10 kwietnia, 2019

Bajka Lilii (Kwiatowe bajki 4.)





Patrzyła na wszystkich z wysokości swojej wysmukłej i wysokiej postaci. Zawsze stała wyprostowana. Wąskie listki odginały się z gracją na boki, podkreślając jej sylwetkę baletnicy. Potrafiła jak nikt wygiąć płatki tak, że dostawały do łodyżki. Ależ to biedactwa, myślała o innych kwiatkach, które widywała w okolicy. One potrafiły najwyżej wyprostować, a w najlepszym razie odchylić troszeczkę swoje płatki. No cóż, nie każdy może być Lilią. 

Mieszkała nad wodą. Miała wielu dworzan. Była przecież królową- Lilią Złotogłów. Oddział krzewów cały czas zapewniał jej cień, który tak lubiła. Kiedy chciała powygrzewać się w słońcu, parasol gęstych gałęzi rozchylał się i Lilia mogła się poopalać. 

Była delikatna i wrażliwa, nigdy nie słuchała plotek Astrów ani Dalii. Czasem wysyłała Osty- swoją straż przyboczną, by napomnieli jej sąsiadów, że nie wypada tak hałasować i dokazywać z owadami. To pomagało na chwilę, a potem znowu robił się kwiatowy zgiełk. Lilia wzdychała wtedy: -Ach, jakby to było cudownie wyjechać do Flakonowa. Cicho, spokojnie, codziennie świeża woda, witaminy, odżywki, wszystko all inclusive, do końca życia! Ale jakoś jej nikt tam nie zapraszał, choć właśnie ona jako królowa powinna już dawno otrzymać list z zaproszeniem! Przecież wie od Stokrotek, że Tulipany już tam wyjechały, żonkile też, no i jej kuzynki, a trzeba dodać, że mniej piękne i mieszkające na zwykłej rabatce. Może to przez te Osty, których wszyscy się boją! Nie wiedziała. Czuła się jednak rozczarowana i pokrzywdzona. Wprawdzie kiedyś słyszała, jak dwa Wróble kpiły sobie z wyjeżdżających do Flakonowa. Mówiły, że to nie jest przyjemność dla kwiatów, tylko dla ludzi. Lilia jednak nie rozumiała, co miały na myśli. 

Czasem na gałązkach krzewu siadały ptaki. Śpiewały jej pięknie, więc była im wdzięczna i zgadzała się na wspólne selfi lub kilka autografów wyprószonych mocnym pigmentem królewskiego pyłku. Zdarzało się też, że udzielała wywiadów, bo wielu badaczy i dziennikarzy chciało o niej napisać w książkach. Nawet nie potrafiła zliczyć tych publikacji. Po prostu było ich mnóstwo, bo przecież była sławna. 

Czasem zerkała w dół, na rabatkę lub trawnik. Tam zawsze było wesoło. Nikt nikogo nie pilnował, wszyscy wspólnie spędzali czas, gawędzili, przyjaźnili się też z pszczołami i motylami. Może nie byłoby tak źle przyłączyć się, porozmawiać o sukienkach i kolorach, o Flakonowie i o wróżkach… Może, ale królowej po prostu nie wypada robić tych wszystkich, pospolitych rzeczy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz