18 lipca, 2024
Bajka w koszyku z jabłkami (Wakacyjne bajki 6.)
02 lipca, 2024
Bajka z siatką na motyle (Wakacyjne bajki 5.)
Słońce
świeciło w sam raz. Wiaterek głaskał gałązki drzew i płatki kwiatów. Motyle płynęły
jak statki gdzieś na horyzoncie. Lekko spływały z chmurki na chmurkę. Trzeba
było leżeć wygodnie w trawie, żeby móc je podziwiać. Wróżka Niu obserwowała je
od rana, a one obsypywały jej suknię kolorowym pyłem. Świerszcze cykały tak
słodko, że aż! Było magicznie…
I nagle!
- Co to? Kto
to? Co teraz? – przeraziły się motyle i rozpierzchły się nad łąką, bo hałas potężniał.
- Tup!
Tup! Tup!
- MOTYLE!
MOTYLE!
- Tup!
Tup! Tup!
- ILE
ICH!
- ŁAPMY
JE!
- Tup!
Tup! Tup!
- MASZ
SŁOIK?
- RÓB
ZAMACH!
- Tup!
Tup! Tup!
- TA
SIATKA JEST JAKŚ DZIURAWA CZY JAK?
Wróżka
Niu rozpostarła skrzydła, wzbiła się w górę, przysiadła na najwyższym liściu
dziewanny i spojrzała na swoją Motylową Łąkę.
- Słoik
na motyle?! No co to, to już nie! Hej, E! – zawołała donośnie, całkiem niewróżkowo.
- Co to? -
Grzmi? Przecież świeci słońce! - Cały
dzień miała być pogoda! – przekrzykiwały się dzieci.
W jednej
chwili pociemniało, chmury spłynęły nisko nad ziemię i dał się słyszeć galop
pędzących gości z Wiatrowej Wyspy. Niu dostrzegła zaprzęg E-Wróżki.
- Cześć Niu!
Co tam?
- Mam tu
takich bohaterów, którzy chcą wyłapać motyle i wpakować je do szklanych
słoików!
- O, to
coś w sam raz dla mnie! – roześmiała się E-Wróżka i w tej samej chwili błysnęło,
potem rozległ się grzmot, a na koniec lunął rzęsisty deszcz. Na szczęście motyle
zdążyły się już ukryć w bezpiecznych kryjówkach.
- Uważaj!
- zawołała Niu, żeby dzieci się za
bardzo nie przestraszyły!
- Jasne,
ale ciepły letni deszczyk im nie zaszkodzi, roześmiała się E i rozpyliła wokół
miliony kryształowych kropli.
- Ej,
zgubiłem gdzieś słoik! I siatka zniknęła zupełnie jak zaczarowana! – przekrzykiwały
się dzieci!
- Ale
okropny dzień!
- Ohydny!
-
Najgorszy!
Wróżki spojrzały na siebie, uśmiechnęły się i
delikatnie rozpostarły na niebie cudowną tęczę… letni deszczyk kropił,
słoneczko świeciło. Cały świat błyszczał
i mienił się jak skarby piratów w wielkiej skrzyni.
- Ale czad…
- No,
ekstra…
- Ja nie
mogę…
- Ach!
- Super!
- Mega!
Dzieci
zaczęły biegać, śmiać się, strząsać na siebie ciepłe kropelki deszczu z gałązek
wysokich traw. W jednej chwili zapomniały o łowieni motyli.
Deszczyk
szumiał, wróżki rozsnuły w powietrzu cudowny letni zapach maciejki i groszku. Zaczarowana
suknia Niu i peleryna jej przyjaciółki falowały na wietrze i migotały jak
promyki słońca przeświecające przez gęstwinę liści. W końcu deszcz ustał i
motyle przyłączyły się do tańca wróżek. Dzieci od razu je dostrzegły.
- Patrzcie!
Są!
- O tam!
W górze!
- MOTYYYLE!
- Wyglądają
na szczęśliwe!
- I są
takie piękne!
- Nigdy
nie widziałam ich tylu naraz!
- Chyba
tańczą!
- No co
ty! Motyle nie tańczą! Co najwyżej kołują, bujają się, płyną… czy coś…
Niu
spojrzała w dół zadziwiona.
- Tyle prób, taka choreografia, a oni widzą tylko bujanie i kołowanie? No nie mogę! Ach, ci ludzie…
23 kwietnia, 2024
Bajka w gnieździe (Wiosenne bajki 4.)
Państwo
Świergotkowie wracali właśnie ze spotkania u pani Sowy. Byli niezwykle
poruszeni wieściami, które przyniosła Jaskółka Bonia. W drodze do domu pan
Świergotek rozmyślał na głos:
-
A może rzeczywiście byłoby wygodniej nie budować gniazda, tylko zająć takie
zawieszone przez ludzi. Bonia przysięgała, że są piękne, kolorowe i czasem mają
nawet wygląd ludzkich domów! Mój Boże, czego ci ludzie nie wymyślą!
-
Dajże spokój, Gotuś, nie ma nic piękniejszego niż budowanie własnego gniazdka!
Widziałeś kiedy wygodniejsze od naszego?
Pan
Gotuś miał już obmyśloną odpowiedź, ale wtedy właśnie, nie wiadomo skąd, pojawił się pan
Kukułka. Wydawał się poruszony.
-
No i co tam u pani Sowy? Jakie wieści? Ajaj, spóźniłem się znowu!
-
O, właściwie to było coś w sam raz dla was. Skoro nie budujecie swojego
gniazda, moglibyście zamieszkać w mieście, gdzie są domki dla ptaków zbudowane
przez ludzi! Tak, to naprawdę w sam raz dla was!
-
Racja, Wierciu, że też o tym nie pomyślałem! To doskonały pomysł! Co pan na to?
-
Czy ja wiem, trudno tak zmienić przyzwyczajenia, no i las kochamy najbardziej…
- jąkał się pan Kukułka, zerkając w kierunku zagajnika, z którego po chwili
wyleciała jak z procy pani Kukułkowa i dołączyła do towarzystwa.
-Witam,
co to za wieści niesiecie? – zapytała wesoło.
-
Ach, to już mąż pani powie, my spieszymy do naszych skarbów! Niedługo się
wyklują!
-
To nie przeszkadzamy, powodzenia! – zawołała pani Zazula Kukułkowa, patrząc za odlatującymi.
-
No i jak, udało się? – zapytał niecierpliwie pan Ulek, gdy tylko zostali sami.
-
Ależ jak zawsze! Nasze ostatnie jajo złożyłam w ich gnieździe!
-
Może pora na jakąś zmianę, państwo Pliszkowie też są bardzo mili, i państwo Piegżowie,
i Kopciuszkowie… A ty tylko Świergotkowie i Świergotkowie…
-
Nie marudź, przecież i ty i ja wychowaliśmy się w świergotkowych gniazdach i nawet
piórko nam z głowy nie spadło… Nie ma co eksperymentować, to nasza rodzinna
tradycja…
Byli
już blisko Polany Narad, gdy usłyszeli
spokojny głos pani Sowy.
-
W tym roku stawiamy na piękno! Szukamy najpiękniejszego gniazda w naszym Rozlewisku.
Zgłaszajcie swoje kandydatury. Jutro spotkamy się wieczorem i ogłosimy werdykt.
Jurorami będą państwo Kukułkowie, którzy nie budują gniazda, więc zapewne zachowają
obiektywizm. Zgoda?
-
Zaskoczeni Kukułkowie przytaknęli natychmiast, żeby nie budzić jakichkolwiek
podejrzeń. Ktoś mógłby pomyśleć, że będą zazdrościć pięknych siedzib innym
ptakom, więc wybiorą najbrzydsze, czy coś… Albo jeszcze gorzej, na przykład, że mają coś do ukrycia...
-
Dziękuję bardzo, pomogę w analizowaniu zgłoszonych projektów, zaoferowała się
pani Sowa, a Zazula i Ulek przyjęli tę ofertę z ulgą.
Następnego
dnia panował ogromny harmider. Furgotały skrzydła, plątało się świergotanie a
całą Szafirową Dolinę wypełniała prawdziwa radość. Co tam radość! Euforia po
prostu! Gdy zapadł zmierzch, Polanę Narad otulił bursztynowy blask świetlików przetykany srebrnymi pasmami księżycowej
poświaty. Było naprawdę magicznie… Cały skrzydlaty świat Rozlewiska tu był! Wszyscy
zajęli spokojnie wygodne miejsca i wtedy przemówiła pani Sowa.
-
Nie wiem, od czego zacząć… Dziś wydarzyło się coś niezwykłego i bardzo pięknego.
Posłuchajcie tylko. Oto werdykt państwa Kukułków.
Pani
Zazula drżącym głosem odczytała:
Szafirowa
Dolina, wiosna
Werdykt Wiosennego Konkursu na najpiękniejsze gniazdo Szafirowej Doliny
w Ptasim Rozlewisku
Do
Konkursu zgłoszono zgodnie z przyjętymi zasadami aż 8 przepięknych gniazd.
Niektóre z nich usytuowane są poza naszą Doliną, ale ich mieszkańcy spędzają tutaj
całe dnie, poszukując pożywienia i uczestnicząc aktywnie w życiu ptasiej społeczności,
więc takie zgłoszenia również przyjęliśmy.
Oto lista zgłoszeń w kolejności alfabetycznej
⭐gniazdo
bocianów – majestatyczne, stworzone na wysokim pniu uschniętego drzewa,
wielowarstwowe i potężne, punkt
orientacyjny dla wszystkich zbłąkanych;
⭐ gniazdo
jaskółek – pieczołowicie zbudowane pod dachem ludzkiej siedziby, gładkie i lśniące
jak rzeźba, kawałek Szafirowej Doliny w świecie ludzi;
⭐ gniazdo
kaczek – ukryte w trawie jak skarb, płaskie jak twarz księżyca, wykończone miękkim
puchem, komfortowe;
⭐ gniazdo
sowy – lokum nie z tego świata, doskonale wyposażana dziupla, elegancka, z widokiem,
centrum naszego świata;
⭐ gniazdo
szpaków – gniazdo w budce lęgowej zawieszonej przez ludzi, mięciutko wymoszczone,
egzotyczne, tajemnicze, bardzo nowoczesne;
⭐ gniazdo
remizów – zawieszone jak księżyc na niebie, wyhaftowane jak nasz staw o zachodzie
słońca, dzieło sztuki samo w sobie;
⭐ gniazdo
wilg – ukryte wśród liści wierzchołka drzewa, uplecione misternie jak koszyczek
na grzyby, stanowiące jedność z gałęziami;
⭐ gniazdo
żurawi – prawdziwe siedlisko, solidnie osadzone na ziemi jak na żurawi dom
przystało, pachnące szczęściem, proste - więc piękne.
Każda
ze zgłoszonych siedzib jest niepowtarzalna i na swój sposób piękna, szczególnie
dzięki temu, że idealnie pasuje do gospodarzy. W tej sytuacji nie widzimy
innego wyjścia niż przyznanie 8 równorzędnych nagród! Piękno ma różne oblicza a
nam wszystkie one przypadły do gustu. (No i pani Sowa się zgodziła…)
Podpisano: Zazula i Ulek Kukułkowie
Przez
chwilę panowała cisza, a potem wybuchł entuzjazm. Ptaki ruszyły w tan radości.
Fruwały, podskakiwały, dreptały, kręciły piruety, szybowały, zataczały koła,
nurkowały i przy tym wesoło śpiewały tak, jak umiały najpiękniej.
A państwo Kukułkowie? O, na chwilę odetchnęli z ulgą, bo wszyscy ich uwielbiali. Ale najlepsze jest to, że oni naprawdę zachwycili się tymi wszystkimi siedzibami:)
20 marca, 2024
Bajka w Międzywymiarowym Teatrze Tańca (Wiosenne bajki 3.)
Bajka powracających żurawi (Wiosenne bajki 2.)
05 marca, 2024
Bajka pożegnania z zimą (Zimowe bajki 9.)
18 lutego, 2024
Bajka z Bałwankiem (Zimowe bajki 8.)
08 lutego, 2024
Bajka na stoku (Zimowe bajki 7.)
26 stycznia, 2024
Bajka w czapce (Zimowe bajki 6.)
14 stycznia, 2024
Bajka w śnieżnej zaspie (Zimowe bajki 5.)
Zimowa Bajka
była bardzo zadowolona. Toczyła się wesoło i gładko. Mimo zimy pędziła wesołymi
zielonymi dróżkami, zaprzyjaźniła się z zajączkiem, krecikiem i kawką, zarwała
kilka bławatków i zjadła trzy gałki malinowych lodów. Już, już widziała radosny
napis - KONIEC! Aż tu nagle…
- A
psik! A psik! Aaaaa….
I
wtedy wyrwane z drzemki okienko otworzyło się, zawiał wiatr…. i Bajka pofrunęła
jak latawiec… Na mróz! Na nie wiadomo co! Próbowała zawrócić, wołała nawet do Wiatru,
żeby ją zwiał z powrotem do miłego pokoiku wypełnionego ciepłym światłem,
zapachami wanilii i słodkim głosem, który ją wymyślał… Ale Pan Wiatr pędził
przed siebie, co chwila wykrzykiwał: - Ahoj przygodo! I nie w głowie mu
było rozglądać się za szybującymi wokół Bajkami na Dobranoc.
-
Bajkami? No tak, to oczywiste! Wieczorne niebo jest ich pełne. Fruwają od okna
do okna i czekają, że te miłe głosy zerkną w ich kierunku i pochwycą pomysł na nową
opowieść.
Jednak
na latawcującą Bajkę nikt nowy nie zerknął, nie pochwycił jej przygody zachwycony, nikt nie usłyszał jej wołania: - Oj! Ojoj! Ojojoj! więc po
chwili wirowania wylądowała miękko na niewielkim ośnieżonym wzniesieniu. Zrobiło
jej się cieplutko, powierciła się chwilkę i odetchnęła z ulgą. Pomyślała, że
jest jej na pewno całkiem do twarzy w tym puszystym kożuszku, rozejrzała się,
no i wtedy dostrzegła parę błyszczących oczu wpatrujących się w nią uparcie.
- Dzień
dobry… wieczór… wyszeptała nieśmiało… To ja, Zimowa Bajka …
- No
teraz, to już raczej Bajka w Zaspie… wymruczał pod nosem właściciel świdrujących oczu i nieoczekiwanie zniknął,
ale po chwili pojawił się znowu i nieśmiało wyjąkał: - Proszę… bardzo proszę…
zapraszam… no już! Bo całkiem Pani przemarznie, Pani Bajko Zimowa.
Ponieważ
kożuszek okazał się być krewnym lodów malinowych, więc Bajka ochoczo ruszyła ku nieśmiałemu głosowi. Dostrzegła
solidną drabinę, a na niej otulonego wielkim szalem w kratkę - Pana Jeżyka,
który trzymał w podniesionej łapce piękną zieloną lampę, uśmiechając się
niepewnie. Bajka szybciutko pokonała 123 stopnie (😊) drabiny i po
chwili stała na środku uroczego saloniku. Rozejrzała się ciekawie. Wszystkie ściany
były pokryte kilimami gęsto tkanymi z jesiennych liści, wszystkie sprzęty wydawały się misternie wyplecione z
wysuszonych gałązek. Wzdłuż korytarza wisiały na ścianach portrety dumnych Jeżykowych
przodków. W głębi Bajka dostrzegła obszerne pomieszczenie pełne wesoło rozprawiających o czymś postaci. Ruszyła
za Panem Jeżykiem w ich kierunku. Gdy stanęli w progu, natychmiast wszystkie
oczy zwróciły się ku nim, a gospodarz z nieustającą nieśmiałością rzekł:
-
Oto Zimowa Bajka, która sfrunęła dziś wprost w moją zaspę! Proszę, drodzy
przyjaciele, zaopiekujcie się nią, bo chyba zostanie z nami na dłużej.
Zawstydzona
Zimowa Bajka odruchowo ukryła się za plecami swojego wybawcy, ale wystarczył kwadrans,
by znała prawie wszystkich. To były INNE
BAJKI NA DOBRANOC! Miały tu swój dom! Każda mieszkała na jednej stronie Wielkiej
Jeżykowej Księgi Bajek. Co wieczór wyfruwały na świat, by zaglądać do okien
ludzi i opowiadać im swoje niezwykłe historie.
-
Skoro mieszkacie tu od dawna, czemu nigdy do Was nie trafiłam?
-
No bo Ty jesteś Nową Bajką, ale Mistrz Jeżyk już szykuje Ci pokój w Wielkiej
Księdze, więc teraz wreszcie się zaprzyjaźnimy.
Zimowa
Bajka nie mogła wyobrazić sobie większego szczęścia. Otrzymała wspaniałą, śnieżnobiałą
wywieszkę na swoje drzwi: Bajka w śnieżnej zaspie. Co dzień wyfruwała wspólnie z
przyjaciółmi, by inspirować wieczornych opowiadaczy. Czasem dorzucała przygody
innych Bajek, bo poznała je wszystkie i bardzo polubiła.
Jeśli
zamkniecie oczy, to na pewno zobaczycie salon Mistrza Jeżyka pełen Bajek, które
Was uszczęśliwią.
06 stycznia, 2024
Bajka w słoju z piernikami (Ciasteczkowe bajki 13.)
Tegoroczny Festiwal „Mniam” – to jest coś! A właściwie COŚ! Wszystkie światy już o nim wiedzą! Zapytacie - czemu? Otóż, odpowiedź jest niesamowita! Wyobraźcie sobie, że Wróżka Tysiąca Emocji i Mistrz Milander Śmietanko zaprosili do pracy w komisji konkursowej nowych jurorów, którymi są wyłącznie dzieci! Magiczne wypieki oceniają:
Natusia, Nella, Klarcia, Pączuś, Niunia, a
także Liluś.
- Może damy wszystkim nagrody? – zaproponował smok Pączuś, który spróbował już wszystkich
pyszności i niczego nie miał dosyć.
-
Ktoś musi wygrać! Mieszkańcy światów będą testować najlepszy przepis przez cały
rok. Nikt nie zapamięta wszystkich
receptur ani nie zdoła upiec tylu
pyszności! - martwiła się Niunia.
-
Więc niech każdy piecze, co zechce, co lubi! Każdy ma przecież inny gust! – przekonywała
Natusia, a Liluś potakiwał z przekonaniem.
Tej dyskusji przysłuchiwały się z uwagą
lukrowane pierniczki, oczekujące na werdykt w wielkim, szklanym słoju.
-
Czarno to widzę… - westchnął renifer Rudi.
-
Oj tak, oj tak… wtórował mu pomarańczowy dzwoneczek.
-
Żebyśmy tyko nie wygrali. Zaraz będą nas obwozić, pokazywać, wąchać, ale na
pewno nie zawieszą na żadnej pachnącej choince w uroczym domu… - martwiła się lukrowana
choinka.
-
Mam pomysł! – krzyknął mały jelonek. Zawołajmy tę najmniejszą dziewczynkę i poprośmy,
żeby nas wszystkich uwolniła i zawiesiła na choince w swoim domu! Przecież nikt
właściwie nie pytał, czy chcemy na jakiś konkurs…
-
Tak! Tak zróbmy! Świetnie! – przekrzykiwały się pierniczki. Natychmiast spytajmy, czy jest wróżką! Zróbmy to! Ten zgiełk ucichł na słowa Natusi:
- Sprawdźmy, które słodkości ludzie zechcą wziąć do domów. Zwyciężą te, które znikną
najszybciej! Co wy na to?
-
To świetny plan! – przytaknęli ochoczo wszyscy - i jurorzy, i pierniczki.
Nella
i Liluś napisali wielkie ogłoszenie z postanowieniem jurorów i umieścili je na
tle rozgwieżdżonego nieba.
Wtedy
właśnie niezauważona przez nikogo Klarcia podeszła do wielkiego, wspaniałego słoja z piernikami, które
nęciły ją od samego początku Festiwalu "Mniam" zapachem i kolorami.
-
Cześć! - powiedziała. Jesteście cudowne, ja też chciałabym was natychmiast zabrać do domu…
Mam piękną choinkę, na której mogłybyście zamieszkać…
- No my bardzo chętnie! – krzyknęła śnieżnobiała gwiazdka - ale nasz słój może otworzyć tylko wróżka! Czy ty nią jesteś?
-
Ja nie…
-
Jak to nie? – zdumiał się Pączuś. Przecież masz skrzydła i tak dalej…
-
Ja? Skrzydła? I tak dalej… - jąkała się Klarcia, kątem oka zerkała zdumiona na
swój cień drżący na śniegu i naprawdę, ale to na n-a-p-r-a-w-d-ę widziała zarys
wróżkowych skrzydeł. Powoli zakręciła się, podskoczyła… i poczuła, że się unosi!
Zachwycona zerknęła w dół. Ujrzała machające
do niej wróżki. Były wszystkie!
-
To prezent na Gwiazdkę! – zawołała wróżka Niu! Możesz teraz otworzyć zaczarowany słój z
piernikami!
Klarcia
wzniosła rękę tak samo jak Nella i poczuła w niej własną, cudowną różdżkę. Machnęła
w górę i w dół. Słój otworzył się cichutko a całą Ciasteczkową Wyspę otulił słodki,
piernikowy zapach. Nie muszę dodawać, że
był to zapach zwycięskich słodyczy. Festiwal „Mniam” jeszcze nigdy nie
zanotował takiego popytu na jeden wypiek. W tym roku wszystkie choinki
i gwiazdkowe chatki wszystkich światów roziskrzyły się pierniczkową radością.
A Klarcia, Natusia, Nella, Niunia, Pączuś i Liluś… Ale to już całkiem inna historia:)