20 marca, 2024
Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)
13 lutego, 2021
Bajka Piórchotka (Ptakoteka 6.)
-Moi Kochani! Postanowiłam wzbogacić Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka” o wnętrza nowej bajkańskiej szkoły. A wszystko za sprawą
niezwykłego Piórchotka, którego mianuję jej profesorem i dyrektorem
jednocześnie. Muszę dodać, że mamy nawet pierwszego ucznia! Został nim
Piskluszek! Brawa! E-Wróżka podesłała chmurkę, na której mały Piskluszek
podpłynął na sam środek. Rozległy się brawa, a Piórchotek uścisnął skrzydło
swojego pierwszego ucznia i wręczył mu czapkę z daszkiem, na otoku której
widniała nazwa szkoły. Natychmiast podniosły się skrzydła wielu troskliwych
rodziców, którzy zapragnęli powierzyć Piórchotkowi edukację swoich pociech. Pan Długoptak podchodził do wszystkich po
kolei z spisywał imiona chętnych na liście, która wiła się jak strumyk w
Smoczej Dolinie. Piórchotek był tak szczęśliwy, że nad jego głową wciąż
wirowały złote i brylantowe gwiazdki.
Tylko pan Sztachetka kręcił
deseczkami i mruczał: -No coś takiego…, nigdy bym nie pomyślał…, chyba się
starzeję, choć płaszcz mam nowy i w modny wzorek, a o świecie wiem to i owo… . Wiem,
nie wiem, z dzieciakami do szkoły chyba nie wypada…, swoje lata już w końcu
mam… I wtedy usłyszał dźwięczące dumą słowa Piórchotka: -W każdym wieku można
się uczyć w naszej szkole, właśnie pojawiło się na liście uczniów nazwisko pana
Sztachetki, brawo! I rozpoczęła się wesoła zabawa, a pan Sztachetka aż
podskakiwał z radości, bo nikt się z niego nie naśmiewał, tylko wszyscy mu gratulowali!
12 lutego, 2021
Bajka Płaskuszka (Ptakoteka 4.)
To był ptak najmilszy ze
wszystkich mieszkańców wyspy. Serio! Często chodził piechotą, co innym ptakom
nie zdarzało się zbyt często, a nawet śmiało mogę powiedzieć, że nigdy. Na
Ptasiej Wyspie wszyscy święcie wierzyli, że spotkanie Płaskuszka o wschodzie słońca
wróży rozświergolony dzień pełen radości i miłych niespodzianek. Zdarzało się,
że Płaskuś, wiedząc o czyimś problemie albo smutku, specjalnie przechadzał się o
świcie blisko jego domku, żeby odpędzić smutki i wspólnie zrobić coś
niezwykłego.
Zrobiło się jeszcze bardziej
niezwykle, gdy w pewien piątkowy poranek do drzwi Płaskusiowego domku ktoś
natarczywie załomotał. Gdy tylko klucz zatańczył dwa razy w zamku, a zasuwka
odskoczyła z gracją, do wnętrza weszła, a może lepiej byłoby powiedzieć, wpadła
jak wiosenna burza niezwykła i, co muszę podkreślić, nieznana gospodarzowi
persona.
Płaskuś oniemiał, uśmiechał się
bliski chichotu i pocierał bezradnie fioletowe piórka na brzuszku. Zanim
odszukał myśl, co by tu można było powiedzieć w tej sytuacji, falująca kula
cytrynowych, limonkowych i pomarańczowych piór znieruchomiała, a na jej szczycie ukazała się malutka główka o
wielkich czekoladowych oczach przysłoniętych nieco daszkiem kraciastej
czapeczki. W sekundzie wszystko stało się jasne! Przybyła dawno niewidziana na
wyspie Wróżka Emer! Płaskuszek właśnie
miał radośnie i grzecznie powiedzieć: -Siemka, gdy pomieszczenie wypełniło się
słodkim zapachem melodyjnych słów, które nijak nie pasowały do kuli tańczącego
pierza.
-Mój drogi, do dzieła! Nie stój
tak, do roboty!
-Aaaa…le co mam robić, właściwie?
Zapytał po raz drugi zbity z tropu Płaskuś.
-Jak to co! Ratować!, Ratować,
mój ty Lilaczku…
-O, no to, to już nie! Tylko nie
Lilaczku! Płaskuszek nie znosił tego przezwiska. Dreptało za nim od przedszkola
i zawsze przypominało kokardki, które trzy siostry z uporem wiązały na jego ogonie,
ku uciesze innych pisklaków… Gdy ochłonął, uchwycił przemykającą myśl, że może
chodzi o ratowanie Czarnielota, który postanowił ostatnio zostać pustelnikiem,
ale…
Emer podobno umiała czytać w myślach,
tym razem zignorowała zupełnie oburzenie gospodarza, a może z tym czytaniem to
były tylko plotki? Dość że bez ceregieli wyłożyła wreszcie sprawę. Otóż,
Kolorowa Królowa zdecydowała, że na Ptasiej Wyspie powstanie Królewski Teatr Radości
i właśnie Płaskuszek został wybrany na jego szefa… Zapadło niezręczne milczenie…
Po chwili dało się słyszeć ciche pitpilenie i, rezolutny zazwyczaj, właściciel fioletowego
pierza wypalił:
-Nie mogę, absolutnie nie mogę… przecież
moje spacery… rozmowy… no i w ogóle… Nic z tego, odmawiam!
-Oj tam, nie marudź… zaśpiewała
Emer, zafalowała burzą modnych piór i już stali przed okazałym gmachem, do
którego drzwi prowadziły wprost z salonu Płaskuszka! Pod sklepieniem nowego
wnętrza unosił się fioletowy szyld:
Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka”
Przyjdź koniecznie na
magiczny spacer!
Co to się działo! Wszyscy znowu
mieli świeżą atrakcję, nawet modnisia Lisia-Alisia od czasu do czasu zamykała
swój salon i radośnie przemierzała brzozowe alejki teatralnej sceny.
Płaskuszek był szczęśliwy! Bez
względu na pogodę i porę roku mógł teraz spacerować do woli z mieszkańcami
wyspy po magicznej scenie, która zawsze zjawiała się tam, gdzie akurat była potrzebna!