Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolorowa Królowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolorowa Królowa. Pokaż wszystkie posty

20 marca, 2024

Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)




   Wieczór Powitania Wiosny zbliżał się wielkimi krokami. W tym roku wypadał dzień wcześniej niż w poprzednich latach, o czym chyba niektórzy zapomnieli. Pani Hania Borsukowa wydziergała na drutach zielone sweterki i porcięta wszystkim pociechom, bo ze starych powyrastały, ale swojej sukni, niestety, nie skończyła. Całe szczęście, że panny Wiewiórczanki - Basia i Kasia – przyszły jej z pomocą. Wprawnie wyhaftowały białe paski na fascynatorze, dodały do sukni orzechowe zapinki wzdłuż pleców, a całość wykończyły puszystym otokiem. Pani Hania nie mogła się ich nachwalić. Z wdzięczności obdarował je koszem wypełnionym kolekcją miejscowych orzechów.

   W siedlisku Państwa Grusów też kotłowało się od rana. Stroje wprawdzie były gotowe, ale pani Flora nadwyrężyła sobie skrzydło i najstarsza pociecha – Gracja – miała ją zastąpić. Ćwiczyły więc od kilkunastu godzin. Próbowały wprawdzie się zdrzemnąć, ale emocje już po chwili otwierały im oczy, więc zamiast leżeć i gapić się w sufit, wolały ćwiczyć. Nie ma co ukrywać, ta sytuacja zmartwiła cały klan żurawi. Wszyscy byli już gotowi do występów, ale miny mieli nietęgie, bo wiedzieli, że nie ma lepszej tancerki od pani Flory. Niespodziewanie z odsieczą przybyła Kolorowa Królowa a z nią wróżka Niu. Wszystkim udzielił się ich pogodny spokój. Dzieci zjadły wreszcie wczesny podwieczorek, dorośli wypili po filiżance naparu z sitowia, a w tym czasie wróżka w magiczny sposób spakowała do skrzyni stroje i przetransportowała je do garderoby na tyłach Międzywymiarowego Teatru Tańca, przed którym zbierali się już goście ze wszystkich archipelagów i galaktyk. Niu dostrzegła tuż przy wejściu świetne ziemskie tancerki - Kasię i Natalię. Była pewna, że ich relacja z wiosennej inauguracji podbije nie tylko ziemski Internet, ale też bajkański Szafirnet. W głowie rozbłysła jej też myśl, że można by je poprosić o krótką taneczną etiudę na zakończenie spektaklu. Te rozmyślania przerwała muzyka oznajmiająca przybycie orszaku Pani Wiosny, która wśród radosnych wiwatów zajęła z wdziękiem miejsce w pierwszym rzędzie obok Kolorowej Królowej, Malachitowego Króla i orszaku ich wróżek.

   Gdy wszyscy widzowie usadowili się na swoich miejscach, świetliki okryły się szafirowymi pelerynami i zapanował mrok. Wtedy władzę przejęła muzyka. Rozlegające się dźwięki były słodkie i rześkie jak przedwiosenny poranek. Świetliki wzbiły się pod samo sklepienie i po chwili oświetliły scenę, na której wirowały już wspaniale  wystrojone, zwiewne jak wiosenny wiaterek - żurawie. Ich pląsy i muzyka stanowiły jedność. Kolejne pary wzbijały się z gracją w górę i trzepotały skrzydłami, sprawiając, że ich doskonałe ogony falowały jak nigdy. Tak sugestywnie opowiadały tańcem historię Szafirowej Doliny, że wzruszanie widzów sięgnęło zenitu. W kulminacyjnej scenie utworzyły pod sklepieniem krąg i na przemian nurkowały, wykonując przy tym miękkie salta. Kiedy wszyscy sądzili, że to koniec spektaklu, z góry spłynęła Gracja, która genialnym solowym popisem zmieniła historię Teatru Tańca. Możliwe, że miał na to także wpływ towarzyszący jej śpiew kuzyna Benka, który zawsze wzbudzał entuzjazm widzów.

   Kiedy owacje widowni i bisy żurawi dobiegły końca, na scenę wpłynęła przecudna Pani Wiosna i zapowiedziała gościnny występ mieszkanek Ziemi – Kasi i Natalii. Rozległa się, egzotyczna dla mieszkańców Szafirowej Doliny, muzyka. Na widowni zapanowała absolutna cisza i wtedy się zaczęło. Dziewczyny wykonały niezwykły, dynamiczny układ taneczny i zaprosiły wszystkich widzów do wspólnej zabawy. Po kilku próbach tancerki, inni artyści, goście i miejscowi widzowie wspólnie wykonali ziemski taniec. Ptaki wirowały w powietrzu, a zwierzęta na parkiecie, w który wróżka Niu zamieniła widownię.

   To była magiczna Inauguracja! Pisały o niej portale wszystkich wymiarów! Spektakl żurawi stał się międzygalaktycznym wiralem, a ziemski taniec bardzo długo królował na parkietach nawet najodleglejszych światów.

   Pan Florian wraz z panią Florą wzruszali się jeszcze długo na samą myśl o niezwykłym debiucie ich słodkiej Gracji. Ach, tego Powitania Wiosny długo nikt nie zapomni! To pewne!

19 kwietnia, 2023

Bajka na wycieczce (Telefoniczne bajki 5.)


Wszystko było już przygotowane. Niu trochę się martwiła na początku, że nie dadzą rady dźwigać tylu pudełek, butelek, koszyczków i torebek, ale Lusia rozwiała jej obawy, mówiąc krótko:

- Ty tylko usiądziesz i będziesz jechała. Ja zajmę się resztą.

- No, skoro tak… - pomyślała Niu…

- Pani Kotka upewniała się, czy aby na pewno nie zabiorą ze sobą telefonów. Ostatni dzwonek, który zainstalowała Niu, budził w Kocurce przerażenie. Wydzierał się jak pteranodon! Naprawdę trudno było zachować zimną krew, gdy niespodziewanie wrzasnął. No i za nic nie mogła pojąć, co można wypisywać całe dnie, a najważniejsze - do kogo? Przecież ona – Pani Kotka - była stale na miejscu!

Dzień zapowiadał się pogodny. Na lazurowym niebie nie błąkała się ani jedna chmurka. Słońce przyjaźnie słało uśmiechy, poranna rosa wyparowała, a z oddali słychać już było zbliżający się zaprzęg wiatrowych rumaków przysłany przez E-Wróżkę. 

Rzeczywiście, tak jak powiedziała Lusia, w jednej sekundzie bagaże znalazły się w koszach podróżnych wiatrowego wehikułu, wszyscy zajęli miejsca i ruszyli z kopyta na wiosenną wyprawę. Droga się nie dłużyła, bo wszyscy podziwiali mijane wyspy Archipelagów Szafirowego Jeziora. Gdy zaprzęg zniżył loty i wyraźnie zwolnił, nawet Kocurka zdziwiła się, że to już.

Tak, dotarli na Dziką Wyspę. Tylko przyroda i oni! Co za radość! Rozłożyli się na magicznej polanie pokrytej dywanami wiosennych kwiatów. Lusia odesłała wiatrowe rumaki i przypomniała, żeby wróciły przed zmierzchem.  

Kocurka jakoś zbyt cicho skradała się wokół polany, na szczęście Niu domyśliła się, jakie Kotka miała zamiary i wyraźnie zabroniła polować na małe ptaszki i w ogóle na cokolwiek! To się wyraźnie Kotce nie spodobało, ale ostatecznie uznała, że obserwowanie też jest ok. Lusia i Niu zbierały do koszyczków krople rosy, które w słońcu zmieniły się natychmiast w kryształowe i diamentowe cacka. Miały zamiar zrobić z nich najmodniejsze bransoletki.

Jakoś koło południa Lusia zauważyła, że zrobiło się dziwnie cicho. Natychmiast zerknęła w stronę Kotki, ale ta spała w najlepsze i nie w głowie jej było płoszenie mieszkańców Dzikiej Wyspy. Postanowiła więc zapytać Wróżkę Tysiąca Emocji, co się dzieje, ale przecież nie miała telefonu. Nawet magiczny pyłek opowiadacz zostawiła na Kolorowej Wyspie, więc czekanie na czyjąś pomoc nie miało sensu. 

Okolica zmieniła się nie do poznania, wszystko przybrało odcienie kobaltowej szarości. Gdzieniegdzie przebłyskiwał jakiś malachit czy turkus, ale po sekundzie gasł, potęgując gęstnienie mroku. Nieprzyjemną ciszę przerwał pisk wiewiórki, która, wychylając się ze swojej dziupli, wrzasnęła:

- Już są!  

- Kto? -dopytywała się Niu? – Kto? - Odpowiadaj!

Lusia nie musiała pytać. Przypomniała sobie. To przecież ona zeszłego lata pozwoliła, by na Dzikiej Wyspie urządzać zawody żywiołów. Rywalizację błyskawic, burz, ulew, wichrów i śnieżyc. Nie sposób odwołać tę zgodę bez telefonów i magicznego pyłku.

- Co zrobić?  Co robić? - panikowała Lusia.

A na polanę wtaczały się już całe odziały potężnych żywiołów.

Niespodziewanie na środek polany, w sam raz w kępę dorodnych fiołków, wyskoczyła jak pantera Pani Kotka i zawołała dziwnie potężnym głosem:

- Hej! Wichury, Pasaty, Monsuny, Burze i Błyskawice! Oddajcie honory, miłościwie nam panującej królowej Bajkanii, Pani Kolorowej Wyspy i wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora!

- Królowej? A gdzie jej dwór, wróżki, magowie i te wszystkie inne cudaki? – zakrzyknął Siarczysty Mróz.

Zapanowała gęsta cisza. Żywioły potężniały, a niefortunni wycieczkowicze trzęśli się ze strachu. Emocje sięgały zenitu.

Wtedy w sam środek tego dziwacznego starcia sfrunęła błyszcząca życzliwością i iskrząca się empatią Wróżka Tysiąca Emocji.

- Oto ja - Wróżka Tysiąca Emocji – pragnę powiadomić, że dwór królewski zbliża się, by podziwiać starcia żywiołów!

- Nikt nie miał już wątpliwości, że Kotka nie kłamała. Żywioły oddały pokłon, a Wróżka Tysiąca Emocji szeptała coś przez swój magiczny telefon. Niebawem cały dwór był na miejscu.

- Napędziłaś mi strachu co niemiara! – złościł się Malachitowy Król. Czemu nie wezwałaś nas wcześniej?

- Gdzie twój telefon? Nie mów, że zapragnęłyście kontaktu z dziewiczą naturą? Telefon to konieczność. A magiczny pyłek – to już nawet nie powiem co! Telefon to bezpieczeństwo! Znak rozsądku, a także przezorności i dojrzałości! Na wycieczkę tylko z naładowanym telefonem i pokaźnym woreczkiem magicznego proszku!

Właśnie gdy Malachitowy Król dopowiadał ostatnie słowa, rozległy się oklaski i wiwaty. Tylko Kocurka siedziała markotna w kępie fiołków. Malachitowy Król przypisał sobie wszystkie zasługi. O bohaterstwie Kocurki nawet nikt nie wspomniał! Ajaj …

28 marca, 2023

Bajka bez zasięgu (Telefoniczne bajki 3.)

