Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty

11 lutego, 2021

Bajka modnisi Lisi-Alisi (Ptakoteka 2.)

Od czasu wizyty psa Olafa, na Ptasiej Wyspie stale coś się działo. Pan Sztachetka twierdził nawet, że to wszystko sprawka wróżek i ich magii, której okruszki można było znaleźć wszędzie. Wyspa błyszczała, śpiewała cichutko, no i pachniała jak pole frezji! Nikogo więc nie zdziwiło za bardzo, że stary dom na wzgórzu wynajęła Lisia-Alisia. Przybyła wprost z Kwiecistej Wyspy Kolorowej Królowej i natychmiast ogłosiła, że otwiera Salon Ptasiej Mody.

Mało kto się do tego przyznawał, ale absolutnie wszyscy zapragnęli odwiedzić to niezwykłe miejsce i zaznajomić się bliżej z modnisią, Lisią-Alisią. Nawet pan Sztachetka myślał całkiem poważnie o zmianie brązowej barwy swoich desek, która całkiem już zblakła, a gdzieniegdzie nawet odpadała całymi płatami. Martwił się tylko, że skoro to Salon PTASIEJ Mody, może nie uniknąć jakiegoś pierzastego deseniu.

Przez jakiś czas nie było jednak odważnego, który powierzyłby jako pierwszy swój wygląd łapkom modnisi. Ptakodziób Czarny rozsiewał nawet plotki, że wizyta u Lisi jest bardzo, ale to bardzo niebezpieczna. Na szczęście, nikt jego rewelacji nie brał na poważnie.

Którejś pachnącej środy gruchnęła wieść, że Czarnielot, wracając z Czeremchowego Zagajnika, zagadał się przez trelimórkę z babcią, zniżył lot i tak nieszczęśliwie zaczepił o gałęzie sosny, że stracił wszystkie pióra lewego skrzydła. Cóż było robić, musiał bez chwili namysłu ruszyć do salonu Alisi.

W okamgnieniu całą wyspę obiegła ta wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niektórzy nawet udali się na wzgórze modnisi i oczekiwali w gałęziach pobliskich drzew na efekty pracy artystki. I trzeba przyznać, że było warto!

Po kilku godzinach otworzyło się wielkie okno na poddaszu starego domu i oczom wszystkich ukazał się bohater dzisiejszego dnia. Wyspa wstrzymała oddech. Lewe skrzydło Czarnielota błyszczało błękitnymi i turkusowymi piórami, które miękko falowały na wietrze. Do tego cichutko, prawie niesłyszalnie śpiewały jak woda w strumieniu  szepcząca do traw, kamyków i gawędząca z żabami. Ale to nie było wszystko! Dziób ptaka stał się purpurowy, a nad każdym okiem pysznił się pęk szmaragdowych puszków.

No nie! Tego było już nadto! Tłum ruszył do bramy starego domu, gdzie czekał spokojnie pan Długoptak z okazałym grafikiem spotkań. Modnisia Lisia-Alisia obserwowała wszystko zza firanki i naprawdę nie zgadlibyście, o czym właśnie myślała…

10 kwietnia, 2019

Bajka Maków Polnych (Kwiatowe bajki 8.)




Na wyspie Amka każdego dnia pojawiało się coś nowego. Zamek wypiękniał, po murach wspinało się dzikie wino, okna zdobiły skrzynie z kolorowymi kwiatami, a powietrze mieniło się trzepotem przezroczystych skrzydełek najróżniejszych owadów. Wszystkie one potrzebowały kolorowych, pięknych strojów, więc oczywiste było, że pojawiła się pierwsza na wyspie pracownia krawiecka, a może lepiej powiedzieć, pracownia stylizacji modowej. 

