10 kwietnia, 2019

Bajka z mgłą (Pogodowe bajki 1.)





Stawik siedział sobie spokojnie za wsią. Sąsiadów miał miłych. Lubił gadać z Panią Łąką, a Strach na Wróble często wieczorkiem, gdy ptaki już spały, wpadał, by popatrzeć, jak w wodzie przeglądają się wesołe gwiazdki. Staw najbardziej lubił swoje kaczki. Te dzikie mieszkały u niego całe lato. Te ze wsi, o perłowych piórkach, codziennie wpadały z wizytą. Jedne i drugie bardzo się lubiły, pływały całymi dniami po lśniącej tafli Stawu i cieszyły się, że nie muszą wędrować nad Jezioro mieszkające po drugiej stronie Łąki. Z żabami, sprawa była bardziej skomplikowana. Ponieważ Staw był mały i płyciutki, ludzie nie przychodzili się w nim kąpać ani też nie mieszkały tu ryby. Dlatego żaby całymi dniami ogłaszały tu swoją władzę, kłócąc się o nią z komarami, ważkami i innymi walecznymi hordami owadów. Żaby szczególnie hałaśliwe stawały się wieczorem, kiedy kaczki układały się do snu. 

Wokół stawu nie rosły tatarakowe szuwary, ale bujne kępy łąkowych traw, które były doskonałym schronieniem dla wszystkich mieszkańców tego stawikowego miasta. Gdy Księżyc przychodził podziwiać swoją cudowną sylwetkę w lustrze Stawu, ten układał się spokojnie do snu, czekając, że nad ranem, gdy stanie się chłodniej, okryje go, cieplutka i miękka jak kaczy puch, kołderka z mgły. 

Właśnie ten Staw stał się celem pierwszej wyprawy E-Wróżki i wilg. Balon Ojejka wcale nie był potrzebny, bo ptaki mogły przecież płynąć z wietrzykiem jak szybowce. Lubiły to bardzo. Rankiem, zaraz po brzasku, gdy szykowały się do porannego nawoływania, usłyszały szumiący szept. – Wyprawa się zaczyna! Zapraszam. Wilgi bez namysłu rozpostarły skrzydła i… poleciały. Były trochę rozczarowane, że E-Wróżka sama nie przybyła do ich Lasu.

Kiedy poczuły, że wiatr zniknął, rozejrzały się dookoła, ale okolica nie wydała im się znajoma. Leon głośno myślał: - Można by przyjąć, że to mgła, ale takiej białej jak mleko nigdy w żadnym lesie ani w mieście nie widziałem, i ani jeden wieżowiec się z niej nie wyłania… Lodzia zanurkowała w tę watę cukrową, ale po chwili wystrzeliła w górę, oznajmiając, że są nad jakąś wodą, ale to na pewno nie jest znane im Jezioro.

I wtedy się zaczęło. Usłyszeli najpierw coś jakby cichy szum albo szept. Mleczna spódnica Ziemi zafalowała od lekkiego wiaterku i na scenę wpłynęły kolory, najpierw różowawy, a potem złocisty. Słońce ukryte za waniliowymi chmurkami wyciągnęło długi promyk, chwyciło puszystą kołderkę i zaczęło wolno podciągać ją ku górze. Potem inne promyki zaczęły powoli przeświecać przez liliowe, kremowe i szare pasma. Niebo pobłękitniało, a na nim wolno stawała się widoczna E-Wróżka – przezroczysta jak lizak. Tym razem Lola zanurkowała i po chwili usłyszeli jej krzyk: -Widzę chyba ten Sad, o którym mi opowiadaliście i Łąkę! Wilgi spojrzały w kierunku E-Wróżki i dostrzegły korony swojego własnego Lasu. –Ach, to tu! Mgła powoli stawała się przejrzysta, rozpływała się, odkrywając kolory znanej wilgom okolicy. Na koniec wszyscy badacze dostrzegli uśmiechniętą twarz Stawiku. Dzikie kaczki witały się ze Słonkiem, wesołym -kwa-kwa. Żaby zmęczone wieczornym koncertowaniem pojedynczo pozdrawiały dzień, a owady nie chciały podziwiać teatru mgieł, bo świetnie go znały. Tylko roślinki brały prysznic w porannej rosie pozostawionej przez mgłę.

E-Wróżka spłynęła na kępę traw i spytała: -Podobało się? Odpowiedź była oczywista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz