04 stycznia, 2023
Bajka w piernikowej chatce (Ciasteczkowe bajki 12.)
05 stycznia, 2022
Bajka cynamonowego miasteczka (Ciasteczkowe bajki 11.)
Pan Milander Śmietanko zwyczajnie miał pecha. Chciał ostatni raz przygotować swoje specjały na Festiwal Ciasteczek – „Mniam!” i odejść na zasłużoną i wyczekiwaną emeryturę. Ale nic z tego! Akurat dziś musiał się zdrzemnąć po śniadaniu! Wszystko było elegancko spakowane i sprawdzone sto razy. Właściwie to problem tkwił w tym, że było gotowe za wcześnie! Do popołudnia trzeba było czymś wypełnić kilka godzin, więc Pan Śmietanko postanowił się zdrzemnąć. Z błogiego snu wyrwały go eksplozje sztucznych ogni na niebie i wielki, błyszczący nad Ciasteczkową Wyspą, werdykt, obwieszczający kolejny sukces jego serdecznej przyjaciółki – Maliny.
Pewnie myślicie, że Mistrz był rozżalony, zły a może nawet wściekły na siebie? Nic z tych rzeczy! Na rumianej twarzy cukiernika pojawił się szczery uśmiech.
- Ach, no bardzo dobrze! Doskonale
nawet! Teraz ja wkroczę do akacji! Tak pomyślał Milander i dziarskim krokiem
ruszył ku swojemu pojazdowi. Po chwili był już przy festiwalowych stoiskach.
Najpierw pobiegł do Maliny, żeby jej pogratulować i spróbować zwycięskich przysmaków.
Oczywiście, był zachwycony, poprosił o zapakowanie kilku rurek na wynos i
pospiesznie wrócił do swojego auta. Otworzył je i jednym zgrabnym: -hokus-pokus!
– wypakował swoje wypieki na miodowe stoisko przygotowane właśnie dla niego.
-Oj, spóźniłeś się, drogi Milandrze,
krzyknęła bez troski w głosie Biaszka Babeczkowa.
-Ależ skąd, jestem w samą porę! – odkrzyknął
Milander i otworzył pudła ze swoimi wypiekami. Wyspa znieruchomiała. Cudowny
zapach cynamonu, wanilii i orzechowego lukru wypełnił nawet najmniejsze zakątki.
- Co to? – Co tak przecudnie
pachnie? Zapytała Malina i tak jak wszyscy rzuciła się ku stoisku Milandra Śmietanki.
Widok ją oczarował, a może trzeba powiedzieć: zaczarował. Ujrzała cudowne, kręte
uliczki, błyszczące dachami lukrowanych kamieniczek, radosne jak stado wełnianek
brykających po Smoczej Wyspie. Stały jak żywe. Miało się wrażenie, że w oknach
błyszczą światła, kominy snują smużki ciepłego dymu, a powietrze przepełnione
jest radosnym zapachem. Można było się przyglądać bez końca, bo niezwykłe, cynamonowe miasteczko ukazywało wciąż nowe oblicze, jak przesuwana palcem mapa
Google.
Zaczarowani cudownym widokiem Ciasteczkowianie nie zauważyli nawet królewskiego orszaku, który pojawił się nagle, nie wiadomo skąd. Para królewska pochyliła się nad zaczarowanym, cynamonowym miasteczkiem i wtedy rozległy się cichutkie szepty, a nawet chichoty. Tak! To hałasowały kamieniczki! Popychały się, zmieniały bieg uliczek i każda wyciągała szyję strychu, by dostrzec wszystkie cudowne wróżki z orszaku. Królową i króla widziały w całym malachitowym majestacie.
04 stycznia, 2022
Bajka nadziewanych rurek (Ciasteczkowe bajki 10.)
Na Ciasteczkowej
Wyspie panował istny galimatias. Wszyscy pędzili z pakunkami, rozglądali się,
czy nie są czasami śledzeni, a nawet latali na inne archipelagi po zakupy,
żeby tylko nikt nie odkrył, jaki smakołyk mają zamiar przygotować na Festiwal
Ciasteczek – „Mniam!”.
Malina zupełnie nie miała
pomysłu, co upiec. Wszystko już było!
- Chyba w tym roku dam sobie
spokój. Już mam przecież ostanie trzy „Złote Puchary Mniam, Mniam”. Trzeba
dać szansę innym… - głośno myślała.
- Co takiego? - zadrżała Pani
Kotka! - Co to, to nie! Absolutnie –
Nie! I Nie!
Pewnie dziwi
Was oburzenie Kocurki, która rzadko jada słodycze. Otóż, niesłusznie. Od słynnej
„błękitnej zimy”, kiedy to nadmiar słodyczy okazał się zabójczy dla żołądków
Ciasteczkowian, Kolorowa Królowa zdecydowała,
że każdy „Puchar Mniam, Mniam” będzie wypełniony dla równowagi pachnącą,
smakowitą szyneczką. Pani Kotka wiedziała o tym doskonale! To właśnie ona
dostawała przecież zawartość pucharów wygrywanych przez Malinę. I nagle miałaby
to wszystko stracić? Zrezygnować bez walki? Nigdy!
Natychmiast jak szalona rozpoczęła akcję ratunkową - „Inspiracja”. Wyskoczyła na środek kuchni i rozpoczęła pantomimiczny
popis! Pani Kuchnia zamarła ze zdziwienia. Nawet Malina po chwili zaczęła bacznie
obserwować Kotkę.
- O Królowo! Z Kocurką niedobrze!
Strasznie się miota! Może to grypa… - martwiła się.
- Albo - co gorsza – dorzucił Pan
Piekarnik – jakaś wirussss… - ostanie słowo wysyczał, ze strachu, żeby nie obudzić
Licha.
- Co Wy, jaki wirus, jaka grypa, toż
to INSPIRACJA!
- Widzę, że pora na magiczną
mąkę. – zawyrokowała Pani Torebka i zdmuchnęła nieco białego pyłu na Kocurkę…
Wtedy rozległo się donośne: - Co
za głąby, nie znają się na sztuce, czy coś…
Wszyscy wstrzymali oddech, a
Malina rozpromieniła się absolutnie! - O, moja Pani Kotka znów mówi!
- Znów! Ja zawsze mówię! Tylko wy
nic bez czarów nie pojmujecie. A ja przecież Was rozumiem… wreszcie widać, kto
tu jest wyjątkowy i genialny…
- Tak, zgoda, jesteś genialna. –
ucięła te przechwałki Malina. A co właściwie chcesz nam powiedzieć?
- Ja mam pomysł… Doskonały! Szybko
wskoczyła na oparcie wiklinowego fotela i zaczęła coś szeptać do ucha Maliny.
Wiadomo, tajemnica musiała być.
Już po chwili Pani Kuchnia
wirowała cudownie jak kłębek włóczki utkany z trawiastej mgiełki i złocistych, polnych,
pachnących kwiatów. Dało się też bez wątpienia wyczuć nutę morską i wyraźny akcent warzywny. Nie minęła godzinka i
pudła smakołyków na Festiwal Ciasteczek –
„Mniam!” stały gotowe do podróży.
Stoisko Maliny zawsze było
oblegane, ale tego roku rozgrzało Ciasteczkowian do czerwoności mimo zimy. Przed
oczami degustatorów pyszniły się cudowne stosiki złotych i zielonych
NADZIEWANYCH RUREK!
- Ale dlaczego są zielone? –
zastanawiali się Państwo Rogalikowie.
- A cóż w tym dziwnego? –
oburzała się Pani Babeczkowa – ja od lat robię zielony makaron z orzeszkami pistacjowymi…
- Ależ moja droga, toż to
festiwal ciasteczek!
Te komentarze przerwało nadejście
Królewskiego Cukiernika – Pana Pączusia. Stoisko Maliny było ostanie, więc wolno
sięgnął najpierw po złocistą, nadziewaną rurkę… Zapadła cisza.
Pani Babeczkowa jęknęła: - Oj,
coś ma nietęgą minę… Tak, ja wygram! Ja dziś wygram! Na pewno! Malina nie dała
rady! Zwykłe rurki… też mi coś…
Wtedy Mistrz Pączuś podniósł do
ust zieloną rureczkę… Nie wiedzieć skąd, wystrzeliły pod niebo sztuczne ognie!
Złote iskry ozłociły stoisko Maliny.
- Nie! No za co? Za rurki?! –
wykrzykiwała pani Babeczkowa, a jej łzy spadały na ziemię jak szklane
paciorki.
W tej właśnie chwili na niebie ukazał
się werdykt: „Złoty Puchar Mniam, Mniam za cudowne połączenie słodkiego
ze słonym, pikantnego z łagodnym, kruchego z kremowym i szmaragdowego ze złotym”.
Wszyscy rzucili się do stoiska
Maliny, by dostać po jednym z tych cudeniek. Wróżka Tysiąca Emocji od razu
zaczęła rozsnuwać błogość, zadowolenie, zachwyt i ogólne: MNIAM, MNIAM!😊
Nawet Pani Babeczkowa musiała przyznać, choć z niechęcią, że rukolowe rurki z delikatnym kremem z
łososia i piniowe z nasturcjowym nadzieniem
- to był strzał w dziesiątkę!
A wszystko to dzięki łakomstwu Pani Kotki! I już! Mniam, Mniam!