To „I nagle…”
wcale nie było takie milutkie. Wieczory były jeszcze zimne i Pani Kotka przeziębiła
się w czasie sobie tylko znanych wypraw w najdalsze i nieznane zakątki Wyspy.
Skrzeczała, jak nie wiem co. Aż żal było słuchać. Ułożyła się na mięciutkim kocyku pod
regałem i sapała jak lokomotywa. Trudno było zasnąć, a i klienci wypłoszeni
tymi odgłosami czmychali zbyt szybko. Pan Schowek jak zwykle gdzieś się zapodział,
więc każdy próbował pomóc na własną rękę. Kotka wypiła już syrop z pigwy, napar
z lipy, powdychała to i owo, a efekty były marne.
- Cóż tu robić? -martwili się wszyscy.
Nastrój pikował z zawrotną prędkością w dół. Gdy nagle… Tak! Coś się wyraźnie zaczęło
dziać! Po Czereśniowej Spiżarni rozsnuł się słodki zapach, ale nikt w pierwszej
chwili go nie rozpoznał. Pojawił się
wraz z Panem Schowkiem, który tym razem wszedł wprost z ulicy razem z klientami.
Miał na sobie dziwną kapotę, która błyszczała i świeciła malinowym blaskiem.
Niósł w rękach pokaźną skrzyneczkę, w której coś się roiło, jak mrówki, osy albo
pszczoły. Postawił ją na środku Spiżarni i pozwolił, by wszyscy zobaczyli
nowych gości… Ach! To były Maliny! Wielkie, słodkie i pachnące. Uśmiechały się
i rozpylały wokół swój magiczny zapach! Przybyły przecież z Kwiatowej Wyspy, przysłane
przez Kolorową Królową, bo sezon na nie na Owocowej Wyspie jeszcze się nie
rozpoczął.
W
magicznej skrzyneczce ustawione były soki malinowe, konfitury i napary z liści
oraz owoców. Był też rozgrzewający syrop i cudowne cukierki leczące chrypę.
Pani Kotka była uratowana. Wprawdzie, gdy błyskawicznie zażyła to, co tylko się pojawiło,
zaczęła migotać i zmieniać kształt, ale po jakimś czasie wszystko wróciło do
normy i skończyło się sapanie oraz skrzeczenie.
Maliny na dobre
zagościły w Czereśniowej Spiżarni. Cudowne
ozdrowienie Kocurki było najlepszą reklamą. Pan Schowek dołożył do oferty sokowo-syropowej niebiańskie ciasteczka z konfiturą malinową i pączusie z malinowym nadzieniem. Ruch był ogromny!
Wszyscy chcieli zrobić zapasy przed wyjazdami na letnie urlopy.
- No to glanc! – cieszyli się wszyscy Spiżarnianie!
Wreszcie zrobimy tu jakiś remoncik! Ale jak zwykle w takich chwilach, okazało się,
że Pana Schowka znowu nie ma, więc żadna decyzja nie zapadnie!
- Ależ to bardzo dobrze... w zasadzie! Po
co zmieniać coś, co jest takie magiczne, nasze, znane i urocze! – orzekła Pani Kotka:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz