20 marca, 2024
Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)
21 października, 2023
Bajka w chustce (Jesienne bajki 11.)
Od rana na podwórku panowało niezwykłe poruszenie. Kury przegdakiwały
się z zapałem i coś sobie pokazywały. Ciekawska Lotka przysiadła na gałęzi jabłoni
i obserwowała całe zajście. Była dzwońcem. Ale całkiem niezwykłym
dzwońcem. Nie odlatywała na południe. Lubiła chłodny klimat i zimowe
krajobrazy. Miała spędzić długie mroźne miesiące w lasku, nieopodal wsi, więc bardzo ją
interesowało, cóż też wymyśliły kurki.
A one ogłosiły wszem i wobec, że są przygotowane do nadejścia zimy!
Pokazały swoje jajka, które pozawijały w jesienne liście. Ten nowy pomysł
zadziwił wszystkich wokół.
Lotka też była zdumiona.
- Po co to robicie, przecież
w kurniku macie ciepło i przytulnie nawet w zimie. A mimo liści, jajka i tak
zamarzłyby na mrozie.
- Co? Coo? Cooo? Cooooo? - wrzasnął
kogut. Mówisz tak, bo nam zazdrościsz! Będziesz marzła całą zimę i nigdzie się
nie ruszysz! Nie masz ani kurnika, ani ciepłego kożuszka z liści! O!
Lotka nic nie odpowiedziała. Sięgnęła pod lewe skrzydełko i wyjęła
piękną zieloną chustkę wydzierganą na szydełku! Dostała ją od swojej babci.
Zgrabnym ruchem otuliła się, zawirowała i po chwili siedziała już na puszystej chmurce tuż
obok wróżki Niu, która z uciechy bujała się na jesiennym promyku.
- Mnie zima niestraszna! – zawołała z góry do kur. Będę zimową podróżniczką!
Pa kurki. Czołem kogucie!
- Cooooo? Niech ją ktoś zatrzyma! Chustki powinny być dla nas!
Wszystko powinno być dla naaaas! – wydzierał sie kogut, a kurki wtórowały mu
oburzone.
Wróżka Niu machnęła więc wtedy swoją różdżką i każda kurka poczuła na
głowie ciepłą chustkę. Niektóre natychmiast chciały wzbić się w powietrze i
polecieć za Lotką, ale spadały jak gruszki w trawę…
- Nie można mieć wszystkiego, moje kurki! – zawołała do nich Niu.
Poproście Lotkę, to może wam opowie wiosną o swoich zimowych
podróżach:)
- O, co to, to nie! Nigdy! – wykrzykiwał za znikającą wróżką kogut.
A Pani Jesień i Pani Zima akurat piły herbatę z róży i właśnie
napełniły porcelanową filiżankę dla wróżki Niu.
- Co ma być, to będzie:)- rzekła filozoficznie Pani Jesień.
- Jak ma być, tak będzie:) – dodała Zima.
- Będzie fantastycznie! – zawołała wróżka Niu, lądując z gracją w bujanym
fotelu:)
27 maja, 2021
Bajka wąsatki (Ptasie bajki 10.)
-Nie wychylaj się, zacząłeś
dopiero loty, możesz wpaść do wody!
-Oj, mamo, daj spokój… mam już
przecież 13 dni! Latam najlepiej ze wszystkich wąsatek! Tato tak mówił wczoraj…
Tym słowom Cynamonka towarzyszyło jednak miłe uczucie, że mama stale się o
niego troszczy, bo go uwielbia:)
-Już dobrze, nie dąsaj się! Zaraz
będzie obiad!
Cynamonek postanowił poćwiczyć przed
obiadem loty, żeby wracający do domu tato znowu go pochwalił. Szło mu naprawdę
znakomicie. Niespodziewanie jednak przyfrunęły inne młode wąsatki -Jasiek i
Adam.
-Hej Cynamo! Co robisz?
-A nie widać! I zaświstał -Ptiu,
ptiu, pci, pti… pti, pti- sfruwając na najniższy liść, prawie dotykający wody,
ale właśnie wtedy usłyszał:
-Cynamonie, synu! Nie jesteś zbyt
ostrożny! Za bardzo uwierzyłeś w swoje umiejętności! Uczyłem cię przecież, że
trzeba zawsze być przezornym i myśleć przed szkodą.
-Co? Przezornym? Przed szkodą?
-Nic nie rozumiem!- dziwił się Adam.
Cynamuś zezłościł się! -A niech
to! Akurat teraz musieli przylecieć i mnie prowokować! No może mnie i nie
prowokowali, sam chciałem się popisać… Słabo! Bardzo słabo! A tak chciałem,
żeby tato był ze mnie dumny.
-Zawsze jestem z ciebie
dumny-synku! To nie znaczy jednak, że będziesz słyszał tylko pochwały!
-O matko! Tata umie czytać w
myślach! To pewne!- nie na żarty zaniepokoił się wąsatek. W ogóle jest
wyjątkowy! Ma wspaniałe wąsy! Wszyscy go po nich od razu poznają. Dlatego właśnie
jesteśmy rodziną WĄSATKÓW:)
Jego rozmyślania przewał pisk
sióstr: -Ptiu, ptiu, pci, pti… pti, pti, ptiu…,
które cieszyły się na wieść o poobiedniej, wspólnej z rodzicami wyprawie
do lasu.
Cynamonek zapytał grzecznie
kolegów, czy wybiorą się z nimi, a oni zgodzili się chętnie, bo przepadali za
pannami wąsatkami, więc popołudnie zapowiadało się znakomicie.
-Bycie wąsatką jest najlepsze na
świecie!- cieszył się Cynamonek.
Bajka zniczka zwyczajnego (Ptasie bajki 9.)
14 maja, 2021
Bajka świergotka drzewnego (Ptasie bajki 8.)
12 maja, 2021
Bajka świstunki leśnej (Ptasie bajki 7.)
17 lutego, 2021
Bajka Puszystka (Ptakoteka 10.)
16 lutego, 2021
Bajka Czikczirika (Ptakoteka 9.)
Bajka Czubopiórki (Ptakoteka 8.)
Czubopiórka nigdy się nie uśmiechała. Właściwie, nawet gdyby to robiła i tak większość mieszkańców Ptasiej Wyspy nie miałaby szans, żeby odpowiedzieć tym samym, bo nikt nie widział jej głowy, a co dopiero uśmiechu. Dlaczego? Otóż, Czubopiórka była baaaardzo wysoka. Nikt w rodzinie nie wyróżniał się tak jak ona. Od pokoleń mieli wprawdzie wszyscy długie nogi pozwalające brodzić w rozkosznej wodzie, ale bez przesady, nie tak długie! Tylko ONA! Czubopiórka Ina- została szczególnie obdarowana przez naturę.
Wstydziła się i złościła na przemian. Inne pisklaki nie chciały się z nią bawić. Zawsze wygrywała wyścigi, nie było dla niej miejsca, w które nie sięgnęłaby wzrokiem, więc trudno było z nią wygrać i nawet po prostu porozmawiać. Cała rodzina wspierała Inę jak mogła, ale wiadomo, dla rodziny zawsze jest się kimś wyjątkowym, więc to jej nie wystarczało.
Wszystko zmieniło się dopiero,
gdy zasiadła w klasie pana Piórchotka. Na jednej z pierwszych lekcji okazało się,
że pan Długoptak zabrał gdzieś drabinę służąca do zdejmowania książek z
najwyższych półek. Ponieważ latanie w klasie było zabronione, pan Piórchotek
zwrócił się do Iny:
- Co za szczęśliwe zrządzenie
losu, że cię mamy! Proszę znajdź nam na drugiej półce od góry Księgę Dobrych
Manier. Ina podała ją natychmiast, bo nawet nie musiała stawać na palcach, by do
niej dosięgnąć.
Innym razem wybrali się na zajęcia fotograficzne
w teren. Każde z piskląt robiło zdjęcia trawie, kwiatom lub chmurom, bo poza
szkołą wolno było latać. Tylko zdjęcia Iny były jak żadne. Udało jej się dostrzec
owady w koronach drzew, zajrzała do dziupli gościnnych Puszkunów i natrafiła w załomie
skalnym na rzadką odmianę porostów. Hitem jednak okazało się zdjęcie pana
Muszlaka, który ma dom tak daleko od brzegu zatoki, że żaden ptak tam z dość ciężkim
aparatem nie doleci. Żaden, oprócz Iny o długich nogach, która zdołała tam dojść!
Zajęcia z fotografii uczyniły z
Iny główną reporterkę Szkoły Ptasiej Wyspy i zapewniły naprawdę niezłą
popularność! Życie Czubopiórki zmieniło się jednak na dobre wtedy, gdy pan
Piórchotek rozpoczął zajęcia latania rekreacyjnego. Pisklaki miały za zadanie
lecieć w grupie, podziwiać Ptasią Wyspę i wspólnie zapamiętać jak najwięcej pięknych
miejsc. W czasie tych lotów okazało się, że wszyscy dobrze się widzą, bo ptasie
nogi płynęły spokojnie za właścicielami i nie przeszkadzały w niczym. Ina wesoło
pitpilitała z innymi i bawiła się doskonale. Koleżanki wtedy najlepiej mogły
podziwiać wspaniały pióropusz mieniący się zielenią na jej głowie, bo gdy
siedzieli w ławkach na lekcji, nie było na to czasu.
Więc wreszcie, dzięki niezwykłemu
panu Piórchotkowi okazało się, że naprawdę każdy jest wyjątkowy, i że każda wyjątkowość
może przynieść szczęście, jeśli się ją zrozumie, polubi i mądrze wykorzysta.
15 lutego, 2021
Bajka Boćkleków (Ptakoteka 7.)
13 lutego, 2021
Bajka Piórchotka (Ptakoteka 6.)
-Moi Kochani! Postanowiłam wzbogacić Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka” o wnętrza nowej bajkańskiej szkoły. A wszystko za sprawą
niezwykłego Piórchotka, którego mianuję jej profesorem i dyrektorem
jednocześnie. Muszę dodać, że mamy nawet pierwszego ucznia! Został nim
Piskluszek! Brawa! E-Wróżka podesłała chmurkę, na której mały Piskluszek
podpłynął na sam środek. Rozległy się brawa, a Piórchotek uścisnął skrzydło
swojego pierwszego ucznia i wręczył mu czapkę z daszkiem, na otoku której
widniała nazwa szkoły. Natychmiast podniosły się skrzydła wielu troskliwych
rodziców, którzy zapragnęli powierzyć Piórchotkowi edukację swoich pociech. Pan Długoptak podchodził do wszystkich po
kolei z spisywał imiona chętnych na liście, która wiła się jak strumyk w
Smoczej Dolinie. Piórchotek był tak szczęśliwy, że nad jego głową wciąż
wirowały złote i brylantowe gwiazdki.
Tylko pan Sztachetka kręcił
deseczkami i mruczał: -No coś takiego…, nigdy bym nie pomyślał…, chyba się
starzeję, choć płaszcz mam nowy i w modny wzorek, a o świecie wiem to i owo… . Wiem,
nie wiem, z dzieciakami do szkoły chyba nie wypada…, swoje lata już w końcu
mam… I wtedy usłyszał dźwięczące dumą słowa Piórchotka: -W każdym wieku można
się uczyć w naszej szkole, właśnie pojawiło się na liście uczniów nazwisko pana
Sztachetki, brawo! I rozpoczęła się wesoła zabawa, a pan Sztachetka aż
podskakiwał z radości, bo nikt się z niego nie naśmiewał, tylko wszyscy mu gratulowali!
12 lutego, 2021
Bajka Płaskuszka (Ptakoteka 4.)
To był ptak najmilszy ze
wszystkich mieszkańców wyspy. Serio! Często chodził piechotą, co innym ptakom
nie zdarzało się zbyt często, a nawet śmiało mogę powiedzieć, że nigdy. Na
Ptasiej Wyspie wszyscy święcie wierzyli, że spotkanie Płaskuszka o wschodzie słońca
wróży rozświergolony dzień pełen radości i miłych niespodzianek. Zdarzało się,
że Płaskuś, wiedząc o czyimś problemie albo smutku, specjalnie przechadzał się o
świcie blisko jego domku, żeby odpędzić smutki i wspólnie zrobić coś
niezwykłego.
Zrobiło się jeszcze bardziej
niezwykle, gdy w pewien piątkowy poranek do drzwi Płaskusiowego domku ktoś
natarczywie załomotał. Gdy tylko klucz zatańczył dwa razy w zamku, a zasuwka
odskoczyła z gracją, do wnętrza weszła, a może lepiej byłoby powiedzieć, wpadła
jak wiosenna burza niezwykła i, co muszę podkreślić, nieznana gospodarzowi
persona.
Płaskuś oniemiał, uśmiechał się
bliski chichotu i pocierał bezradnie fioletowe piórka na brzuszku. Zanim
odszukał myśl, co by tu można było powiedzieć w tej sytuacji, falująca kula
cytrynowych, limonkowych i pomarańczowych piór znieruchomiała, a na jej szczycie ukazała się malutka główka o
wielkich czekoladowych oczach przysłoniętych nieco daszkiem kraciastej
czapeczki. W sekundzie wszystko stało się jasne! Przybyła dawno niewidziana na
wyspie Wróżka Emer! Płaskuszek właśnie
miał radośnie i grzecznie powiedzieć: -Siemka, gdy pomieszczenie wypełniło się
słodkim zapachem melodyjnych słów, które nijak nie pasowały do kuli tańczącego
pierza.
-Mój drogi, do dzieła! Nie stój
tak, do roboty!
-Aaaa…le co mam robić, właściwie?
Zapytał po raz drugi zbity z tropu Płaskuś.
-Jak to co! Ratować!, Ratować,
mój ty Lilaczku…
-O, no to, to już nie! Tylko nie
Lilaczku! Płaskuszek nie znosił tego przezwiska. Dreptało za nim od przedszkola
i zawsze przypominało kokardki, które trzy siostry z uporem wiązały na jego ogonie,
ku uciesze innych pisklaków… Gdy ochłonął, uchwycił przemykającą myśl, że może
chodzi o ratowanie Czarnielota, który postanowił ostatnio zostać pustelnikiem,
ale…
Emer podobno umiała czytać w myślach,
tym razem zignorowała zupełnie oburzenie gospodarza, a może z tym czytaniem to
były tylko plotki? Dość że bez ceregieli wyłożyła wreszcie sprawę. Otóż,
Kolorowa Królowa zdecydowała, że na Ptasiej Wyspie powstanie Królewski Teatr Radości
i właśnie Płaskuszek został wybrany na jego szefa… Zapadło niezręczne milczenie…
Po chwili dało się słyszeć ciche pitpilenie i, rezolutny zazwyczaj, właściciel fioletowego
pierza wypalił:
-Nie mogę, absolutnie nie mogę… przecież
moje spacery… rozmowy… no i w ogóle… Nic z tego, odmawiam!
-Oj tam, nie marudź… zaśpiewała
Emer, zafalowała burzą modnych piór i już stali przed okazałym gmachem, do
którego drzwi prowadziły wprost z salonu Płaskuszka! Pod sklepieniem nowego
wnętrza unosił się fioletowy szyld:
Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka”
Przyjdź koniecznie na
magiczny spacer!
Co to się działo! Wszyscy znowu
mieli świeżą atrakcję, nawet modnisia Lisia-Alisia od czasu do czasu zamykała
swój salon i radośnie przemierzała brzozowe alejki teatralnej sceny.
Płaskuszek był szczęśliwy! Bez
względu na pogodę i porę roku mógł teraz spacerować do woli z mieszkańcami
wyspy po magicznej scenie, która zawsze zjawiała się tam, gdzie akurat była potrzebna!
11 lutego, 2021
Bajka Czarnielota (Ptakoteka 3.)
Czarnielot stał się celebrytą Ptasiej Wyspy. Wyparowała gdzieś jego dawna skromność i życzliwe usposobienie. Nigdy nie starczało mu już czasu dla Płaskuszka, który był jego przyjacielem od zawsze. Miał teraz inne zajęcia. A to selfi z Sikorczankami, a to śniadanko u państwa Boćkleków, to znów spotkanie z drużyną fruwaczy i tak bez końca.
Ptaki szeptały po kątach,
powtarzając historyjki o wyskokach Czarnielota. Cały Szafirnet huczał od plotek
na temat właściciela purpurowego dzioba.
On jednak nic sobie z tych plotek nie robił. Drwił z tych, którzy go
podziwiali. Nawet do babci przestał dzwonić.
Szczególnie lubił krytykować
wygląd innych ptaków. Obraził Szarolotkę, nazywając ją brzydką i nudną.
Doprowadził do łez Puchawa, pękając ze śmiechu na widok jego okularów w czarnej
oprawie. A ulubioną rozrywką stało się dla niego naśladowanie lotu Piórchotka.
Rechotał, że domowa gęś lepiej sobie radzi w powietrzu, a i Kocurka pewnie by
wyżej latała… Piórchotek był w rozpaczy, cała wyspa się z niego naśmiewała… Co
tam wyspa! Cały archipelag kpił w najlepsze…
Któregoś dnia, pan Sztachetka
zauważył, że pióra Czarnielota zamilkły. On sam nawet tego nie zauważył.
Zorientował się, że coś jest nie tak, gdy pewnego ranka stanął przed lustrem i ujrzał lewe skrzydło
zupełnie pozbawione cudownych, kolorowych piór.
Natychmiast pofrunął ku wzgórzu
Lisi-Alisi, ale jego lot był nierówny i bardzo męczący. Zasapany i wściekły
wylądował u drzwi. Od progu wrzasnął:
-Składam reklamację! Niczego nie
umiesz! Twoje pióra zniknęły!
Alisia stała niewzruszona.
-Mój drogi Czarnielocie, czy
pamiętasz, co powiedziałam ci, gdy opuszczałeś mój salon?
-Pewnie! Że wyglądam magicznie!
- No właśnie, magicznie! Jednak
moja magia nie chce za nic zostać z kimś, dla kogo przyjaźń nie ma wartości, kultura
jest zbędna, a dokuczanie innym- to rozrywka.
-Poprawię się, jeśli tylko o to ci
chodzi…
-Tylko o to? Aż o to? Żegnaj Czarnielocie, miałeś szansę, ale źle z
niej skorzystałeś. Drugiej nie będzie.
Czarnielot wracał do domu
piechotą. Był zdruzgotany i wściekły na cały świat…
Bajka modnisi Lisi-Alisi (Ptakoteka 2.)
Od czasu wizyty psa Olafa, na
Ptasiej Wyspie stale coś się działo. Pan Sztachetka twierdził nawet, że to
wszystko sprawka wróżek i ich magii, której okruszki można było znaleźć
wszędzie. Wyspa błyszczała, śpiewała cichutko, no i pachniała jak pole frezji! Nikogo
więc nie zdziwiło za bardzo, że stary dom na wzgórzu wynajęła Lisia-Alisia.
Przybyła wprost z Kwiecistej Wyspy Kolorowej Królowej i natychmiast ogłosiła,
że otwiera Salon Ptasiej Mody.
Mało kto się do tego przyznawał,
ale absolutnie wszyscy zapragnęli odwiedzić to niezwykłe miejsce i zaznajomić się bliżej
z modnisią, Lisią-Alisią. Nawet pan Sztachetka myślał całkiem poważnie o zmianie
brązowej barwy swoich desek, która całkiem już zblakła, a gdzieniegdzie nawet
odpadała całymi płatami. Martwił się tylko, że skoro to Salon PTASIEJ Mody,
może nie uniknąć jakiegoś pierzastego deseniu.
Przez jakiś czas nie było jednak
odważnego, który powierzyłby jako pierwszy swój wygląd łapkom modnisi. Ptakodziób
Czarny rozsiewał nawet plotki, że wizyta u Lisi jest bardzo, ale to bardzo
niebezpieczna. Na szczęście, nikt jego rewelacji nie brał na poważnie.
Którejś pachnącej środy gruchnęła
wieść, że Czarnielot, wracając z Czeremchowego Zagajnika, zagadał się przez trelimórkę
z babcią, zniżył lot i tak nieszczęśliwie zaczepił o gałęzie sosny, że stracił
wszystkie pióra lewego skrzydła. Cóż było robić, musiał bez chwili namysłu
ruszyć do salonu Alisi.
W okamgnieniu całą wyspę obiegła
ta wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niektórzy nawet udali się na wzgórze modnisi
i oczekiwali w gałęziach pobliskich drzew na efekty pracy artystki. I trzeba
przyznać, że było warto!
Po kilku godzinach otworzyło się wielkie
okno na poddaszu starego domu i oczom wszystkich ukazał się bohater
dzisiejszego dnia. Wyspa wstrzymała oddech. Lewe skrzydło Czarnielota
błyszczało błękitnymi i turkusowymi piórami, które miękko falowały na wietrze.
Do tego cichutko, prawie niesłyszalnie śpiewały jak woda w strumieniu szepcząca do traw, kamyków i gawędząca z
żabami. Ale to nie było wszystko! Dziób ptaka stał się purpurowy, a nad każdym okiem
pysznił się pęk szmaragdowych puszków.
No nie! Tego było już nadto! Tłum
ruszył do bramy starego domu, gdzie czekał spokojnie pan Długoptak z okazałym grafikiem
spotkań. Modnisia Lisia-Alisia obserwowała wszystko zza firanki i naprawdę nie
zgadlibyście, o czym właśnie myślała…
Bajka w Ptakotece (Ptakoteka 1.)
Po burzliwej naradzie ustalono,
że spotkanie z idolem całej Bajkanii odbędzie się w „Ptakotece”. Miejsca dużo,
dobre światło i oczywiście- scena! Niewielka wprawdzie, ale na wywiad i
wręczenie upominków wydzierganych własnymi dziobami, a także wokalne popisy
państwa Słowików- wystarczy.
Wczesnym sobotnim popołudniem
przed „Ptakoteką” zgromadziły się tłumy. Długa kolejka fanów Olafa wiła się od
drzwi wejściowych aż po Lisią Polanę. Ptaki i inne stworzenia, znane z kultury
osobistej i troski o innych, zachowywały należyty dystans i starały się nie
otwierać dziobów. Niektóre dla pewności, znając własne gadulstwo, zawiesiły na
nich kwiaty lub upominek i tak pilnowały się, żeby nie ćwierkolić.
Kiedy stojący w kolejce mijał
trzy brzózki, dostrzegał wnętrze „Ptakoteki”, ach, co to był za magiczny widok!
U sufitu kręciła się błyszcząca, świetlista kula, która mrugała wokół
brylantowymi smugami światła! Olaf witał
wszystkich bardzo grzecznie, machał króciutkim ogonkiem, czasem polizał kogoś
nieśmiało w skrzydło, czasem zaszczekał, ale dyskretnie, zdarzyło się raz czy
dwa, że nawet pochwalił czyjąś kreację lub modną czuprynkę. Niektóre ptaki
chciały od razu rzucać się bohaterowi na szyję, ale na szczęście pan Długoptak
w porę reagował.
Ku zdumieniu zebranych przybyła
też Kocurka, a przecież każdy wie, jak narozrabiała ostatnio. Nie uszło uwadze
żadnego ptaka, że panna Kotka ustroiła swój czarny ogon czerwoną kokardą i
udawała, że nic a nic się nie przejmuje. Zajęła miejsce przy panu Sztachetce i
prezentowała wymyślne ćwiczenia rozciągające. Przyprowadziła ze sobą myszkę
Szarusię, żeby pokazać, jak się zmieniła i jaka jest przemiła. Z dala trzymał
się też Ptakodziób Czarny. Przestępował
z nogi na nogę, drapiąc przy tym deski pana Sztachetki, był zawstydzony, bo nie
wykonał żadnego upominku. Pan Sztachetka
nie bardzo chciał przebywać w tym towarzystwie, ale był kulturalnym płotem,
więc tylko zmrużył oczy i wymownie milczał.
Kiedy już wszyscy zajęli swoje
miejsca, przemówił wilga Leon. Powitał wszystkich, machnął skrzydłem i… zaczęło
się! Najpierw rozległy się ciche świsty, potem powietrze zafalowało, rozbłysły
ciepłe, miodowo-złote światła i wszyscy zebrani aż krzyknęli z zachwytu! Błyszcząca
kula zawirowała i „Ptakoteka” zmieniła się w Salę Tronową Zamku Kolorowej
Królowej! Wszystkie miejsca zostały zajęte! Pojawiły się wróżki, zwiadowcy i
pary królewskie wszystkich wysp Archipelagu Bajki na Raz. Wróżka Tysiąca Emocji
wirowała pod sklepieniem, rozsiewając radość, zachwyt i euforię!
Olaf oniemiał. Nie wiedział, co
się dzieje! Nie zrozumiał z wrażenia ani słowa z przemówienia Królowej i nawet
nie śmiał spojrzeć na swoją szyję, na której pojawił się Magiczny Medal
Bajkanii. Zerkał na piętrzące się stosy prezentów, które za sprawą E-Wróżki
spłynęły deszczykiem na scenę. Mało brakował, a nie wydobyłby z siebie głosu,
ale wróżka Niu dodała mu otuchy, pogłaskała czule i Olaf przemówił. Skłonił się
przed Kolorową Królową, podziękował cudownym ptakom, zachwycił się magią
wróżek i ogłosił, że wszystkie szaliki,
nauszniki i podpórki do książek, które dostał, będą jego skarbami!
Na koniec dał znak Leonowi, który
podał mu plik kopert. Zapadła cisza, tylko w powietrzu słychać było cichy szum
skrzydeł oddziału ważek pilnujących bezpieczeństwa. Olaf drżącym głosem, poszczekując
z radości od czasu do czasu, ogłosił: Oto zaproszenia do udziału w zajęciach
Uniwersytetu Wspaniałych Stworzeń! A potem odczytał listę szczęśliwców! Na sali
zapanował zgiełk, każdy chciał się uczyć, żeby być tak wspaniałym jak Olaf!
Kiedy koperty odebrali już:
Czubopiórka, Puszystek, Zielonak, Piskluszka, Kropaczek, Trelifiolka, Płaskuszek, Piórchotek, Czarnielot i wiele innych wspaniałych stworzeń, w łapie
bohatera pozostała ostatnia koperta. Każdy pragnął tego zaproszenia. Każdy- z
wyjątkiem Kocurki, która na wszelki wypadek przysiadła obok drzwi, żeby prysnąć,
jakby co. I wtedy stało się to, czego rozpieszczona Panna Kotka obawiała się
tak bardzo. Olaf z wyraźnym zachwytem odczytał: Panna Kocurka… z wielu dziobów
i pyszczków wyrwał się głos zawodu, a z kociego gardełka wystrzeliło wysokie:
MIAAAAAU! Nie było jednak ratunku. Nad drzwiami zawisł komar Bzykulek, odcinając
drogę ucieczki, a wróżka Niu błyskawicznie pochwyciła kotkę i w jednej chwili
przeniosła wszystkich wyróżnionych zaproszeniami, na Uniwersytet Wspaniałych
Stworzeń.
Podróż była krótka, ale Kocurkę i tak zdążyła dopaść przerażająca myśl, że czas szczęścia i nieustannego relaksu w domu wróżki Niu, dobiegł końca.