-No to klops… -jęknął Strachuś.
-No, klops- potwierdziła Niuńka.
-To wszystko przez Wawelskiego! Zachciało mu się owieczki
porywać i na naszej wyspie osiedlać…
-Ale to ci ludzie jacyś mało kumaci! Wyobrażać sobie, że
ktoś pożre wełnianę z kopytkami? Też coś! - wymądrzał się Smobas.
-To prawda, narobił nam bigosu! Cała wyspa aż się roi od
jego przyjaciółek, gdzie się nie obejrzysz, wełnianka strzyże trawnik!
-Nie narzekaj Człapuś, nie musisz sam dbać o zieleń,
a przecież wszyscy wiedzą, że ostatnia prawdziwa kosiarka odfrunęła z naszej
wyspy jakieś 1000 lat temu!
-No fakt!
-My tu o owieczkach, a lada moment nad naszym Smoczym
Drzewem zawiśnie baalot z Ziemianami żądnymi odkryć kryjówkę strasznych
smoków!
-Wiem, - wrzasnął Bombasek- zrobimy sobie z gałęzi straszne
kły i stoczymy w powietrzu walkę, żeby mieli dowód, że jesteśmy naprawdę przerażającymi
smokami... odlecą wtedy ze strachu!
-A kto niby miałby walczyć? Spytał Smofesor. Jesteśmy
łagodnym, rodzinnym gatunkiem i co najwyżej moglibyśmy na ciasto marchewkowe
ich zaprosić.
-Ja mogę dla nich zatańczyć- zgłosiła się Malina.
-I ja! – krzyknęła Lilka.
-Moi państwo, - rzekł cicho Smofesor- to jest chyba myśl!
Ludzie nigdy w życiu nie odróżnią smoczego tańca od walki, a jeszcze gdy Malina
użyje swojej zapalarki, sukces murowany!
No i wszystkie smoki zaczęły wiwatować, cieszyć się i z tej radości
zaśpiewały swoją ulubioną piosenkę:
Kiedy smutek cię obrasta,
Smoka wezwij, no i basta!
W mig rozproszy smutki twe,
Bo smok szczęścia wszystkich chce!
I tak wesoło śpiewając, smoki objadały się galaretką
owocową i marmoladkami w cukrze, grały w koci-koci łapki i robiły na zimę
wełniane szaliki dla wszystkich stworzeń na wyspie, a muszę dodać, że robótki
ręczne były ich pasją.
Późnym wieczorem, Człapuś, Smofesor i Chlapacy odbyli tajną
szafirnetową konferencję z Kocurką i psem Olafem. O czym radzili, nikt nie
wiedział, bo owce już spały, a reszta smoków grała w chińczyka i bierki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz