W kuchni Maliny o zmierzchu
pojawił się wieczory gość. To Niebo rozsiadło się wygodnie w wiklinowym fotelu, a jego szafirowy
płaszcz rozbłysnął milionem złotych, migoczących gwiazdek. Zrobiło się bardzo jasno i miło,
jakby wnętrze wypełniły ciepłe płomyki świec.
Malina przygotowała owocową herbatę, a do maleńkich miseczek nałożyła
słodkich konfitur z owoców mango. Cała kuchnia zasłuchała się w opowieści o nieziemskim, księżycowym dworze i najnowszym, kosmicznym pokazie mody. Wszystkich ogarnął
zachwyt, tylko Pani Waza najwyraźniej wcale nie słuchała. Wpatrywała się w migoczące złotem gwiazdki, które lśniły na szafirowym płaszczu prześlicznie
ustrojone w szale ze srebrnego księżycowego pyłu.
- Ach! - westchnęła
wreszcie, zbyt głośno, jak na taką magiczną chwilę. – Ja co dnia oglądam tylko
zupy, zupy i wciąż zupy. A mnie się marzą wesolutkie, pachnące gwiazdki wprost z nieba,
które wypełniają mnie po samą pokrywkę. Bez przerwy wiercą się, gubią złoty i srebrny pył, a zawsze
są wesołe i rozgadane, nie to, co bulgocące pomidorówki, rosoły i ogórkowe.
- Ach! Powtórzyło jak echo
Niebo. Wzruszyła mnie Pani opowieść - Pani Wazo! Zaraz coś zaradzę! Tylko
proszę już się nie martwić. Uśmiech! O uśmiech proszę! I Niebo poszeptało coś
do gwiazdek, które zachichotały i zaczęły radośnie podskakiwać. Gdy tak
tańczyły, podrygiwały i pląsały, złoty i srebrny pył popłynął wprost do wnętrza Pani
Wazy. Wtedy niebo machnęło połą swojego olbrzymiego płaszcza i kuchnię wypełnił
zapach lukru, czekolady i najpyszniejszego, miodowego ciasta. Wszyscy zobaczyli piętrzące
się w Pani Wazie lukrowane gwiazdki tak piękne i radosne, jak te prawdziwe. Tak
samo wierciły się, podskakiwały i radośnie opowiadały o magicznych mocach
Nieba.
Pani Waza wprost szalała z zachwytu. Nagadywała się z
gwiazdkami bez końca! Dostała też honorowe miejsce na samym środku stołu w magicznej
kuchni Maliny. Od tego wieczoru, była misą na smakowite gwiazdki z nieba, a nie
Wazą na zupę. Była po prostu szczęśliwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz