Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kreacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kreacje. Pokaż wszystkie posty

10 kwietnia, 2019

Bajka Maczków Kalifornijskich (Kwiatowe bajki 9.)




-Olzia i Nika! Nareszcie! Moje kochane pozłotka! Jak podróż? Zmęczone? Babcia Makuchowa przekrzykiwała samą siebie. Łzy wzruszenia jak kropelki rosy kapały na jej czerwoną suknię, zostawiając szkliste smugi. Filigranowe figury przybyłych z Kalifornii kuzynek zrobiły na wszystkich Makowych Pannach piorunujące wrażenie. Pomarańczowe sukienki- ostatni amerykański krzyk mody, które wyglądały trochę jak koszulki, czyniły Olzię i Nikę jeszcze bardziej zwiewnymi i delikatnymi. Panna Makusia pomyślała, że pewnie są zarozumiałe i próżne i na pewno będą się wszystkim przechwalać. Pomyliła się jednak bardzo. 

Przy obiedzie Panna Karminowa opowiedziała o Atelier Maków Polnych. Olzia była zachwycona. Od razu chciała biec i oglądać cudowne kreacje i dodatki, ale Babcia Makuchowa ją powstrzymała: -Moja panno, nie wstaje się od stołu, zanim wszyscy nie skończą posiłku! Nika zachichotała, ale cichutko. Kiedy w pucharkach z deserem pojawiły się błyszczące dna, goście i domownicy udali się na krótki odpoczynek pod wielkimi liściami łopianu. Kalifornijskie Maczkowe Panienki rozsiadły się wygodnie i… -Aaaa! -Aaaa! -Coś mnie uszczypnęło! – Mnie też! Wszyscy zaczęli się rozglądać i wtedy między łodygami łopianu błysnęło coś, jakby błyszcząca łysina. –To ON! To Ficu! Wszystkie Panny zaczęły piszczeć i uciekać do Atelier. Wezwany oddział ważek rozpoczął poszukiwania szczypawki. 

Za to Makowe Panny i Maczkowe Panienki udały się do Atelier, żeby podziwiać modowe skarby. Olzia i Nika wpadły w szał zachwytów! Przymierzały kreacje i bransolety. Znalazły nawet wspaniale pomarańczowe, marszczone suknie, które były stworzone wprost jak dla nich. Nika, przeglądając się w wielkim, kryształowym lustrze, spojrzała na światła błyszczące wokół ramy i nagle wrzasnęła: -Tak! Taaak! Zrobimy wielki pokaz mody! Zapadła nagła cisza, zupełnie jak przed burzą. Że też nikt dotąd nie wpadł na ten pomysł! Gdy szok minął, wszyscy zaczęli się przekrzykiwać. Babcia Makuchowa właśnie dotarła do Atelier i widząc niezwykłe poruszenie wszystkich Panien, krzyknęła: -Co się dzieje? Ficu tutaj grasuje? No patrzcie, a szukają go przy fosie. –To nie Ficu! To Nika! –Co? Nika? Wstydź się moja Panienko! Nie wolno szczypać kuzynek! –Ależ Babciu, ja ich nie szczypię! Ja… ja wymyśliłam pokaz mody! –Co? Znowu rezolutnie spytała Babcia. -Naprawdę? To ekstra! –Oczywiście, będzie loża honorowa dla mnie? – Jasne, Babciu! A teraz wybacz, pędzimy do Amka, żeby ustalić szczegóły. 

Przygotowania trwały cały tydzień. Wszyscy mieszkańcy wyspy mieli swoje zadania. Nawet Skorek Ficu zajął się polerowaniem pancerzy żuków i innych owadów. Dzięki staraniom pszczółki Mii, swoją obecność zapowiedziała Kolorowa Królowa wraz z całym dworem! -To będzie coś! Cieszył się Amek. 

W dniu pokazu wszyscy zebrali się w ogrodach zamkowych. Wzdłuż rabat kwiatowych i trawników, na których ustawiono platformy dla gości, unosił się lekko nad ziemią pomost, na którym miały pojawiać się modelki. W centralnym miejscu ustawiono podest tronowy dla królewskich gości. Nad wspaniałymi fotelami El-Mag zaprojektował błyszczące, kolorowe chmurki maskujące. Z dala wydawało się, że na wprost wybiegu ustawiono kolorową, mieniącą się kurtynę. Na chmurce zawieszonej przed wybiegiem były garderoby. Wszystkim kierowała wilga Lodzia, zaproszona przez Amka. Każda modelka otrzymywała magiczną pelerynę w tonacji swojego stroju. Dzięki niej unosiła się nad pomostem zupełnie jak mgiełka. Kiedy dopływała przed królewski tron, pelerynka znikała i wszyscy mogli podziwiać cudowną kreację. Kolejne modelki paradowały tam i z powrotem, póki nie umilkły brawa. Na koniec, każda otrzymywała od jednej z wróżek jakiś magiczny klejnot do swojego stroju. Wszystko otulało miękkie światło świetlików, które zajęły miejsca na pływających pod niebem, płaskich chmurkach i wyglądały zupełnie jak Pan Księżyc wiszący nad stawikiem. 

Podobały się wszystkie kreacje. Jednak niektórym najbardziej podobała się kreacja Niki, połyskująca płomiennym pomarańczowym blaskiem i ozdobiona wielkim naszyjnikiem patrzącym na świat magicznym, zielonym okiem- darem Wróżki Tysiąca Emocji. Na innych wielkie wrażenie zrobił sportowy kombinezon Mii, ozdobiony złocistymi i czarnymi monitorami, na których cały czas wyświetlały się wesołe planety, kołyszące się w głębinach aksamitnego kosmosu. Strój Mii ozdobił niewielki, ale za to magiczny pierścień od E-Wróżki. Jeśli skierowało się go na dowolną planetę wyświetlaną na jednym z monitorów kombinezonu, od razu następowała teleportacja turystyczna tam właśnie. To było nieziemskie. Każdy chciał przeżyć coś takiego, więc wokół Mii nie malał wianuszek kandydatów do kosmicznych podróży. 

Myszka Sza chciała wreszcie chociaż na chwilę pozbyć się szarości swojego futerka. Panny i Panienki wyczarowały na jej futerku ruchome obrazy, najbardziej kolorowe na świecie. Patrząc na myszkę, miało się wrażenie, że jest się w niemym kinie, które w cudowny sposób zyskało kolory. Wszystkie myszki z całego archipelagu Bajka na Raz zamówiły natychmiast takie modele. 

Warto wspomnieć, że w czasie prezentacji stroju żabki Ran, miał miejsce epizod, którego właściwie można było się spodziewać. Ran prezentowała strój stylizowany na fale letniego jeziorka. Szmaragdowe kolory lekkiej sukni przepływały swobodnie jeden w drugi tak, że słyszało się szept fali i czuło się jej chłód. Kiedy Ran znalazła się przed królewskim podestem, nagle jej suknia zaczęła odpływać. Ktoś ją wyraźnie ciągnął, mignął tylko zakrzywiony brązowy róg. Nie, to były szczypce! Szczypce Fica! 

Ważki błyskawicznie opanowały sytuację. Wyprowadzany Ficu krzyczał: - To nie ja, ja jestem miły, wszyscy mnie lubią, a zielony kolor wcale mi się nie podoba! Ale nikt go nie słuchał. Odprowadzony na skraj ogrodu przysiadł załamany w trawie i usłyszał znajome: -Kooo, ko, ko, ko, co tam Ficu, znowu się nie udało! Nie martw się! Sława jest nam i tak pisana. W ten sposób pocieszała Fica Szara Kurka, którą wszyscy nazywali Tapir, nie żeby miała jakąś wyjątkowo ułożoną fryzurę, wprost przeciwnie, była łysa jak Ficu i to właśnie uczyniło z nich przyjaciół. 

Na koniec pokazu Wróżka Niu ogłosiła, że odtąd na wyspie Amka będą się odbywać międzyarchipelagowe pokazy mody, którymi pokierują Makowe Panny i Panienki. To był bajeczny sukces!

Bajka Maków Polnych (Kwiatowe bajki 8.)




Na wyspie Amka każdego dnia pojawiało się coś nowego. Zamek wypiękniał, po murach wspinało się dzikie wino, okna zdobiły skrzynie z kolorowymi kwiatami, a powietrze mieniło się trzepotem przezroczystych skrzydełek najróżniejszych owadów. Wszystkie one potrzebowały kolorowych, pięknych strojów, więc oczywiste było, że pojawiła się pierwsza na wyspie pracownia krawiecka, a może lepiej powiedzieć, pracownia stylizacji modowej. 

Atelier Maków Polnych mieściło się na niewielkiej polance nieopodal brzozowego zagajnika. Makowe Panny wystawiały co rano wokół swojego siedliska nowe modele zwiewnych sukien. Jedne były utkane z porannej bladoróżowej mgły, inne z pajęczych koronek, niektóre zaś, zrobione na drutach przez Niebieską Bajkę. One same nosiły najczęściej cudowne, zwiewne, czerwone suknie, które były marszczone lub gładkie, wielowarstwowe lub cieniutkie i przezroczyste. Każda dziewczyna na wyspie chciała mieć właśnie taki koralowy model. Ruch w Makowym Atelier był ogromny. Wszystkie motyle poprawiały tu ozdoby stworzone przez Wróżkę Niu, jeśli gdzieś w zielonym gąszczu kwiatów, osypały się trochę ze skrzydełek. Ptaki śpiewające zamawiały kreacje na koncerty, a kwiaty były po prostu codziennymi gośćmi, gdyż zmiana wizerunku, to ich sposób na życie. 

Właśnie dziś Makowe Atelier miało gościć pszczoły, które zamieszkały na wyspie wraz z pojawieniem się kwiatów. Na manekinach od rana zagościły suknie w słonecznych barwach. Projektantki zadbały o to, by kreacje były wyjątkowe. Sprowadziły ozdoby z najodleglejszych galaktyk. Był brokat we wszystkich odcieniach tęczy, kryształy najbardziej przezroczyste na świecie, soczyste drogie kamienie szlifowane zaklęciami wróżek i wspaniale błyszczące cekiny, które zmieniały barwę w zależności od nastroju właścicielki- dar Wróżki Tysiąca Emocji. Makowym Pannom udało się też zdobyć naszyjniki z blasku świetlików, bransolety z księżycowego srebra i diademy ze słonecznym złotem- wszystko zaprojektowane przez Wróżkę Niu. Nawet Kolorowa Królowa przysłała dar w postaci zegarków odmierzających szczęśliwe chwile, które dopasowywały się barwą do wkładanego stroju. Wszystko było gotowe, należało tylko czekać na przylot pszczółek. Sam Donat eskortował ich podróż, by bezpiecznie dotarły do Atelier, więc już przed godziną dziewiatą pracownia wypełniła się wesołym, pszczelim gwarem. Przybył też sam Amek z motylem Pido, żeby poznać pszczółkę Mię. Była ona niezwykle radosną i zawsze pełną pomysłów, młodą osóbką, daleką krewną Wróżki Tysiąca Emocji, która podkreślała, że Mia przypomina swoją stryjeczną prababkę Maję, jest tak somo urocza, pełna pomysłów, a przede wszystkim przyjazna wszystkim istotom, jakie spotyka. Otóż, ta mała pszczółka miała też niezwykłe wyczucie stylu, gdyby nie liczne zajęcia, z pewnością zostałaby stylistką, a może nawet projektantką mody. 

Kiedy pszczoły znalazły się w Makowym Atelier, zdumiały się na widok wszystkich magicznych strojów, dodatków i biżuterii. Wybierały, przymierzały, robiły sobie selfi i piły orzeźwiające napoje z lodem, bo upał był już od rana. Nie było końca zachwytom. Ozdoby zaprojektowane przez wróżki miały ogromne wzięcie. Każda z pszczółek wybrała też szczęśliwy zegarek. Amek przyglądał się z uśmiechem temu zamieszaniu, a Pido, pomagał wybierać dodatki. Mia każdą sukienkę prezentowała Amkowi i Pido, pytała też o zdanie swoje przyjaciółki. Ostatecznie wybrała złocistą suknię zdobioną blaskiem świetlikowego światła, czarne szorty naszywane błyszczącymi cekinami i brokatowe buciki we wszystkich dostępnych kolorach. W darze od Makowych Panien dostała też pierścień z bursztynem, który wskazywał zawsze dobrą drogę, świecąc ciepłym, słonecznym blaskiem. 

Dowódca oddziału ważek- Donat miał w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa pszczołom pełne ręce roboty, gdyż ostatnio w okolicy pojawił się typ spod Ciemnej Gwiazdy- niejaki Ficu- skorek. Był to niemiły jegomość, chudy, niewielki, zawsze gotowy do tego, by komuś zrobić przykrość. Zachwyt na licu Fica pojawiał się jedynie wtedy, gdy patrzył w lustro. Przyglądał się swojej bladej łysinie i był przekonany, że błyszczy jak cała galaktyka gwiazd. Myślał wtedy: Ach, gdy włożę fioletową tunikę i sandały, wszyscy będą musieli przyznać, że jestem najprzystojniejszy. Każdy na tej wyspie się za mną obejrzy! Myślał czasem, żeby może jakąś peruczkę zakupić albo chociaż tupecik, ale samozachwyt zwyciężał i ostatecznie tkwił przed lustrem, rozpływając się nad pięknem swojej łysiny. Po zakończeniu eskorty pszczół do Atelier Makowych Panien, oddział Donata rozpoczął, na prośbę Amka, obserwację szczypawki, by w razie potrzeby- otoczyć go. W sytuacji zagrożenia, skorki nieruchomieją, więc jakiś czas jest z nimi spokój. Na szczęście, Ficu tak się znowu zachwycił swoim odbiciem w lustrze, że stał przed nim cały dzień, a ważki mogły spokojnie bujać się na liściach przy oczku wodnym albo wisieć nad taflą wody i obserwować, czy wokół Atelier Makowych Panien wszystko gra. 

Po udanych pszczelich zakupach, Amek zaprosił nowe przyjaciółki do Zamku, a tam, w ogrodowych alejkach czekała na nie niespodzianka! Była to wspaniała pasieka z luksusowymi ulami. Pszczoły, które dotychczas spędzały noce w dziupli drzewa, były zachwycone. Każdy z uli został ozdobiony przez Wróżkę Niu, więc nowe domki pszczół wyglądały odlotowo, błyszczały jak kreacje i dodatki wprost z Makowego Atelier. I tak minął dzień, który mieszkańcy wyspy zapamiętają jako Dzień, w Którym Pojawiła się Mia.