Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdki. Pokaż wszystkie posty

16 grudnia, 2021

Bajka kruchutkich reniferków (Ciasteczkowe bajki 5.)



             Świąteczny nastrój wprowadził się do kuchni Maliny już dość dawno. Wypełnił kosze z zapasami, rozłożył świąteczne dekoracje, nawet słojom z herbatą włożył na głowy czapki z reniferowymi rogami. Od wejścia chwytało się ten słodki, ciasteczkowy zapach. Trochę jakby piernikowy, z nutą goździków i wanilii. Miodzio!

Malina wróciła właśnie z wyprawy po prezenty. Zawsze kupowała je z wróżką Niu, bo tylko ona potrafiła wypatrzeć rzeczy inne niż wszystkie, czyli – niezwykłe. Dzisiaj udało im się lepiej niż kiedykolwiek, więc śmiały się i opowiadały sobie różne, przezabawne historie z minionych Gwiazdek.

Kiedy weszły do kuchni, Niu od razu dostrzegła reniferowe rogi na słojach herbacianych i prawie krzyknęła: -Wiem! Otworzymy sezon ciasteczkowy kruchymi reniferkami. Do dzieła!

I wtedy się zaczęło!

              Niu tańczyła na środku kuchni, a wokół niej wirowały magiczne ciasteczkowe przepisy. Gdy dostrzegła ten, o który właśnie chodziło, do akcji włączyły się kosze i szafki. Od razu poustawiały na stole wszystko, czego było potrzeba i jeszcze ciut. Niu głośno, rytmicznie, a nawet melodyjnie, ale wolniutko czytała wybrany przepis, a misy, makutra, łyżki, trzepaczki  robiły swoje. Kuchenka grzała z przejęciem piekarnik, foremki i blaszki czekały w gotowości. Nie minęła chwila, a foremki jak szalone wycinały zadziorne pyszczki, dumne rogi i radosne kopytka. Wreszcie mikołajowy zaprzęg pogalopował żwawo do piekarnika i po magicznej chwili mogły na scenę wpłynąć lukry, płynna czekolada, przeróżne orzeszki i cukierkowe ozdoby, które sprawiły, że reniferki wprost rwały się do galopu.

              W tym czasie Malina zdążyła wypełnić miskę pani Kotki smakołykami i odebrać kilka paczek od kuriera - gołębia Zdzicha. Gdy weszła do kuchni, zdębiała. Znała się przecież na kuchennej magii, ale czegoś takiego jeszcze nie widziała. Kątem oka dostrzegła, że ostatnie naczynia wracają na swoje miejsca do szafek. Na stole pozostały kawałki czekolady i rodzynki w czerwonych miseczkach. Reniferki z gracją zaparkowały na tacy, a obok nich pojawiły się nie wiadomo skąd małe, lukrowane, pierzaste gwiazdeczki ze słodkimi perełkami pośrodku. Niu i Malina stały zachwycone i wcale nie miały zamiaru zjadać tych cudeniek.

              Wtedy właśnie rozległ się rześki dzwonek do drzwi. Na progu stał roześmiany Wojtek. Wpadł z przedświąteczną wizytą i od razu  poczuł ten cudowny, ciasteczkowy zapach. Niewiele myśląc, skierował się od razu do kuchni. Malina pomyślała, że jednym reniferkiem może go właściwie poczęstować. Wyjęła błyszczący, pomarańczowy kubek na herbatę i w tej samej chwili usłyszała radosny śmiech wróżki Niu… Odwróciła się… Talerz po reniferkach świecił pustkami. Wojtek zjadał ostatniego…  

- No nie mogę, cieszyła się Niu! - Zupełnie jak Mikołaj!

14 grudnia, 2021

Bajka mrugających światełek (Zimowe bajki 4.)

       Gwiazdki wprost uwielbiały zimę. Mogły płynąć po niebie jak na jakiejś paradzie albo przedstawieniu i widziało je naprawdę mnóstwo ludzi! Nawet w wielkich miastach, które im wydawały się mrugającymi, świecącymi nieustannie choinkami.

Najlepszymi przyjaciółkami gwiazdek były światełka choinkowe. Wspaniale opowiadały różne historie, takie słodki i kolorowe, i miłe…

Kiedy niebo stawało się kołderką dla wieżowców, wiaterków i ptaków podróżnych, gwiazdki układały się na najniższych chmurkach. Najdłuższymi smugami ciepłego światła łaskotały światełka choinkowe i czekały grzecznie na opowieści.

A było na co czekać. Na przykład   Czerwone Światełko miało dziś w kieszonce opowieść o kokardzie pani Kotki. Dostała ją od Mikołaja, żeby wystroić się na święta. Zanim jednak święta zdążyły przydreptać zdyszane, Kotka chciała sprawdzić, czy czasami jej ozdoba nie jest zrobiona z pysznej szyneczki… Zaczęła ją drapać najpierw jednym pazurkiem, potem całą łapką, a na koniec niczym młynek szarpała wszystkimi, ostrymi jak szpady, pazurkami, aż z kokardki został tylko kłębek splątanych, czerwonych nitek. Gwiazdki i światełka zachichotały, ale pani Kotce nie było do śmiechu. Nie dość, że kokardka okazała się niejadalna, to jeszcze straciła ozdobę, w której na pewno wyglądałaby piękniej, niż pies CD w zielonej obroży…  

Zielone Światełko też było gotowe do opowieści. Gwiazdki lubiły go słuchać, bo zawsze dostrzegało coś wyjątkowego. I dziś się nie zawiodły. Otóż, Zielone kątem oka dostrzegło stojący na parapecie wielkiego okna, przepiękny kwiat w aksamitnej, zielonej sukni z burzą białych płatków na delikatnej łodyżce. Kwiat pochlipywał cichutko. Nie znosił zimy. Mało kto dostrzegał wtedy jego piękno. Wszyscy zachwycali się choinką, ozdobami, a nawet ciasteczkami w kształcie reniferów.  Ale nie kwiatem o śnieżnych płatkach... Zielone Światełko postanowiło ruszyć z pomocą. Kiedy otworzyło się okno, przywołało wiaterek, który zdmuchnął najpiękniejszą czerwoną bombkę z choinkowej gałązki i delikatnie ułożył ją na zielonej sukni kwiatu. Ludzie od razu dostrzegli tę zmianę!

- Kto wpadł na ten pomysł? – dopytywali się. Ależ piękny stroik będzie! I ustawili kwiat na samym środku świątecznego stołu. Zielone Światełko puchło z dumy, patrząc na kryształowe płatki, zieloną suknię i promienny uśmiech oświetlający błyszczącą, czerwoną bombkę.

Każde ze światełek ma co dnia nową, wspaniałą opowieść dla gwiazdek. Jeśli chcesz ich posłuchać, musisz cichutko usiąść pod choinką, gdy za oknem mrugają gwiazdki i na pewno dowiesz się, o czym opowie Złote Światełko:)


10 kwietnia, 2019

Bajka Granatowa Weekendowa (Kolorowe bajki 7.)





Granatowa Bajka najlepiej czuje się w kosmosie. Jej kombinezon wspaniale odbija złoto gwiazd i srebro Pana Księżyca. Każdego dnia przemierza przestworza. Staje się wtedy dzikim koniem pędzącym wśród planet, ich księżyców, gwiazd, meteorytów i komet. 

Zdarza się, że na swojej drodze spotyka gwiazdki, które zgubiły gdzieś swój blask i w kosmicznym oceanie nikt ich nie widzi. Patrzą więc z zazdrością, jak inne- złote mrugają do ludzi, migoczą na niebie tak, że wszystkim chce się o nich śpiewać wesołe piosenki. Na szczęście, Granatowa Bajka jest przyjaciółką wszystkich gwiazd. W galaktycznych kieszeniach zawsze ma trochę gwiezdnego pyłu, dzięki któremu, zgasłe sukienki mrugotek błyszczą znowu co wieczór, jak nic innego na świecie. Najfajniejsze są ich wspólne zabawy w spadające gwiazdy. Kiedy któraś z migotek widzi ludzi wpatrujących się w niebo, szybciutko wdrapuje się na kosmiczną zjeżdżalnię i…. mknie w dół z zawrotną prędkością. Ludzie wtedy wymyślają marzenia, bo są przekonani, że spadająca gwiazdka je spełni. To takie słodkie… Ale potem trzeba się wdrapywać na górę, więc gwiazdki czekają na pomoc Granatowej Bajki, chwytają za jej galaktyczną grzywę i po chwili znowu siedzą na szczycie nieba.

Od jakiegoś czasu Ziemia widziana z nieba wygląda jak magiczny Ptasi Zegar. Błyszczy metalicznym, niebieskawym światłem, więc odstrasza złe czarownice. Jest jak tarcza dzielnego rycerza białej magii. Granatowa Bajka jest zachwycona tym pancerzem Ziemi, sama również pomaga wypełniać misje zlecone prze Kolorową Królową. Na przykład dziś musi eskortować przelot dzielnego Łowcy- z archipelagu Jałowiec, który właśnie zmierza ku nowej wyspie na Magicznym Jeziorze. 

Łowca jest bardzo zabawny. Ponieważ Jałowcanie nie potrafią się teleportować ani nie mają magicznych spodków, podróżują stopem przez kosmos, dzięki uprzejmości nadarzających się bajek. Dlatego właśnie Łowca dziś rano stanął na skraju swojego archipelagu i zakrzyknął całkiem głośno: -Czy ktoś nie leci na Ziemię? Oczywiście, natychmiast przygalopowała Granatowa Bajka wysłana przez Kolorową Królową. –Cześć, mogę się z Tobą zabrać? –zapytał wesoło Łowca. –Jasne, po to jestem w tej części kosmosu –odpowiedziała równie wesoło Granatowa. –A nie masz przypadkiem czegoś do jedzenia? Zaspałem dziś, więc nie zdążyłem sobie zrobić kanapki. –Coś się znajdzie - Granatowa sięgnęła do jednej ze swoich kieszeni i wyjęła zgrabny, wiklinowy koszyczek pełen dojrzałych borówek. -Ach, westchnął Łowca i natychmiast zabrał się do jedzenia. Bajka miała dla niego jeszcze koktajl jagodowy, dojrzałe winogrona z własnego ogródka i galaretkę z leśnych owoców. To była po prostu uczta! Gwiazdki natychmiast się przysiadły, bo uwielbiały galaretkę jeżynowo- jagodową.

Kiedy Jałowcanin był już u celu podróży, Bajka pożegnała się i popędziła do magicznego sklepu. Kupiła kilka piór, parę buteleczek atramentu i magiczny zeszyt, który sam ozdabiał zapisany przez nią tekst, kolorowymi rysunkami. Tworzenie nowych bajek w tonacji granatu, było ulubionym, wieczornym zajęciem Granatowej. Dziś na pewno powstanie „Bajka o dzielnym Łowcy z archipelagu Jałowiec”. Jeszcze tylko kilka jagodzianek na kolację, ekspresowy błysk na Wyspę Granatowych Bajek i można zaczynać cudowny weekend!