Atelier Maków Polnych mieściło się na niewielkiej polance nieopodal brzozowego zagajnika. Makowe Panny wystawiały co rano wokół swojego siedliska nowe modele zwiewnych sukien. Jedne były utkane z porannej bladoróżowej mgły, inne z pajęczych koronek, niektóre zaś, zrobione na drutach przez Niebieską Bajkę. One same nosiły najczęściej cudowne, zwiewne, czerwone suknie, które były marszczone lub gładkie, wielowarstwowe lub cieniutkie i przezroczyste. Każda dziewczyna na wyspie chciała mieć właśnie taki koralowy model. Ruch w Makowym Atelier był ogromny. Wszystkie motyle poprawiały tu ozdoby stworzone przez Wróżkę Niu, jeśli gdzieś w zielonym gąszczu kwiatów, osypały się trochę ze skrzydełek. Ptaki śpiewające zamawiały kreacje na koncerty, a kwiaty były po prostu codziennymi gośćmi, gdyż zmiana wizerunku, to ich sposób na życie. 

Właśnie dziś Makowe Atelier miało gościć pszczoły, które zamieszkały na wyspie wraz z pojawieniem się kwiatów. Na manekinach od rana zagościły suknie w słonecznych barwach. Projektantki zadbały o to, by kreacje były wyjątkowe. Sprowadziły ozdoby z najodleglejszych galaktyk. Był brokat we wszystkich odcieniach tęczy, kryształy najbardziej przezroczyste na świecie, soczyste drogie kamienie szlifowane zaklęciami wróżek i wspaniale błyszczące cekiny, które zmieniały barwę w zależności od nastroju właścicielki- dar Wróżki Tysiąca Emocji. Makowym Pannom udało się też zdobyć naszyjniki z blasku świetlików, bransolety z księżycowego srebra i diademy ze słonecznym złotem- wszystko zaprojektowane przez Wróżkę Niu. Nawet Kolorowa Królowa przysłała dar w postaci zegarków odmierzających szczęśliwe chwile, które dopasowywały się barwą do wkładanego stroju. Wszystko było gotowe, należało tylko czekać na przylot pszczółek. Sam Donat eskortował ich podróż, by bezpiecznie dotarły do Atelier, więc już przed godziną dziewiatą pracownia wypełniła się wesołym, pszczelim gwarem. Przybył też sam Amek z motylem Pido, żeby poznać pszczółkę Mię. Była ona niezwykle radosną i zawsze pełną pomysłów, młodą osóbką, daleką krewną Wróżki Tysiąca Emocji, która podkreślała, że Mia przypomina swoją stryjeczną prababkę Maję, jest tak somo urocza, pełna pomysłów, a przede wszystkim przyjazna wszystkim istotom, jakie spotyka. Otóż, ta mała pszczółka miała też niezwykłe wyczucie stylu, gdyby nie liczne zajęcia, z pewnością zostałaby stylistką, a może nawet projektantką mody. 

Kiedy pszczoły znalazły się w Makowym Atelier, zdumiały się na widok wszystkich magicznych strojów, dodatków i biżuterii. Wybierały, przymierzały, robiły sobie selfi i piły orzeźwiające napoje z lodem, bo upał był już od rana. Nie było końca zachwytom. Ozdoby zaprojektowane przez wróżki miały ogromne wzięcie. Każda z pszczółek wybrała też szczęśliwy zegarek. Amek przyglądał się z uśmiechem temu zamieszaniu, a Pido, pomagał wybierać dodatki. Mia każdą sukienkę prezentowała Amkowi i Pido, pytała też o zdanie swoje przyjaciółki. Ostatecznie wybrała złocistą suknię zdobioną blaskiem świetlikowego światła, czarne szorty naszywane błyszczącymi cekinami i brokatowe buciki we wszystkich dostępnych kolorach. W darze od Makowych Panien dostała też pierścień z bursztynem, który wskazywał zawsze dobrą drogę, świecąc ciepłym, słonecznym blaskiem. 

Dowódca oddziału ważek- Donat miał w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa pszczołom pełne ręce roboty, gdyż ostatnio w okolicy pojawił się typ spod Ciemnej Gwiazdy- niejaki Ficu- skorek. Był to niemiły jegomość, chudy, niewielki, zawsze gotowy do tego, by komuś zrobić przykrość. Zachwyt na licu Fica pojawiał się jedynie wtedy, gdy patrzył w lustro. Przyglądał się swojej bladej łysinie i był przekonany, że błyszczy jak cała galaktyka gwiazd. Myślał wtedy: Ach, gdy włożę fioletową tunikę i sandały, wszyscy będą musieli przyznać, że jestem najprzystojniejszy. Każdy na tej wyspie się za mną obejrzy! Myślał czasem, żeby może jakąś peruczkę zakupić albo chociaż tupecik, ale samozachwyt zwyciężał i ostatecznie tkwił przed lustrem, rozpływając się nad pięknem swojej łysiny. Po zakończeniu eskorty pszczół do Atelier Makowych Panien, oddział Donata rozpoczął, na prośbę Amka, obserwację szczypawki, by w razie potrzeby- otoczyć go. W sytuacji zagrożenia, skorki nieruchomieją, więc jakiś czas jest z nimi spokój. Na szczęście, Ficu tak się znowu zachwycił swoim odbiciem w lustrze, że stał przed nim cały dzień, a ważki mogły spokojnie bujać się na liściach przy oczku wodnym albo wisieć nad taflą wody i obserwować, czy wokół Atelier Makowych Panien wszystko gra. 

Po udanych pszczelich zakupach, Amek zaprosił nowe przyjaciółki do Zamku, a tam, w ogrodowych alejkach czekała na nie niespodzianka! Była to wspaniała pasieka z luksusowymi ulami. Pszczoły, które dotychczas spędzały noce w dziupli drzewa, były zachwycone. Każdy z uli został ozdobiony przez Wróżkę Niu, więc nowe domki pszczół wyglądały odlotowo, błyszczały jak kreacje i dodatki wprost z Makowego Atelier. I tak minął dzień, który mieszkańcy wyspy zapamiętają jako Dzień, w Którym Pojawiła się Mia.

Bajka Herbatkowa Weekendowa (Kolorowe bajki 4.)





Bajka Herbatkowa ma tysiące sukienek. W każdą sobotę i w niedzielę, jest szczególnie zapracowaną Bajką. Wszyscy jej potrzebują jak nigdy, a ona pędzi, by poczuli się magicznie. Oczywiście, sama nie dałaby rady wyczarować wszystkich potrzebnych strojów: czarnych, zielonych, białych, żółtych, naturalnych i z magicznymi dodatkami. Od dawna pomaga jej E- Wróżka. To ona podsyła wietrzyk, by Herbatkowa zdążyła na czas.

Kiedy Bajka wkłada owocowe ozdoby, dołącza do niej Dobry Nastrój i pędzą bawić się razem z dziećmi. Odwiedzają zamki księżniczek, walczą jak rycerze i ratują tych, których historie trochę się popsuły.

Pewnej soboty potrzebna była natychmiast ulubiona, limonkowa sukienka Bajki Herbatkowej. Błyskawicznie pojawiły się cudowne korale i pierścień połyskujący jak dojrzały owoc. Pod bramą zamku czekała kareta w kształcie imbryka zaprzężona w wietrzykowe konie E - Wróżki. Podróż nie trwała długo. Właśnie Wojtek rozpoczynał sobotnią zabawę z zaproszonymi kolegami. Herbatka limonkowa doskonale pasowała do nowej gry, układania klocków i domowych ciasteczek:) Okazało się też, że natychmiast potrzebny jest drugi strój, tym razem pigwowy. To dla rodziców. Oczywiście, Bajka nie zawiodła.

Pewnego razu stało się coś strasznego. Wezwana Bajka, jak zawsze sięgnęła do swojej magicznej torebki, by wyciągnąć potrzebne ozdoby, a tam – PUSTO! Gdzieś za murami zamku rozległo się tylko niezadowolone sapanie Ponurego Nastroju. To on zakradł się i zabrał wszystkie smaki, zapachy, kolory i formy. Bajka Herbatkowa ruszyła w pościg. Po chwili dołączyła do niej E – Wróżka, wilgi i wspaniałe nastroje. Ponury nie miał szans. W dolinie nieopodal zamku porzucił wszystkie skradzione pyszności.

I znów weekend toczył się spokojnie, rozlegał się dźwięk porcelanowych filiżanek odkładanych na spodeczki, brzęk szklanych kubków zabieranych szybko do dziecięcych pokojów, szumiący odgłos napełnianych bidonów, gwizd czajników, czyli rozlewał się po całym świecie cudowny aromat przynoszony przez Herbatkową Bajkę.