Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wróżka Niu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wróżka Niu. Pokaż wszystkie posty

15 stycznia, 2025

Bajka z sekretem (Zimowe bajki 10.)

Ta zima okazała się zupełnie inna od poprzednich. Pan Jeżyk nie wrócił niestety z wojaży. Zaproszony przez Kolorową Królową udał się na Kwiatową Wyspę, żeby przedstawić wszystkie Bajki na królewskim dworze. Wielka Księga Bajek rozlokowała się w cudownym skrzydle królewskiej siedziby, które pojawiło się nie wiedzieć skąd i zupełnie nagle. To jakieś czary! Na pewno!

Bajkom było jednak smutno, bo lubiły zabawy z dziećmi i wieczorne loty do pokojów dzieci na opowiadanie swoich przygód. Często pochlipywały gdzieś w kątkach, co w końcu nie uszło uwadze Królowej i wróżek. Szczególnie zmartwiona była wróżka Niu, bo znała pewien sekret… Otóż, gdy bajki płaczą, topnieją po prostu, rozpływają się we łzach i w końcu zupełnie znikają z kart Wielkiej Księgi. Natychmiast trzeba było zaradzić temu nieszczęściu.

Królowa zwołała naradę wróżek i magów. Zarządziła burzę mózgów, więc pomysł wystrzelił jak z procy już po chwili. El-Mag przypomniał, że Ziemianie urządzają stałe wycieczki na Smoczą Wyspę. Można by namówić smoki, żeby rozszerzyły swoja ofertę, wydłużyły kurs wycieczek tak, by mali Ziemianie po spektaklu smoczego tańca, lądowali także na Kwiatowej Wyspie i słuchali bajek.

Ponieważ pomysł wszystkim się bardzo spodobał, zaproszono smoki na negocjacje. Po południu w Turkusowej Sali zjawiła się oficjalna smocza delegacja z Bibliotecznym na czele. W zasadzie nie trzeba było długo debatować. Wszyscy chcieli ratować bajki. Ustalono więc, że każdego dnia, w okolicach popołudniowej herbatki, wycieczki będą przybywać na spotkanie z Bajkami. Natychmiast zamek powiększył się o wspaniałą salę czytelniczą pełną hamaków, miękkich puf, wygodnych siedzisk, uroczych huśtawek i koszy z owocami, które zjawiały się, gdy tylko ktoś o nich pomyślał, owsianych ciasteczek i lizaków z fantastycznym brimuśnym sokiem. W centralnym punkcie sali pojawiły się fotele dla występujących Bajek. Wszystko było gotowe.

Bajki były tak podekscytowane, że głosiki im drżały, a ręce nie przestawały się pocić. Wszystko to jednak ustąpiło natychmiast, gdy do pałacu przybyły dzieci. Pierwsza wizyta okazała się strzałem w dziesiątkę! Bajki były szczęśliwe, bo dzieci nie chciały wracać na Ziemię, pragnęły wciąż nowych opowieści. Uszczęśliwione opowiadały więc, uśmiechały się i po prostu piękniały w oczach.

Pod koniec tygodnia okazało się, że trzeba stworzyć nowe sale czytelnicze, bo ilość wycieczek rośnie lawinowo. Malachitowy Król natychmiast naradził się po cichutku z Królową i uroczyście oznajmili, że Archipelag Szafirowego Jeziora powiększy się o Wyspę Wielkiej Księgi Bajek, ale to już całkiem inna opowieść:)


11 grudnia, 2024

Bajka z syropem (Misiowe bajki 9.)



Nastusia się przeziębiła. Miała kaszel, katar, a w nocy nawet gorączkę. Pan doktor zapisał magiczne mikstury, więc trzeba było zostać w domu. Pannie – Dziewczynce wcale się to nie podobało… Ale zabawkom - wprost przeciwnie!

Misio natychmiast ubrał biały fartuch, pajacyk Senek przyniósł pokaźny zestaw lekarski ze słuchawkami i strzykawką… - na widok której lalki szybciutko ukryły się w swoim domku i obserwowały wszystko zza firanki. Gąsienica Kari perfekcyjnie wytyczyła trasę kolejki i wszyscy mieszkańcy Natusiowego pokoiku ustawili się do badania.  Czerwona ciężarówka zatrąbiła żałośnie, bo też chciała syropku i nawet krztusiła się, ale wszystko na nic.  Zabawki orzekły, że samochody nie chorują. Gdyby nie wróżka Niu, mogłoby dojść do kołoczynów! Nie doszło na szczęście, bo Niu miała cudowną miksturę dla każdego - syrop z szafirowych płatków kwiatów, rosnących w ogrodach Kolorowej Królowej na Kwiatowej Wyspie.

