-Siedzisz tu od rana, jeszcze się
przeziębisz… złościł się stary gawron Juliusz.
-Oj, nie przesadzaj, każdy musi
czasem pomyśleć. -westchnęła Wypukła i
znów zaczęła machać nogami w płytkiej wodzie.
-Żadne „oj” ani „ojoj”, tylko
wdrapuj się na pagórek, szybciutko! -zarządzał zdecydowanie Juli i jednocześnie rozglądał
się wyraźnie zadowolony z widoku, który ich otaczał.
-Tak, tak, wiem, nasza dolina
jest najpiękniejsza na świecie, -stwierdziła Puki, która przyglądała się
przyjacielowi spod przymkniętych powiek.
-Proponuję wyścigi! -krzyknął niespodziewanie
Juliusz, chcąc rozproszyć nie najlepszy nastrój królowej i wzbił się w górę.
Puki poderwała się niechętnie, ale po chwili biegła już wesoło, skacząc z
jednego kolorowego pagórka na drugi. Co chwila schylała się, żeby powiedzieć
-Cześć! -muchomorom, kozakom i gąskom. Ich wspaniałe, wypukłe kapelusze
błyszczały w kępach traw jak kolorowe szkiełka. Juliusz, dla poprawienia
nastroju swojej pani i zarazem przyjaciółce, jednym ruchem skrzydeł zamieniał
ażurowe kopułki dmuchawców w śnieżnobiały pył, co zawsze rozbawiało królową
Wypukłej Wyspy.
Gdziekolwiek spojrzeli, wszędzie
widzieli kopce kretów, pokaźne mrowiska i czujne łypiące z wody czujne oczy żab.
Wyspa Puki była oblepiona
kolorowymi domkami jak babeczka błyszcząca zielonym lukrem i posypką, odwrócona na lewą stronę. Żaden żeglarz nie
pominął portu tej wyspy, którą Bajkanie uważali za magiczną.
Dom Królowej Puki wyglądał jak
połowa jabłka ułożona przekrojoną częścią na szczycie owej bajecznej babeczki. Gości
i wędrowców witała otwarta brama do ogrodu, a w nim puchate poduchy ułożone na
oryginalnych hamakach odwróconych ku górze, na których można było swobodnie
wylegiwać się na brzuchu i czytać książki.
Juli i Puki tego dnia wybrali
jednak nagrzane w słońcu szafirowe głazy, obok których, na grzybich kapeluszach,
stały kubeczki wypełnione sokiem z granatów.
-Jak myślisz Juliuszu, czy
Wklęsła zajrzy do nas dzisiaj?
-No nie chcę cię rozczarować, ale
ona ma trochę zamieszania z tym dorocznym świętem swojej Wklęsłej Wyspy i chyba
dzisiaj byłoby jej trudno, ale zawsze zostaje szafirnetowa konferencja…
-Tak, tak, to wiem. I cieszę się,
że nasze święto już za nami. Rozpogodziła się zadowolona Puki i włożyła na głowę wspaniały
słomkowy kapelusz w kształcie pomarańczy. Od razu przypomniała sobie, że jej
siostra bliźniaczka – Wypukła - lubi tylko zadarte do góry fascynatory, które
na jej głowie wyglądają jak zatrzymany w locie motyl.
-Tak w ogóle, to niezły z was
duet: Wklęsła i Wypukła, bliźniaczki. I nawet zgodne, ale całkiem inne! Nikt by
nie uwierzył. Po prostu absolutne przeciwieństwa! Jak dzień i noc, ciepło i zimno, słodko
i słono…
-Ależ Juliuszu, czemu tu się
dziwić. Podobieństwo usadowiło się w naszych sercach, a nie w kapeluszach:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz