28 grudnia, 2021
Bajka nadziewanych orzeszków (Ciasteczkowe bajki 7.)
18 grudnia, 2021
Bajka Nony i wyjątkowo pysznych serduszek (Ciasteczkowe bajki 6.)
Poranny humor zupełnie ją opuścił. Była pewna, że gdy tylko pojawi się na wystawie, wszyscy, ale to wszyscy ludzie będą ją chcieli zabrać do domu. I co? I nic! Już prawie ciemno, a przy niej nikt się nawet
nie zatrzymał. Zerkała ukradkiem na brodate Mikołaje, śnieżne kule i renifery, na bombki błyszczące,
aż oczy zrobiły jej się całkiem wilgotne, nie wiedzieć, czemu… Tuptała sobie,
przeskakiwała z nogi na nogę, bo pierzaste buciki całkiem jej zamarzły. Bała się
nawet, że za chwilę pokruszą się i odpadną, jak lodowe sopelki. Z zimna zaczęła sobie wyobrażać, że otaczają ją ziejące ogniem smoki i krokodyle, a ona
ogrzewa się w cieple płomieni…
- O,
ale czupiradełko… - usłyszała nagle… Smoki rozbiegły się błyskawicznie…
- Nie
mogła w to uwierzyć! Wreszcie ktoś się koło niej zatrzymał i zamiast się
zachwycać, dostrzegł w niej jakieś CZ-U-P-I-R-A-D-E-Ł-K-O? No co to, to
już nie!
I
wtedy poczuła, że delikatna ręka chwyta ją całkiem zdecydowanie za zmarznięte, trzęsące się nóżki
i potrząsa nią. Z wrażenia zakręciło jej się w głowie i zaczęła pleść coś
półgłosem: - Jestem Nona… To od „No na pewno wygram!” albo „No na bank - ja!”,
a może „No na ręce kaktus mi…” czy coś…
Ręka
nic a nic sobie z tego nie robiła, podniosła Nonę wysoko, popatrzyła w jej sowie oczy, a potem zdecydowanie orzekła: - Idziemy!
Więc poszli, a potem jechali, szli, pędzili pionowo w górę,
aż w końcu wszystko się uspokoiło. Nona wyjrzała z kolorowej torby, w której podróżowała
i zobaczyła cudowne miejsce! Bez Mikołajów, bombek i całego tego zakupowego zgiełku.
Z rogu pokoju mrugała do niej zielona choinka w sukience z samych światełek… Było ciepło i
miło. Rozejrzała się. Część ściany błyszczała i migotała kolorowymi obrazkami.
Tak, znała to, to był telewizor! Wyraźnie uśmiechnięty machał do niej, coś
mówił i chyba chciał się zaprzyjaźnić. Nona powoli zwiedzała wszystko wokół. I
to wszystko ją zachwycało! Właścicielka ręki i właściciel innych rąk gdzieś zniknęli,
więc miała czas, żeby przywitać się z kwiatkami mieszkającymi na parapecie i
gwiazdkami cudownie błyszczącymi na niebie za oknem.
Tak zupełnie poczuła się jak w domu, gdy zjawił się przed nią talerz pełen słodkich serduszek z czekoladowymi gwiazdkami. – Chyba naprawdę mnie polubili, skoro częstują mnie takimi przepysznymi, pachnącymi ciasteczkami. – myślała. No i chyba zrozumieli, że jestem kimś wyjątkowym, bo dali mi rolę w filmie i zrobili mnóstwo zdjęć, które wysłali we wszystkie strony świata! Wreszcie ktoś się na mnie poznał!
16 grudnia, 2021
Bajka kruchutkich reniferków (Ciasteczkowe bajki 5.)
Malina wróciła właśnie z wyprawy po prezenty. Zawsze kupowała
je z wróżką Niu, bo tylko ona potrafiła wypatrzeć rzeczy inne niż wszystkie,
czyli – niezwykłe. Dzisiaj udało im się lepiej niż kiedykolwiek, więc śmiały
się i opowiadały sobie różne, przezabawne historie z minionych Gwiazdek.
Kiedy weszły do kuchni, Niu od razu dostrzegła reniferowe
rogi na słojach herbacianych i prawie krzyknęła: -Wiem! Otworzymy sezon
ciasteczkowy kruchymi reniferkami. Do dzieła!
I
wtedy się zaczęło!
Niu tańczyła na środku kuchni, a
wokół niej wirowały magiczne ciasteczkowe przepisy. Gdy dostrzegła ten, o który
właśnie chodziło, do akcji włączyły się kosze i szafki. Od razu poustawiały na stole
wszystko, czego było potrzeba i jeszcze ciut. Niu głośno, rytmicznie, a nawet melodyjnie, ale
wolniutko czytała wybrany przepis, a misy, makutra, łyżki, trzepaczki robiły swoje. Kuchenka grzała z przejęciem piekarnik, foremki
i blaszki czekały w gotowości. Nie minęła chwila, a foremki jak szalone wycinały
zadziorne pyszczki, dumne rogi i radosne kopytka. Wreszcie mikołajowy zaprzęg
pogalopował żwawo do piekarnika i po magicznej chwili mogły na scenę wpłynąć lukry,
płynna czekolada, przeróżne orzeszki i cukierkowe ozdoby, które sprawiły, że reniferki wprost rwały
się do galopu.
W tym czasie Malina zdążyła wypełnić
miskę pani Kotki smakołykami i odebrać kilka paczek od kuriera - gołębia Zdzicha.
Gdy weszła do kuchni, zdębiała. Znała się przecież na kuchennej magii, ale czegoś
takiego jeszcze nie widziała. Kątem oka dostrzegła, że ostatnie naczynia wracają na swoje miejsca do szafek. Na stole pozostały kawałki czekolady i rodzynki w
czerwonych miseczkach. Reniferki z gracją zaparkowały na tacy, a obok nich pojawiły się
nie wiadomo skąd małe, lukrowane, pierzaste gwiazdeczki ze słodkimi perełkami pośrodku. Niu
i Malina stały zachwycone i wcale nie miały zamiaru zjadać tych cudeniek.
Wtedy właśnie rozległ się rześki dzwonek do
drzwi. Na progu stał roześmiany Wojtek. Wpadł z przedświąteczną wizytą i od razu poczuł ten cudowny, ciasteczkowy zapach.
Niewiele myśląc, skierował się od razu do kuchni. Malina pomyślała, że jednym
reniferkiem może go właściwie poczęstować. Wyjęła błyszczący, pomarańczowy kubek na herbatę
i w tej samej chwili usłyszała radosny śmiech wróżki Niu… Odwróciła się… Talerz
po reniferkach świecił pustkami. Wojtek zjadał ostatniego…
- No nie mogę, cieszyła się Niu! - Zupełnie jak Mikołaj!
15 grudnia, 2021
Bajka pozytywki Stelli (Misiowe bajki 5.)
Miś
Chrapuś siedzi sobie na parapecie okna i ma na oku cały swój cudowny świat. Wszystko jest
w najlepszym porządku! Zabawki wypucowane grzecznie czekają na swój czas. Cichutko
rozmawiają, żeby nie zbudzić Dziewczynki. Ubranka trochę się wiercą, bo każde
chce być pierwsze w kolejce do działania, ale nie hałasują.
Wszystko
obserwuje też z góry usadowiona na szczycie łóżeczka – Stella, która jest gwiazdką
- pozytywką. Ma pastelową, aksamitną sukienkę, urocze oczka i magiczne kółko,
które uruchamia melodyjki. Stella nie znosi, gdy ktoś włącza muzykę bez jej
wiedzy. Woli sama wybierać te chwile,
kiedy Natalia potrzebuje słodkich dźwięków.
Cieszy się, że gdy małe nóżki będą nosić Natalię blisko niej, na scenę
wkroczą lale, pluszaki, klocki, układanki czy coś… i ONA – STELLA - znów będzie decydować o swojej muzyce sama.
Przecież tylko ONA wie, czego potrzeba takiej malutkiej istotce.
Te
rozmyślania kapryśnej gwiazdki przerywa jakieś zamieszanie. Coś jakby ciche: – ooooo… albo -gaaaa…, a może uuuuuu… Zanim Stella odkrywa, co to takiego, czuje, że ktoś
mocno chwyta jej kółko i naciąga sznureczek do samego końca. Rozlega się melodyjka i to głośniej niż zwykle! Stella nie wierzy swoim oczom! – Jak to? – Dlaczego?
– Ale to już? Ze zdumienia jej oczy robią się wielkie i okrągłe jak lizaki:)
Patrzy na Natusię, która jakimś cudem dotarła do rogu łóżeczka i zacisnęła małe
paluszki na jej błyszczącym kółeczku! Gdy dźwięk wreszcie gaśnie, Stella może
odetchnąć, ale tylko tak jej się wydaje! Mała rączka znowu pociąga sznureczek, a potem znowu
i znowu!
Wszyscy klaszczą, śmieją się i wiwatują, bo wiedzą dobrze, że właśnie zaczął
się czas wesołych zabaw. Miś Chrapuś pokrzykuje radośnie: - Tak! – Właśnie tak!
Wtedy
do pokoju cicho wchodzi mamusia i zanim ktokolwiek się spostrzega, zaczyna nagrywać
to niezwykłe wydarzenie. Zabawki podskakują i wdrapują się na łóżeczko, żeby zagrać
w tym filmie! Tylko Stella jest nadąsana, bo czas jej wolności właśnie się
skończył:)
14 grudnia, 2021
Bajka mrugających światełek (Zimowe bajki 4.)
Gwiazdki wprost uwielbiały zimę.
Mogły płynąć po niebie jak na jakiejś paradzie albo przedstawieniu i widziało
je naprawdę mnóstwo ludzi! Nawet w wielkich miastach, które im wydawały się mrugającymi,
świecącymi nieustannie choinkami.
Najlepszymi przyjaciółkami gwiazdek były światełka
choinkowe. Wspaniale opowiadały różne historie, takie słodki i kolorowe, i miłe…
Kiedy niebo stawało się kołderką dla wieżowców, wiaterków
i ptaków podróżnych, gwiazdki układały się na najniższych chmurkach. Najdłuższymi
smugami ciepłego światła łaskotały światełka choinkowe i czekały grzecznie na
opowieści.
A było na co czekać. Na przykład Czerwone
Światełko miało dziś w kieszonce opowieść o kokardzie pani Kotki. Dostała ją od
Mikołaja, żeby wystroić się na święta. Zanim jednak święta zdążyły przydreptać
zdyszane, Kotka chciała sprawdzić, czy czasami jej ozdoba nie jest zrobiona z pysznej
szyneczki… Zaczęła ją drapać najpierw jednym pazurkiem, potem całą łapką, a na
koniec niczym młynek szarpała wszystkimi, ostrymi jak szpady, pazurkami, aż z kokardki został tylko kłębek
splątanych, czerwonych nitek. Gwiazdki i światełka zachichotały, ale pani Kotce
nie było do śmiechu. Nie dość, że kokardka okazała się niejadalna, to jeszcze
straciła ozdobę, w której na pewno wyglądałaby piękniej, niż pies CD w zielonej
obroży…
Zielone Światełko też było gotowe do opowieści. Gwiazdki lubiły
go słuchać, bo zawsze dostrzegało coś wyjątkowego. I dziś się nie zawiodły.
Otóż, Zielone kątem oka dostrzegło stojący na parapecie wielkiego okna, przepiękny kwiat
w aksamitnej, zielonej sukni z burzą białych płatków na delikatnej łodyżce.
Kwiat pochlipywał cichutko. Nie znosił zimy. Mało kto dostrzegał wtedy jego piękno.
Wszyscy zachwycali się choinką, ozdobami, a nawet ciasteczkami w kształcie
reniferów. Ale nie kwiatem o śnieżnych
płatkach... Zielone Światełko postanowiło
ruszyć z pomocą. Kiedy otworzyło się okno, przywołało wiaterek, który zdmuchnął
najpiękniejszą czerwoną bombkę z choinkowej gałązki i delikatnie ułożył ją na zielonej
sukni kwiatu. Ludzie od razu dostrzegli tę zmianę!
- Kto
wpadł na ten pomysł? – dopytywali się. Ależ piękny stroik będzie! I ustawili
kwiat na samym środku świątecznego stołu. Zielone Światełko puchło z dumy,
patrząc na kryształowe płatki, zieloną suknię i promienny uśmiech oświetlający
błyszczącą, czerwoną bombkę.
Każde
ze światełek ma co dnia nową, wspaniałą opowieść dla gwiazdek. Jeśli chcesz ich
posłuchać, musisz cichutko usiąść pod choinką, gdy za oknem mrugają gwiazdki i
na pewno dowiesz się, o czym opowie Złote Światełko:)
29 października, 2021
Bajka smoczego letniska (Smocze bajki 12.)
Bajka smoczej podróży (Smocze bajki 11.)
22 lipca, 2021
Bajka na czterech łapach (Misiowe bajki 4.)
19 lipca, 2021
Bajka ciekawskich kolorów (Misiowe bajki 3.)
15 lipca, 2021
Bajka na wsi (Misiowe bajki 2.)
14 lipca, 2021
Bajka najlepszej kołysanki (Misiowe bajki 1.)
Misio Chrapuś zatkał sobie uszy, bo w pokoiku brzęczało jak
w ulu.
- Spokój! Ciszej! Co z wami? Żadne dziecko nie zechce
mieszkać w takim hałasie, a co dopiero taka kruszynka Natusia!
- Przepraszam bardzo, ale z KRUSZYNKA rymuje się NATINKA, a z
NATUSIA, to co najwyżej - MALUSIA… Popisywał się dywanik Miluś, który uważał się
za poetę, bo miał na kubraczku napis: „Miłych snów”.
Chrapuś nie skomentował tych mądrości, tylko nasłuchiwał i rozglądał
się czujnie. Wreszcie, bezradny zupełnie spytał: - Co tak tupie?
- Nie CO, tylko KTO? –odrzekły rozbawione buciki Tuptaki i radośnie
wytuptały całkiem miły rytm. Fotel podchwycił go i zaczął podrygiwać, a pani
Kocurka natychmiast rozpoczęła muzyczną improwizację, która miała być
kołysanką! Załamany Chrapuś mruknął pod nosem: -No masz, przy tym miauczeniu po
prostu nikt nie zaśnie, a co dopiero nasza mała Li.
- A to będzie tu mieszkać jeszcze jakaś Li? – spytało zdumione Łóżeczko, które właśnie przebudziło się ze smacznej drzemki.
- Dwie? Z tuzin chyba... - z troską w głosie odezwał się
pajacyk Senek. - Liczcie: Nati, Natusia, Natiko, Natalia, Natinka, Natka, Natali i jeszcze Li…
Jak my je wszystkie pomieścimy… Straszny tłok będzie…
- Oj, Senku, co ty pleciesz… - westchnęła pani Kotka. To
imiona jednej Panny-Dziewczynki! Zdrobnienia, znaczy się.
- Ach tak? -zdziwiła się pani Piłka, a pajacyk się rozpromienił: - Jedna? To super! Damy radę! Na luzie!
- My tu marnujemy czas, a przecież kołysanki trzeba układać, szykować
się! - mądrzyła się pani Kotka.
- Ja, ja mam kołysankę! -wrzasnął jasieczek Jasiek i zanim ktokolwiek otworzył usta, wyrapował:
Bzium-bzium, szuru-buru, błotko,
Zaśnij Kruszynko szybko i słodko!
- No nie! -miauknęła Kotka. - Nati zaraz będzie płakać, bo się
wystraszy, że jej się nóżki ubłocą…
- Ja mam świetną! - zawołał Fotel:
Sapu, chrapu, luli,
Uśnijże w koszuli.
Ale i to się nie spodobało, bo maluszki przecież śpią w śpioszkach,
to wiedzą wszyscy.
Miś Chrapuś, jak zawsze miły, zaproponował, żeby każdy ułożył
swoją kołysankę, bo nie wiadomo, która się spodoba. Ogłosił też konkurs na kołysankę,
która najszybciej ulula Pannę-Dziewczynkę.
Cały pokoik rozśpiewał się w najlepsze:
Miau-mrau, czarne koty,
Bierz się Senku do roboty.
Albo:
Luli, luli moja Królewno,
W miękkiej pościeli uśniesz na pewno!
Obrazki zawodziły cienko:
W lewo, w prawo, w górę w dół
I zaśnięcia już jest pół!
- No tak, to nie! - złościła się znowu Kotka. - A gdzie Natalia w waszej
kołysance?
Obrazki poprawiły się natychmiast, śpiewając na pięć głosów:
Pędzlem w lewo, pędzlem w prawo,
Śpisz Natusiu, no i brawo!
Wtedy właśnie niepostrzeżenie pojawiła się w swojej kołysce
Panna-Dziewczynka. Szum zgasł. Nawet buciki nie tuptały, a pani Kotka wyglądała
jak koci posąg. W powietrzu płynęła Wróżka Tysiąca Emocji, bo wreszcie przybyła
Panna Tuzina Imion:)
27 maja, 2021
Bajka wąsatki (Ptasie bajki 10.)
-Nie wychylaj się, zacząłeś
dopiero loty, możesz wpaść do wody!
-Oj, mamo, daj spokój… mam już
przecież 13 dni! Latam najlepiej ze wszystkich wąsatek! Tato tak mówił wczoraj…
Tym słowom Cynamonka towarzyszyło jednak miłe uczucie, że mama stale się o
niego troszczy, bo go uwielbia:)
-Już dobrze, nie dąsaj się! Zaraz
będzie obiad!
Cynamonek postanowił poćwiczyć przed
obiadem loty, żeby wracający do domu tato znowu go pochwalił. Szło mu naprawdę
znakomicie. Niespodziewanie jednak przyfrunęły inne młode wąsatki -Jasiek i
Adam.
-Hej Cynamo! Co robisz?
-A nie widać! I zaświstał -Ptiu,
ptiu, pci, pti… pti, pti- sfruwając na najniższy liść, prawie dotykający wody,
ale właśnie wtedy usłyszał:
-Cynamonie, synu! Nie jesteś zbyt
ostrożny! Za bardzo uwierzyłeś w swoje umiejętności! Uczyłem cię przecież, że
trzeba zawsze być przezornym i myśleć przed szkodą.
-Co? Przezornym? Przed szkodą?
-Nic nie rozumiem!- dziwił się Adam.
Cynamuś zezłościł się! -A niech
to! Akurat teraz musieli przylecieć i mnie prowokować! No może mnie i nie
prowokowali, sam chciałem się popisać… Słabo! Bardzo słabo! A tak chciałem,
żeby tato był ze mnie dumny.
-Zawsze jestem z ciebie
dumny-synku! To nie znaczy jednak, że będziesz słyszał tylko pochwały!
-O matko! Tata umie czytać w
myślach! To pewne!- nie na żarty zaniepokoił się wąsatek. W ogóle jest
wyjątkowy! Ma wspaniałe wąsy! Wszyscy go po nich od razu poznają. Dlatego właśnie
jesteśmy rodziną WĄSATKÓW:)
Jego rozmyślania przewał pisk
sióstr: -Ptiu, ptiu, pci, pti… pti, pti, ptiu…,
które cieszyły się na wieść o poobiedniej, wspólnej z rodzicami wyprawie
do lasu.
Cynamonek zapytał grzecznie
kolegów, czy wybiorą się z nimi, a oni zgodzili się chętnie, bo przepadali za
pannami wąsatkami, więc popołudnie zapowiadało się znakomicie.
-Bycie wąsatką jest najlepsze na
świecie!- cieszył się Cynamonek.