14 kwietnia, 2021

Bajka smoczych tajemnic (Smocze bajki 3.)


-Bryzuś, przestań robić te prysznice, bo mi całkiem zapalarka zawilgnie -złościł się Smobas.

-Jasne, wyschnę i dostanę wysypki! Ale tobie przecież nic się nie stanie… taki przyjaciel to…

-Lepiej nie kończ -syknął Smobas i obaj zamilkli, bo to się znowu stało!

Wzdłuż głównej ścieżki coś jakby przemknęło, ale widać było tylko iskrzenie, złotawe migotanie i powiew słodkiego, cudownego zapachu. Przyjaciele natychmiast zaczęli robić zdjęcia, a Znikuś po prostu mknął za tym czymś i kręcił film!

-O, bracie, to jest sensacja! -jęknął Bryzuś, otwierając kolejną butelkę wody.

-Ale co to za sensacja? Ja nic nie widzę, nawet tego zapachu już chyba nie czuję.

-Ja czuję, a jakże, wzdychał Smobas.

Tę fascynującą rozmowę przerwało pojawienie się Znikusia, który zdyszany do granic możliwości sapał, jak Wawelski dźwigający wełnianki.

-Już wiem…, wiem…, mamy to…. -wytrząsał z siebie słowa.

-Przez otwarte okno Smofesora dało się usłyszeć rozmowę, z której…

-Ej, co ty Znikuś? Podsłuchiwałeś? -oburzył się Smobelek, który właśnie w smoczym przedszkolu dowiedział się, że podsłuchiwać nie należy.

-Weź przestań! To stan wyższej konieczności! Otóż, na Smoczą Wyspę przybyła Smoczyca Szpileczka!

-Ta Szpileczka? -Ta? Ta z kancelarii „Ze mną wygrasz wszystko”? -rozwrzeszczały się smoczki.

-Ta sama! Bez kitu! Od razu powinienem poznać wyższe sfery po tym boskim zapachu!

-Do rzeczy Znikuś! Po co przybyła? Mów wreszcie! –niecierpliwili się przyjaciele.

-Czyli już ci nie przeszkadza, mały, że podsłuchiwałem? -trochę się droczył Znikuś.

-No marudzisz jak Dawid! -wrzasnął Smobas, więc zwiadowca zaczął wyjaśnienia.

-Wyobraźcie sobie, że starszyzna naszego Smoczego Drzewa zatrudniła Szpileczkę, żeby negocjowała z Kolorową Królową odwołanie tych ludzkich wycieczek. Podobno chcemy spokoju i marchewek... -cokolwiek by to znaczyło…

-Co, nie pojawią się baaloty z Ziemi? -ale  słabo…, -no…, a ja tak czekałem…, to katastrofa…

-Smoki znieruchomiały ze smutku smoczym zwyczajem.

I nagle, wśród- płynącego wolno jak Niuńka z zakupami- zaskoczenia i rozczarowania,  coś zaczęło iskrzyć wprost nad głowami smoczych detektywów.

Bezruch natychmiast się pogłębił i w pewnej chwili można było sądzić, że to nie są żywe smoki, a kamienne posągi ustawione na Polanie Wielkich Czynów. Z odrętwienia wyrwał je świdrujący głosik: -Co z Wami? Żyjecie?

Smobas otworzył jedno oko i mógłby przysiąc, że widzi czarną głowę Szczerbatka. Jednak ten, raczej ze swojej bajki nie wyskoczył, więc cóż, a raczej któż to do nich gada?

-Nie poznajecie mnie? Niemożliwe! To ja - Kocurka!

Wszystkie posągi natychmiast ożyły. 

-Co tu robisz panno Kotko? I gdzie nauczyłaś się tego błyszczenia i znikania?

-To długa historia. Szkoda na nią czasu. Dość powiedzieć, że jestem teraz asystentką sławnej Szpileczki, która nazywa mnie Kocią Poczwarą, więc do tej wyspy pasuję jak ulał!

Zapadło niezręczne milczenie.

-No co ty nie powiesz? Czyli jesteśmy dla ciebie poczwarami? -wysyczał naprawdę urażony Bryzuś i przygotował mineralkę do ataku.

-Ej, co wy, ja tylko tak żartowałam, nie żeby…

-Dajcie spokój, nie będziemy się teraz o epitety spierać, mów, co wiesz! -rezolutnie zażegnał konflikt Smobas.

-No więc, chcę poznać wasze zdanie w kwestii wycieczek Ziemian. Przedstawię je na pewno Kolorowej Królowej, towarzysząc mecenas Szpileczce. Coś czuję, że jesteście gotowi na przygodę i macie dość wełniankowej nudy.

-Wyobraź sobie, że nie jesteśmy osamotnieni! Smoczyce też są gotowe ze swoim tańcem do spotkań trzeciego stopnia z mieszkańcami Ziemi. -dodał Smobas.

-Wyśmienicie! To do roboty!- emocjonował się Znikuś.

-Chwila, chwila. Spokojnie! Wszystko po kolei. Najpierw musimy coś zjeść, bo to migoczące znikanie strasznie mnie wyczerpuje… miauknęła omdlewająco Kocurka.

I tak, planując swoją intrygę, udali się niespiesznie do McSmoka na przepyszne, smocze specjały.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz