Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogoda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pogoda. Pokaż wszystkie posty

16 października, 2022

Bajka Pogodnego Miasteczka (Pogodowe bajki 9.)


Kredkowanie Świata przeminęło. Liście rozlokowały się już na Jesiennej Wyspie. Teraz wszyscy rozprawiali o nowych, śnieżnych kożuszkach. Brzozy przechwalały się, że tylko one noszą zawsze lekkie jak puch wdzianka, znacznie piękniejsze od ciężkich kapot jodełek i sosen.

Jeżyk Tuptuś uśmiechał się, słysząc te przechwałki. Sam też szykował się do zimy. Wyciągnął przed domek wielki kufer z zimową odzieżą i dokładnie sprawdzał, czy wszystko jest w należytym porządku. Kiedy wziął do łapek kurtkę z kapturem, pojawiła się Pani Kotka.

- Co tam, Tuptusiu? Dziś bez myszki?

- No tak, Sza przenosi się do miasta. Wróżka Niu podarowała jej trochę magicznego pyłku, więc błyskawicznie poradziła sobie z przeprowadzką. Przyznam, że nudno tu bez niej, zawsze coś wesoło opowiada i nigdy nie strzela fochów, lubię ją za to.

- A co to za fikuśna kurteczka, zainteresowała się pani Kotka, żeby zmienić niewesoły temat.

- Ach, zaśmiał się jeżyk, to niezła historia jest! Kiedyś na Pogodnej Wyspie dla żartu kupiliśmy z kolegami te kurtki, które mają kapturki w kształcie czerwonych jabłuszek. Gdy jeżyk zakłada taki strój, wygląda, jakby dźwigał na grzbiecie wielkie jabłko. Kiedyś, gdy wracaliśmy z Pogodnego Miasteczka, jakiś człowiek nas dojrzał i rozpowiedział natychmiast, że nosimy na grzbietach jabłka! Co za historia! Ludzie powtarzają ją od lat, mimo że to przecież niemożliwe, dziwię się, że są tacy łatwowierni!

- Ja się tam nie dziwię, mieszkam z jedną taką ludźką, naprawdę czasem mnie zdumiewa! Ale cóż, przywiązałam się do niej, więc łykam wszystkie bajki, jakie wypisuje!

- No wiesz, w naszym świecie wszystko jest bajką!

- No, no, ale filozof z ciebie! Lepiej powiedz, jak z biletami do Pogodnego Miasteczka. Słyszałam, że idą jak woda!

- To prawda, zima nadchodzi sroga, więc każdy pragnie tam pojechać. I podobno wróżki pracowały całe lato, więc będzie piękniej niż kiedykolwiek. Miasteczko rozrosło się wspaniale i zajmuje już całą Pogodną Wyspę! Zawsze słońce, temperatura idealna dla wszystkich, śpiew ptaków, szum wody, motyle, kwiaty, relaksująca muzyka i wszystko czego dusza zapragnie. Żadnych ulew, zamieci, powodzi, gradobicia ani piorunów. I błota, oczywiście. Nieustające wczesne lato z truskawkami, malinami i papierówkami… - rozmarzył się Tuptuś.

- Papierówkami? A cóż to takiego? – zdziwiła się Kocurka.

- To wczesne kruche jabłuszka, mniam, mniam…

- No ja nie przepadam w zasadzie, ale powąchać mogę… - bez przekonania stwierdziła Kotka.

Jeżyk wyciągnął z kufra plik zdjęć z wypraw do Pogodnego Miasteczka! Tylko popatrz! Jakie kolorowe domki, aż chce się w nich zamieszkać!

- To prawda, ale... ach! Co widzę! - krzyknęła Kotka a jej oczy zrobiły się wielkie i okrągłe, zupełnie jak namalowane:)

- Koty! Tam były koty! Pewnie dzikie… Ale pewności nie ma… czyli może i my, domowe koty też możemy starać się o bilety do Pogodnego Miasteczka? – Kotka była wyraźnie poruszona.

- A czemu nie! Jesteście zwierzakami jak wszystkie inne, a że mieszkacie z ludźmi… Cóż, nikt nie jest doskonały…

- Tuptusiu, jesteś prawdziwym przyjacielem, dziękuję! Baaaardzo….

I tyle ją jeżyk widział.

- Nuf, nuf – zamyślił się… - Ale co ona zrobi ze swoją ludźką, jeśli wyjedzie?

28 września, 2022

Bajka w chmurach (Pogodowe bajki 6.)



Jesień rozgościła się na dobre. Wszystko jest inne. Jakby pierwszy raz świat wystroił się w wełniany szal skłębionych chmur. Ale co tam świat! To one - jesienne chmury wreszcie mogą zagrać główną rolę w teatrze kolorów i światła. Bawią się doskonale. Wieczorami lubią tworzyć stado, zanim słońce zajdzie. Na przykucnięte na ziemi domy, rzeki, stawy i lasy leje się wtedy cudowne szafirowe światło przetykane pasmami głębokiego cynamonu i pomarańczy.

Stratuś jest jeszcze całkiem małą chmurką i tylko obserwuje popisy starszych chmur. Zawsze z zachwytem patrzy na to, jak świat w jednej chwili zmienia się całkowicie, jakby ludzie błyskawicznie go przemalowali, zmienili dachówki swoich domów na turkusowe albo złociste, albo purpurowe, albo nawet czarne jak smoła.  Razem z Lusią, chmurką deszczową żeglują po niebie na grzbiecie wiatrowego rumaka. Raz nawet udało im się pokropić znienacka dzieciaki na placu zabaw. Ale było śmiechu i radości! Dzieci wirowały jak szalone, podnosiły głowy do góry, łapały krople deszczu w dłonie i wołały radośnie do Lusi i Stratusia: - Ekstra! – Super! – Czadowo! - Deszczyk jak na wiosnę! -  Jeszcze! - Jeszcze!

To porównanie do słabiutkich wiosennych deszczyków wcale się chmurkom nie spodobało! Przecież one są jesienne! Groźne! Kłębiaste! Deszczowe! Ale co tam! Szkoda czasu na obrażanie się, bo wiaterek już czeka, gotowy zabrać przyjaciół w kolejną podróż. Pędzą więc i oczom nie wierzą, że ich lot przemienia świat, otula cieniem i głaszcze wpuszczanymi nagle promieniami zachodzącego słońca. Wszystko wybucha tysiącem nowych barw. Chmurki podziwiają magiczny pokaz mody, który udaje im się stworzyć. Zupełnie jakby były dorosłymi, jesiennymi chmurami.

10 kwietnia, 2019

Bajka Stokrotki (Kwiatowe bajki 2.)




Kiedy usłyszała ten dźwięk, od razu straciła humor. Żeby tylko chodziło o humor! Po prostu była wściekła! Co to za obyczaje jak w wojsku przed laty. A może ona nie ma ochoty na zmianę fryzury, a może ONA wie lepiej, kiedy powinna pójść do fryzjera. Od dawna zapuszcza swoje listki i kwiatki są już pięknie ułożone, no, może niektóre ze stu płatków zaczynają opadać, więc podcięcie końcówek by im nie zaszkodziło. Jednak ktoś powinien zapytać ją o zdanie, to jest pewne. 

Stokrotka zaczęła nasłuchiwać. Oceniła, że kosiarka pojawi się na jej trawniku za jakiś kwadrans. Postanowiła użyć starej sztuczki. Szepnęła coś na ucho Wiaterkowi, który buszował w krzewach rosnących za trawnikiem. Po chwili długi promyk Słonka zaczął głaskać listki Stokrotki. Z gorąca położyły się na trawie, więc gdy pojawił się człowiek z kosiarką, listki i młode kwiatki Stokrotki pozostały nietknięte. Rosnące obok na rabatce Niezapominajki i Lilie podziwiały swoją przyjaciółkę. -Ale Ty to potrafisz postawić na swoim. –Cóż, moje drogie, trzeba mieć swoje zdanie. Wtedy odezwała się trawa. –Zupełnie nie rozumiem, o co Ci chodzi. Bez strzyżenia byłybyśmy słabe i mniej piękne! –No może Ty tak, ale ja wolę zapuszczać piękne wysmukłe listki. Starczą mi jedne na cały sezon. 

–Trochę się wymądrzasz. Jak teraz podniesiesz swoje listki? –Bez problemu! Jestem przecież słynną na całym świecie Stokrotką. Wyśpiewują o mnie piosenki. Harcerze, to są mną po prostu oczarowani! Mój urok ich zachwyca, nie kłamię! Jeśli chcecie, zapytajcie moją kuzynkę Stokrotkę Doniczkową. 

-Dobrze, już dobrze, zawołajmy razem, że potrzebujemy deszczu, może E-Wróżka, opiekunka pogody nam pomoże. I zawołali. Niestety, nic się nie stało. Stokrotka zawołała po raz drugi Wiatr, a ten obiecał tylko, że sprowadzi pomoc i odleciał. Trawnik, na którym rosła Stokrotka, lśnił krótkim jeżykiem przystrzyżonej czuprynki. Rozejrzał się i stwierdził, że zaraz cień jabłoni osłoni stokrotkę, więc poczuje się lepiej. Tak się rzeczywiście stało. 

Razem z cieniem jabłonki na trawniku pojawiły się dzieci. Od razu wypatrzyły Stokrotkę wśród króciutkich źdźbeł trawy. Wojtek przyniósł konewkę z wodą i urządziły prysznic Stokrotce, trawnikowi i rabatowym kwiatkom. Mama początkowo nie była z tego zadowolona, bo nie podlewa się kwiatków w południe, ale gdy zobaczyła podnoszące się łodyżki stokrotki, zachwyciła się. 

-Ale śliczna, westchnęła Martynka. Stokrotka spojrzała na przyjaciół i z pełnym przekonaniem w głosie stwierdziła: -A nie mówiłam?!

Bajka z mgłą (Pogodowe bajki 1.)





Stawik siedział sobie spokojnie za wsią. Sąsiadów miał miłych. Lubił gadać z Panią Łąką, a Strach na Wróble często wieczorkiem, gdy ptaki już spały, wpadał, by popatrzeć, jak w wodzie przeglądają się wesołe gwiazdki. Staw najbardziej lubił swoje kaczki. Te dzikie mieszkały u niego całe lato. Te ze wsi, o perłowych piórkach, codziennie wpadały z wizytą. Jedne i drugie bardzo się lubiły, pływały całymi dniami po lśniącej tafli Stawu i cieszyły się, że nie muszą wędrować nad Jezioro mieszkające po drugiej stronie Łąki. Z żabami, sprawa była bardziej skomplikowana. Ponieważ Staw był mały i płyciutki, ludzie nie przychodzili się w nim kąpać ani też nie mieszkały tu ryby. Dlatego żaby całymi dniami ogłaszały tu swoją władzę, kłócąc się o nią z komarami, ważkami i innymi walecznymi hordami owadów. Żaby szczególnie hałaśliwe stawały się wieczorem, kiedy kaczki układały się do snu. 

Wokół stawu nie rosły tatarakowe szuwary, ale bujne kępy łąkowych traw, które były doskonałym schronieniem dla wszystkich mieszkańców tego stawikowego miasta. Gdy Księżyc przychodził podziwiać swoją cudowną sylwetkę w lustrze Stawu, ten układał się spokojnie do snu, czekając, że nad ranem, gdy stanie się chłodniej, okryje go, cieplutka i miękka jak kaczy puch, kołderka z mgły. 

Właśnie ten Staw stał się celem pierwszej wyprawy E-Wróżki i wilg. Balon Ojejka wcale nie był potrzebny, bo ptaki mogły przecież płynąć z wietrzykiem jak szybowce. Lubiły to bardzo. Rankiem, zaraz po brzasku, gdy szykowały się do porannego nawoływania, usłyszały szumiący szept. – Wyprawa się zaczyna! Zapraszam. Wilgi bez namysłu rozpostarły skrzydła i… poleciały. Były trochę rozczarowane, że E-Wróżka sama nie przybyła do ich Lasu.

Kiedy poczuły, że wiatr zniknął, rozejrzały się dookoła, ale okolica nie wydała im się znajoma. Leon głośno myślał: - Można by przyjąć, że to mgła, ale takiej białej jak mleko nigdy w żadnym lesie ani w mieście nie widziałem, i ani jeden wieżowiec się z niej nie wyłania… Lodzia zanurkowała w tę watę cukrową, ale po chwili wystrzeliła w górę, oznajmiając, że są nad jakąś wodą, ale to na pewno nie jest znane im Jezioro.

I wtedy się zaczęło. Usłyszeli najpierw coś jakby cichy szum albo szept. Mleczna spódnica Ziemi zafalowała od lekkiego wiaterku i na scenę wpłynęły kolory, najpierw różowawy, a potem złocisty. Słońce ukryte za waniliowymi chmurkami wyciągnęło długi promyk, chwyciło puszystą kołderkę i zaczęło wolno podciągać ją ku górze. Potem inne promyki zaczęły powoli przeświecać przez liliowe, kremowe i szare pasma. Niebo pobłękitniało, a na nim wolno stawała się widoczna E-Wróżka – przezroczysta jak lizak. Tym razem Lola zanurkowała i po chwili usłyszeli jej krzyk: -Widzę chyba ten Sad, o którym mi opowiadaliście i Łąkę! Wilgi spojrzały w kierunku E-Wróżki i dostrzegły korony swojego własnego Lasu. –Ach, to tu! Mgła powoli stawała się przejrzysta, rozpływała się, odkrywając kolory znanej wilgom okolicy. Na koniec wszyscy badacze dostrzegli uśmiechniętą twarz Stawiku. Dzikie kaczki witały się ze Słonkiem, wesołym -kwa-kwa. Żaby zmęczone wieczornym koncertowaniem pojedynczo pozdrawiały dzień, a owady nie chciały podziwiać teatru mgieł, bo świetnie go znały. Tylko roślinki brały prysznic w porannej rosie pozostawionej przez mgłę.

E-Wróżka spłynęła na kępę traw i spytała: -Podobało się? Odpowiedź była oczywista.