz pomysł? Przecież nie wyczarujemy Kamieniczkom nóg i plecaków, bo z miasteczka zostałyby fundamenty!

- No pewnie, że nie. Tyle czasu stoją w jednym miejscu, że sama nauka chodzenia potrwałaby do przyszłej wiosny!

- To fakt! Więc co robimy?

- Zatrudnimy specjalnych korespondentów podróżnych!

- Ludzi chcesz w to mieszać? Słabo to widzę!

- Gdzież tam ludzi! Chyba by nie zrozumieli…

- No to kogo... - Lato przerwało, podniosło głowę i zdumiało się. Słońce świeciło przecież w najlepsze, na niebie ani chmurki, a wszystko nagle pociemniało.

- Szanowne Lato, przedstawiam Wakacyjne Cienie Podróżne!

- A witam, witam! Co u Was? I jak możecie pomóc?

- Ja opowiem! – wyrwała się Bajka.

- Niech one mówią! Ogarnij się! – Lato skarciło Bajkę, ale nie mogło ukryć radosnego uśmiechu.

Docenione przez Lato Cienie zbiły się w gładki kłębek. Najgłębszy z nich przemówił:

- Kiedy Słońce będzie biegło po niebie i my pobiegniemy z dachów kamieniczek na sam koniec miasta. Wrócimy razem ze Zmierzchem na wszystkie uliczki i opowiemy pannom Kamieniczkom, co widziałyśmy. Zapytamy też, co mamy zaobserwować następnego dnia!

- To świetny plan! Do dzieła!

Od tego dnia wieczorami słychać w każdym miasteczku wesołe szepty, śmiechy i nawet pokrzykiwania, jakby echo rozmawiało samo ze sobą. A to właśnie Cienie i Kamieniczki rozprawiają o wszystkim, co się właśnie zdarzyło. Ostatnio nawet Ptaki zaczęły wtrącać do opowieści swoje trzy ziarnka:), bo przecież podróżują dalej niż Cienie, więc mają mnóstwo ciekawostek do wyśpiewania:)

A Lato buja się jak co dzień, zerka ciekawie spod oka na złote błyski radosnych Kamieniczek i niczego mu więcej do szczęścia nie trzeba.

18 lipca, 2024

Bajka w koszyku z jabłkami (Wakacyjne bajki 6.)



Lato bujało się od rana w hamaku. Obserwowało płynące po niebie obłoczki i machało do nich gałązkami pobliskiej brzozy. Kiedy nadpływała chmurka w kształcie delfina lub wieloryba zmieniało się w lekki podmuch wiatru i płynęło na jej grzbiecie po niebie niczym mazurska żaglówka. Było magicznie!

I nagle!:)

Tak, bez „I nagle!” nie ma żadnej opowieści…

Więc: I nagle rozległo się: - Łup! I znowu: - Łup! - Łup!

Lato nie było przygotowane na żadne ŁUP! Miało umowę z E-Wróżką, że hamakowego tygodnia nie zmącą żadne grzmoty, ulewy, grady ani nawet mżawki! Więc co się dzieje? Chcąc, nie chcąc popłynęło w kierunku dziwnych hałasów i po chwili zniecierpliwienie zamieniło się w kolejny letni zachwyt!

- Cześć! – Hej! – Hejka! - Siema! - O, witamy! - Dzień dobry! – Kim jesteś?

- Ja… ja, to chyba oczywiste, ja jestem LATO! A wy co robicie? I czemu tak głośno?

- Głośno? - Za głośno? – Ojoj, przepraszamy! – Ale to takie mega, że z radości zapominałyśmy o hałasach!

- A to przypadkiem nie za wcześnie na wasze skoki? Jest dopiero połowa lipca! Do jesieni daleko! Chyba nie jesteście wystarczająco gotowe!

- Ależ jesteśmy! Pilotujemy nowy sezon! Mamy wystarczająco złocisty kolor i słodki smak, i chrupkość, żeby pacać w trawę i hopsać do koszyków!

- Rzeczywiście… Trudno zaprzeczyć… Ale leżenie w trawie chyba nie jest najzdrowsze?

- No nie. Masz rację… Nie martw się o nas, bo… O! O tam! Tam patrz!

Lato spojrzało TAM, ale nic nie dostrzegło, bo promienie słońca jak roleta przesłoniły mu widok. Po chwili jednak usłyszało znajomy świst…

Tak! To ona! To wróżka Niu i Kolorowa Królowa z całym dworem! Zanim lato zdążyło ułożyć zgrabne powitanie, nadpływająca wróżka bez zbędnych wstępów oznajmiła:

- Jesteśmy! Pora rozpocząć nowy koszykowy sezon! Zgrabnie skinęła w kierunku orszaku i przywołała wilgę Leona, który natychmiast przyfrunął z wielkim koszem!

- Moje kochane, zapraszam!

Lato spojrzało w kierunku przycupniętych w trawie bohaterów imprezy i nie mogło uwierzyć, że zapomniało o tym corocznym ceremoniale.

– Chyba się starzeję…

Szybko odpędziło tę jesienną myśl i z zachwytem obserwowało, jak błyszczące w słońcu, dorodne, pachnące bajecznie, pierwsze w tym sezonie JABŁKA płyną z gracją w kierunku kosza, wypełniają go po brzegi i niczym w gondoli odpływają w kierunku pobliskiego domu Ziemian żegnane wesołymi okrzykami wszystkich zebranych.

Potem było już tylko lepiej:) Lato rozwiesiło wśród drzew kolejne hamaki, napełniło szklanki porzeczkowym sokiem i dało znak, by kwartet świerszczy rozpoczął koncert.

Znów było spokojnie, chmurki płynęły po niebie zupełnie jak w familijnym filmie, wróżki rozpylały zapach szczęścia no i lodów czekoladowych z wanilią…

Znacie ten stan, prawda?

29 października, 2021

Bajka smoczego letniska (Smocze bajki 12.)


Wakacyjną Smoczą Wyspę można było wziąć za bezludną. Trzeba było się dobrze przyjrzeć, żeby wśród lesistych wzgórz wypatrzeć smocze domy porozwieszane na wspaniałych drzewach. Wszyscy wybrali sobie zaciszne miejsca z dala od innych, bo każdy chciał spokojnie wypocząć. Tymon zamieszkał na wielkiej sośnie. Jedynie pod wieczór schodził do Gadającej Doliny na wieczorne opowieści. Po drodze spotykał zwykle Antoniego, Gromusia i Sebastiana, którzy stali się nierozłącznymi przyjaciółmi.

Z najmłodszymi smokami dokazywał Fabian, młodszy braciszek Seby, który całkiem niedawno wraz z rodzicami przybył na Wakacyjną Wyspę. Mieli wprawdzie tylko odebrać Sebastiana, ale spokój tego miejsca tak ich urzekł, że postanowili właśnie tu spędzić swoje wakacje. Ta decyzja uszczęśliwiła wszystkich.

Pewnego dnia, gdy Tymon siedział sobie spokojnie przed swoim domkiem i gawędził niespiesznie z salamandrą Gienią o cukierniczych, magicznych zaklęciach, których potrzebowali, żeby przyrządzić sobie jakiś deser. Wtedy nadbiegła smoczyca Malina i sapiąc niemiłosiernie, obwieściła, że właśnie przyleciał baalot z Ziemi a w nim jakieś tajemnicze paczki zaadresowane do Smofesora.

-Skoro do Smofesora, to czemu przybiegłaś do mnie? I dlaczego nie używasz skrzydeł, dziewczyno, strasznie się zasapałaś.

-No bo my z dziewczynami postanowiłyśmy chodzić piechotą, żeby poprawić kondycję przed walkami… i, no… tego…

-No mówże wreszcie…. – niecierpliwił się Tymon.

- No bo Smofesor boi się otwierać te paczki… Twierdzi, że nic nie zamawiał.

Tymon i Malina poczłapali więc do Zagajnika Trzech Zagadek i już z daleka dostrzegli wielkie zgromadzenie. Jednak zanim dotarli do gondoli baalotu, usłyszeli Sebastiana, który próbował przekrzyczeć smoki, ale bez skutku, bo te z emocji ryczały i co rusz, zionęły ogniem.

Tymon przecisnął się ku Smofesorowi. Tuż za nim podążały Malina, Niuńka i Lilka, która niosła na grzbiecie zadowolonego Fabisia i co rusz podfruwała, żeby zrobić maluchowi przyjemność.

Podróżny obejrzał paczki i pochylił się, żeby wysłuchać, co mówi Sebastian. Z każdym słowem chłopca, smoczy pysk rozjaśniał coraz szerszy uśmiech. Wreszcie wzbił się ekspresowo w powietrze i ryknął:

-Dość tego zamieszania! Dostaliśmy prezent z Kwiatowej Wyspy. Każdy otrzyma kolorową huśtawkę i zapas królewskich deserów! Za chwilę Tobiasz, Anatol i Kuksi rozdadzą wszystkim paczki. Proszę się nie tłoczyć, dla każdego wystarczy.

Gdy już wszyscy odfrunęli z pakunkami, przybyła Wróżka Tysiąca Emocji i rozpyliła nad wyspą same cudowne uczucia. Z różnych stron dało się słyszeć pomruki absolutnego zadowolenia i radosne chichoty.

Nawet starszyzna smoczego rodu: Smofesor, Chlapacy, Człapuś Złoty Smok i Strachuś bujali się na swoich huśtawkach z pucharkami kremu bezowego.

To były niezapomniane wakacje, smoki i ludzie naprawdę się zaprzyjaźnili i przyrzekli sobie, że każdego roku będą przyjeżdżać na lato właśnie tu, na Smoczą Wakacyjną Wyspę!

Bajka smoczej podróży (Smocze bajki 11.)


Cała Smocza Wyspa brzęczała, błyszczała jęzorami ognia i aż drżała od galopów jej najmłodszych mieszkańców. Smofesor sam nie radził sobie z tą rozbrykaną gromadką, więc Kolorowa Królowa przysłała mu do pomocy słynnego podróżnika – smoka Tymona, który znał tysiące ciekawych historii i zabawy z najodleglejszych Archipelagów Szafirowego Jeziora. Był także miłośnikiem książek. Gdy dowiedział się, że będzie współpracował ze słynnym Smofesorem i pomoże w nauczaniu Antka - nowego smoka bibliotecznego, nie wahał się ani chwili. Spakował do podróżnej torby, podręczny zestaw do transportu członków dalekich wypraw, lornetkę, kilka ksiąg i nie zwlekając, wyruszył.

I tu właśnie rozpoczyna się nowa smocza historia.

Tymon bardzo szybko zaprzyjaźnił się ze wszystkimi mieszkańcami Smoczego Drzewa, ba, nawet całej wyspy. Wełnianki wprost za nim przepadały. Gdy nadchodził zmierzch, wszyscy gromadzili się na polance przy kardikowym zagajniku i słuchali opowieści Tymona o niezwykłych światach i zwyczajach ich mieszkańców. Najmłodsze smoki uwielbiały opowieści o ludzkich wakacjach. Smoczy podróżnik niezliczoną ilość razy musiał opowiadać o planowaniu wypraw, pakowaniu, wyjazdach nad morze, w góry, nad jeziora i na pustynie. Smoki były pewne, że to tylko zwykłe bajki, ale wszystko się zmieniło wraz z pojawieniem się na Smoczej Wyspie Sebastiana zwanego Sebą.

Ten niezwykły Ziemianin przybył na wycieczkę nad Smoczą Wyspę i zawołał do latających, małych smoków:

-Hej, chłopaki, zabierzcie mnie ze sobą, tak bym chciał poznać waszą wyspę. Proszę! Smobas, który nosił teraz dorosłe imię Tobiasz, pokręcił przecząco głową, ale gdy odleciał, ni stąd, ni zowąd pojawili się Antek i Gromuś – smok burzowy.

-Wskakuj, wrzasnął Antek, więc Seba nie namyślając się ani przez chwilę, przeskoczył burtę gondoli i zniknął na smoczym grzbiecie wśród ognistych smug tańczących smoczyc.

Co to się działo! Szafirnet dudnił, a pocztowe gołębie lądowały jeden po drugim. Kolorowa Królowa na prośbę ludzi poleciła zorganizować ekipę poszukiwawczą, więc kto żyw szukał zaginionego Sebastiana. Antek i Gromuś początkowo mieli ubaw, ale gdy zobaczyli, że wszyscy się martwią, opowiedzieli co i jak Tymonowi i Smofesorowi. To, co usłyszeli, nie było miłe. Po jakimś czasie, Kolorowa Królowa przysłała wiadomość, że w ramach przeprosin zaprosiła na swój dwór rodziców Sebastiana i jego małego braciszka, więc na czas ich wizyty, Seba może pozostać na Smoczej Wyspie.

Ta wiadomość spowodowała wybuch entuzjazmu. Małe smoki szalały z radości. Nigdy nie przebywał u nich na dłużej taki mały Ziemianin! Były bardzo ciekawe, czego się dowiedzą o ludzkim świecie.

Już pierwszego wieczoru smoki i wełnianki zasypały Sebastiana pytaniami. Chciały wiedzieć, czy ludzie naprawdę wyjeżdżali kiedyś na wakacje. Sebastian zdziwił się.

-Jak to wyjeżdżali! Przecież cały czas wyjeżdżają! Ja z rodzicami i z Fabianem też wyjeżdżamy na wakacje! Latem i zimą! I to było wyznanie, które pociągnęło lawinę! Smoczki zapragnęły wakacji! Natychmiast! Tak jak ludzie!

Tymon zwołał smoczą starszyznę i zaprosił na naradę Sebastiana. Długo się naradzali. Przyglądali się planom smoka podróżnika, słuchali Seby, który opowiadał i pokazywał jakieś obrazki w ziemskim Internecie, a smoki kiwały głowami i co jakiś czas wysyłały gołębie do Kolorowej Królowej.

Kolejnego dnia zapadła decyzja. Królowa podarowała smokom Wakacyjną Wyspę! Początkowo wszyscy mieli się tam udać archipelavią, ale Sebastian podpowiedział, że przecież mają skrzydła, więc mogą polecieć. Będą mogli podziwiać bajeczne widoki.

Tak się też stało. Tymon spakował torbę podróżną, w której zasiadły też najmłodsze smoczki. Wykorzystał też swój podręczny zestaw do transportu członków dalekich wypraw. Zmieścił na nim wszystkie smocze domki. Leciał tak żwawo, jakby bagaże, które dźwigał były zrobione z gołębiego puchu. Towarzyszyły mu zachwycone wyprawą smoczyce i cały korowód mieszkańców Smoczego Drzewa.

Tylko wełnianki zdecydowały się na podróż archipelavią, więc były na miejscu długo przed smokami i zdążyły wybrać sobie najlepszą trawiastą łączkę blisko cienistego zagajnika, groty skalnej i kryształowego źródełka.

10 kwietnia, 2019

Bajka Prostokątna Weekendowa (Kształtne bajki 3.)




Prostokątna Bajka wylegiwała się w szufladzie z zeszytami. Każdy z nich miał dwa boki dłuższe i dwa krótsze, acha, i najważniejsze- takie wszystkie rogi, że zeszyty były równiutkie. Mogły w nich mieszkać linie wąskie, linie szerokie, krateczka albo pięciolinie na lekcje muzyki. Niestety, nikt nie otwierał szuflady od dawna, było lato, dzieci miały mnóstwo innych zajęć, niż zapisywanie zeszytów. Stop! Jakie: Niestety! Ależ stety, stety! Wakacje są najważniejsze. Zeszyty też, ale jeszcze nie teraz. Cóż było robić! Prostokątna wygramoliła się z szuflady, krzyknęła coś jakby: -Do później, chłopaki! I zanim zeszyty zdążyły zawołać, że one też chcą na wycieczkę, Bajka zniknęła jak mgła nad stawikiem z rana. 

Na dworze było przepięknie, Prostokątna nie wiedziała, że ma taką wielką rodzinę. Machały do niej drzwi okna i pasy na przejściu przez ulicę, i autobusy. Tak, autobusy też były prostokątne, ale wtedy, kiedy ktoś je namalował na obrazku, bo na żywo wyglądały jak napompowane prostokątne baloniki, coś pięknego! Między wujkami blokami, Prostokątna dojrzała piaskownicę, od razu się uśmiechnęła:) Popędziła tam, bo już miała w głowie wspaniały zamek z piasku z prostokątnym dziedzińcem i łopatkami dachów. Przysiadła na drewnianej ławeczce- dalekiej krewnej i usłyszała: -A ty tu czego? Piaskownica jest moja! –Jak to twoja? Zdumiała się prostokątna. -Moja, moja, zobacz sama, wszystkie boki takie same, nie ma dwóch krótszych, więc piaskownica, czyli JA- jest Kwadratowa! -No tak, z daleka wydawało mi się, że jesteś MOJĄ kuzynką. 

Gdy Prostokątna Bajka miała zamiar usiąść przy rabatce lawendy i zaprosić na ławeczkę Chwilę Smutną, zobaczyła kątem oka wielki napis: BIBLIOTEKA. O, humorek natychmiast przygalopował. Radosna Chwila od razu chwyciła Prostokątną za rękę i wpadły do czytelni. Na półkach siedziały sobie kolorowe czasopisma, wszystkie prostokątne! Książki- o najbardziej kolorowych na świecie obrazkach i wygodnych, twardych okładkach- plotkowały na półkach i machały nogami. Cały czas chichotały, bo przypominały sobie najzabawniejszych i najmilszych czytelników. To było bardzo EPICKIE! Tak, takie właśnie było. 

W głębi magazynu była przytulna sypialnia. Na półkach leżały książki, których nikt dawno nie wypożyczał. Oddychały miarowo, a ich strony, które wyglądały jak mięciutkie poduszeczki, wyświetlały w powietrzu swoje historie. Karteczki szeptały słowa, mieniły się kolorami, czasem pachniały szarlotką lub wiały wiatrem, zacinały deszczem albo wyruszały w podróż dookoła świata. Prostokątna płynęła wśród tych ruchomych obrazów jak statki fanów czytania, wśród Archipelagów Szafirowego Jeziora. Przystawała czasem, gdy nie mogła sobie odmówić poznania całej opowieści. Dostrzegła też przemykające Bajki Okrągłe, Kwadratowe albo nawet Wielokątne. Było ich jednak niewiele. 

Magazyn książek to naprawdę było jej królestwo. Jej dom. Musi tu trochę pomieszkać, zanim dzieci wrócą do szkoły i bez przerwy będą budzić książki. Festiwal książkowych, ruchomych, sennych obrazów wróci z latem za rok.  


07 kwietnia, 2019

Bajka- Chwila Wakacyjna (Czas 9.)

Wakacyjna Chwila lubiła się przechwalać, że z nią wszystko płynie słodko, wolniutko, jak Chmurki po niebie w pogodny dzień. Opowiadała każdemu, kto chciał jej słuchać,  jak kołysze się na hamaku, wyleguje na gorącym piasku i niespiesznie delektuje się lodami we wszystkich smakach, bo ONA ma CZAS na to, żeby  wszystkich tych przepysznych smaków popróbować.

Wyjazdowa Chwila słuchała tych opowieści z uśmiechem i tylko kiwała głową. Wreszcie odezwała się, z pewnością osoby, która wie wszystko - NAPRAWDĘ. – Ty, Wakacyjna, to chyba z tęsknoty za Latem całkiem zapomniałaś, co się wyprawiało rok temu i dwa lata, i trzy, i cztery wcześniej…

Wakacyjna Chwila najpierw się zdziwiła, obruszyła nawet, a potem pochłonęła ją fala wspomnień. Rzeczywiście… Każdy chce, żeby była swobodna, wolniutka i rozkołysana. Jednak, gdy przychodzi co do czego, to ONA musi pędzić z walizkami do pociągu, spieszyć się na plażę, żeby zająć dobre miejsce na parawan, pocić się przy plażowej siatkówce, wystawać w kolejce po frytki i lody, pilnować dzieci, które są ruchliwe jak mrówki w mrowisku i na dodatek martwić się, że kieszonkowe znika błyskawicznie, jak torpeda nowej generacji – a  to wszystko w kółko! Każdego dnia! Każdego roku :(

 - Masz rację -szepnęła Wakacyjna do Wyjazdowej - chyba się niepoprawnie rozmarzyłam…

Zagadka na raz

Jest jak zupa posolone,
Faluje zawsze w Twoją stronę.
W głębinach wieloryby chowa,
Chcesz nad nie jechać wciąż od nowa.

Rymowanka na raz

Wakacje to magiczny czas.
Raz wlecze się,  to znowu goni nas.
Wszystkiego oczekiwać możesz,
W szalonej, letniej porze.