18 października, 2022
Bajka pogody ducha (Pogodowe bajki 10.)
16 października, 2022
Bajka Kredkowej Jesieni ( Pogodowe bajki 8.)
20 czerwca, 2022
Bajka poziomkowa (Owocowe bajki 10.)
Zbliżały się urodziny Pani Kotki. Tak, była
czasem marudna i rządziła się bardzo, ale cóż, nikt nie wyobrażał sobie bez
niej Czereśniowej Spiżarni. Dlatego właśnie wszyscy chcieli przygotować dla
niej jakąś wyjątkową niespodziankę. W sobotni wieczór Pajęczyca spytała niby
przypadkiem:
- Marzysz
czasem o niespodziankach?
- Pewnie.
Najczęściej myślę o tym, że wyleguję się na leśnej polanie pełnej cudownie
pachnących krzaków poziomek. Wiesz, jak lubię poziomki, prawda? No więc leżę
sobie, sięgam łapką, potrącam lekko cudowny owoc, a on sam turla się do mojego
pyszczka… Ach, co za magia…
I Kocurka rozmarzyła
się w najlepsze, a Pani Pajęczyca zdębiała!
- Poziomki?
- Kot? - No chyba nie wierzę!
Mimo to opowiedziała całej reszcie o dokonanym odkryciu bardzo
dokładnie i po wieczornej naradzie wszystko było ustalone. Pan Schowek swoimi magicznymi
kanałami namówił mieszkańców Poziomkowej Wioski, aby przyjęli zaproszenie do
Czereśniowej Spiżarni na ten jeden wyjątkowy wieczór.
W Dniu Kocich Urodzin Pani Kotka udała się do Generała Agresta,
który przysięgał, że ma dla niej ważne, strategiczne zadanie. To był właśnie
ten moment, kiedy Poziomki pojawiły się w Spiżarni. Miękki,
zielony i bajecznie pachnący dywan otulił dosłownie wszystko. Myszka całkiem zniknęła
w gąszczu, a Pajęczyca tylko świeciła oczami z górnej półki.
Gdy Pani Kotka wróciła, miauknęła ze zdumienia! Od słodkiego,
poziomkowego zapachu zakręciło jej się w głowie, więc czmychnęła pod regał i
oszołomiona, całkiem straciła i głos, i odwagę. Dopiero gdy rozległo się
chóralne: „Sto lat!”, zaczęła ostrożnie rozglądać się wokół. Było naprawdę jak w
kocich marzeniach! Wszędzie dorodne krzaki poziomek! Wystarczył ruch łapką i… wiecie
co dalej:)
To były urodziny, jakich świat nie widział! Wszyscy turlali się
po poziomkowych dywanach, a one znosiły to z godnością.
Pod wieczór rozniosło się po Wyspie, co i jak, więc inni też
zapragnęli zaproszenia do Czereśniowej Spiżarni. Jednak Pan Schowek zgodził się
wyłącznie na Kwietną Łąkę, ale, niestety, musiała ulokować się na Agrestowych
Poligonach. Jak się okazało, dla nikogo nie była to przeszkoda. Spiżarnianie i
Łąka byli zachwyceni!
A wszystko dzięki marzeniom Pani Kotki. I urodzinom, oczywiście. I przyjaciołom, ma się rozumieć:)
13 czerwca, 2022
Bajka porzeczkowa (Owocowe bajki 9.)
08 czerwca, 2022
Bajka truskawkowa (Owocowe bajki 7.)
18 maja, 2022
Bajka jagodowa (Owocowe bajki 5.)
Minęły dwa dni, a Pana Schowka ani
widu, ani słychu. Wszyscy martwili się, ale nikt nie narzekał, żeby nie
zapeszyć. Dopiero wczesnym rankiem trzeciego dnia wyprawa z Jagodowych Polan powróciła.
Czereśniowa Spiżarnia ożyła w jednej chwili. Wszystkie wolne miejsca zapełniły kosze
jagód i borówek. Błyszczały na nich
jeszcze krople porannej rosy, więc wyglądały jak wystrojone na bal.
O zmierzchu przybył Pan Pączuś - Królewski Cukiernik. Jednym
mały machnięciem ręki stworzył wejście do zaczarowanej królewskiej kuchni i się
zaczęło. Panny Jagodzianki i panny Borówczanki uwijały się jak pszczółki. Razem
z Mistrzem Pączusiem wyczarowały cudowne, pachnące i puszyste drożdżówki. Napełniły
wielkie butle gęstym, jagodowym sokiem, a pękate słoje - konfiturami jagodowymi.
Oczywiście, nasypały też do płóciennych woreczków suszonych owoców, bo wszyscy
wiedzą, że napar z nich jest najlepszy na bolące brzuszki.
Pani Kotka krążyła wokół magicznych drzwi i zaglądała do
środka, miaucząc dość donośnie. Martwiła się, czy aby wystarczy tych smakołyków
dla ich Czereśniowej Spiżarni! Na całej Owocowej Wyspie roznosił się bowiem zapach
słodkich, jagodowych drożdżówek, więc kolejka łasuchów wiła się jak Wisła na
równinach. Na szczęście, gdy Mistrz Pączuś ruszył ku królewskiej Kwiatowej
Wyspie – półki Czereśniowej Spiżarni zapełniły się przysmakami dnia! Natychmiast
też znikały jak kamfora z półek, zapełniając spiżarnianą kasę.
Aaaa,
cieszyli się wszyscy, teraz Pan Schowek na pewno natychmiast kupi nam wygodniejsze półki i
kosze… Ale Pan Schowek jak zwykle gdzieś się schował i nie było wiadomo nawet, czy
usłyszał, o czym marzą Spiżarnianie.
04 maja, 2022
Bajka malinowa (Owocowe bajki 4.)
To „I nagle…”
wcale nie było takie milutkie. Wieczory były jeszcze zimne i Pani Kotka przeziębiła
się w czasie sobie tylko znanych wypraw w najdalsze i nieznane zakątki Wyspy.
Skrzeczała, jak nie wiem co. Aż żal było słuchać. Ułożyła się na mięciutkim kocyku pod
regałem i sapała jak lokomotywa. Trudno było zasnąć, a i klienci wypłoszeni
tymi odgłosami czmychali zbyt szybko. Pan Schowek jak zwykle gdzieś się zapodział,
więc każdy próbował pomóc na własną rękę. Kotka wypiła już syrop z pigwy, napar
z lipy, powdychała to i owo, a efekty były marne.
- Cóż tu robić? -martwili się wszyscy.
Nastrój pikował z zawrotną prędkością w dół. Gdy nagle… Tak! Coś się wyraźnie zaczęło
dziać! Po Czereśniowej Spiżarni rozsnuł się słodki zapach, ale nikt w pierwszej
chwili go nie rozpoznał. Pojawił się
wraz z Panem Schowkiem, który tym razem wszedł wprost z ulicy razem z klientami.
Miał na sobie dziwną kapotę, która błyszczała i świeciła malinowym blaskiem.
Niósł w rękach pokaźną skrzyneczkę, w której coś się roiło, jak mrówki, osy albo
pszczoły. Postawił ją na środku Spiżarni i pozwolił, by wszyscy zobaczyli
nowych gości… Ach! To były Maliny! Wielkie, słodkie i pachnące. Uśmiechały się
i rozpylały wokół swój magiczny zapach! Przybyły przecież z Kwiatowej Wyspy, przysłane
przez Kolorową Królową, bo sezon na nie na Owocowej Wyspie jeszcze się nie
rozpoczął.
W
magicznej skrzyneczce ustawione były soki malinowe, konfitury i napary z liści
oraz owoców. Był też rozgrzewający syrop i cudowne cukierki leczące chrypę.
Pani Kotka była uratowana. Wprawdzie, gdy błyskawicznie zażyła to, co tylko się pojawiło,
zaczęła migotać i zmieniać kształt, ale po jakimś czasie wszystko wróciło do
normy i skończyło się sapanie oraz skrzeczenie.
Maliny na dobre
zagościły w Czereśniowej Spiżarni. Cudowne
ozdrowienie Kocurki było najlepszą reklamą. Pan Schowek dołożył do oferty sokowo-syropowej niebiańskie ciasteczka z konfiturą malinową i pączusie z malinowym nadzieniem. Ruch był ogromny!
Wszyscy chcieli zrobić zapasy przed wyjazdami na letnie urlopy.
- No to glanc! – cieszyli się wszyscy Spiżarnianie!
Wreszcie zrobimy tu jakiś remoncik! Ale jak zwykle w takich chwilach, okazało się,
że Pana Schowka znowu nie ma, więc żadna decyzja nie zapadnie!
- Ależ to bardzo dobrze... w zasadzie! Po
co zmieniać coś, co jest takie magiczne, nasze, znane i urocze! – orzekła Pani Kotka:)
29 marca, 2022
Bajka winogronowa (Owocowe bajki 3.)
W Czereśniowej Spiżarni
nie działo się najlepiej. Pan Schowek znikał gdzieś na całe dnie, jakby wcale
nie był szefem i właścicielem. Wszyscy zatęsknili za czasami Myszki Szy. Ona
zawsze była na miejscu. Może się trochę rządziła, ale w końcu była szefową… Chyba
mogła? No nie?
Panna Kotka od
dawna nie mogła zmrużyć oka. Bywało, że gdy się zamyśliła, miauczała zupełnie nieświadomie,
co nieustannie stresowało mieszkańców tych najniższych i najwyższych półek. Nawet
Gruszki w Syropie słyszały dobrze to miauczenie przez grube szkło słoja. Kocie koncerty trwały już dość długo, aż nagle
Kocurka zniknęła.
- No nie! – oburzył się Pan Miodek -
chyba sami zajmiemy się interesem! Ani Schowka, ani Kotki!
- A odkąd to Kotka jest naszą
szefową? – dość niemiło skomentowała Suszona Mięta.
- Oj tam, nie marudź, wiadomo, że
rządzi! Szczególnie, gdy nie ma szefa.
Pan Miodek chciał coś dodać, ale niespodziewanie
w kącie za regałem pojawił się Pan Schowek, jakby wcale stamtąd nie zniknął.
Zapadła cisza, a on odezwał się dość mocnym głosem, jak nigdy.
- Mamy gości! Przywiozłem ich z
daleka! Musiałem się bardzo postarać, żeby chcieli zamieszkać z nami!
I wtedy wkroczyła
Pani Kotka, a za nią orszak błyszczących kiści Winogron! Mieniły się
najmodniejszymi barwami: granatem, czernią, zielenią i głęboką czerwienią
wpadającą w brąz. Było na co popatrzeć! Szły dumne, powiewając zielonymi
kapeluszami liści. Zajęły miejsce na środku Spiżarni w honorowej skrzyneczce.
Wcale się nie przepychały ani nie kłóciły o miejsca! Wprost przeciwnie, miło
się uśmiechały i widać było, że są zespołem. Ba! Przyjaciółmi nawet!
Wszyscy
obserwowali gości nieco zazdrośnie. W Czereśniowej Spiżarni nie było źle, ale
też każdy zajmował się sobą, niczego nie robili wspólnie. Ach, nie! Wspólnie to
oni tylko narzekali! Nieustannie! W świdrującej ciszy rozległ się wreszcie głos
Pana Schowka.
- Mieszkańcy Spiżarni! Wiem, że moja
nieobecność was niepokoiła! Ale z tym już koniec. Razem z Panią Kotką obmyśliliśmy
plan zmian! Chcemy, abyście się lepiej poznali, zaprzyjaźnili i odkryli swoje
pasje. Niech zapanuje u nas radość! Wtedy nasi klienci ze wszystkich światów
poczują się tu jak w domu i zawsze będą wracać. Wspaniała drużyna Winogron nauczy
nas, jak stworzyć więzy przyjaźni, jak się szanować, jak pokonać chęć do
plotkowania i zbędnego oceniania. Każdego dnia będziemy organizować zespołowe treningi i
planować ciekawe zajęcia.
- Może przemówią goście? – podpowiedział Chrzan, pełen niepewności, czy ktoś w ogóle zechce się zaprzyjaźnić z nim, najostrzejszym facetem…
Winogrona
przemówiły! Były radosne i pełne życzliwości. Opowiedziały bez skrępowania o sobie, o planach,
o zabawach i pracy. Zapowiedziały wspólną zmianę wystroju Spiżarni, pokazały
skrzynię planszówek i stroje do ćwiczeń.
Przywiozły też pudło filmów familijnych i drugie pełne książek, a na dodatek
garnki i patelnie, by wspólnie gotować. Hitem okazały się dmuchane fotele do
odpoczynku i huśtawki do zawieszenia pod sufitem. Wszystko było cudowne.
Mieszkańcy Czereśniowej Spiżarni nie mogli się nadziwić, że członkowie każdej rodzinnej
kiści Winogron wcale się na siebie nie złoszczą ani nie kpią z siebie, a o obrażaniu
się nawet mowy nie ma! Doceniali to, że od razu też zainteresowały się
mieszkańcami. Przyjaźnie dopytywały wszystkich o zwyczaje panujące w królestwie Pana
Schowka i chwaliły, co mogły.
Pani Kotka i Pan
Schowek przybili sobie piąteczkę. Nie jest źle! Mamy sukces! Koniec ze
znikaniem i miauczeniem! I roześmiali się serdecznie.
18 lutego, 2022
Bajka gruszkowa (Owocowe bajki 2.)
Co to się działo!
Chyba od czasu awantury z myszką Pi, nie było takiego zamieszania. Przyjechały
nocą. Wystrojone jak na bal. Wcale nie przejęły się, że wszyscy śpią,
tylko od razu zaczęły wykrzykiwać:
Jesteśmy gruszki z Lublina
Stąd nasza dumna mina!
Smak, zapach i boskie figury,
Czynią z nas cuda natury!
Musisz nas wielbić, znosić kosze róż!
Pozwalamy ci na to, no już!
Pan Schowek nie
lubił takich popisów. Na wszelki wypadek wsunął się w kąt za regał i czekał, jak się
sytuacja rozwinie. A sytuacja turlała się gładko.
- Hej, wy! – krzyknął pan
Słój z Dżemem Cukiniowym - sam wygląd nie wystarczy, pokażcie, co potraficie.
- Naprawdę musimy? Przecież
cały świat o nas wszystko wie!
- Jak nie, to nie, musu nie
ma!
- Jak to nie ma! Jest mus! -
krzyknęła Gruszka Kuleczka!
I zanim jakakolwiek myśl zdążyła
się zmaterializować w słowach, Czereśniowa Spiżarnia rozświetliła się jak pieczara Złotego Smoka. Rozległy się ciche, rytmiczne dźwięki, Gruszki zamruczały, powierciły
się i…
- Hej, pani Kocurko! – krzyknęła
Gruszka Niunia – odpal zielone reflektory, zaczynamy!
Kocurka zjeżyła się i na
wszelki wypadek przycupnęła pod regałem, ale oświetliła swoimi ślepiami środek Czereśniowej
Spiżarni. Żeby nie było problemu, oczywiście.
Gruszki uformowały
krąg i zaczął się popis. Wprost nad nimi pojawiały się pachnące hologramy. Najpierw
mus z imbirem, potem przecier z delikatnymi, różanymi płatkami, gruszki w
syropie miętowym, kompot z nutą goździków, kandyzowane gruszkowe listki, dżem z
soczystymi kawałkami gruszek konferencyjnych, konfitura z gościnnymi występami agrestu,
wiklinowy kosz ulęgałek i …. I nie było końca tego przedstawienia. Gruszki co rusz
zmieniały się w inny, zaczarowany, owocowy przysmak, przy tym tańczyły z gracją i podśpiewywały
radośnie, jakby te czarodziejskie sztuczki były dla nich najłatwiejsze na
świecie. W końcu opadły do skrzyneczki i zapadła cisza. Trwała dość długo. W świetle
kocich reflektorów brzęczała jak pszczoły nad kwietną łąką.
Wreszcie odezwał się Pan
Cukier: – Brawo! Uwielbiam Was! Jesteście najlepsze! Gruszki rządzą!
Natychmiast dołączył do niego chór pozostałych lokatorów Spiżarni Pana Schowka.
Wszyscy wiwatowali i cieszyli się, a niektórzy nawet próbowali ściskać artystów
i prosić o autografy.
Pan Schowek cyknął
kilka fotek i odetchnął z ulgą. Teraz już na pewno o jego Czereśniowej Spiżarni
usłyszą wszyscy. Tak.
02 lutego, 2022
Bajka jabłkowa (Owocowe bajki 1.)
Królewskie
Spiżarnie były znane nie tylko na Archipelagach Szafirowego Jeziora. Chętnie
odwiedzali je Ziemianie i inni kosmici. Cudowny zapach słodkich marmoladek,
konfitur, miodu i suszonych śliwek uwielbiali wszyscy. Jednak największą popularnością
cieszyły się nisze ze świeżymi owocami. Gdy na Ziemi rządziła zima, nie brakowało
chętnych, którzy pragnęli zapachu jabłek, malin albo poziomek. Wpadali na
Spiżarnianą Wyspę z tęsknoty za agrestowym, miętowym latem.
Inaczej było z mieszkańcami Spiżarnianej Wyspy. Słodkie gruszki i dorodne jabłuszka stale miały rajskie wakacje. Opowiadały więc sobie o czarodziejskiej, ziemskiej zimie i o puszystym śniegu. Pani Śliweczka twierdziła, że nie ma nic pyszniejszego od zmrożonych, śnieżnych gwiazdeczek. Można je zajadać jak krem bezowy, gdy spadają wolniutko z nieba wprost do ust! Jabłuszko Grinn od razu postanowiło poprosić wróżkę Niu o wyczarowanie tego smakołyku. Wróżka najpierw śmiała się radośnie z tego pomysłu, ale na koniec postanowiła urządzić ciekawskim owocom pokaz.
Grinn dostało kożuszek z bezowej pianki i szal z dorodnych, dębowych liści. Znalazł się też kapelusz ze słonecznikowych kiełków, więc od razu się spociło. Gdy wielkie, szafirowe wrota Owocowej Spiżarni się uchyliły, poczuło, że bieleje jak lodowe tapety salonu z sorbetami. Otulił je chłód i nagle nie było w stanie turlać się dalej! Wróżka Niu dmuchnęła lekko i okrągłą, ciekawską buzię otoczyła mgiełka cudownych, ażurowych gwiazdek. Na delikatnej skórce Grinn śnieżynki topiły się i po chwili zamarzały, więc Jabłuszko wyglądało jak polukrowane. Miało wrażenie, że pokrywa je szklany pancerz, więc zaczęło machać szalem i wołać do wróżki:
- Już dość! Chcę wracać! Zaraz przemeldują
mnie do Spiżarni Mrożonek! Aaaaaaaaaaa!
Wróżka, jak to ona, zawirowała, zaśpiewała
i… Jabłuszko ocknęło się na swojej półce, wygodnie ułożone w mięciutkich wiórkach.
Rozejrzało się i zrozumiało, że wszyscy czekają na relację…
-Kochani! Te gwizdki są naprawdę
niejadalne! Do tego to jakieś Supergwiazdki, bo mają moc zamrażania! Ledwo udało
mi się ujść z życiem z tej lodowej zbroi, w którą mnie zakuły! Cieszmy się
swoim ciepłem i zapachami! Niech żyje Krem Bezowy! I Marmoladki! I Konfitury! i….
cała Owocowa Spiżarnia! No!
05 stycznia, 2022
Bajka cynamonowego miasteczka (Ciasteczkowe bajki 11.)
Pan Milander Śmietanko zwyczajnie miał pecha. Chciał ostatni raz przygotować swoje specjały na Festiwal Ciasteczek – „Mniam!” i odejść na zasłużoną i wyczekiwaną emeryturę. Ale nic z tego! Akurat dziś musiał się zdrzemnąć po śniadaniu! Wszystko było elegancko spakowane i sprawdzone sto razy. Właściwie to problem tkwił w tym, że było gotowe za wcześnie! Do popołudnia trzeba było czymś wypełnić kilka godzin, więc Pan Śmietanko postanowił się zdrzemnąć. Z błogiego snu wyrwały go eksplozje sztucznych ogni na niebie i wielki, błyszczący nad Ciasteczkową Wyspą, werdykt, obwieszczający kolejny sukces jego serdecznej przyjaciółki – Maliny.
Pewnie myślicie, że Mistrz był rozżalony, zły a może nawet wściekły na siebie? Nic z tych rzeczy! Na rumianej twarzy cukiernika pojawił się szczery uśmiech.
- Ach, no bardzo dobrze! Doskonale
nawet! Teraz ja wkroczę do akacji! Tak pomyślał Milander i dziarskim krokiem
ruszył ku swojemu pojazdowi. Po chwili był już przy festiwalowych stoiskach.
Najpierw pobiegł do Maliny, żeby jej pogratulować i spróbować zwycięskich przysmaków.
Oczywiście, był zachwycony, poprosił o zapakowanie kilku rurek na wynos i
pospiesznie wrócił do swojego auta. Otworzył je i jednym zgrabnym: -hokus-pokus!
– wypakował swoje wypieki na miodowe stoisko przygotowane właśnie dla niego.
-Oj, spóźniłeś się, drogi Milandrze,
krzyknęła bez troski w głosie Biaszka Babeczkowa.
-Ależ skąd, jestem w samą porę! – odkrzyknął
Milander i otworzył pudła ze swoimi wypiekami. Wyspa znieruchomiała. Cudowny
zapach cynamonu, wanilii i orzechowego lukru wypełnił nawet najmniejsze zakątki.
- Co to? – Co tak przecudnie
pachnie? Zapytała Malina i tak jak wszyscy rzuciła się ku stoisku Milandra Śmietanki.
Widok ją oczarował, a może trzeba powiedzieć: zaczarował. Ujrzała cudowne, kręte
uliczki, błyszczące dachami lukrowanych kamieniczek, radosne jak stado wełnianek
brykających po Smoczej Wyspie. Stały jak żywe. Miało się wrażenie, że w oknach
błyszczą światła, kominy snują smużki ciepłego dymu, a powietrze przepełnione
jest radosnym zapachem. Można było się przyglądać bez końca, bo niezwykłe, cynamonowe miasteczko ukazywało wciąż nowe oblicze, jak przesuwana palcem mapa
Google.
Zaczarowani cudownym widokiem Ciasteczkowianie nie zauważyli nawet królewskiego orszaku, który pojawił się nagle, nie wiadomo skąd. Para królewska pochyliła się nad zaczarowanym, cynamonowym miasteczkiem i wtedy rozległy się cichutkie szepty, a nawet chichoty. Tak! To hałasowały kamieniczki! Popychały się, zmieniały bieg uliczek i każda wyciągała szyję strychu, by dostrzec wszystkie cudowne wróżki z orszaku. Królową i króla widziały w całym malachitowym majestacie.
04 stycznia, 2022
Bajka nadziewanych rurek (Ciasteczkowe bajki 10.)
Na Ciasteczkowej
Wyspie panował istny galimatias. Wszyscy pędzili z pakunkami, rozglądali się,
czy nie są czasami śledzeni, a nawet latali na inne archipelagi po zakupy,
żeby tylko nikt nie odkrył, jaki smakołyk mają zamiar przygotować na Festiwal
Ciasteczek – „Mniam!”.
Malina zupełnie nie miała
pomysłu, co upiec. Wszystko już było!
- Chyba w tym roku dam sobie
spokój. Już mam przecież ostanie trzy „Złote Puchary Mniam, Mniam”. Trzeba
dać szansę innym… - głośno myślała.
- Co takiego? - zadrżała Pani
Kotka! - Co to, to nie! Absolutnie –
Nie! I Nie!
