Pokazywanie postów oznaczonych etykietą E-Wróżka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą E-Wróżka. Pokaż wszystkie posty

18 października, 2022

Bajka pogody ducha (Pogodowe bajki 10.)





Wróżka Tysiąca Emocji uwija się od rana. Cóż to za dzień! Wszyscy potrzebują pomocy. Ponury nastrój snuje się nad polaną jak przykre wspomnienie, gorzka pigułka, a może nawet jak niemiłe słowa. Motylki przycupnięte w suchych zakamarkach nie trzepoczą barwnymi skrzydełkami. Pszczółki zgromadziły się przy wlocie do ula i wypatrują jesiennego słonka. Nawet żaby schroniły się pod wielkimi liśćmi łopianu i liczą smętnie krople deszczu skapujące z wierzbowych gałązek. Rybkom w stawie też taka pogoda nie pasuje.

Jedynie zaczarowany pyłek z różdżki wróżki rozprasza na moment te szarochwile i budzi radosne wspomnienia. Żeby smutek nie otulił całego swiata, na pomoc ruszają Wróżka Niu i E-Wróżka. Tańczą w kroplach deszczu i wesoło śpiewają, więc świat oczywiście pięknieje na moment.

Ale cóż to? Wszyscy nastawiają uszu i przecierają oczy ze zdumienia. Z oddali słychać wesołą piosenkę! Ktoś śpiewa i zanosi się od śmiechu! Bez czarodziejskiej pomocy, zupełnie! Co jest? Te oczywiste pytania odpędzają deszczowe odrętwienie.

Radosny śpiew przybliża się… i nagle! Ach! Co za widok! Przed oczami zdumionych obserwatorów pojawia się kolorowa, płynąca w powietrzu plama, potem widać jakieś podrygujące nóżki w żółtych jak lipcowe słońce kaloszach! I wreszcie… Wszyscy słyszą wyraźnie:

Nic nas nie zasmuci, nic nas nie rozmaże,
Bo znamy najlepiej szczęścia korytarze.
W naszych sercach przyjaźń rządzi,
Z nią nikt w smutku nie pobłądzi!

Tra-la-la, tra-la-la!
Myszka szczęście ma!
Tra-la-la, tra-la-la!
Jeżyk szczęście ma!

Więc wszyscy już wiedzą i widzą! Pod kwiatowym parasolem spaceruje uśmiechnięta myszka Sza i jej przyjaciel Tuptuś! Każdy chce do nich dołączyć i też się tak cieszyć bez powodu! Ale przecież się nie zmieszczą! Aż tu nagle zapala się radosny promyk słońca, który śpiewa: - Tra-la-la, tra-la-la! Krople deszczu błyszczą jak reflektory! Deszczowa chmura uśmiecha się od ucha do ucha i odpływa, machając wszystkim na pożegnanie.

Pani Kumka patrzy na to wszystko i nie wierzy. A niech to, taka radość to ma moc! Wszyscy skaczą po kałużach, strząsają ostatnie krople z gałęzi i przekrzykują się wesoło. Więc żaba też, no bo czemu nie?

Niu, E, i TE - oczarowane mocą POGODY DUCHA zapraszają wszystkich do swojego zamku na Wyspie Wróżek. Pani Kotka, która nie wiedzieć skąd pojawia się pod krzaczkiem, aż wzdycha ze zdziwienia i przysiada z emocji.

Tylko Sza i Tuptuś niczemu się nie dziwią. Jeżyk zakłada rolki, myszka wskakuje na deskę i mimo błota są po chwili na Wyspie Wróżek! Żadnej smętnej nieśmiałości! Sama czysta radość!

16 października, 2022

Bajka Kredkowej Jesieni ( Pogodowe bajki 8.)



-To chyba niemożliwe… - szepnął zdumiony jeżyk Tuptuś, gdy wyjrzał rankiem ze swojego domku pod trzema brzózkami. Świat przed mim mienił się kolorami. Cały trawnik był jak puszysty, barwny dywanik. Tuptuś biegał od purpurowego liścia do bursztynowego, to znowu do miodowego, do ciemnozielonego i brązowego… Nigdy nie mógł się nadziwić tym cudom.

- Co cię tak zachwyca, Tuptusiu? – zawołała wesoło myszka Sza.

- Jak zawsze, te cudowne kolory! Zdawało mi się, że jeszcze wczoraj świat był zielony, a tu, proszę, takie czary!

- Wiesz, mogę ci to wyjaśnić. Wszystkie drzewa bardzo troszczą się o swoje liście, które muszą odlecieć na Jesienną Wyspę. Wszystko planują, a nawet mają takie komputery, które włączają akcję odcumowywania liści od gałęzi! Wiem to, bo mieszkałam zimą…

- Tak, tak, mówiłaś – u jednego naukowca, który…

- O, pamiętasz, więc ten naukowiec badał drzewa i wydawało mu się, że wszystko o nich wie, ale nic nie wiedział! Bo drzewa nie zdradziły mu najważniejszego - Tajemnicy Kredkowej Jesieni.

- Ja też jej nie znam! Chyba coś zmyślasz!

- No wiesz! Czy kiedyś cię okłamałam? Obraziłabym się, ale szkoda na to czasu, więc wszystko ci powiem. Pamiętaj jednak, że nie możesz niczego zdradzić żadnemu człowiekowi. Oni wierzą komputerom, toteż nic by pewnie nie zrozumieli i zaraz chcieliby wszystko sprawdzać, badać, zapisywać i drukować w książkach… Same problemy z tymi ludźmi…

- Tu masz rację…

- A zatem, kiedy drzewa przygotowują liście do odlotu na Jesienną Wyspę, świat szarzeje, wysycha, a liście tracą swój soczysty kolor. Tak musi być, inaczej nie odcumowałyby wcale od gałęzi. Kolorowej Królowej znudziło się wysłuchiwanie narzekań na szary, ponury świat i razem z Panią Jesienią zaplanowały Święto Kredkowania Świata! Jakoś tak na początku października wszystkie kredki ze wszystkich światów kolorują wszystkie drzewa i krzewy, i kwiaty, i trawy! Każdy listek może dostać takie nowe ubranko, jakiego pragnie. Natura zaczyna wyglądać, jakby stroiła się na wielki bal! A to tylko uroczy, pożegnalny prezent od Królowej i wróżek dla odlatujących liści! No i marudzących ludzi!

- No i co, to dzieci nie widzą, że ich kredki gdzieś znikają jesienią?

- No nie, bo Święto Kredkowania Świata odbywa się nocami, kiedy dzieci śpią! Gdy kredki wracają do pudełek i szuflad, są na nowo zaostrzone i błyszczące! To wszystko czary kochanej E-Wróżki!

Jeżyk Tuptuś zamyślił się, pomruczał: -nuf, -nuf,- nuf… i podreptał pędem do swojego domku.

- Dokąd to? – krzyknęła zdumiona myszka Sza.

- Jak to dokąd? Idę spać! Nocą będę oglądał Kredkowanie Świata!

20 kwietnia, 2021

Bajka smoczego tryumfu (Smocze bajki 5.)



Wreszcie nadszedł ten dzień. Od kilku godzin na wyspie gościła już E-Wróżka, która wraz z wiatrowymi rumakami, błyskawicami, ulewą, burzą i wszystkim, czym władała, miała zapewnić nieziemską oprawę smoczemu pokazowi dla Ziemian.

Wokół Smoczego Drzewa wszystko lekko falowało rozedrganymi emocjami, które pędziły od jednego krańca wyspy, do drugiego. Smofesor czuwał nad wszystkim, więc sukces był murowany.

W samo południe na horyzoncie pojawiła się szara kropeczka ziemskiego baalotu, która rosła i nabierała kolorów z chwili na chwilę. To był ten moment, w którym przedstawienie musiało się rozpocząć.

Najpierw dało się słyszeć dudniące głucho grzmoty, a niebo rozdarły błyskawice, mimo że słońce stało w zenicie. Potem zaczęło mżyć, kropić, aż w końcu lunęło i wyspę otuliła mglista zasłona, na której jak w kinie rozbłysły wizerunki smoków i ich reklamy. Płynący baalotem ludzie wstrzymali oddech. Niejeden myślał, że ta przerażająca wyprawa była jego najgorszym pomysłem i powoli żegnał się ze światem. Podróżniczka Mija znalazła sobie wygodne miejsce w rogu baalotowej gondoli i przez niewielkie okienko wszystko bacznie obserwowała. Była pewna, że nic jej nie przerazi, bo o smokach wiedziała wszystko.

Gdy zbliżyli się do wyspy tak, że mogli już dostrzec Smocze Drzewo, nagle z szafirowej wody wystrzeliło coś błyszczącego błękitnie i błyskawicznie okrążyło baalot. Świdrujące złote oko spojrzało wprost w okienko Mii i na dodatek rozległ się potężny ryk. Dziewczynka mogłaby przysiąc, że to smocza wersja hitu „Spontan”, ale przecież to było niemożliwe!

Te myśli skutecznie rozpędził szum szkarłatnych skrzydeł. Malinowy smok pędził za błękitno-metalicznym i trzymał w gotowości napięte pazury. Po chwili dopadł przeciwnika i pochwycił w szpony. Oba zaczęły wirować i zataczać kręgi. Ryczały przy tym i miotały huraganami ognia. W pewnej chwili niebieski wyrwał się z żelaznego uścisku wroga, chwycił go za ogon i szkarłatny zniknął. Zapadła cisza. Trwała chwilę a potem, jak trąba powietrzna, pokonany przeciwnik pojawił się nie wiedzieć skąd. Walka była zażarta. Gondola baalotu była doszczętnie osmalona smoczymi płomieniami, a ludzie na dobre stracili wiarę w to, że uda im się wrócić do domu. Tylko Mija przez swoje okienko dostrzegła, że smoki po każdym starciu przybijają sobie piąteczkę, a błękitny to chyba puścił do niej oczko i uśmiechnął się na swój smoczy sposób. Dziewczynka szarpnęła brata za rękaw i zdradziła te rewelacje, ale chłopak tylko spojrzał na nią i zrobił zdziwioną minę.

Gdy niebieski zniknął po raz trzeci, nie wiadomo skąd pojawił się przerażający liliowy smok i okrążył malinowego. Błyskawicznie pochwycił go i wyrzucił w niebo. Potem zaryczał zwycięsko, a nad wyspą rozszalała się burza. Wiatrowe rumaki przypędziły ciemne, skłębione chmury, znów zaczęło mocniej smagać wiatrem i deszczem. Baalot zbliżył się niebezpiecznie do wód Szafirowego Jeziora. W gondoli rozległy się piski, krzyki, a nawet ciche modlitwy…

Wiatr wzmógł się. W ciemnościach pojawiło się światło utkane z błyskawic. To wiaterek Huri pędził i oświecał drogę Ziemianom. Gdy wznieśli się na bezpieczną wysokość niespodziewanie przy zachodniej burcie zaczęły się pojawiać i znikać małe smoki baraszkujące wesoło. Ziemianie znieruchomieli ze zdziwienia prawie jak smoki.  Maluchy jak szybko się pojawiły, tak szybko zniknęły i po wyprawie nikt nie wierzył podróżnikom, że widzieli je naprawdę.

Tryumf smoków był absolutny. Wszystko doskonale się udało. Smobas bardzo martwił się jednak, że zanadto przestraszyli podróżników z Ziemi i ci nie będą mieli ochoty na dalsze wyprawy nad Smoczą Wyspę. Okazało się, że był w błędzie. Podobno, jak donosi pies Olaf, ludzie uwielbiają się bać. Wyprawa nad przerażającą Smoczą Wyspę stała się hitem. Producenci gier komputerowych zaczęli bankrutować, ponieważ wszyscy ludzie postawili na smocze wycieczki i przestali inwestować w sprzęt komputerowy oraz nowe gry…

-Coś takiego… -mruczał Strachuś. Ludzie to dziwny gatunek. Warto im się przyjrzeć.

-No… Jak można grać w coś innego niż w bierki i chińczyka- zamyślił się Człapuś…