18 maja, 2022

Bajka czereśniowa (Owocowe bajki 6.)


    To było coś, czego jeszcze nie było! Nigdy! Nigdy – w Czereśniowej Spiżarni! Właściwie jak zawsze zaczęło się od nieustannego marudzenia Pani Kotki, która pomiaukiwała, mruczała głośno jak lew i nic nie chciała mówić. Pan Schowek był już bardzo zniecierpliwiony, gdy niespodziewanie odezwał się słój z Eliksirem Młodości:

- Muszę przyznać, że mam takie samo zdanie jak Pani Kotka…

- I ja też! I ja! I ja! Zaczęli się wszyscy przekrzykiwać.

- Nic z tego nie rozumiem. O co Wam chodzi – prawie wykrzyknął Pan Schowek.

- Mówcie po kolei. Najpierw Pan Eliksir, proszę!

- No bo… no bo ja… no….

- Ojoj! -wykrzyknęła Pani Cytrynka. - To już ja powiem! Strasznie tu u nas… tak samo. To znaczy... chyba... nudno! Stale te konfitury i soki, i marmolady… A my byśmy chcieli jak gwiazdy! Jakiś pokaz mody, premierę czegoś albo chociaż przedstawienie…

        Gdy Pani Cytrynka kończyła mówić, coś zaszumiało i jakby poturlało się. Za plecami Pana Schowka otworzył się magiczny portal, w którym coś zachichotało! Wszyscy odwrócili się jak na komendę i ujrzeli niezwykle kolorowych i radosnych gości wpadających wprost na środek Czereśniowej Spiżarni. Zanim ktokolwiek otworzył usta, by o coś zapytać, rozległ się radosny chórek:


To my - Czereśnie czerwcowe!
Bardzo modne i światowe!
Na pokaz mody Was zapraszamy,
Bo odlotowe kreacje mamy!

Z nami kolczyki założysz na uszy,
Z nami każdy kapelusz Cię wzruszy!

Zieloną sukienkę zamówisz i glany,
Na całej wyspie staniesz się znany!

Aaaaa! Iiiiiiii! Uuuu! Ach, ach!
Być modnym - to żaden strach!

Spiżarnia zamarła po prostu. Czereśnie płynęły pod samym sufitem jak obłoczki, zdejmowały kolorowe kapelutki, machały nimi, szeleściły zielonymi, liściastymi falbanami i filuternie puszczały oczka do oniemiałych Spiżarnian. Nikt nie mógł oderwać wzroku od wspaniałych, czereśniowych kolczyków i zawieszek, które błyszczały jak żywe. I jeszcze pierścienie! Tak, czereśniowe pierścienie! Piękniejsze od drogocennych, królewskich kamieni.

Hałasy i muzyka sprawiły, że do Czereśniowej Spiżarni zaczęli zbiegać się mieszkańcy Owocowej Wyspy i turyści. Nie wiadomo skąd zjawili się najsłynniejsi dziennikarze ze wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora! Flesze błyskały jak fajerwerki w sylwestra!

Eliksir Młodości szepnął do Nalewki Pigwowej:

- Założę się, szanowna Sąsiadko,  że Wróżka Niu i, ma się rozumieć, Wróżka Tysiąca Emocji lada chwila do nas dołączą!

Oczywiście, Eliksir się nie mylił. Wróżki zjawiły się po jakimś kwadransie. Natychmiast pochwyciły bajeczne, czereśniowe kolczyki i liściaste chusty, żeby pięknie wirować w tańcu.

Zabawa rozkręciła się w najlepsze! Pan Schowek wyczarował na skwerku przed wejściem do Spiżarni wielką podłogę do tańca, a Pani Kotka niespodziewanie przybrała pseudonim DJ Pantera i miksowała w najlepsze!

Tylko   Pani Cytrynka nie mogła się zrelaksować, bo cały czas myślała o tym, jak to możliwe, że tylko co pomyśleli o wielkiej imprezie, a ona sama do nich przyfrunęła, wpadła, wdarła się, wturlała i zawirowała… ta impreza… To znowu czary jakieś chyba… Serio…


Bajka jagodowa (Owocowe bajki 5.)


             Zbliżało się lato, wszyscy zajadali się truskawkami, czereśniami i wczesnym agrestem. Było ciepło, radośnie, smacznie i bardzo spokojnie. Aż tu niespodziewanie pojawił się Gołąb Zbyszek z ważną wiadomością od Kolorowej Królowej. Natychmiast potrzebna jest wielka dostawa jagód i borówek. Na Kwiatową Wyspę już za trzy dni przybywają z oficjalną wizytą władcy okolicznych światów i pragną skosztować słynnych jagodzianek, a w królewskiej kuchni tylko truskawki i czereśnie! Pan Schowek natychmiast zorganizował wyprawę na Jagodowe Polany. Znał dobrze Jagodowego Króla, więc wierzył, że przywiezie to, czego potrzebowali na Kwiatowej Wyspie.

              Minęły dwa dni, a Pana Schowka ani widu, ani słychu. Wszyscy martwili się, ale nikt nie narzekał, żeby nie zapeszyć. Dopiero wczesnym rankiem trzeciego dnia wyprawa z Jagodowych Polan powróciła. Czereśniowa Spiżarnia ożyła w jednej chwili. Wszystkie wolne miejsca zapełniły kosze jagód i borówek.  Błyszczały na nich jeszcze krople porannej rosy, więc wyglądały jak wystrojone na bal.

O zmierzchu przybył Pan Pączuś - Królewski Cukiernik. Jednym mały machnięciem ręki stworzył wejście do zaczarowanej królewskiej kuchni i się zaczęło. Panny Jagodzianki i panny Borówczanki uwijały się jak pszczółki. Razem z Mistrzem Pączusiem wyczarowały cudowne, pachnące i puszyste drożdżówki. Napełniły wielkie butle gęstym, jagodowym sokiem, a pękate słoje - konfiturami jagodowymi. Oczywiście, nasypały też do płóciennych woreczków suszonych owoców, bo wszyscy wiedzą, że napar z nich jest najlepszy na bolące brzuszki.

Pani Kotka krążyła wokół magicznych drzwi i zaglądała do środka, miaucząc dość donośnie. Martwiła się, czy aby wystarczy tych smakołyków dla ich Czereśniowej Spiżarni! Na całej Owocowej Wyspie roznosił się bowiem zapach słodkich, jagodowych drożdżówek, więc kolejka łasuchów wiła się jak Wisła na równinach. Na szczęście, gdy Mistrz Pączuś ruszył ku królewskiej Kwiatowej Wyspie – półki Czereśniowej Spiżarni zapełniły się przysmakami dnia! Natychmiast też znikały jak kamfora z półek, zapełniając spiżarnianą kasę.

    Aaaa, cieszyli się wszyscy, teraz Pan Schowek na pewno natychmiast kupi nam wygodniejsze półki i kosze… Ale Pan Schowek jak zwykle gdzieś się schował i nie było wiadomo nawet, czy usłyszał, o czym marzą  Spiżarnianie. 

04 maja, 2022

Bajka malinowa (Owocowe bajki 4.)


          Wiosna stała się faktem. Wszystko rosło, zieleniło się i pachniało. Kiedy Czereśniowa Spiżarnia pojawiła się znów na Owocowej Wyspie, można było pomyśleć, że to lato! Naprawdę! Było cieplutko, wszędzie uwijały się złociste zastępy Pszczół, świat kołysał swoją zieloną sukienką, a ptaki nie przestawały koncertować! Cudownie! I nagle…

To „I nagle…” wcale nie było takie milutkie. Wieczory były jeszcze zimne i Pani Kotka przeziębiła się w czasie sobie tylko znanych wypraw w najdalsze i nieznane zakątki Wyspy. Skrzeczała, jak nie wiem co. Aż żal było słuchać. Ułożyła się na mięciutkim kocyku pod regałem i sapała jak lokomotywa. Trudno było zasnąć, a i klienci wypłoszeni tymi odgłosami czmychali zbyt szybko. Pan Schowek jak zwykle gdzieś się zapodział, więc każdy próbował pomóc na własną rękę. Kotka wypiła już syrop z pigwy, napar z lipy, powdychała to i owo, a efekty były marne.

- Cóż tu robić? -martwili się wszyscy. Nastrój pikował z zawrotną prędkością w dół. Gdy nagle… Tak! Coś się wyraźnie zaczęło dziać! Po Czereśniowej Spiżarni rozsnuł się słodki zapach, ale nikt w pierwszej chwili go nie rozpoznał.  Pojawił się wraz z Panem Schowkiem, który tym razem wszedł wprost z ulicy razem z klientami. Miał na sobie dziwną kapotę, która błyszczała i świeciła malinowym blaskiem. Niósł w rękach pokaźną skrzyneczkę, w której coś się roiło, jak mrówki, osy albo pszczoły. Postawił ją na środku Spiżarni i pozwolił, by wszyscy zobaczyli nowych gości… Ach! To były Maliny! Wielkie, słodkie i pachnące. Uśmiechały się i rozpylały wokół swój magiczny zapach! Przybyły przecież z Kwiatowej Wyspy, przysłane przez Kolorową Królową, bo sezon na nie na Owocowej Wyspie jeszcze się nie rozpoczął.

    W magicznej skrzyneczce ustawione były soki malinowe, konfitury i napary z liści oraz owoców. Był też rozgrzewający syrop i cudowne cukierki leczące chrypę. Pani Kotka była uratowana. Wprawdzie, gdy błyskawicznie zażyła to, co tylko się pojawiło, zaczęła migotać i zmieniać kształt, ale po jakimś czasie wszystko wróciło do normy i skończyło się sapanie oraz skrzeczenie.

Maliny na dobre zagościły w Czereśniowej Spiżarni. Cudowne ozdrowienie Kocurki było najlepszą reklamą. Pan Schowek dołożył do oferty sokowo-syropowej niebiańskie ciasteczka z konfiturą malinową i pączusie z malinowym nadzieniem. Ruch był ogromny! Wszyscy chcieli zrobić zapasy przed wyjazdami na letnie urlopy.

- No to glanc! – cieszyli się wszyscy Spiżarnianie! Wreszcie zrobimy tu jakiś remoncik! Ale jak zwykle w takich chwilach, okazało się, że Pana Schowka znowu nie ma, więc żadna decyzja nie zapadnie!

- Ależ to bardzo dobrze... w zasadzie! Po co zmieniać coś, co jest takie magiczne, nasze, znane i urocze! – orzekła Pani Kotka:)