Pewnie dziwi
Was oburzenie Kocurki, która rzadko jada słodycze. Otóż, niesłusznie. Od słynnej
„błękitnej zimy”, kiedy to nadmiar słodyczy okazał się zabójczy dla żołądków
Ciasteczkowian, Kolorowa Królowa zdecydowała,
że każdy „Puchar Mniam, Mniam” będzie wypełniony dla równowagi pachnącą,
smakowitą szyneczką. Pani Kotka wiedziała o tym doskonale! To właśnie ona
dostawała przecież zawartość pucharów wygrywanych przez Malinę. I nagle miałaby
to wszystko stracić? Zrezygnować bez walki? Nigdy!
Natychmiast jak szalona rozpoczęła akcję ratunkową - „Inspiracja”. Wyskoczyła na środek kuchni i rozpoczęła pantomimiczny
popis! Pani Kuchnia zamarła ze zdziwienia. Nawet Malina po chwili zaczęła bacznie
obserwować Kotkę.
- O Królowo! Z Kocurką niedobrze!
Strasznie się miota! Może to grypa… - martwiła się.
- Albo - co gorsza – dorzucił Pan
Piekarnik – jakaś wirussss… - ostanie słowo wysyczał, ze strachu, żeby nie obudzić
Licha.
- Co Wy, jaki wirus, jaka grypa, toż
to INSPIRACJA!
- Widzę, że pora na magiczną
mąkę. – zawyrokowała Pani Torebka i zdmuchnęła nieco białego pyłu na Kocurkę…
Wtedy rozległo się donośne: - Co
za głąby, nie znają się na sztuce, czy coś…
Wszyscy wstrzymali oddech, a
Malina rozpromieniła się absolutnie! - O, moja Pani Kotka znów mówi!
- Znów! Ja zawsze mówię! Tylko wy
nic bez czarów nie pojmujecie. A ja przecież Was rozumiem… wreszcie widać, kto
tu jest wyjątkowy i genialny…
- Tak, zgoda, jesteś genialna. –
ucięła te przechwałki Malina. A co właściwie chcesz nam powiedzieć?
- Ja mam pomysł… Doskonały! Szybko
wskoczyła na oparcie wiklinowego fotela i zaczęła coś szeptać do ucha Maliny.
Wiadomo, tajemnica musiała być.
Już po chwili Pani Kuchnia
wirowała cudownie jak kłębek włóczki utkany z trawiastej mgiełki i złocistych, polnych,
pachnących kwiatów. Dało się też bez wątpienia wyczuć nutę morską i wyraźny akcent warzywny. Nie minęła godzinka i
pudła smakołyków na Festiwal Ciasteczek –
„Mniam!” stały gotowe do podróży.
Stoisko Maliny zawsze było
oblegane, ale tego roku rozgrzało Ciasteczkowian do czerwoności mimo zimy. Przed
oczami degustatorów pyszniły się cudowne stosiki złotych i zielonych
NADZIEWANYCH RUREK!
- Ale dlaczego są zielone? –
zastanawiali się Państwo Rogalikowie.
- A cóż w tym dziwnego? –
oburzała się Pani Babeczkowa – ja od lat robię zielony makaron z orzeszkami pistacjowymi…
- Ależ moja droga, toż to
festiwal ciasteczek!
Te komentarze przerwało nadejście
Królewskiego Cukiernika – Pana Pączusia. Stoisko Maliny było ostanie, więc wolno
sięgnął najpierw po złocistą, nadziewaną rurkę… Zapadła cisza.
Pani Babeczkowa jęknęła: - Oj,
coś ma nietęgą minę… Tak, ja wygram! Ja dziś wygram! Na pewno! Malina nie dała
rady! Zwykłe rurki… też mi coś…
Wtedy Mistrz Pączuś podniósł do
ust zieloną rureczkę… Nie wiedzieć skąd, wystrzeliły pod niebo sztuczne ognie!
Złote iskry ozłociły stoisko Maliny.
- Nie! No za co? Za rurki?! –
wykrzykiwała pani Babeczkowa, a jej łzy spadały na ziemię jak szklane
paciorki.
W tej właśnie chwili na niebie ukazał
się werdykt: „Złoty Puchar Mniam, Mniam za cudowne połączenie słodkiego
ze słonym, pikantnego z łagodnym, kruchego z kremowym i szmaragdowego ze złotym”.
Wszyscy rzucili się do stoiska
Maliny, by dostać po jednym z tych cudeniek. Wróżka Tysiąca Emocji od razu
zaczęła rozsnuwać błogość, zadowolenie, zachwyt i ogólne: MNIAM, MNIAM!😊
Nawet Pani Babeczkowa musiała przyznać, choć z niechęcią, że rukolowe rurki z delikatnym kremem z
łososia i piniowe z nasturcjowym nadzieniem
- to był strzał w dziesiątkę!
A wszystko to dzięki łakomstwu Pani Kotki! I już! Mniam, Mniam!
01 stycznia, 2022
Bajka smakowitych gwiazdek z nieba (Ciasteczkowe bajki 9.)
W kuchni Maliny o zmierzchu
pojawił się wieczory gość. To Niebo rozsiadło się wygodnie w wiklinowym fotelu, a jego szafirowy
płaszcz rozbłysnął milionem złotych, migoczących gwiazdek. Zrobiło się bardzo jasno i miło,
jakby wnętrze wypełniły ciepłe płomyki świec.
Malina przygotowała owocową herbatę, a do maleńkich miseczek nałożyła
słodkich konfitur z owoców mango. Cała kuchnia zasłuchała się w opowieści o nieziemskim, księżycowym dworze i najnowszym, kosmicznym pokazie mody. Wszystkich ogarnął
zachwyt, tylko Pani Waza najwyraźniej wcale nie słuchała. Wpatrywała się w migoczące złotem gwiazdki, które lśniły na szafirowym płaszczu prześlicznie
ustrojone w szale ze srebrnego księżycowego pyłu.
- Ach! - westchnęła
wreszcie, zbyt głośno, jak na taką magiczną chwilę. – Ja co dnia oglądam tylko
zupy, zupy i wciąż zupy. A mnie się marzą wesolutkie, pachnące gwiazdki wprost z nieba,
które wypełniają mnie po samą pokrywkę. Bez przerwy wiercą się, gubią złoty i srebrny pył, a zawsze
są wesołe i rozgadane, nie to, co bulgocące pomidorówki, rosoły i ogórkowe.
- Ach! Powtórzyło jak echo
Niebo. Wzruszyła mnie Pani opowieść - Pani Wazo! Zaraz coś zaradzę! Tylko
proszę już się nie martwić. Uśmiech! O uśmiech proszę! I Niebo poszeptało coś
do gwiazdek, które zachichotały i zaczęły radośnie podskakiwać. Gdy tak
tańczyły, podrygiwały i pląsały, złoty i srebrny pył popłynął wprost do wnętrza Pani
Wazy. Wtedy niebo machnęło połą swojego olbrzymiego płaszcza i kuchnię wypełnił
zapach lukru, czekolady i najpyszniejszego, miodowego ciasta. Wszyscy zobaczyli piętrzące
się w Pani Wazie lukrowane gwiazdki tak piękne i radosne, jak te prawdziwe. Tak
samo wierciły się, podskakiwały i radośnie opowiadały o magicznych mocach
Nieba.
Pani Waza wprost szalała z zachwytu. Nagadywała się z
gwiazdkami bez końca! Dostała też honorowe miejsce na samym środku stołu w magicznej
kuchni Maliny. Od tego wieczoru, była misą na smakowite gwiazdki z nieba, a nie
Wazą na zupę. Była po prostu szczęśliwa!
28 grudnia, 2021
Bajka orzechowych pierniczków (Ciasteczkowe bajki 8.)
Cukiernicy walczyli o doroczną nagrodę Malachitowego Króla – słynną „Szarfę Malachitowego Pierniczka”. Każdy pragnął ją zdobyć, bo gwarantowała całoroczne dostawy na królewską - Kwiatową Wyspę. Takie zwycięstwo zapewniało dobrobyt i sławę zwycięskiemu cukiernikowi. Oprócz Szarfy Króla, można było też zdobyć „Piernikowe Serce Bajkanii” przyznawane przez mieszkańców wszystkich Archipelagów Szafirowego Jeziora. Ta nagroda zapewniała sławę i pozycję profesorską w najlepszych ciasteczkowych akademiach Bajkanii.
Do konkursu szykowały się też jelenie królewskie - Elafus i jego żona Ceri – którzy od lat prowadzili kawiarenkę „Pod Złotym Żołędziem” dla mieszkańców bajkańskich kniei. Przez lata doskonalili swoje przepisy tak, by były nie tylko przepyszne, ale też bardzo zdrowe dla Leśnych. W tym roku wspólnie postanowili wziąć udział w pierniczkowym konkursie. Piekli kolejne blachy pierniczków z wymyślnymi składnikami, ale zawsze coś było nie tak… Pierniczki okazywały się za twarde, za miękkie, zbyt kruche albo szczypiące w język. Bywało, że bolały po nich brzuszki. Wyobraźcie sobie, że Elafus był bliski rezygnacji z konkursu. Cóż z tego, że ich lukier lśnił, jak gwiazdka z nieba, cóż z tego, że gdy podnosiło się ciasteczko do ust, rozlegały się dźwięki tak słodkie, jak miód… Brakowało, niestety, czegoś… jednak ani Elafus, ani Ceri, nie wiedzieli, czego. I nagle, nie wiedzieć skąd, pojawiła się w ich kawiarence wróżka Niu. Szepnęła coś do ucha Ceri, zawirowała zamaszyście i zaśpiewała, a przed oczami zdziwionych jeleni ukazał się nieduży woreczek, który pachniał orzechowo i smacznie. Ceri zerknęła ukradkiem na Elafusa i zawirowała jak Pani Zima w czasie zamieci.
- Jak
to, kochana Cerisiu, bez mąki! Pierniczki bez maki! Zdyskwalifikują nas!
Zobaczysz! Chyba pochopnie zawierzyłaś wróżce Niu… - martwił się nie na żarty Elafus.
- Kochany Eli, ależ mamy mąkę! Tylko orzechową!
Skoro jest mąka ryżowa, gryczana, kukurydziana i migdałowa, przecież może też być orzechowa!
- Ale
nawet jeśli masz rację, to pierniczki nie zdążą zmięknąć do czasu degustacji… -
znów zaczął swoje marudzenie Elafus.
- Już
przestań, te, będą od razu miękkie, mają przecież cudowną, orzechową recepturę,
cokolwiek to znaczy:) – odrzekła rozradowana Ceri.
Kiedy pierniczki zaczęły
wyskakiwać z piekarnika, całą Ciasteczkową Wyspę wypełnił zapach tak pyszny i
bajecznie słodki, że kto żyw pędził do kawiarenki „Pod Złotym Żołędziem”, żeby dostać
choć jeden smakołyk. Elafus i Ceri zatrudnili kilka wykwalifikowanych wiewiórek i wspólnie
dekorowali pierniczki kwaskowymi powidłami, miodową marmoladą i czekoladą w
kilku smakach. Nie zapomnieli też o kropelkach magicznego lukru.
Do wieczora konkurs był w zasadzie
rozstrzygnięty. Pierniczki orzechowe od Elafusa i Ceri podbiły serca
wszystkich turystów i mieszkańców Bajkanii. Na ścianie kawiarenki „Pod Złotym Żołędziem”
zawisła „Szarfa Malachitowego Pierniczka” oraz „Piernikowe Serce Bajkanii”. To był
wielki sukces! Nikt dotąd nie zdobył tych dwóch trofeów jednocześnie!
18 grudnia, 2021
Bajka Nony i wyjątkowo pysznych serduszek (Ciasteczkowe bajki 6.)
Poranny humor zupełnie ją opuścił. Była pewna, że gdy tylko pojawi się na wystawie, wszyscy, ale to wszyscy ludzie będą ją chcieli zabrać do domu. I co? I nic! Już prawie ciemno, a przy niej nikt się nawet
nie zatrzymał. Zerkała ukradkiem na brodate Mikołaje, śnieżne kule i renifery, na bombki błyszczące,
aż oczy zrobiły jej się całkiem wilgotne, nie wiedzieć, czemu… Tuptała sobie,
przeskakiwała z nogi na nogę, bo pierzaste buciki całkiem jej zamarzły. Bała się
nawet, że za chwilę pokruszą się i odpadną, jak lodowe sopelki. Z zimna zaczęła sobie wyobrażać, że otaczają ją ziejące ogniem smoki i krokodyle, a ona
ogrzewa się w cieple płomieni…
- O,
ale czupiradełko… - usłyszała nagle… Smoki rozbiegły się błyskawicznie…
- Nie
mogła w to uwierzyć! Wreszcie ktoś się koło niej zatrzymał i zamiast się
zachwycać, dostrzegł w niej jakieś CZ-U-P-I-R-A-D-E-Ł-K-O? No co to, to
już nie!
I
wtedy poczuła, że delikatna ręka chwyta ją całkiem zdecydowanie za zmarznięte, trzęsące się nóżki
i potrząsa nią. Z wrażenia zakręciło jej się w głowie i zaczęła pleść coś
półgłosem: - Jestem Nona… To od „No na pewno wygram!” albo „No na bank - ja!”,
a może „No na ręce kaktus mi…” czy coś…
Ręka
nic a nic sobie z tego nie robiła, podniosła Nonę wysoko, popatrzyła w jej sowie oczy, a potem zdecydowanie orzekła: - Idziemy!
Więc poszli, a potem jechali, szli, pędzili pionowo w górę,
aż w końcu wszystko się uspokoiło. Nona wyjrzała z kolorowej torby, w której podróżowała
i zobaczyła cudowne miejsce! Bez Mikołajów, bombek i całego tego zakupowego zgiełku.
Z rogu pokoju mrugała do niej zielona choinka w sukience z samych światełek… Było ciepło i
miło. Rozejrzała się. Część ściany błyszczała i migotała kolorowymi obrazkami.
Tak, znała to, to był telewizor! Wyraźnie uśmiechnięty machał do niej, coś
mówił i chyba chciał się zaprzyjaźnić. Nona powoli zwiedzała wszystko wokół. I
to wszystko ją zachwycało! Właścicielka ręki i właściciel innych rąk gdzieś zniknęli,
więc miała czas, żeby przywitać się z kwiatkami mieszkającymi na parapecie i
gwiazdkami cudownie błyszczącymi na niebie za oknem.
Tak zupełnie poczuła się jak w domu, gdy zjawił się przed nią talerz pełen słodkich serduszek z czekoladowymi gwiazdkami. – Chyba naprawdę mnie polubili, skoro częstują mnie takimi przepysznymi, pachnącymi ciasteczkami. – myślała. No i chyba zrozumieli, że jestem kimś wyjątkowym, bo dali mi rolę w filmie i zrobili mnóstwo zdjęć, które wysłali we wszystkie strony świata! Wreszcie ktoś się na mnie poznał!
16 grudnia, 2021
Bajka kruchutkich reniferków (Ciasteczkowe bajki 5.)
Malina wróciła właśnie z wyprawy po prezenty. Zawsze kupowała
je z wróżką Niu, bo tylko ona potrafiła wypatrzeć rzeczy inne niż wszystkie,
czyli – niezwykłe. Dzisiaj udało im się lepiej niż kiedykolwiek, więc śmiały
się i opowiadały sobie różne, przezabawne historie z minionych Gwiazdek.
Kiedy weszły do kuchni, Niu od razu dostrzegła reniferowe
rogi na słojach herbacianych i prawie krzyknęła: -Wiem! Otworzymy sezon
ciasteczkowy kruchymi reniferkami. Do dzieła!
I
wtedy się zaczęło!
Niu tańczyła na środku kuchni, a
wokół niej wirowały magiczne ciasteczkowe przepisy. Gdy dostrzegła ten, o który
właśnie chodziło, do akcji włączyły się kosze i szafki. Od razu poustawiały na stole
wszystko, czego było potrzeba i jeszcze ciut. Niu głośno, rytmicznie, a nawet melodyjnie, ale
wolniutko czytała wybrany przepis, a misy, makutra, łyżki, trzepaczki robiły swoje. Kuchenka grzała z przejęciem piekarnik, foremki
i blaszki czekały w gotowości. Nie minęła chwila, a foremki jak szalone wycinały
zadziorne pyszczki, dumne rogi i radosne kopytka. Wreszcie mikołajowy zaprzęg
pogalopował żwawo do piekarnika i po magicznej chwili mogły na scenę wpłynąć lukry,
płynna czekolada, przeróżne orzeszki i cukierkowe ozdoby, które sprawiły, że reniferki wprost rwały
się do galopu.
W tym czasie Malina zdążyła wypełnić
miskę pani Kotki smakołykami i odebrać kilka paczek od kuriera - gołębia Zdzicha.
Gdy weszła do kuchni, zdębiała. Znała się przecież na kuchennej magii, ale czegoś
takiego jeszcze nie widziała. Kątem oka dostrzegła, że ostatnie naczynia wracają na swoje miejsca do szafek. Na stole pozostały kawałki czekolady i rodzynki w
czerwonych miseczkach. Reniferki z gracją zaparkowały na tacy, a obok nich pojawiły się
nie wiadomo skąd małe, lukrowane, pierzaste gwiazdeczki ze słodkimi perełkami pośrodku. Niu
i Malina stały zachwycone i wcale nie miały zamiaru zjadać tych cudeniek.
Wtedy właśnie rozległ się rześki dzwonek do
drzwi. Na progu stał roześmiany Wojtek. Wpadł z przedświąteczną wizytą i od razu poczuł ten cudowny, ciasteczkowy zapach.
Niewiele myśląc, skierował się od razu do kuchni. Malina pomyślała, że jednym
reniferkiem może go właściwie poczęstować. Wyjęła błyszczący, pomarańczowy kubek na herbatę
i w tej samej chwili usłyszała radosny śmiech wróżki Niu… Odwróciła się… Talerz
po reniferkach świecił pustkami. Wojtek zjadał ostatniego…
- No nie mogę, cieszyła się Niu! - Zupełnie jak Mikołaj!
15 grudnia, 2021
Bajka pozytywki Stelii (Misiowe bajki 5.)
Miś
Chrapuś siedzi sobie na parapecie okna i ma na oku cały swój cudowny świat. Wszystko jest
w najlepszym porządku! Zabawki wypucowane grzecznie czekają na swój czas. Cichutko
rozmawiają, żeby nie zbudzić Dziewczynki. Ubranka trochę się wiercą, bo każde
chce być pierwsze w kolejce do działania, ale nie hałasują.
Wszystko
obserwuje też z góry usadowiona na szczycie łóżeczka – Stella, która jest gwiazdką
- pozytywką. Ma pastelową, aksamitną sukienkę, urocze oczka i magiczne kółko,
które uruchamia melodyjki. Stella nie znosi, gdy ktoś włącza muzykę bez jej
wiedzy. Woli sama wybierać te chwile,
kiedy Natalia potrzebuje słodkich dźwięków.
Cieszy się, że gdy małe nóżki będą nosić Natalię blisko niej, na scenę
wkroczą lale, pluszaki, klocki, układanki czy coś… i ONA – STELLA - znów będzie decydować o swojej muzyce sama.
Przecież tylko ONA wie, czego potrzeba takiej malutkiej istotce.
Te
rozmyślania kapryśnej gwiazdki przerywa jakieś zamieszanie. Coś jakby ciche: – ooooo… albo -gaaaa…, a może uuuuuu… Zanim Stella odkrywa, co to takiego, czuje, że ktoś
mocno chwyta jej kółko i naciąga sznureczek do samego końca. Rozlega się melodyjka i to głośniej niż zwykle! Stella nie wierzy swoim oczom! – Jak to? – Dlaczego?
– Ale to już? Ze zdumienia jej oczy robią się wielkie i okrągłe jak lizaki:)
Patrzy na Natusię, która jakimś cudem dotarła do rogu łóżeczka i zacisnęła małe
paluszki na jej błyszczącym kółeczku! Gdy dźwięk wreszcie gaśnie, Stella może
odetchnąć, ale tylko tak jej się wydaje! Mała rączka znowu pociąga sznureczek, a potem znowu
i znowu!
Wszyscy klaszczą, śmieją się i wiwatują, bo wiedzą dobrze, że właśnie zaczął
się czas wesołych zabaw. Miś Chrapuś pokrzykuje radośnie: - Tak! – Właśnie tak!
Wtedy
do pokoju cicho wchodzi mamusia i zanim ktokolwiek się spostrzega, zaczyna nagrywać
to niezwykłe wydarzenie. Zabawki podskakują i wdrapują się na łóżeczko, żeby zagrać
w tym filmie! Tylko Stella jest nadąsana, bo czas jej wolności właśnie się
skończył:)
14 grudnia, 2021
Bajka mrugających światełek (Zimowe bajki 4.)
Gwiazdki wprost uwielbiały zimę.
Mogły płynąć po niebie jak na jakiejś paradzie albo przedstawieniu i widziało
je naprawdę mnóstwo ludzi! Nawet w wielkich miastach, które im wydawały się mrugającymi,
świecącymi nieustannie choinkami.
Najlepszymi przyjaciółkami gwiazdek były światełka
choinkowe. Wspaniale opowiadały różne historie, takie słodki i kolorowe, i miłe…
Kiedy niebo stawało się kołderką dla wieżowców, wiaterków
i ptaków podróżnych, gwiazdki układały się na najniższych chmurkach. Najdłuższymi
smugami ciepłego światła łaskotały światełka choinkowe i czekały grzecznie na
opowieści.
A było na co czekać. Na przykład Czerwone
Światełko miało dziś w kieszonce opowieść o kokardzie pani Kotki. Dostała ją od
Mikołaja, żeby wystroić się na święta. Zanim jednak święta zdążyły przydreptać
zdyszane, Kotka chciała sprawdzić, czy czasami jej ozdoba nie jest zrobiona z pysznej
szyneczki… Zaczęła ją drapać najpierw jednym pazurkiem, potem całą łapką, a na
koniec niczym młynek szarpała wszystkimi, ostrymi jak szpady, pazurkami, aż z kokardki został tylko kłębek
splątanych, czerwonych nitek. Gwiazdki i światełka zachichotały, ale pani Kotce
nie było do śmiechu. Nie dość, że kokardka okazała się niejadalna, to jeszcze
straciła ozdobę, w której na pewno wyglądałaby piękniej, niż pies CD w zielonej
obroży…
Zielone Światełko też było gotowe do opowieści. Gwiazdki lubiły
go słuchać, bo zawsze dostrzegało coś wyjątkowego. I dziś się nie zawiodły.
Otóż, Zielone kątem oka dostrzegło stojący na parapecie wielkiego okna, przepiękny kwiat
w aksamitnej, zielonej sukni z burzą białych płatków na delikatnej łodyżce.
Kwiat pochlipywał cichutko. Nie znosił zimy. Mało kto dostrzegał wtedy jego piękno.
Wszyscy zachwycali się choinką, ozdobami, a nawet ciasteczkami w kształcie
reniferów. Ale nie kwiatem o śnieżnych
płatkach... Zielone Światełko postanowiło
ruszyć z pomocą. Kiedy otworzyło się okno, przywołało wiaterek, który zdmuchnął
najpiękniejszą czerwoną bombkę z choinkowej gałązki i delikatnie ułożył ją na zielonej
sukni kwiatu. Ludzie od razu dostrzegli tę zmianę!
- Kto
wpadł na ten pomysł? – dopytywali się. Ależ piękny stroik będzie! I ustawili
kwiat na samym środku świątecznego stołu. Zielone Światełko puchło z dumy,
patrząc na kryształowe płatki, zieloną suknię i promienny uśmiech oświetlający
błyszczącą, czerwoną bombkę.
Każde
ze światełek ma co dnia nową, wspaniałą opowieść dla gwiazdek. Jeśli chcesz ich
posłuchać, musisz cichutko usiąść pod choinką, gdy za oknem mrugają gwiazdki i
na pewno dowiesz się, o czym opowie Złote Światełko:)