Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korale. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korale. Pokaż wszystkie posty

11 kwietnia, 2019

Bajka Jarzębin (Jesienne bajki 3.)




Panny Jarzębinianki mieszkają nad rzeką. Każdego ranka proszą Wiatr, by leciutko zagarnął chłodnej wody i pogłaskał nią tysiąc ich cudownych dłoni. W każdej ściskają jak skarb garść czerwonych korali, za którymi przepadają ptaki. Kiedy któryś z nich nadlatuje do Jarzębinowej Stołówki, otwiera się dla niego ta dłoń, która najdłużej przechowuje koralowe smakołyki. 

Panny Jarzębinianki słyną na całej Jesiennej Wyspie, bo są najmilsze i najlepsze na świecie. Ze wszystkich archipelagów zlatują się całe chmary ptaków, by spędzić zimę wśród ich gałązkowych dłoni. Nigdy, przenigdy żaden ptak nie jest głodny ani spragniony, jeśli w okolicy osiedliły się Jarzębiny. 

Tej jesieni ptaków było wyjątkowo dużo. Kołowały krzykliwie wśród chmur nad swoimi wyspami i nie mogły się doczekać odlotu. Każdego dnia ćwiczyły szyki przelotu, ustalały trasy i wybierały przewodników. Gdy nadchodził wieczór, śpiewały w chórach jak nigdy. Oblepiały wszystkie drzewa i krzewy, podrywały się nagle dolotu i równie niespodziewanie spadały na gałęzie drzew, śpiewając bez ustanku. Niektóre z nich bały się długiej podróży, ale myśl o Jarzębinowym Zagajniku nad Jesienną Rzeką dodawała im sił. Tak naprawdę, nie musiały się martwić, bo Panny Jarzębinianki czuwały nad nimi bez przerwy. Potrafiły, wpatrując się w lustro spokojnej rzeki, dostrzec patki potrzebujące pomocy. Miały wtedy wrażenie, że widzą skrzydlatego przyjaciela w błękitnym obłoczku. Wtedy natychmiast rozpoczynały akcję ratunkową. Wybierały najsilniejszą z dłoni i za pomocą tajnego zaklęcia wysuwały ją daleko w głąb Szafirowego Jeziora, żeby pochwycić osłabionego śpiewaka-podróżnika. Zawsze się udawało. To właśnie za sprawą Jarzębin powstało powiedzenie: wyciągnąć do kogoś pomocną dłoń. 

Wiewiórki Basia i Kasia zawsze się zastanawiały, jak to się dzieje, że Pannom Jarzębiniankom nigdy nie zabraknie pąsowych przysmaków. Nawet, jeśli na wyspę przyleci cała chmara nowych, ptasich klanów, zawsze znajduje się jakaś dłoń pełna czerwonych owoców. 

Tajemnicę Jarzębin znało kilka osób, ale były bardzo dyskretne, więc większość mieszkańców Jesiennej Wyspy uważała, że Panny są wróżkami, więc to zaklęcia pomagają im ratować ptaki i karmić je. Było w tym, oczywiście, trochę prawdy, ale tylko trochę. 

Basia i Kasia dowiedziały się od Kasztanów, że aby poznać całą prawdę o Jarzębinach, trzeba zjawić się o świcie nad ich rzeką. Stanąć cichutko nad brzegiem i czekać. Wraz z pierwszym błyskiem budzącego się dnia wiewiórki były na miejscu. Każda niosła na plecach tobołek z orzeszkami, tak na wszelki wypadek. Wokół sączył się cichy, metaliczny dźwięk, jakby ktoś włączył męczący alarm. Basia i Kasia zamarły w bezruchu, wyciągając szyje tak, jakby chciały znaleźć się na drugim brzegu rzeki. No i udało się. Kiedy kolejne promienie Słonka wiązały się z Ziemią, tafla wody zniknęła i ukazały się kręte, kamienne schody w dół. Wiewiórki bez namysłu skoczy do środka i po chwili były już w… największej fabryce słodyczy z owocami Jarzębiny. Na półkach kłębiły się ręce panien, które poszukiwały kolejnych zapasów. W sortowni pracowały bez przerwy dwa niedźwiedzie, które układały na najwyższych półkach przywożone zapasy. Wiewiórki natychmiast ruszyły do pomocy i były w tym świetne. Jarzębinianki bały się, że Rudziaszki rozplotkują ich sekrety, ale źle oceniły nowe pomocnice. Praca paliła im się w łapkach i nawet łatwo zapamiętywały drobne zaklęcia, więc mogły pomagać Miśkom. O zachodzie Słońca do wnętrza rzeki schodziły Panny Jarzębinianki. Były zwiewne i efemeryczne. Ich wiotkie dłonie leżały swobodnie na plecach. Same doglądały porządków w Magicznej Wytwórni Pyszności. Ich popisowym przysmakiem były jarzębinowe marmoladki obtaczane w pyle z płatków róż. Kupowały je królowe wszystkich archipelagów. 

Jarzębinianki cieszyły się, że zaufały Wiewiórkom, bo te, stale wymyślały nowe przepisy na pyszności i udogodnienia w realizacji zadań. Nigdy, przenigdy niczego wygadały. Nawet tego, że panny tańczą przy świetle księżyca i śpiewają „Czerwone korale”, a towarzyszą im z zapałem kawalerowie: Dąb i Klon. Basia i Kasia też tańcowały co noc, ale kawalerów- nie miały:(