Wróżka zawirowała, potrzasnęła swoimi bransoletami, potem wesoło zaśpiewała znany wszystkim kawałek „Chcę się bawić, tupać chcę” i nie wiadomo jakim cudem, każda zabawka miała już w kieszonce własny flakonik magicznego syropu. Wróżka wyrapowała jeszcze sposób użycia:

Bierz go rano, bierz wieczorem,

Nie pożegnasz się z humorem!

Kaszel, chrypka, humor zły,

Natychmiast schowają kły!

Po chwili cały pokoik wyśpiewywał w najlepsze tę magiczną rymowankę. Nawet lalki wyszły na swój taras i zademonstrowały leczniczy układ taneczny.  Cały pokoik wypełniła radość. Zabawki tańczyły synchronicznie, wróżka unosiła się na swoich cudownych skrzydłach, a wszystko otulał bajkowy zapach szafirowej mikstury.

Ach! To było cudowne! Szczególnie że Nastusia po swoich niezawodnych lekach poczuła się lepiej i tak zatańczyła ze swoimi zabawkami, że wszyscy bili brawo i nie było widać końca tej zabawy.

Śmiech i taniec to też dobre lekarstwo, dla wszystkich!  Zawsze! Koniecznie wypróbuj!

02 lipca, 2024

Bajka z siatką na motyle (Wakacyjne bajki 5.)



Słońce świeciło w sam raz. Wiaterek głaskał gałązki drzew i płatki kwiatów. Motyle płynęły jak statki gdzieś na horyzoncie. Lekko spływały z chmurki na chmurkę. Trzeba było leżeć wygodnie w trawie, żeby móc je podziwiać. Wróżka Niu obserwowała je od rana, a one obsypywały jej suknię kolorowym pyłem. Świerszcze cykały tak słodko, że aż! Było magicznie…

I nagle!

- Co to? Kto to? Co teraz? – przeraziły się motyle i rozpierzchły się nad łąką, bo hałas potężniał.

- Tup! Tup! Tup!

- MOTYLE! MOTYLE!

- Tup! Tup! Tup!

- ILE ICH!

- ŁAPMY JE!

- Tup! Tup! Tup!

- MASZ SŁOIK?

- RÓB ZAMACH!

- Tup! Tup! Tup!

- TA SIATKA JEST JAKŚ DZIURAWA CZY JAK?

Wróżka Niu rozpostarła skrzydła, wzbiła się w górę, przysiadła na najwyższym liściu dziewanny i spojrzała na swoją Motylową Łąkę.

- Słoik na motyle?! No co to, to już nie! Hej, E! – zawołała donośnie, całkiem niewróżkowo.

- Co to? - Grzmi?  Przecież świeci słońce! - Cały dzień miała być pogoda! – przekrzykiwały się dzieci.

W jednej chwili pociemniało, chmury spłynęły nisko nad ziemię i dał się słyszeć galop pędzących gości z Wiatrowej Wyspy. Niu dostrzegła zaprzęg E-Wróżki.

- Cześć Niu! Co tam?

- Mam tu takich bohaterów, którzy chcą wyłapać motyle i wpakować je do szklanych słoików!

- O, to coś w sam raz dla mnie! – roześmiała się E-Wróżka i w tej samej chwili błysnęło, potem rozległ się grzmot, a na koniec lunął rzęsisty deszcz. Na szczęście motyle zdążyły się już ukryć w bezpiecznych kryjówkach.

- Uważaj! -  zawołała Niu, żeby dzieci się za bardzo nie przestraszyły!

- Jasne, ale ciepły letni deszczyk im nie zaszkodzi, roześmiała się E i rozpyliła wokół miliony kryształowych kropli.

- Ej, zgubiłem gdzieś słoik! I siatka zniknęła zupełnie jak zaczarowana! – przekrzykiwały się dzieci!

- Ale okropny dzień!

-  Ohydny!

- Najgorszy!

Wróżki spojrzały na siebie, uśmiechnęły się i delikatnie rozpostarły na niebie cudowną tęczę… letni deszczyk kropił, słoneczko świeciło. Cały  świat błyszczał i mienił się jak skarby piratów w wielkiej skrzyni.

- Ale czad…

- No, ekstra…

- Ja nie mogę…

- Ach!

- Super!

- Mega!

Dzieci zaczęły biegać, śmiać się, strząsać na siebie ciepłe kropelki deszczu z gałązek wysokich traw. W jednej chwili zapomniały o łowieni motyli.

Deszczyk szumiał, wróżki rozsnuły w powietrzu cudowny letni zapach maciejki i groszku. Zaczarowana suknia Niu i peleryna jej przyjaciółki falowały na wietrze i migotały jak promyki słońca przeświecające przez gęstwinę liści. W końcu deszcz ustał i motyle przyłączyły się do tańca wróżek. Dzieci od razu je dostrzegły.

- Patrzcie! Są!

- O tam! W górze!

- MOTYYYLE!

- Wyglądają na szczęśliwe!

- I są takie piękne!

- Nigdy nie widziałam ich tylu naraz!

- Chyba tańczą!

- No co ty! Motyle nie tańczą! Co najwyżej kołują, bujają się, płyną… czy coś…

Niu spojrzała w dół zadziwiona.

- Tyle prób, taka choreografia, a oni widzą tylko bujanie i kołowanie? No nie mogę! Ach, ci ludzie…

20 marca, 2024

Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)

Wieczór Powitania Wiosny zbliżał się wielkimi krokami. W tym roku wypadał dzień wcześniej niż w poprzednich latach, o czym chyba niektórzy zapomnieli. Pani Hania Borsukowa wydziergała na drutach zielone sweterki i porcięta wszystkim pociechom, bo ze starych powyrastały, ale swojej sukni, niestety, nie skończyła. Całe szczęście, że panny Wiewiórczanki - Basia i Kasia – przyszły jej z pomocą. Wprawnie wyhaftowały białe paski na fascynatorze, dodały do sukni orzechowe zapinki wzdłuż pleców, a całość wykończyły puszystym otokiem. Pani Hania nie mogła się ich nachwalić. Z wdzięczności obdarował je koszem wypełnionym kolekcją miejscowych orzechów.

   W siedlisku Państwa Grusów też kotłowało się od rana. Stroje wprawdzie były gotowe, ale pani Flora nadwyrężyła sobie skrzydło i najstarsza pociecha – Gracja – miała ją zastąpić. Ćwiczyły więc od kilkunastu godzin. Próbowały wprawdzie się zdrzemnąć, ale emocje już po chwili otwierały im oczy, więc zamiast leżeć i gapić się w sufit, wolały ćwiczyć. Nie ma co ukrywać, ta sytuacja zmartwiła cały klan żurawi. Wszyscy byli już gotowi do występów, ale miny mieli nietęgie, bo wiedzieli, że nie ma lepszej tancerki od pani Flory. Niespodziewanie z odsieczą przybyła Kolorowa Królowa a z nią wróżka Niu. Wszystkim udzielił się ich pogodny spokój. Dzieci zjadły wreszcie wczesny podwieczorek, dorośli wypili po filiżance naparu z sitowia, a w tym czasie wróżka w magiczny sposób spakowała do skrzyni stroje i przetransportowała je do garderoby na tyłach Międzywymiarowego Teatru Tańca, przed którym zbierali się już goście ze wszystkich archipelagów i galaktyk. Niu dostrzegła tuż przy wejściu świetne ziemskie tancerki - Kasię i Natalię. Była pewna, że ich relacja z wiosennej inauguracji podbije nie tylko ziemski Internet, ale też bajkański Szafirnet. W głowie rozbłysła jej też myśl, że można by je poprosić o krótką taneczną etiudę na zakończenie spektaklu. Te rozmyślania przerwała muzyka oznajmiająca przybycie orszaku Pani Wiosny, która wśród radosnych wiwatów zajęła z wdziękiem miejsce w pierwszym rzędzie obok Kolorowej Królowej, Malachitowego Króla i orszaku ich wróżek.

   Gdy wszyscy widzowie usadowili się na swoich miejscach, świetliki okryły się szafirowymi pelerynami i zapanował mrok. Wtedy władzę przejęła muzyka. Rozlegające się dźwięki były słodkie i rześkie jak przedwiosenny poranek. Świetliki wzbiły się pod samo sklepienie i po chwili oświetliły scenę, na której wirowały już wspaniale  wystrojone, zwiewne jak wiosenny wiaterek - żurawie. Ich pląsy i muzyka stanowiły jedność. Kolejne pary wzbijały się z gracją w górę i trzepotały skrzydłami, sprawiając, że ich doskonałe ogony falowały jak nigdy. Tak sugestywnie opowiadały tańcem historię Szafirowej Doliny, że wzruszanie widzów sięgnęło zenitu. W kulminacyjnej scenie utworzyły pod sklepieniem krąg i na przemian nurkowały, wykonując przy tym miękkie salta. Kiedy wszyscy sądzili, że to koniec spektaklu, z góry spłynęła Gracja, która genialnym solowym popisem zmieniła historię Teatru Tańca. Możliwe, że miał na to także wpływ towarzyszący jej śpiew kuzyna Benka, który zawsze wzbudzał entuzjazm widzów.

   Kiedy owacje widowni i bisy żurawi dobiegły końca, na scenę wpłynęła przecudna Pani Wiosna i zapowiedziała gościnny występ mieszkanek Ziemi – Kasi i Natalii. Rozległa się, egzotyczna dla mieszkańców Szafirowej Doliny, muzyka. Na widowni zapanowała absolutna cisza i wtedy się zaczęło. Dziewczyny wykonały niezwykły, dynamiczny układ taneczny i zaprosiły wszystkich widzów do wspólnej zabawy. Po kilku próbach tancerki, inni artyści, goście i miejscowi widzowie wspólnie wykonali ziemski taniec. Ptaki wirowały w powietrzu, a zwierzęta na parkiecie, w który wróżka Niu zamieniła widownię.

   To była magiczna Inauguracja! Pisały o niej portale wszystkich wymiarów! Spektakl żurawi stał się międzygalaktycznym wiralem, a ziemski taniec bardzo długo królował na parkietach nawet najodleglejszych światów.

   Pan Florian wraz z panią Florą wzruszali się jeszcze długo na samą myśl o niezwykłym debiucie ich słodkiej Gracji. Ach, tego Powitania Wiosny długo nikt nie zapomni! To pewne!

21 października, 2023

Bajka w chustce (Jesienne bajki 11.)


Od rana na podwórku panowało niezwykłe poruszenie. Kury przegdakiwały się z zapałem i coś sobie pokazywały. Ciekawska Lotka przysiadła na gałęzi jabłoni i obserwowała całe zajście. Była dzwońcem. Ale całkiem niezwykłym dzwońcem. Nie odlatywała na południe. Lubiła chłodny klimat i zimowe krajobrazy. Miała spędzić długie mroźne i śnieżne miesiące w lasku, nieopodal wsi, więc bardzo ją interesowało, cóż też wymyśliły kurki.

A one ogłosiły wszem i wobec, że są przygotowane do nadejścia zimy! Pokazały swoje jajka, które pozawijały w jesienne liście. Ten nowy pomysł zadziwił wszystkich wokół.

Lotka też była zdumiona.

- Po co to robicie, przecież w kurniku macie ciepło i przytulnie nawet w zimie. A mimo liści, jajka i tak zamarzłyby na mrozie.

- Co? Coo? Cooo? Cooooo? - wrzasnął kogut. Mówisz tak, bo nam zazdrościsz! Będziesz marzła całą zimę i nigdzie się nie ruszysz! Nie masz ani kurnika, ani nawet ciepłego kożuszka z liści! O!

Lotka nic nie odpowiedziała. Sięgnęła pod lewe skrzydełko i wyjęła piękną zieloną chustkę wydzierganą na szydełku! Dostała ją od swojej babci. Zgrabnym ruchem otuliła się, zawirowała i po chwili siedziała już na puszystej chmurce tuż obok uroczej wróżki Niu, która z uciechy bujała się na jesiennym promyku.

- Mnie zima niestraszna! – zawołała z góry do kur. Będę zimową podróżniczką! Pa kurki. Czołem kogucie!

- Cooooo? Niech ją ktoś zatrzyma! Chustki powinny być dla nas! Wszystko powinno być dla naaaas! – wydzierał sie kogut, a kurki wtórowały mu oburzone.

Wróżka Niu machnęła więc wtedy swoją różdżką i każda kurka poczuła na głowie ciepłą chustkę. Niektóre natychmiast chciały wzbić się w powietrze i polecieć za Lotką, ale spadały jak gruszki w trawę…

- Nie można mieć wszystkiego, moje kurki! – zawołała do nich Niu.

Poproście Lotkę, to może wam opowie wiosną o swoich zimowych podróżach:)

- O, co to, to nie! Nigdy! – wykrzykiwał za znikającą wróżką kogut.

A Pani Jesień i Pani Zima akurat piły herbatę z róży i właśnie napełniły porcelanową filiżankę dla wróżki Niu.

- Co ma być, to będzie:)- rzekła filozoficznie Pani Jesień.

- Jak ma być, tak będzie:) – dodała Zima.

- Będzie fantastycznie! – zawołała wróżka Niu, lądując z gracją w bujanym fotelu:)

04 maja, 2023

Bajka telefonu Kocurki (Kocie bajki 5./Telefoniczne bajki 6.)


Pani Kotka szykowała się do dalekiej podróży już od jakiegoś czasu. Piłowała pazurki, dbała o linię i stale biegała za Niu, wymuszając szczotkowanie futerka.

Wszyscy obserwowali te ceregiele zza liści paprotki, zza szafki kuchennej, zza framugi, zza komody… byli przecież zza… Nawet nie pomagali. Zupełnie. Niech się zbiera jak najdłużej. Ma tyle zajęć. Zejdzie jej. Na pewno.

- A co z telefonem? – rozległo się nagle. Trudno stwierdzić, kto zapytał. Każdy przecież mógł.

- Aaaa… Telefon… No przecież… Mam… Mam… Trzeba wystukać: Miau - Niau – Niaaau

- I już.

- Acha! No tak!

Trudno stwierdzić, kto odpowiedział. Każdy przecież mógł.

Jednak to nie numer komórki okazał się wyjątkowy… Wyjątkowe okazały się skrzydła. Oczywiście! S-K-RZ-D-Ł-A! Połyskiwały tak jakoś smoczo, wcale nie kocio! Absolutnie pasowały do wielkich muszych okularów, słomkowego kapelusza i błyszczącej czerwonej walizki z długą wysuwaną rączką.

Wyszykowana do drogi Pani Kotka - niczym Szczerbatek - wzbiła się pod sam sufit, zamigotała, pokręciła się jak Niu, zawołała: - No to pa! I tyle ją wszyscy widzieli.

Ktoś szepnął, że spieszyła się tak na spotkanie z psem CD, który od jakiegoś czasu podróżował dookoła świata.

28 marca, 2023

Bajka bez zasięgu (Telefoniczne bajki 3.)

- Ułaaaa! Ułaaa! – wydzierał się telefon, skrzecząc jak ranny pterodon. Pani Kotka zerkała w jego kierunku podejrzliwie, szczególnie gdy zaczynał się trząść, jak zmarznięta ptaszyna na gałązce.
- Wystarczy, że troszeczkę podskoczę… i już go mam! – marzyła, wylegując się na kanapie.
- Kocurko! Czemu nie odbierasz? – zażartowała jak zwykle Niu! - Może to jakaś ważna wiadomość!
- Ważna? – zdumiała się kotka. – Ważne to jest najwyżej to, że moja miseczka świeci pustkami od jakiejś godziny… Całkiem urażona odwróciła zawiedziony pyszczek w stronę okna.
- Haloooo! Halo! – krzyczała Niu. – To ty siostro? Nic nie słyszę! Odłożę na chwilę słuchawkę i spróbuję do Ciebie oddzwonić, może to zadziała! Niu wybrała numer siostry, za chwilę znowu i za jakiś czas ponownie… i nic!
- Naprawdę nie ma zasięgu? - dziwiła się. – Przecież to się nie zdarza w dużym mieście! Prawie nigdy!
Niu posmutniała. Miała zamiar opowiedzieć wszystko, co się wydarzyło od wczoraj, a tu zabrakło niezastąpionej słuchaczki!
- To jakby odebrać mi mowę albo klawiaturę komputera, albo tablet i komórkę jednocześnie.
Mijały godziny, a telefon milczał, to znów dzwonił, ale był całkiem głuchy. Niu straciła humor, zapomniała o swoich ulubionych piosenkach, o ciasteczkach nawet nie wspominając. Napełniła pospiesznie miseczkę Pani Kotki, ale nic miłego przy tym nie powiedziała ani nie wyciągnęła ręki, by pogłaskać lśniące futerko. Atmosfera była arktyczna.
Pani Kotka miała tego dość. Obiecała sobie wprawdzie, że w nic nie będzie się wtrącać, ale marudna wróżka całkiem jej nie pasowała. Poderwała się więc, wyprężyła grzbiet, żeby nie wyglądać na futrzastą przytulankę i z lekka stukając pazurkami w podłogę, zbliżyła się do Niu, nad którą unosił się gęsty obłok smutku i rezygnacji.
- Miauuu… Mrauuu… Wrejjj… - zaczęła nieśmiało.
- O co chodzi kocie?
- Kocie? – to już nie Pani Kotko ani Kocurko, tylko kocie!
- Mrauuuu! – wrzasnęła naprawdę urażona, a zamyślona wróżka podskoczyła, jak przebudzona z głębokiego, kolczastego snu i spojrzała na nią bardziej przytomnie. Kotka natychmiast wykorzystała tę chwilę i zaczęła:
- Nie bardzo rozumiem, w czym rzecz! Po co wpatrywać się w milczący ekran albo wydzierać się do głuchego telefonu. Przecież mamy magiczny portal pod dwoma wierzbami. Można się tam spotkać, z kim się chce. I to natychmiast. Przy akompaniamencie szumu zielonych listków można opowiedzieć cały dzień nawet tysiąc razy! Więc po co te nerwy, no po co?
Niu otworzyła szeroko oczy. Podniosła się jak sprężyna i natychmiast wybiegła z domu. Zanim Pani Kotka doczłapała do drzwi, okolicę rozświetlił blask wierzbowego portalu. Wróżka Niu i Kolorowa Królowa radośnie się uścisnęły, usiadły na trawie i się zaczęło…
Kocurka też zasiadła na pobliskiej gałęzi i rozpoczęła kulturalną rozmowę z Panem Kotem – mieszkańcem Kociej Wyspy z Archipelagów Szafirowego Jeziora. Oni wiedzieli najlepiej, że telefon to przeżytek, liczą się tylko spotkania trzeciego stopnia:)

07 marca, 2023

Bajka Lusi i Niu (Telefoniczne bajki 1.)


Pewnie nie uwierzysz, ale tak było i już. Zaraz z samego rana wszystko jakoś zaczęło inaczej wyglądać. Lusia patrzyła i oczom nie wierzyła. Zupełnie. Przez samiuśki środek kuchni płynęła smużka czegoś błyszczącego i pachnącego morelowo. Schyliła się, chwyciła to coś w dłoń… i nic… Nic zupełnie nie chwyciła!  - Ja chyba śnię! Położę się na chwilkę. Pomyślała i natychmiast zajęła najwygodniejsze miejsce na granatowej kanapie. Kątem oka zerkała na kuchnię, a tam szumiała już rzeka tego czegoś! Cóż to będzie? Niu jeszcze się zgubi w tej mgle, gdy wróci. Muszę coś zrobić, natychmiast! Zerwała się na równe nogi i podbiegła do okna. Zerknęła i zamarła… No nie… nie jestem żadną Dorotką, to nie dzieje się naprawdę! I nawet psa nie mam!

Lusia krzyczała coś, ale nikt jej nie słyszał, bo dom szybował już w chmurach, jakby rzeczywiście leciał do Krainy Oz! Ze zdumieniem stwierdziła, że w dole nie pozostał żaden lej, dziura ani zburzone fundamenty! W dole stał drugi dom, taki sam jak ten, którym właśnie odlatywała! Dostrzegła nawet Niu, która wchodziła po schodach i dziwnie się rozglądała!

- To nie dzieje się naprawdę! Zaraz się obudzę! – prawie krzyczała Lusia!

- To nie dzieje się naprawdę! Chyba śnię! – szeptała Niu, która właśnie weszła do domu wypełnionego morelowym czymś. Rozejrzała się i oczy zrobiły jej się za ciasne. Wszystkie rzeczy Lusi zniknęły! Nawet granatowej kanapy nie było… Ani książek, ani kwiatów, ani nawet szklanych i malowanych ptaków. Cały dom wypełnił się tylko jej rzeczami.

Niespodziewanie, błyszcząca smużka zwinęła się jak kłębek włóczki, zamigotała ciepłym światłem i wyświetliła hologram dziwnej postaci. Najpierw rozległo się mruczenie, potem coś zagwizdało, zagrało jakiś kawałek znanej piosenki, aż w końcu chropowaty głos przemówił:

- Fajnie, nie? I udało się za pierwszym razem! Nawet bałaganu nie ma! Czad!

- Kim jesteś i co zrobiłeś z moją siostrą? Mów, bo zaraz cię…

- Spokojnie, po co te nerwy! Kolorowa Królowa została wezwana do stolicy! A my przy okazji testujemy podróże w domach! Ekstra, co?

- Jacy my? Jaka Królowa! Coś ci się pomieszało! Wysłałeś w kosmos moją siostrę Lusię!

- Ojojoj! To ty nic nie wiesz! Bidulko! No nie ja jestem od tajemnic Archipelagów, więc wybacz! Acha, masz tu telefon, taki bardziej magiczny! Możesz z niego dzwonić do Kolorowej Królowej! Kiedy tylko chcesz! No tak mi się wydaje przynajmniej… To nara!

- Stop! Jakie „Nara”! Wracaj tu! Ale już! - Niu wydzierała się, jednak po dziwnym hologramie nie było już śladu i po morelowej kuli też… Wpatrywała się w płaski przedmiot, który absolutnie w żadnym sensie nie przypominał telefonu…  Jednak tylko on był niezaprzeczalnym dowodem na to, co się właśnie stało…

- I co teraz będzie… szepnęła bliska płaczu Niu, rozglądając się po starym-nowym domu…

I nagle... Ale to już całkiem inna historia:)

16 października, 2022

Bajka Pogodnego Miasteczka (Pogodowe bajki 9.)


Kredkowanie Świata przeminęło. Liście rozlokowały się już na Jesiennej Wyspie. Teraz wszyscy rozprawiali o nowych, śnieżnych kożuszkach. Brzozy przechwalały się, że tylko one noszą zawsze lekkie jak puch wdzianka, znacznie piękniejsze od ciężkich kapot jodełek i sosen.

Jeżyk Tuptuś uśmiechał się, słysząc te przechwałki. Sam też szykował się do zimy. Wyciągnął przed domek wielki kufer z zimową odzieżą i dokładnie sprawdzał, czy wszystko jest w należytym porządku. Kiedy wziął do łapek kurtkę z kapturem, pojawiła się Pani Kotka.

- Co tam, Tuptusiu? Dziś bez myszki?

- No tak, Sza przenosi się do miasta. Wróżka Niu podarowała jej trochę magicznego pyłku, więc błyskawicznie poradziła sobie z przeprowadzką. Przyznam, że nudno tu bez niej, zawsze coś wesoło opowiada i nigdy nie strzela fochów, lubię ją za to.

- A co to za fikuśna kurteczka, zainteresowała się pani Kotka, żeby zmienić niewesoły temat.

- Ach, zaśmiał się jeżyk, to niezła historia jest! Kiedyś na Pogodnej Wyspie dla żartu kupiliśmy z kolegami te kurtki, które mają kapturki w kształcie czerwonych jabłuszek. Gdy jeżyk zakłada taki strój, wygląda, jakby dźwigał na grzbiecie wielkie jabłko. Kiedyś, gdy wracaliśmy z Pogodnego Miasteczka, jakiś człowiek nas dojrzał i rozpowiedział natychmiast, że nosimy na grzbietach jabłka! Co za historia! Ludzie powtarzają ją od lat, mimo że to przecież niemożliwe, dziwię się, że są tacy łatwowierni!

- Ja się tam nie dziwię, mieszkam z jedną taką ludźką, naprawdę czasem mnie zdumiewa! Ale cóż, przywiązałam się do niej, więc łykam wszystkie bajki, jakie wypisuje!

- No wiesz, w naszym świecie wszystko jest bajką!

- No, no, ale filozof z ciebie! Lepiej powiedz, jak z biletami do Pogodnego Miasteczka. Słyszałam, że idą jak woda!

- To prawda, zima nadchodzi sroga, więc każdy pragnie tam pojechać. I podobno wróżki pracowały całe lato, więc będzie piękniej niż kiedykolwiek. Miasteczko rozrosło się wspaniale i zajmuje już całą Pogodną Wyspę! Zawsze słońce, temperatura idealna dla wszystkich, śpiew ptaków, szum wody, motyle, kwiaty, relaksująca muzyka i wszystko czego dusza zapragnie. Żadnych ulew, zamieci, powodzi, gradobicia ani piorunów. I błota, oczywiście. Nieustające wczesne lato z truskawkami, malinami i papierówkami… - rozmarzył się Tuptuś.

- Papierówkami? A cóż to takiego? – zdziwiła się Kocurka.

- To wczesne kruche jabłuszka, mniam, mniam…

- No ja nie przepadam w zasadzie, ale powąchać mogę… - bez przekonania stwierdziła Kotka.

Jeżyk wyciągnął z kufra plik zdjęć z wypraw do Pogodnego Miasteczka! Tylko popatrz! Jakie kolorowe domki, aż chce się w nich zamieszkać!

- To prawda, ale... ach! Co widzę! - krzyknęła Kotka a jej oczy zrobiły się wielkie i okrągłe, zupełnie jak namalowane:)

- Koty! Tam były koty! Pewnie dzikie… Ale pewności nie ma… czyli może i my, domowe koty też możemy starać się o bilety do Pogodnego Miasteczka? – Kotka była wyraźnie poruszona.

- A czemu nie! Jesteście zwierzakami jak wszystkie inne, a że mieszkacie z ludźmi… Cóż, nikt nie jest doskonały…

- Tuptusiu, jesteś prawdziwym przyjacielem, dziękuję! Baaaardzo….

I tyle ją jeżyk widział.

- Nuf, nuf – zamyślił się… - Ale co ona zrobi ze swoją ludźką, jeśli wyjedzie?

27 maja, 2021

Bajka zniczka zwyczajnego (Ptasie bajki 9.)

Wróżka Niu zatęskniła za zapachem sosnowych borów ogrzanych wiosennym słońcem. To uczucie całkiem niespodziewane zachęciło ją do czynu. Była przecież wróżką! Potrafiła podróżować w okamgnieniu wraz z całym domem i ogrodem wszędzie tam, gdzie zapragnęła! I tym razem nie minęła chwila, nim wraz z całym domostwem zalazła się na skraju sosnowego boru.

Rozejrzała się z zachwytem, wciągnęła do płuc świeże, pachnące powietrze. Kątem oka dostrzegła kolorową ptasią smugę i melodię słodko dźwięczących gardełek.

-Ach, westchnęła Niu, skinęła dłonią i całe stadko miękko wylądowało na jej turkusowej okiennicy.

-Witam, witam! Cóż za miłe spotkanie! Widzę, drodzy państwo Zniczkowie, że rodzinka się powiększyła!

-A jakże, a jakże, pisklaki już dorastają, możemy urządzać dalsze wycieczki i trenować loty. I dodam, że nasze nazwisko brzmi: Zniczkowie Zwyczajni, państwo Zniczkowie Zwyczajni.

-Oj, przepraszam, już będę pamiętać. -zawołała zbyt radośnie Niu.

-Zniczki wyglądały naprawdę cudownie. Trochę przypominały owoc kiwi pomalowany przez żartownisia na pomarańczowo, czarno, biało i seledynowo. Były malutkie i zwinne. No i ten słodki, dźwięczny śpiew: -Si si si, si si si, si si si! Coś pięknego.

-Ej, Ignaś, wiejmy stąd! To wróżka! Jeszcze nas zamieni w żaby, czy coś! -wystraszył się nie na żarty Reguś.

-No co wy, to dobra wróżka, w nic nas nie zamieni… No, chyba nie… choć muszę przyznać, że słyszałam coś o kocie i żabie, kamiennej chyba… - zaczynała się martwić Kapilla.

-Dzieciaki, wracajcie do domu, my musimy omówić z wróżką ważne sprawy.

-Ale tato, sami?

-No przecież nasze gniazdko jest tuż za Wróżkowym domem, który wylądował w środku naszej polany. A poza tym, zawsze jesteście bezpieczni! Jesteśmy przecież pod ochroną!

-Ach, no tak! Wszystko mi się pomieszało. -Si si si, si si si, si si si!

I małe zniczki wystrzeliły w górę jak z procy! W powietrzu wyglądały jak małe, pomarańczowe płomyczki. Można je było dostrzec z daleka, gdy leciały. Szybko jednak skryły się w kulistym gniazdku o małym wejściu, ukrytym w gęstwinie krzewów.

Wieczorem stało się jasne, o czym wróżka rozmawiała z państwem Zniczkami Zwyczajnymi. Na polanie odbyło się wielkie spotkanie wróżki z mieszkańcami lasu. Zniczki przysiadły na gałęziach krzewów przy dróżce wiodącej na skraj lasu, więc nikt się nie zgubił, widząc pomarańczowe, pierzaste płomyki w świetle gasnącego dnia.

Wszystkie leśne stworzenia pląsały przy słodkich dźwiękach zaczarowanej muzyki. Wróżka tańczyła wraz z nimi, rozsiewając w krąg magiczne kolory i zapachy. Pisklaki Ignaś, Reguś i Kapilla bawiły się doskonale. Wraz z innymi ptakami formowały artystycznie chmarę i wirowały nad polaną jak barwne tornado, śpiewając wniebogłosy mimo późnej pory.

Wróżka patrząc na te popisy krzyknęła do państwa Zniczków Zwyczajnych: -Na Kolorową Królową! Jesteście nie Zwyczajni, a Nadzwyczajni po prostu!