Pokazywanie postów oznaczonych etykietą las. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą las. Pokaż wszystkie posty

12 maja, 2021

Bajka świstunki leśnej (Ptasie bajki 7.)


Robiło się coraz jaśniej, świt odsuwał powoli aksamitną kurtynę ciemności. Las poprawiał swój zielony kubrak i otrząsał z rosy listeczki. Pukał cichutko do wszystkich ptasich gniazdek i zajęczych norek, zajrzał do dziupli sowy i do wiewiórek. Miał mnóstwo pracy!

-Ojoj, jak tu pięknie! Już o tym zupełnie zapomniałam. W Afryce też było świetnie, ale tu… tu, to co innego… Urocza świstunka Sibila zerwała się do lotu i śmigała wśród drzew, jak seledynowo - biały płomyk, radośnie świstając: -Ip-sip-sip... sirrr! Ip-sip-sip... sirrr! Ip-sip-sip... sirrr!

Leciała od drzewa do drzewa i wołała:

-Dzień dobry!, Dzień dobry! Witam! To ja, świstunka Sibila! Tak się cieszę, że ma pan nowe gniazdko, panie Szpaku! Ależ mamy przepiękny Wielki Zielony Las! Witam panią, pani Świergotko! Ip-sip-sip... sirrr! Ip-sip-sip... sirrr!

-Witam, witam, pani Sibilo! Chętnie pomogę w zagospodarowaniu się. -proponował pan Wilga.

-Mamy dla pani niespodziankę! -krzyknęła pani Drozdowa. -W naszym lesie zamieszkało wiele nowych ptasich rodzin. Przyleciało także kilkoro świstunek! Już o panią pytali! Koniecznie proszę ich odwiedzić! Koniecznie! Zamieszkali przy trzech dębach za Starą Polaną.

-Dzięki, już do nich lecę!

I poleciała. Po drodze pośpiewała z małym, mieszanym chórem witającym dzień, napiła się kryształowej rosy i znalazła kilka miejsc z doskonałymi materiałami do naprawy gniazdka.

Tuż za trzema dębami usłyszała znajomą melodię. Między mgiełką seledynowych listków dostrzegła uwijające się, znajome postacie. Tak, to naprawdę świstunki!

Powitania były bardzo serdeczne, wszyscy mówili naraz, podfruwali, zataczali ukośne kręgi i oblatywali pobliskie drzewa dookoła. Sibila od razu została serdecznie zaproszona do zamieszkania w pobliżu, gdzie czekało na nią doskonale urządzone gniazdko, znacznie lepsze od tego, które miała reperować. Zgodziła się bez wahania, więc wszyscy radośnie zaświstali w chórze:

- Ip-sip-sip... sirrr! - Ip-sip-sip... sirrr! - Ip-sip-sip... sirrr! - Ip-sip-sip... sirrr! - Ip-sip-sip... sirrr!

A echo pląsało wokół… I tak minął pierwszy wiosenny dzień świstunki Sibili w Wielkim Zielonym Lesie.

11 lutego, 2021

Bajka modnisi Lisi-Alisi (Ptakoteka 2.)

Od czasu wizyty psa Olafa, na Ptasiej Wyspie stale coś się działo. Pan Sztachetka twierdził nawet, że to wszystko sprawka wróżek i ich magii, której okruszki można było znaleźć wszędzie. Wyspa błyszczała, śpiewała cichutko, no i pachniała jak pole frezji! Nikogo więc nie zdziwiło za bardzo, że stary dom na wzgórzu wynajęła Lisia-Alisia. Przybyła wprost z Kwiecistej Wyspy Kolorowej Królowej i natychmiast ogłosiła, że otwiera Salon Ptasiej Mody.

Mało kto się do tego przyznawał, ale absolutnie wszyscy zapragnęli odwiedzić to niezwykłe miejsce i zaznajomić się bliżej z modnisią, Lisią-Alisią. Nawet pan Sztachetka myślał całkiem poważnie o zmianie brązowej barwy swoich desek, która całkiem już zblakła, a gdzieniegdzie nawet odpadała całymi płatami. Martwił się tylko, że skoro to Salon PTASIEJ Mody, może nie uniknąć jakiegoś pierzastego deseniu.

Przez jakiś czas nie było jednak odważnego, który powierzyłby jako pierwszy swój wygląd łapkom modnisi. Ptakodziób Czarny rozsiewał nawet plotki, że wizyta u Lisi jest bardzo, ale to bardzo niebezpieczna. Na szczęście, nikt jego rewelacji nie brał na poważnie.

Którejś pachnącej środy gruchnęła wieść, że Czarnielot, wracając z Czeremchowego Zagajnika, zagadał się przez trelimórkę z babcią, zniżył lot i tak nieszczęśliwie zaczepił o gałęzie sosny, że stracił wszystkie pióra lewego skrzydła. Cóż było robić, musiał bez chwili namysłu ruszyć do salonu Alisi.

W okamgnieniu całą wyspę obiegła ta wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niektórzy nawet udali się na wzgórze modnisi i oczekiwali w gałęziach pobliskich drzew na efekty pracy artystki. I trzeba przyznać, że było warto!

Po kilku godzinach otworzyło się wielkie okno na poddaszu starego domu i oczom wszystkich ukazał się bohater dzisiejszego dnia. Wyspa wstrzymała oddech. Lewe skrzydło Czarnielota błyszczało błękitnymi i turkusowymi piórami, które miękko falowały na wietrze. Do tego cichutko, prawie niesłyszalnie śpiewały jak woda w strumieniu  szepcząca do traw, kamyków i gawędząca z żabami. Ale to nie było wszystko! Dziób ptaka stał się purpurowy, a nad każdym okiem pysznił się pęk szmaragdowych puszków.

No nie! Tego było już nadto! Tłum ruszył do bramy starego domu, gdzie czekał spokojnie pan Długoptak z okazałym grafikiem spotkań. Modnisia Lisia-Alisia obserwowała wszystko zza firanki i naprawdę nie zgadlibyście, o czym właśnie myślała…

09 kwietnia, 2019

Bajka - Ojejek w lesie (Podróże Ojejka 1.)

Ojejek wypatrzył przez lornetkę majaczący w oddali LAS. Ciemnozielona linia horyzontu falowała na wietrze. To coś na dziś! Lecę tam! Pomyślał i skierował swój balon z napędem odrzutowym ku samemu sercu lasu. Ustawił ostrość lornetki i za chwilę dostrzegł sploty konarów i gęstwinę liści w różnych odcieniach zieleni. E, pomyślał, to nic szczególnego, z góry wygląda zupełnie jak peruka, której używałem w przedstawieniu o Królu Czasie.

Już miał odlatywać, gdy usłyszał ptasie trele, o dziwo, zrozumiał je! - Ej, Ojejek, coś złą perspektywę przyjąłeś, zaraz Ci to wyjaśnię. Widziałeś kiedyś wieżowiec, w którym żyją ludzie? - No jasne - odkrzyknął Ojejek. – No to z lasem jest podobnie. Musisz lecieć z góry w dół lub na odwrót i wtedy zrozumiesz, jakim jest niezwykłym miejscem. Jeśli chcesz, będę Twoim przewodnikiem. -Doskonale, tyko zacumuję balon przy chmurce i włożę odrzutowy plecak. - Jasne, czekam w gnieździe na topoli.

Gdy Ojejek zbliżył się do gniazda swojego przewodnika, ze zdumieniem dostrzegł, że jest w ptasim mieście. W koronach drzew, na każdej większej gałęzi mieściły się jakieś niezwykłe gniazda. Ptaki wylatywały z nich i nurkowały w dół ku krzewom, na których było w bród dojrzałych owoców. -To piętro, to nasza stołówka! Widząc posilające się ptaki, Ojejek sięgnął po laskowy orzech, ale ten był jeszcze niedojrzały, więc wyruszyli w dalszą podróż. Zrobiło się ciemniej, gęste paprocie bujnie porastały ziemię.

Na miękkim mchu dobrze było widać granatowe jagody i czerwone poziomki. A potem usłyszeli trzask… Ojejek odwrócił się i stanął oko w oko z Zającem! – Cześć - krzyknął szarak i już go nie było. Za to Lis – stały mieszkaniec tego piętra lasu miał czas na pogawędkę! Ojejek, stojąc na ściółce, dostrzegł czekoladowe kapelusze borowików i czerwone sylwetki koźlarzy. –Ale pięknie, westchnął! Podniósł głowę do góry i ujrzał uśmiechniętą twarz Pana Lasu - jego włosy powiewały na wietrze, zielony kubrak miał piękne kalinowe guziki, a buty wyglądały jak krzaki jagód. Wokół krążyły kolorowe ptaki, a z kieszeni wyglądały Wiewiórki. -Ojoj! To naprawdę udana podróż!