Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pan Jeżyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pan Jeżyk. Pokaż wszystkie posty

05 marca, 2024

Bajka pożegnania z zimą (Zimowe bajki 9.)

   Panował jeszcze aksamitny mrok. Przez małe okienka wpadał do siedziby Pana Jeżyka miękki blask latarni. Gospodarz wstał już, ale Bajki spały smacznie, zmęczone po wieczornych lotach dobranockowych. Było cicho i miło. Aż nagle…
- Aaaaaaaaaaaaa! Co to? O Matko Naturo! Cóż to się dzieje? - wydzierała się niemożliwie Bajka w czapce. W ręce trzymała kubek z herbatką malinową, pod pachą miała cztery czapki wybrane w garderobie na dziś i wpatrywała się uporczywie w podłogę. Pan Jeżyk rzucił się na ratunek, bo nie mógł pojąć, co się stało. Po chwili już wiedział. To ONA! To WIOSNA robi już swoje magiczne sztuczki, żeby dać siostrze Zimie do zrozumienia, że pora na odpoczynek na ciepłej, Zimowej Wyspie. Na samym środku Jeżykowego salonu wprost z podłogi wyrastała po prostu jakaś pokaźna roślina! Puszysta podłoga utkana była z mchu i paproci, więc samo pojawienie się na niej rośliny nie powinno nikogo dziwić. Ale Bajkę zdziwiło. Zdumiona obserwowała wyraźnie zarysowany wśród liści imponujący pąk jasnego kwiatu.

- Czyżby to przebiśnieg? A może hiacynt? – głośno myślał Jeżyk. Jego słowa jednak nie uspokoiły odkrywczyni.

- Ale jak to możliwe? W naszym salonie? Światła słonecznego tu nie ma zbyt dużo!

- Może i na razie nie ma, ale mój zimowy dom to jesienne liście ułożone w okazały stosik! Niebawem Pan Gospodarz zgrabi je wszystkie i wtedy również inne kwiatki wychylą piękne główki ku słońcu!

- A co z nami! Co teraz? Co z garderobą? Pokojami? Ze wszystkim?

- Ależ spokojnie! To Twoja pierwsza zima u nas, więc jeszcze nie wiesz. Uśmiechnął się szeroko Jeżyk. - Pamiętasz bałwankowy odlot? No to my też się przeniesiemy, ale najpierw na Wiosenną Wyspę, a potem wrócimy do letniej rezydencji. Wróżki już nad nią pracują, żeby była dla nas wszystkich wygodna i pozwalała na ekspresowe, dobranockowe loty. Pij spokojnie herbatkę, najpewniej po południu odlatujemy!

   Co to był za rwetes. Bajki powstawały wcześniej, zbudzone okrzykami przyjaciółki. Porządkowały swoje historie, sprzątały pokoje w Wielkiej Księdze Bajek i paplały radośnie, podekscytowane mającą nastąpić zmianą. Zmiany często nie najlepiej się kojarzą, bo czasem to I NAGLE! nie jest tym, na co czekamy, ale wyjazd na Wiosenną Wyspę to było coś wspaniałego, więc to oczywiste, że zapanowała powszechna, nieustająca radość i euforia! A nowe zbliżało się galopem:)

18 lutego, 2024

Bajka z Bałwankiem (Zimowe bajki 8.)

 

   Wokół leżał jeszcze śnieg, ale w powietrzu czuło się już lekki słoneczny powiew i szum nadciągającego orszaku Pani Wiosny. Naprawdę! Pan Jeżyk stał na ganku i marzył, że właśnie wyrusza do letniej rezydencji. Tak go to ucieszyło, że postanowił z kimś o tym porozmawiać. Najbliżej stał Bałwanek Kuleczka i nawet machał do Jeżyka, więc ten żwawo ruszył ku przyjacielowi. Kiedy jednak był już o krok, Kuleczka zachwiał się, wykonał przedziwny skłon… i poturlał się z górki. Jeżyk widział, jak Bałwanek rozpada się na mnóstwo małych bałwankowych kuleczek i z lawiną mokrego śniegu pędzi na dół. Nie było na co czekać! Zwinął się w swoją kultową kulkę i ruszył na ratunek przyjacielowi. Nie toczył się, a mknął po prostu, wyłapując części Bałwanka i zlepiając je w wielgachną kulę. Wyhamował na trawniku. Otrzepał futerko, poprawił kolce i ogarnął wzrokiem efekt swojej brawurowej akcji ratunkowej. Tuż przed nim piętrzyła się wielgachna kula mokrego śniegu i mruczała coś pod nosem, który sterczał teraz koło guzików na środku brzuszka czy czegoś…

- Ojoj, ojojoj… Gdzie moja głowa? Gdzie mój szalik? Gdzie zgrabne ręce…

Gdy Kuleczka tak lamentował, Pan Jeżyk właśnie kończył z kimś rozmowę telefoniczną. Nie minęła chwila, a niebo pociemniało, poprószyło śniegiem i nad Jeżykową rezydencją zawisł zaprzęg Pani Zimy. Wiatrowe Rumaki przestały wierzgać, bo uspokoiły się pod miękką dłonią Północnego Wiatru i wtedy dały się słyszeć wesołe nawoływania.

- Hej Kuleczko, pora wracać na Zimową Wyspę, jesteś ostatnim bałwankiem wśród ludzi.

Kuleczka spojrzał w górę i zobaczył swoich przyjaciół w saniach Pani Zimy! Jakim cudem zmieścili się tam wszyscy? To musi być magia! – myślał. Zaraz potem odkrzyknął:

- Ja niestety straciłem swoją śnieżną formę, zgubiłem szal i guziki i zgrabne ręce, więc raczej nie odlecę z Wami, chyba się tu rozpłynę…. – i zaszlochał gorzko.

- Po co te łzy? Spytała melodyjnym, trochę szumiącym głosem Pani Zima. Rozwinęła swój płaszcz jak skrzydła, zawirowała wokół Bałwanka tak, że Jeżyk nic nie mógł dostrzec. Niebawem spłynęła na ziemię a wszystko się uspokoiło.

Jeżyk przetarł oczy i zobaczył Kuleczkę w najlepszej formie! Był znowu dumnie wyprostowany, w kraciastym szalu, z nosem na środku uśmiechniętej buzi. Wskakiwał właśnie do sań Pani Zimy, witając radośnie swoich krewnych i przyjaciół.

- Do zobaczenia za rok!

- Miłej podroży!

- Całusy dla Bajek!

- Dziękuję za pomoc, Pani Zimo!

- Dzięki za telefon!

- Jeszcze tu zajrzę parę razy!

Trudno było się zorientować, kto co mówił, bo panował zgiełk i radosny harmider. Wiatrowe Rumaki ruszyły z kopyta, niebo pojaśniało i powróciło miłe wrażenie, że na pewno zbliża się Pani Wiosna. Jeżyk poczłapał na górę, otworzył nieśpiesznie ciemnoturkusowe drzwi i zszedł po 123 stopniach do swojej siedziby. Natychmiast też ukrył się w bibliotece, żeby przygotować nowy pokój dla Bajki z Bałwankiem.

08 lutego, 2024

Bajka na stoku (Zimowe bajki 7.)


Liściasty kopczyk Pana Jeżyka trząsł się w posadach. - Cóż to będzie, gdy uszkodzą się ściany zimowego domostwa? – myślał gospodarz. Przecież nie wyprowadzę się do letniego siedliska, gdy jest mroźno… Po chwili przypomniał sobie jednak, że przybyła dziś z wizytą Pani Zima i z uśmiechem przygląda się śnieżnemu szaleństwu Bajek, czyli wszystko jest pod kontrolą, nie ma co się martwić na zapas. No i przecież jakby co, wszystkie przeprowadzki odbywają się z pomocą wróżek, więc po co te troski? Cóż, Pan Jeżyk już tak miał.

A Bajkom ani w głowie było się martwić o cokolwiek! One po prostu szalały na czym się dało. Nartusia czuwała nad wszystkim. Pilnowała kolejki zjazdów, poprawiała zapięcia, otrzepywała szale i chwaliła każdego na potęgę! Bajki piszczały z radości, nawoływały się głośno i mknęły w dół po zboczu liściastej rezydencji. Najbardziej lubiły wjazd na górę. Zapewniała go Pogodowa Wróżka. Lekko dmuchała na puszysty śnieg i po chwili pojawiał się iskrzący srebrzystymi gwiazdkami fotel magicznego wyciągu. Bajki natychmiast wskakiwały z gracją i mknęły na górkę jak wicher.

Twórca Wielkiej Księgi Bajek przyglądał się wszystkiemu, stojąc bezpiecznie na ganku. Dostrzegła go kątem oka Pani Zima i rozwinęła nad jego głową chmurkę prószącą drobnym śnieżkiem. Jeżyk otrząsnął się, prychnął i już miał się ukryć wewnątrz, gdy usłyszał:

- Teraz Pana kolej! Zapraszamy! Sanki czy narty? A może deska? – wołały Bajki.

- Ja… tego… no… nie bawię się od lat… jestem już sta… Ten wywód przerwała Nartusia.

– Nie ma co się opierać! Droga wolna! Nikt nie zjeżdża! Czekamy!

Pan Jeżyk rozejrzał się i zobaczył wlepione w siebie, błyszczące oczy wszystkich Bajek, wróżek, no i Pani Zimy.

- O…, to nie żarty… Będą o tym opowiadać każdego wieczoru… Potem zwrócił się do Nartusi: - Mam własny sposób zjeżdżania…

I zanim ktokolwiek zdążył zapytać jaki to sposób, Pan Jeżyk podskoczył całkiem żwawo, zwinął się w kłębek i wykonał fikołka w przód, a potem poleciał jak wystrzelony z procy! Sztywne i gładkie kolce okazały się fantastyczną siłą napędową. Po chwili zdumione Bajki zobaczyły, jak ich gospodarz ląduje hen… hen pod wielkim krzakiem berberysu, wysuwa łapki i wyraźnie onieśmielony otrzepuje futerko ze śniegu.

Zapanowała zupełna cisza, a potem Bajka trzech płatków śniegu wrzasnęła: - Mistrz! Po prostu M-I-S-T-RZ! To rekord! Brawo! Wybuchł radosny zgiełk i harmider. Każdy chciał uścisnąć łapkę i dotknąć cudownych kolców. Jeżyk wzbraniał się i był absolutnie zawstydzony. Uratowała go Pogodowa Wróżka podsyłając fotelik śnieżnego wyciągu. Na szczycie czekała już Pani Zima z Kryształowym Orderem Mistrza Sportów Zimowych. Zwycięzca był oszołomiony i szczęśliwy. Pod pretekstem zawieszenia orderu w gablocie zbiegł po schodkach prosto do salonu i otarł pot z czoła. 
- Ojoj, a to dopiero…, widzieliście państwo, no, no… - mruczał pod nosem, wzdychał cichutko i chichotał całkiem jak dziecko. Zanim wszystkie Bajki zdążyły się wyjeździć, przygotował pyszną czekoladę z bitą śmietaną i biszkopciki w kształcie śnieżnych gwiazdek! Dla wszystkich! 
To był dzień, jakich mało! Nikt go nie zapomni! Przenigdy! Szczególnie Mistrz Sportów Zimowych, oczywiście:)






26 stycznia, 2024

Bajka w czapce (Zimowe bajki 6.)



       Bajka w śnieżnej zaspie zadomowiła się na dobre w Wielkiej Księdze Bajek Pana Jeżyka. Jej imię było bardzo długie, więc wszyscy używali zdrobnień i ostatecznie jakoś tak wyszło, że przylgnęło do niej imię Zasi. Trzeba przyznać, że spodobało jej się i nawet sama zaczęła myśleć o sobie w ten sposób. Czas mijał tak milo i szybko. Każdego dnia Bajka poznawała jakiś nowy zakątek przyjaznego liściastego domku.

   Ostatnim jej odkryciem była wielka garderoba mieszcząca się na samym początku długaśnego korytarza. Dowiedziała się o niej przypadkiem od Bajki na nartach zwanej Nartusią, która po wieczornych odwiedzinach u dzieci dostrzegła jej zaczerwienione od mrozu uszy.

- Zasi, nasza garderoba jest pełna puszystych, cieplutkich czapek, wybierz jakąś, koniecznie! Mogę pomóc, chcesz? Zasi chciała. Obie ruszyły więc bez marudzenia ku dość szerokim drzwiom w kolorze dojrzałej pomarańczy. Gdy już, już miały nacisnąć klamkę, usłyszały donośny głos dobiegający ze środka.

- Chyba żartujecie! Tylko beret sprawdzi się w czasie siarczystego mrozu. Jest doskonały! Ciepły, a najważniejsze – modny! Najlepiej z antenką!

- No nie mogę! Beret! Serio? Przecież leży pan tu od zeszłej zimy i jakoś nie widzę, żeby Bajki walczyły o pana! – zawołał wysoki, radosny glos.

- No nie może pani widzieć, Pani Czapko z Pomponem, bo ten pompon zasłania pani cały widok. Zasłoniłby pewnie i oczy Bajkom. Jeszcze do jakiejś strasznej katastrofy by doszło w powietrzu! I skoro tak mnie pani widzi cały czas, to chyba też nie jest pani hitem sezonu! – odparował bez skrępowania Beret z Antenką.

- Chyba musimy wkroczyć, bo jeszcze sobie nitki ze splotów powyszarpują… - szepnęła Zasi i nacisnęła energicznie klamkę.

- Ach… szepnęła, gdy drzwi ustąpiły miękko, ukazując niezliczone półki pełne najbardziej wymyślnych nakryć głowy. Nartusia z wyraźną radością chwyciła Zasi za rękę i stanęły na środku tego magicznego wnętrza. W garderobie wykorzystano nowatorski pomysł Królewskiego Konstruktora zastosowany przy planowaniu Zamku. Polegał na tym, że wystarczyło powiedzieć, jakiej części budynku się szuka, a ona natychmiast się ukazywała. Zasi i Nartusia przywołały w ten sposób salę z puchowymi kurkami, salę z zimowymi butami, salę z szalikami, salę z torebkami i z mufkami, i z rękawiczkami, i …. ze wszystkim! Gdyby czas w świecie bajek nie płynął w magicznym tempie, spędziłyby tam chyba z rok.

    Ostatecznie, żeby położyć kres kłótniom nakryć głowy, Zasi wybrała czapkę z pomponem w morskim kolorze, cieniowany, szmaragdowy beret, oczywiście z antenką, ciemnoturkusowe futerko z wielkimi kieszeniami, szare kozaki z błękitnymi sznurowadłami, szal w paski w podobnej tonacji i cudną turkusową mufkę! Ach! Teraz była naprawdę gotowa do wieczornych dobranockowych lotów. Wzruszało ją, że istnieje takie niezwykłe miejsce pełne piękna. Była bez wątpienia absolutnie szczęśliwa!

14 stycznia, 2024

Bajka w śnieżnej zaspie (Zimowe bajki 5.)



Zimowa Bajka była bardzo zadowolona. Toczyła się wesoło i gładko. Mimo zimy pędziła wesołymi zielonymi dróżkami, zaprzyjaźniła się z zajączkiem, krecikiem i kawką, zarwała kilka bławatków i zjadła trzy gałki malinowych lodów. Już, już widziała radosny napis - KONIEC! Aż tu nagle…

- A psik! A psik! Aaaaa….

I wtedy wyrwane z drzemki okienko otworzyło się, zawiał wiatr…. i Bajka pofrunęła jak latawiec… Na mróz! Na nie wiadomo co! Próbowała zawrócić, wołała nawet do Wiatru, żeby ją zwiał z powrotem do miłego pokoiku wypełnionego ciepłym światłem, zapachami wanilii i słodkim głosem, który ją wymyślał… Ale Pan Wiatr pędził przed siebie, co chwila wykrzykiwał: - Ahoj przygodo! I nie w głowie mu było rozglądać się za szybującymi wokół Bajkami na Dobranoc.

- Bajkami? No tak, to oczywiste! Wieczorne niebo jest ich pełne. Fruwają od okna do okna i czekają, że te miłe głosy zerkną w ich kierunku i pochwycą pomysł na nową opowieść.

     Jednak na latawcującą Bajkę nikt nowy nie zerknął, nie pochwycił jej przygody zachwycony, nikt nie usłyszał jej wołania: - Oj! Ojoj! Ojojoj! więc po chwili wirowania wylądowała miękko na niewielkim ośnieżonym wzniesieniu. Zrobiło jej się cieplutko, powierciła się chwilkę i odetchnęła z ulgą. Pomyślała, że jest jej na pewno całkiem do twarzy w tym puszystym kożuszku, rozejrzała się, no i wtedy dostrzegła parę błyszczących oczu wpatrujących się w nią uparcie.

- Dzień dobry… wieczór… wyszeptała nieśmiało… To ja, Zimowa Bajka …

- No teraz, to już raczej  Bajka w Zaspie… wymruczał pod nosem właściciel świdrujących oczu i nieoczekiwanie zniknął, ale po chwili pojawił się znowu i nieśmiało wyjąkał: - Proszę… bardzo proszę… zapraszam… no już! Bo całkiem Pani przemarznie, Pani Bajko Zimowa.    

Ponieważ kożuszek okazał się być krewnym lodów malinowych, więc Bajka  ochoczo ruszyła ku nieśmiałemu głosowi. Dostrzegła solidną drabinę, a na niej otulonego wielkim szalem w kratkę - Pana Jeżyka, który trzymał w podniesionej łapce piękną zieloną lampę, uśmiechając się niepewnie. Bajka szybciutko pokonała 123 stopnie (😊) drabiny  i po chwili stała na środku uroczego saloniku. Rozejrzała się ciekawie. Wszystkie ściany były pokryte kilimami gęsto tkanymi z jesiennych liści, wszystkie  sprzęty wydawały się misternie wyplecione z wysuszonych gałązek. Wzdłuż korytarza wisiały na ścianach portrety dumnych Jeżykowych przodków. W głębi Bajka dostrzegła obszerne pomieszczenie  pełne wesoło rozprawiających o czymś postaci. Ruszyła za Panem Jeżykiem w ich kierunku. Gdy stanęli w progu, natychmiast wszystkie oczy zwróciły się ku nim, a gospodarz z nieustającą nieśmiałością rzekł:

- Oto Zimowa Bajka, która sfrunęła dziś wprost w moją zaspę! Proszę, drodzy przyjaciele, zaopiekujcie się nią, bo chyba zostanie z nami na dłużej.

Zawstydzona Zimowa Bajka odruchowo ukryła się za plecami swojego wybawcy, ale wystarczył kwadrans, by  znała prawie wszystkich. To były INNE BAJKI NA DOBRANOC! Miały tu swój dom! Każda mieszkała na jednej stronie Wielkiej Jeżykowej Księgi Bajek. Co wieczór wyfruwały na świat, by zaglądać do okien ludzi i opowiadać im swoje niezwykłe historie.

- Skoro mieszkacie tu od dawna, czemu nigdy do Was nie trafiłam?

- No bo Ty jesteś Nową Bajką, ale Mistrz Jeżyk już szykuje Ci pokój w Wielkiej Księdze, więc teraz wreszcie się zaprzyjaźnimy.

Zimowa Bajka nie mogła wyobrazić sobie większego szczęścia. Otrzymała wspaniałą, śnieżnobiałą wywieszkę na swoje drzwi: Bajka w śnieżnej zaspie. Co dzień wyfruwała wspólnie z przyjaciółmi, by inspirować wieczornych opowiadaczy. Czasem dorzucała przygody innych Bajek, bo poznała je wszystkie i bardzo polubiła.

Jeśli zamkniecie oczy, to na pewno zobaczycie salon Mistrza Jeżyka pełen Bajek, które Was uszczęśliwią.