Pokazywanie postów oznaczonych etykietą taniec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą taniec. Pokaż wszystkie posty

20 marca, 2024

Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)




   Wieczór Powitania Wiosny zbliżał się wielkimi krokami. W tym roku wypadał dzień wcześniej niż w poprzednich latach, o czym chyba niektórzy zapomnieli. Pani Hania Borsukowa wydziergała na drutach zielone sweterki i porcięta wszystkim pociechom, bo ze starych powyrastały, ale swojej sukni, niestety, nie skończyła. Całe szczęście, że panny Wiewiórczanki - Basia i Kasia – przyszły jej z pomocą. Wprawnie wyhaftowały białe paski na fascynatorze, dodały do sukni orzechowe zapinki wzdłuż pleców, a całość wykończyły puszystym otokiem. Pani Hania nie mogła się ich nachwalić. Z wdzięczności obdarował je koszem wypełnionym kolekcją miejscowych orzechów.

   W siedlisku Państwa Grusów też kotłowało się od rana. Stroje wprawdzie były gotowe, ale pani Flora nadwyrężyła sobie skrzydło i najstarsza pociecha – Gracja – miała ją zastąpić. Ćwiczyły więc od kilkunastu godzin. Próbowały wprawdzie się zdrzemnąć, ale emocje już po chwili otwierały im oczy, więc zamiast leżeć i gapić się w sufit, wolały ćwiczyć. Nie ma co ukrywać, ta sytuacja zmartwiła cały klan żurawi. Wszyscy byli już gotowi do występów, ale miny mieli nietęgie, bo wiedzieli, że nie ma lepszej tancerki od pani Flory. Niespodziewanie z odsieczą przybyła Kolorowa Królowa a z nią wróżka Niu. Wszystkim udzielił się ich pogodny spokój. Dzieci zjadły wreszcie wczesny podwieczorek, dorośli wypili po filiżance naparu z sitowia, a w tym czasie wróżka w magiczny sposób spakowała do skrzyni stroje i przetransportowała je do garderoby na tyłach Międzywymiarowego Teatru Tańca, przed którym zbierali się już goście ze wszystkich archipelagów i galaktyk. Niu dostrzegła tuż przy wejściu świetne ziemskie tancerki - Kasię i Natalię. Była pewna, że ich relacja z wiosennej inauguracji podbije nie tylko ziemski Internet, ale też bajkański Szafirnet. W głowie rozbłysła jej też myśl, że można by je poprosić o krótką taneczną etiudę na zakończenie spektaklu. Te rozmyślania przerwała muzyka oznajmiająca przybycie orszaku Pani Wiosny, która wśród radosnych wiwatów zajęła z wdziękiem miejsce w pierwszym rzędzie obok Kolorowej Królowej, Malachitowego Króla i orszaku ich wróżek.

   Gdy wszyscy widzowie usadowili się na swoich miejscach, świetliki okryły się szafirowymi pelerynami i zapanował mrok. Wtedy władzę przejęła muzyka. Rozlegające się dźwięki były słodkie i rześkie jak przedwiosenny poranek. Świetliki wzbiły się pod samo sklepienie i po chwili oświetliły scenę, na której wirowały już wspaniale  wystrojone, zwiewne jak wiosenny wiaterek - żurawie. Ich pląsy i muzyka stanowiły jedność. Kolejne pary wzbijały się z gracją w górę i trzepotały skrzydłami, sprawiając, że ich doskonałe ogony falowały jak nigdy. Tak sugestywnie opowiadały tańcem historię Szafirowej Doliny, że wzruszanie widzów sięgnęło zenitu. W kulminacyjnej scenie utworzyły pod sklepieniem krąg i na przemian nurkowały, wykonując przy tym miękkie salta. Kiedy wszyscy sądzili, że to koniec spektaklu, z góry spłynęła Gracja, która genialnym solowym popisem zmieniła historię Teatru Tańca. Możliwe, że miał na to także wpływ towarzyszący jej śpiew kuzyna Benka, który zawsze wzbudzał entuzjazm widzów.

   Kiedy owacje widowni i bisy żurawi dobiegły końca, na scenę wpłynęła przecudna Pani Wiosna i zapowiedziała gościnny występ mieszkanek Ziemi – Kasi i Natalii. Rozległa się, egzotyczna dla mieszkańców Szafirowej Doliny, muzyka. Na widowni zapanowała absolutna cisza i wtedy się zaczęło. Dziewczyny wykonały niezwykły, dynamiczny układ taneczny i zaprosiły wszystkich widzów do wspólnej zabawy. Po kilku próbach tancerki, inni artyści, goście i miejscowi widzowie wspólnie wykonali ziemski taniec. Ptaki wirowały w powietrzu, a zwierzęta na parkiecie, w który wróżka Niu zamieniła widownię.

   To była magiczna Inauguracja! Pisały o niej portale wszystkich wymiarów! Spektakl żurawi stał się międzygalaktycznym wiralem, a ziemski taniec bardzo długo królował na parkietach nawet najodleglejszych światów.

   Pan Florian wraz z panią Florą wzruszali się jeszcze długo na samą myśl o niezwykłym debiucie ich słodkiej Gracji. Ach, tego Powitania Wiosny długo nikt nie zapomni! To pewne!

09 kwietnia, 2021

Bajka smoczego tańca (Smocze bajki 2.)


Niuńka i Lilka wylegiwały się na słońcu. Niuńka polerowała pazurki, żeby w tańcu błyszczały jak stal.

-Dlaczego Smofesor robi jakieś tajemnice?- myślała na głos Lilka. Tylko narady, spotkania i szepty…

-Ojoj, daj spokój! -wrzasnęła w przelocie Malina. -Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie! Teraz ćwicz, zamiast paplać!

-O, przepraszam, ja nie paplę, ja kontempluję ważne sprawy… - odparła urażona Lilka.

-Czemu plujesz? -zapytała zdumiona Niuńka, która była zajęta sobą i nie przysłuchiwała się uważnie  rozmowie przyjaciółek.

-O masz!- jęknęła Lilka. Nie pluję, tylko kontempluję, rozmyślam, analizuję, rozważam…

-No wystarczy, już daj spokój, zrozumiałam- odrzekła nieco urażona Niuńka. Spojrzała w górę na szalone piruety, nurkowanie i korkociągi Maliny. Musiała przyznać, że nikt nie dorówna przyjaciółce. Była świetna. I jakby spojrzeć na to z boku, to nawet dość groźnie się prezentuje. Niuńka nerwowo kończyła polerowanie pazurków i miała zamiar też poćwiczyć podniebne akrobacje.

Aż tu nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się na ich Wzgórzu Trzech Smoczyc Starszy Gołąb Pocztowy Maniek. -Cześć dziewczyny, wrzasnął jeszcze w locie. -Mam przesyłeczkę! -Plissss! I zrzucił wprost do rąk Niuńki dość dużą, turkusową kopertę. W zasadzie to ciemnoturkusową. Wszystkie trzy głowy smoczyc natychmiast pochyliły się nad listem.

-Od kogo to?- dopytywała się zdyszana Malina.

-Chwila, muszę otworzyć- nie?- denerwowała się Niuńka, bo nie lubiła, gdy ją ktoś popędzał. Ale żeby było szybciej, rozerwała kopertę i zaczęły czytać.

-No tak!

-Super!

-Tego nam było trzeba!

-Jesteśmy uratowane!

-Do dzieła, dziewczynki!

I wszystkie trzy wzbiły się w niebo. To co pokazały, zaparło dech w piersiach wszystkim wełniankom. Najpierw pędziły za sobą i miotały zapalarkami. Potem jedna udawała, że jest trafiona, wykonywała kilka koziołków w powietrzu, lądowała na łączce, zjadała złocisty kwiatek rosnący tylko na ich wyspie i znowu wzbijała się w powietrze. Gdy trzeci raz została celnie zaatakowana, tuż nad ziemią znikała i już się nie pojawiała. Ostatnia na polu walki, a raczej tańca, otrzymywała koszyk złotych kwiatów, który niby to sam do niej podpływał, ale tak naprawdę taszczyła go niewidzialna przyjaciółka. Zwyciężczyni pożerała kwiaty, ryczała, rozpościerała skrzydła i biła nimi na znak zwycięstwa, a jej łuski błyszczały szczerym złotem. W tym blasku rozpływała się i to był koniec pokazu.

-No super to Olaf wymyślił! Chyba same nie wpadłybyśmy na ten pomysł z trzema życiami!- zachwycała się Malina.

-Z tego co słyszałam, to on tego nie wymyślił, tylko ludź, z którym mieszka.

-Nie ludź, tylko człowiek… poprawiła Lilka.

-Ludź- Olaf tak mówi, a on wie najlepiej! W końcu zna ludziów!

-No nie wiem- mruknęła zrezygnowana Lilka, ale słyszałam, że ten c-zł-o-w-i-e-k podobno zna jakieś tajne sposoby walki przetrenowane w grach.

-W jakich grach? W bierkach ani w chińczyku nie ma nic o walkach- jęknęła Niuńka.

-Za dużo myślisz Niuńka, krzyknęła Malina i wzbiła się w powietrze.

06 kwietnia, 2021

Bajka Smoczego Drzewa (Smocze bajki 1.)

-No to klops… -jęknął Strachuś.

-No, klops- potwierdziła Niuńka.

-To wszystko przez Wawelskiego! Zachciało mu się owieczki porywać i na naszej wyspie osiedlać…

-Ale to ci ludzie jacyś mało kumaci! Wyobrażać sobie, że ktoś pożre wełnianę z kopytkami? Też coś! - wymądrzał się Smobas.

-To prawda, narobił nam bigosu! Cała wyspa aż się roi od jego przyjaciółek, gdzie się nie obejrzysz, wełnianka strzyże trawnik!

-Nie narzekaj Człapuś, nie musisz sam dbać o zieleń, a przecież wszyscy wiedzą, że ostatnia prawdziwa kosiarka odfrunęła z naszej wyspy jakieś 1000 lat temu!

-No fakt!

-My tu o owieczkach, a lada moment nad naszym Smoczym Drzewem zawiśnie baalot z Ziemianami żądnymi odkryć kryjówkę strasznych smoków!

-Wiem, - wrzasnął Bombasek- zrobimy sobie z gałęzi straszne kły i stoczymy w powietrzu walkę, żeby mieli dowód, że jesteśmy naprawdę przerażającymi smokami... odlecą wtedy ze strachu!

-A kto niby miałby walczyć? Spytał Smofesor. Jesteśmy łagodnym, rodzinnym gatunkiem i co najwyżej moglibyśmy na ciasto marchewkowe ich zaprosić.

-Ja mogę dla nich zatańczyć- zgłosiła się Malina.

-I ja! – krzyknęła Lilka.

-Moi państwo, - rzekł cicho Smofesor- to jest chyba myśl! Ludzie nigdy w życiu nie odróżnią smoczego tańca od walki, a jeszcze gdy Malina użyje swojej zapalarki, sukces murowany!

No i wszystkie smoki zaczęły wiwatować, cieszyć się i z tej radości zaśpiewały swoją ulubioną piosenkę:

Kiedy smutek cię obrasta,

Smoka wezwij, no i basta!

W mig rozproszy smutki twe,

Bo smok szczęścia wszystkich chce!

I tak wesoło śpiewając, smoki objadały się galaretką owocową i marmoladkami w cukrze, grały w koci-koci łapki i robiły na zimę wełniane szaliki dla wszystkich stworzeń na wyspie, a muszę dodać, że robótki ręczne były ich pasją.

Późnym wieczorem, Człapuś, Smofesor i Chlapacy odbyli tajną szafirnetową konferencję z Kocurką i psem Olafem. O czym radzili, nikt nie wiedział, bo owce już spały, a reszta smoków grała w chińczyka i bierki…


11 kwietnia, 2019

Bajka Konwalii (Kwiatowe bajki 24.)




W odległej części Wyspy Magicznego Zamku, wśród wzniesień, prawie gór, w osłoniętej od wichrów dolinie, błyszczał brylantowy dach pałacu Konwalii. Jeśli obserwowało się to miejsce ze szczytów, widziało się piękną, ale zwyczajną taflę szmaragdowego jeziora. Wszystko zmieniało się jak zaczarowane tuż nad wodą. 

Spośród tataraków porastających północne brzegi, wyglądały białe dzwonki Konwalii, ciekawie patrzących wokół. Najmłodsze gromadą goniły za ważkami, plotkowały o żabach i szyły swoje zielone sukienki. 

Zdarzało się, że wieczorem, gdy pyzaty Księżyc rozpoczynał swoje ćwiczenia na niebie, lustro jeziorowej wody unosiło się i zastygało w formie spadzistego, brylantowego dachu. Jeśli tylko srebrne promienie księżyca oświetliły szklane dachówki, rozlegał się szelest, szum i słychać było wyraźnie śmiechy. Czyjeś nawoływanie łączyło się ze słodko pachnącą melodią jakiegoś chóru. Dach odkrywał prawdziwe oblicze tego miejsca. Tarcza księżyca przybierała woalkę z portretem dziwnej panny. Na jeziorze osłoniętym przezroczystym dachem zaczynał się zgiełk, ruch i radosne nawoływanie. 

Na środku jeziora kolejno pojawiały się konwaliowe baletnice. Było ich całe mnóstwo. Płynęły jak chmurki jedna za drugą lub parami. Wszystko wokół, razem ze szczytami pagórków, otulało białawe światło. Sączyło się łagodnie na tataraki, żaby i ptaki. 

Długie, muślinowe sukienki okrywały świat i tworzyły coś na kształt pachnącej intensywnie mgły. Rusałki tańczyły na wodach jeziora jak na deskach teatru. Podpływały w górę, aż po kryształowy dach i przez chwilę stawały się przezroczystymi chmurkami. Wesoło przy tym szeptały. Ich słowa brzmiały jak powiew wieczornego wiatru, więc nikogo nie budziły, a nawet udawało im się czasem ukołysać do snu jakieś gadatliwe pisklaki rozrabiające w gniazdkach wśród tataraków. 

Z okien na poddaszu brylantowego zamku przyglądała się tym pląsom Lanuszka- królowa Konwalii. To ona dawała znak, kiedy zakończyć tańce. Zwykle ważki, żaby i ryby protestowały głośno, bo uwielbiały baletowe popisy. Królowa jednak nie zaprzątała sobie głowy tymi stworzeniami. Ona najlepiej wiedziała, co jest dobre dla brylantowych panien. 

Tajemnicę tego jeziora znały jedynie Anemony, które często pojawiały się, żeby zatańczyć z Konwaliami, oczywiście Amek i Kolorowa Królowa też znali ich sekret.