- Ułaaaa! Ułaaa! – wydzierał się telefon, skrzecząc jak ranny pterodon. Pani Kotka zerkała w jego kierunku podejrzliwie, szczególnie gdy zaczynał się trząść, jak zmarznięta ptaszyna na gałązce.
- Wystarczy, że troszeczkę podskoczę… i już go mam! – marzyła, wylegując się na kanapie.
- Kocurko! Czemu nie odbierasz? – zażartowała jak zwykle Niu! - Może to jakaś ważna wiadomość!
- Ważna? – zdumiała się kotka. – Ważne to jest najwyżej to, że moja miseczka świeci pustkami od jakiejś godziny… Całkiem urażona odwróciła zawiedziony pyszczek w stronę okna.
- Haloooo! Halo! – krzyczała Niu. – To ty siostro? Nic nie słyszę! Odłożę na chwilę słuchawkę i spróbuję do Ciebie oddzwonić, może to zadziała! Niu wybrała numer siostry, za chwilę znowu i za jakiś czas ponownie… i nic!
- Naprawdę nie ma zasięgu? - dziwiła się. – Przecież to się nie zdarza w dużym mieście! Prawie nigdy!
Niu posmutniała. Miała zamiar opowiedzieć wszystko, co się wydarzyło od wczoraj, a tu zabrakło niezastąpionej słuchaczki!
- To jakby odebrać mi mowę albo klawiaturę komputera, albo tablet i komórkę jednocześnie.
Mijały godziny, a telefon milczał, to znów dzwonił, ale był całkiem głuchy. Niu straciła humor, zapomniała o swoich ulubionych piosenkach, o ciasteczkach nawet nie wspominając. Napełniła pospiesznie miseczkę Pani Kotki, ale nic miłego przy tym nie powiedziała ani nie wyciągnęła ręki, by pogłaskać lśniące futerko. Atmosfera była arktyczna.
Pani Kotka miała tego dość. Obiecała sobie wprawdzie, że w nic nie będzie się wtrącać, ale marudna wróżka całkiem jej nie pasowała. Poderwała się więc, wyprężyła grzbiet, żeby nie wyglądać na futrzastą przytulankę i z lekka stukając pazurkami w podłogę, zbliżyła się do Niu, nad którą unosił się gęsty obłok smutku i rezygnacji.
- Miauuu… Mrauuu… Wrejjj… - zaczęła nieśmiało.
- O co chodzi kocie?
- Kocie? – to już nie Pani Kotko ani Kocurko, tylko kocie!
- Mrauuuu! – wrzasnęła naprawdę urażona, a zamyślona wróżka podskoczyła, jak przebudzona z głębokiego, kolczastego snu i spojrzała na nią bardziej przytomnie. Kotka natychmiast wykorzystała tę chwilę i zaczęła:
- Nie bardzo rozumiem, w czym rzecz! Po co wpatrywać się w milczący ekran albo wydzierać się do głuchego telefonu. Przecież mamy magiczny portal pod dwoma wierzbami. Można się tam spotkać, z kim się chce. I to natychmiast. Przy akompaniamencie szumu zielonych listków można opowiedzieć cały dzień nawet tysiąc razy! Więc po co te nerwy, no po co?
Niu otworzyła szeroko oczy. Podniosła się jak sprężyna i natychmiast wybiegła z domu. Zanim Pani Kotka doczłapała do drzwi, okolicę rozświetlił blask wierzbowego portalu. Wróżka Niu i Kolorowa Królowa radośnie się uścisnęły, usiadły na trawie i się zaczęło…
Kocurka też zasiadła na pobliskiej gałęzi i rozpoczęła kulturalną rozmowę z Panem Kotem – mieszkańcem Kociej Wyspy z Archipelagów Szafirowego Jeziora. Oni wiedzieli najlepiej, że telefon to przeżytek, liczą się tylko spotkania trzeciego stopnia:)

08 marca, 2023

Bajka na przykład (Telefoniczne bajki 2.)



I nagle… dziwny telefon zaczął się trząść, jakby dopadł go paniczny strach, a potem to już tylko śpiewał słodko i zielono. Niu patrzyła jak zaczarowana. Minęła dłuższa chwila, zanim wyciągnęła dłoń w kierunku tych hałasów. Starczyło, że musnęła czubkiem palców gładki kształt, a już usłyszała:
- Niuńka, co robiłaś, czemu nie odbierasz?
- Czemu nie odbieram? A może najpierw powiesz mi, o co tu chodzi… Jestem… Jestem całkiem zagubiona…
- Nie przesadzaj, wszystko jest dobrze, nie masz powodów do narzekania! Masz teraz za to dużo miejsca, możesz gości przyjmować i co chcesz robić, i w ogóle…
- Przestań gadać! Jesteś jakąś królową?
- E tam, jaką królową, to zwykły Archipelag jest, nic szczególnego! Są lepsze przecież dookoła! Ale nie o tym chciałam mówić. Chciałam ci powiedzieć, że tutaj już wszystko kwitnie! Wszędzie są kwiaty!
- Jak to możliwe? Mamy marzec!
- Ach, gdy tylko wróciłam…
- Wróciłaś? To Ty już tam byłaś?
- … W zasadzie tak, ale nie o tym… oj, przerywasz mi! Chcę ci powiedzieć, że od razu wydałam rozkaz, żeby każdy mieszkaniec Archipelagów zasadził jedną kwiatową cebulkę! Pomysł chwycił i teraz mamy kolorowe dywany kwiatów! Jest przepięknie! Ty też tak zrób!
- Ja? Niby jak? - odrzekła zdumiona Niu i rozejrzała się. Zewsząd patrzyły na nią błękitne oczy setek okien. Każde z nich to rzeczywiście człowiek, a nawet kilkoro ludzi… jednak… 
-Wiesz Lusiu, chyba nie dam rady ich zachęcić, ale zawsze mogę dać przykład:)
- Tak zrób! Podrzucę ci trochę kwiatowych cebulek.
Kiedy Lusia mówiła ostatnie słowa, na kuchennym stole Niu pojawił się koszyk pełen obiecanych kwiatków przyszłości.
- Dzięki, zawołała Niu, która powoli przestawała się czemukolwiek dziwić. - Ruszam do pracy!
- Super! Ty zawsze masz świetne pomysły! No to do później, pa!
- Pa! – zawołała Niu, ale telefon już zasnął, a cebulki kwiatów wierciły się zniecierpliwione, więc szybko zebrała narzędzia, chwyciła koszyk i ruszyła dawać przykład.
- A nuż się uda! Któż to wie! Ludzie są nieprzewidywalni. Szczególnie, gdy im nikt nic nie każe:)

07 marca, 2023

Bajka Lusi i Niu (Telefoniczne bajki 1.)


Pewnie nie uwierzysz, ale tak było i już. Zaraz z samego rana wszystko jakoś zaczęło inaczej wyglądać. Lusia patrzyła i oczom nie wierzyła. Zupełnie. Przez samiuśki środek kuchni płynęła smużka czegoś błyszczącego i pachnącego morelowo. Schyliła się, chwyciła to coś w dłoń… i nic… Nic zupełnie nie chwyciła!  - Ja chyba śnię! Położę się na chwilkę. Pomyślała i natychmiast zajęła najwygodniejsze miejsce na granatowej kanapie. Kątem oka zerkała na kuchnię, a tam szumiała już rzeka tego czegoś! Cóż to będzie? Niu jeszcze się zgubi w tej mgle, gdy wróci. Muszę coś zrobić, natychmiast! Zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna. Zerknęła i zamarła… No nie… nie jestem żadną Dorotką, to nie dzieje się naprawdę! I nawet psa nie mam!

Lusia krzyczała coś, ale nikt jej nie słyszał, bo dom szybował już w chmurach, jakby rzeczywiście leciał do Krainy Oz! Ze zdumieniem stwierdziła, że w dole nie pozostał żaden lej, dziura ani zburzone fundamenty! W dole stał drugi dom, taki sam jak ten, którym właśnie odlatywała! Dostrzegła nawet Niu, która wchodziła po schodach i dziwnie się rozglądała!

- To nie dzieje się naprawdę! Zaraz się obudzę! – prawie krzyczała Lusia!

- To nie dzieje się naprawdę! Chyba śnię! – szeptała Niu, która właśnie weszła do domu wypełnionego morelowym czymś. Rozejrzała się i oczy zrobiły jej się za ciasne. Wszystkie rzeczy Lusi zniknęły! Nawet granatowej kanapy nie było… Ani książek, ani kwiatów, ani nawet szklanych i malowanych ptaków. Cały dom wypełnił się tylko jej rzeczami.

Niespodziewanie, błyszcząca smużka zwinęła się jak kłębek włóczki, zamigotała ciepłym światłem i wyświetliła hologram dziwnej postaci. Najpierw rozległo się mruczenie, potem coś zagwizdało, zagrało jakiś kawałek znanej piosenki, aż w końcu chropowaty głos przemówił:

- Fajnie, nie? I udało się za pierwszym razem! Nawet bałaganu nie ma! Czad!

- Kim jesteś i co zrobiłeś z moją siostrą? Mów, bo zaraz cię…

- Spokojnie, po co te nerwy! Kolorowa Królowa została wezwana do stolicy! A my przy okazji testujemy podróże w domach! Ekstra, co?

- Jacy my? Jaka Królowa! Coś ci się pomieszało! Wysłałeś w kosmos moją siostrę Lusię!

- Ojojoj! To ty nic nie wiesz! Bidulko! No nie ja jestem od tajemnic Archipelagów, więc wybacz! Acha, masz tu telefon, taki bardziej magiczny! Możesz z niego dzwonić do Kolorowej Królowej! Kiedy tylko chcesz! No tak mi się wydaje przynajmniej… To nara!

- Stop! Jakie „Nara”! Wracaj tu! Ale już! - Niu wydzierała się, jednak po dziwnym hologramie nie było już śladu i po morelowej kuli też… Wpatrywała się w płaski przedmiot, który absolutnie w żadnym sensie nie przypominał telefonu…  Jednak tylko on był niezaprzeczalnym dowodem na to, co się właśnie stało…

- I co teraz będzie… szepnęła bliska płaczu Niu, rozglądając się po starym-nowym domu…

I nagle... Ale to już całkiem inna historia:)

16 października, 2022

Bajka Kredkowej Jesieni ( Pogodowe bajki 8.)



-To chyba niemożliwe… - szepnął zdumiony jeżyk Tuptuś, gdy wyjrzał rankiem ze swojego domku pod trzema brzózkami. Świat przed mim mienił się kolorami. Cały trawnik był jak puszysty, barwny dywanik. Tuptuś biegał od purpurowego liścia do bursztynowego, to znowu do miodowego, do ciemnozielonego i brązowego… Nigdy nie mógł się nadziwić tym cudom.

- Co cię tak zachwyca, Tuptusiu? – zawołała wesoło myszka Sza.

- Jak zawsze, te cudowne kolory! Zdawało mi się, że jeszcze wczoraj świat był zielony, a tu, proszę, takie czary!

- Wiesz, mogę ci to wyjaśnić. Wszystkie drzewa bardzo troszczą się o swoje liście, które muszą odlecieć na Jesienną Wyspę. Wszystko planują, a nawet mają takie komputery, które włączają akcję odcumowywania liści od gałęzi! Wiem to, bo mieszkałam zimą…

- Tak, tak, mówiłaś – u jednego naukowca, który…

- O, pamiętasz, więc ten naukowiec badał drzewa i wydawało mu się, że wszystko o nich wie, ale nic nie wiedział! Bo drzewa nie zdradziły mu najważniejszego - Tajemnicy Kredkowej Jesieni.

- Ja też jej nie znam! Chyba coś zmyślasz!

- No wiesz! Czy kiedyś cię okłamałam? Obraziłabym się, ale szkoda na to czasu, więc wszystko ci powiem. Pamiętaj jednak, że nie możesz niczego zdradzić żadnemu człowiekowi. Oni wierzą komputerom, toteż nic by pewnie nie zrozumieli i zaraz chcieliby wszystko sprawdzać, badać, zapisywać i drukować w książkach… Same problemy z tymi ludźmi…

- Tu masz rację…

- A zatem, kiedy drzewa przygotowują liście do odlotu na Jesienną Wyspę, świat szarzeje, wysycha, a liście tracą swój soczysty kolor. Tak musi być, inaczej nie odcumowałyby wcale od gałęzi. Kolorowej Królowej znudziło się wysłuchiwanie narzekań na szary, ponury świat i razem z Panią Jesienią zaplanowały Święto Kredkowania Świata! Jakoś tak na początku października wszystkie kredki ze wszystkich światów kolorują wszystkie drzewa i krzewy, i kwiaty, i trawy! Każdy listek może dostać takie nowe ubranko, jakiego pragnie. Natura zaczyna wyglądać, jakby stroiła się na wielki bal! A to tylko uroczy, pożegnalny prezent od Królowej i wróżek dla odlatujących liści! No i marudzących ludzi!

- No i co, to dzieci nie widzą, że ich kredki gdzieś znikają jesienią?

- No nie, bo Święto Kredkowania Świata odbywa się nocami, kiedy dzieci śpią! Gdy kredki wracają do pudełek i szuflad, są na nowo zaostrzone i błyszczące! To wszystko czary kochanej E-Wróżki!

Jeżyk Tuptuś zamyślił się, pomruczał: -nuf, -nuf,- nuf… i podreptał pędem do swojego domku.

- Dokąd to? – krzyknęła zdumiona myszka Sza.

- Jak to dokąd? Idę spać! Nocą będę oglądał Kredkowanie Świata!

28 grudnia, 2021

Bajka nadziewanych orzeszków (Ciasteczkowe bajki 7.)


  Takiej awantury na Archipelagach Szafirowego Jeziora nie pamiętały najstarsze wróżki ani nawet mieszkańcy Smoczego Drzewa. A wszystko zapowiadało się spokojnie, słodko, miło i ciasteczkowo, jak to w grudniu bywa, ma się rozumieć.

   Zaczęło się od zaproszenia od Kolorowej Królowej, które spłynęło niespodziewanie na parapet Maliny z samego śnieżnego ranka. Malina obwieściła wszystkim mieszkańcom kuchni, że wieczorem zapewne upieką coś pysznego, bo Królowa zaprosiła ją na NADZIEWANE ORZESZKI, a ona - Malina nigdy ich nie piekła. Liczyła więc na to, że wróci z pudłem pyszności i nowym przepisem. Potem zawirowała, zaszumiała i tyle ją wszyscy widzieli.

  Kuchnia nudziła się baaaardzo, więc gdy na parapecie pojawił się listonosz - gołąb Franek z wiadomością od wiewiórek Basi i Kasi, uradowała się szczerze. Wiewiórki pisały, ze kończą im się w Magicznej Wytwórni Pyszności Panien Jarzębianek zapasy orzeszków laskowych, więc pojawią się za kilka dni po kolejną dostawę. Do listu dołączyły paczuszkę marmoladek obtaczanych w pyle z płatków róż, czyli specjalność fabryki, w której pracowały.

  Pan Okap i Pani Kuchenka odpisali życzliwie, że worki orzeszków czekają gotowe do odbioru. Dodali też, że współczują wiewiórkom rozgryzania twardych skorupek orzechów, kiedy Kolorowa Królowa wypieka pyszne, mięciutkie, nadziewane słodką marmoladą i kremem - orzeszki. Gołąb odleciał i dzień znowu drzemał sobie w najlepsze.

  Po kilku kwadransach na parapet zaczęły spływać coraz to nowe depesze. Od oburzonych wiewiórek z Magicznej Wytwórni Pyszności, od wiewiórek z Jesiennej Wyspy, od wiewiórek z Orzechowego Zacisza … i tak dalej! Stos listów piętrzył się na stole i powoli zasypywał całą podłogę!

- Co się dzieje? Dziwiła się Pani Kuchenka.

- Może przeczytajmy kilka, to się dowiemy. – rezolutnie podpowiedziała Pani Makutra.

- Tak, zróbmy to! – odrzekła pani Kuchenka i zaczęła od najbliższej kartki.

„My, wiewiórki z Jesiennej Wyspy żądamy dostaw mięciutkich, nadziewanych orzeszków! Mamy dość rozgryzania twardych skorupek! Wciąż bolą nas zęby! Żądamy też, żeby krem był orzechowy, a marmolada śliwkowa!”

Treść pozostałych listów była mniej więcej taka sama. Niektóre wiewiórki groziły też zaprzestaniem pracy w magicznych fabrykach, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione. Pani Kuchenka, całkiem załamana, jęknęła: - No to narobiłam! Trzeba się było w język ugryźć!

- To fakt! – mruknął pan Okap i dodał: - A tu już kolejne protesty nadlatują z magicznych fabryk, w których wiewiórki urządziły strajk.

  Czarny nastrój wypełnił kuchnię. Groza fruwała pod sufitem bezkarnie, a poczucie winy wyjadało z powodu stresu rodzynki ze słoja. Tylko Pani Kotka chrapała w najlepsze, bo zupełnie o niczym nie wiedziała.

 Tę katastroficzną scenę przerwał powrót Maliny, której towarzyszyła wróżka Niu. Gdy Niu zobaczyła kłębiące się czarne emocje, od progu krzyknęła: - Dajcie spokój, już wszystko jest pod kontrolą! Kolorowa Królowa wie przecież wszystko! Każda, nawet najmniejsza wiewióreczka, dostała kosz mięciutkich orzeszków! I oczywiście zaklęcie, które ten kosz będzie stale uzupełniało!

- Ale ja nie chciałam… jąkała się Pani Kuchenka!

- Nie zrobiłaś nic złego! Uśmiechnij się! Dla ciebie też mamy magiczną formułę, dzięki której zrobisz porcję pysznych orzeszków w sekundę!

- Ach, dziękuję bardzo! Zawsze potraficie mnie uszczęśliwić!

I znów zapanowała bajkowa radość w niezwykłym domu Maliny na Ciasteczkowej Wyspie.