29 października, 2021
Bajka smoczego letniska (Smocze bajki 12.)
30 kwietnia, 2021
Bajka Wklęsła Weekendowa (Kształtne bajki 10.)
-Jak myślisz? -zaczepiła niebieską
kamieniczkę, ta bordowa, -czy siostra naszej królowej przybędzie na Święto Wklęsłości?
-Na pewno, zobaczysz sama…
Nie tylko kamieniczki plotkowały
o królewskich sprawach. Robili to absolutnie wszyscy mieszkańcy Wklęsłej Wyspy.
W porcie kołysało się na wodzie mnóstwo statków, a po nabrzeżu przechadzali się
niezliczeni turyści z najdalszych nawet Archipelagów
Szafirowego Jeziora i z Ziemi.
Słońce oświetlało miękko kotlinę,
w której rozsiadły się domostwa Wklęslan. Królowa osobiście sprawdzała przygotowania
do najważniejszego dnia w roku, wędrując incognito wąskimi i krętymi uliczkami.
Tak naprawdę, to nie było żadne incognito, bo królewski orszak mimo starań
rzucał się w oczy.
-Mój drogi Liki, – zwróciła się władczyni
do swojego zaufanego sługi pelikana. -Czy widziałeś, jak piękne są w tym roku
miseczki na avakaty i mikliki? A kosze na pianiurki? Po prostu dzwońce
szkarłatne przeszły same siebie. -puchła z dumy królowa.
Rzeczywiście, cała Wklęsła Wyspa
wyglądała dziś jak misa pełna pachnących, barwnych kwiatów i soczystych owoców.
Wszędzie rozwieszono kokony huśtawek, lampiony wypełnione po brzegi świetlikami
i rozstawiono przeróżne czarki z napojami dla wszystkich bajkańskich i ziemskich stworzeń.
Kulminacyjnym punktem święta miała
być, jak co roku, Wklęsła Loteria, w której główną nagrodę stanowił uroczy dom
w kształcie porcelanowej filiżanki do herbaty. Każdy Ziemianin i Bajkanin pragnął
takiego miejsca wakacyjnego relaksu, więc losów zabrakło już jakoś koło południa.
O zmierzchu królowa oficjalnie rozpoczęła
Święto, przelatując nad wyspą we wspaniałym autolocie, przypominającym nieco
wydrążoną połówkę kokosa. Na głowie miała fascynator z Atelier Makowych Panien.
Obserwujący ją z ziemi poddani i turyści mieli wrażenie, że królowa podróżuje otoczona
obłoczkiem małych, złocisto-zielonych kolibrów tworzących za jej plecami falujące skrzydła, a to, oczywiście, był ów
fascynator.
Po wodach Szafirowego Jeziora
niósł się radosny dźwięk bulgrałek i fizolin,
turlało się echo chóralnych śpiewów i taneczne przytupywanie.
Kiedy przyszedł czas na
wylosowanie przyszłego mieszkańca filiżankowego domu, na wiszącym jak gniazdo
jaskółki balkonie królewskiej rezydencji pojawiły się obie siostry: Wklęsła i Wypukła.
Robiły to rzadko, więc wyspa rozbłysła milionami fleszy i zrobiło się jasno,
jak w dzień. Po chwili jednak zainteresowanie królewskimi bliźniaczkami zmiotła
oczekiwana chwila losowania.
Szczęśliwą zwyciężczynią została Niuńka
ze Smoczej Wyspy. Natychmiast odtańczyła, a raczej odfruwała smoczy taniec tryumfu
wraz ze swoimi trzema przyjaciółkami. Jedna z nich w tym szalonym, podniebnym
wirowaniu pogubiła nawet czerwone szpileczki!
Znalazł je El-Mag…, ale to już
całkiem inna historia…
23 kwietnia, 2021
Bajka smoczej przyszłości (Smocze bajki 10.)
-Ach, już daj spokój Strachusiu. Wszystko jest smoczo i kieł!
-A myślisz, że królowa coś by może zaradziła?
-Może, ale to wstyd zaprzątać jej głowę takimi rzeczami.
-Rzeczami? U nas nie da się żyć po prostu. Już lepiej było,
gdy smoczyce się gniewały. Każda siedziała u siebie i wtedy nawet swoje myśli słyszałeś
przy chińczyku.
-Nie marudź, miło że się bawią i to w zgodzie, a że troszkę
hałaśliwie… cóż, radość ma swoje prawa…
-Ja myślałem, że młodość.
-To też! Smoczaki dorastają… I one stają się coraz bardziej hałaśliwe,
czyli nie wszystko jest winą smoczyc. Musisz też przyznać, że poranki są u nas całkiem
w porządku. Wszędzie cichutko, spokojnie, porządnie…
-Ej, Człapuś, co to?
-Gdzie?
-No tam, w dolince pod kardikami…
-A niech mnie… to chyba nie są… no nie wierzę… to już tyle
czasu minęło?
I smoki wzbiły się w powietrze, żeby szybciej dotrzeć do kardikowego
zagajnika. Zdyszane, zasapane i spocone z emocji miękko osiadły w zacisznej
dolince. Było tam cieplej niż wokół a w uszach dzwonił znany dobrze wszystkim
smokom dźwięk. Nie było wątpliwości.
-Są! Znowu są! Mamy je! I to ile! I to jakie! -pokrzykiwali wędrowcy.
Zaraz też powiadomili o odkryciu cały klan Smoczego Drzewa i oczywiście królewski
dwór.
Gdy wszyscy przybyli, Strachuś
rzucił się Lilce na szyję i wrzasnął do osłupiałych smoczyc: -Dziękuję wam za
te hałasy! Bez nich jeszcze długo nie odkrylibyśmy tego skarbu!
-No już dobrze, Strachusiu, wszystko doskonale, ale zejdź z
mojego ogona, bo stracę cierpliwość… -syknęła Lilka.
Smoczaki po prostu szalały. Wreszcie skończyło się ich
dzieciństwo! Będą młodsi na posyłki!
-Tak! Tak! Tak! -wydzierał się Smobasek. Pora na dorosłe
imię! Od dziś będę…
-Hola, hola mój młodzieńcze, zawołał Smofesor. Imię nada ci
starszyzna. I nie ty jesteś dziś najważniejszy.
Ta przygana ostudziła nastroje. Ponadto nagły wicher
zapowiedział przylot Kolorowej Królowej i Malachitowego Króla, którzy w oficjalnych
strojach i tylko z orszakiem wróżek przybyli, by wspólnie ze smokami świętować to
wyjątkowe zdarzenie.
Królowa podeszła do znaleziska pierwsza. Świdrujący dźwięk
ucichł i dało się słyszeć piskliwe:
-To już? Już możemy? -Chyba nie… -Bądź cicho…
-Nie byłoby nic dziwnego w tym dialogu, gdyby nie to, że
wydobywał się z przepięknych, legendarnych, smoczych jaj…
-Drogie smoki! To niezwykły dzień! Na nasz Archipelag Szafirowego
Jeziora przybyły nie lada osobistości. Patrzmy razem…
-Dwa szkarłatne jaja górskiego smoka, lazurowe jajo smoganta
morskiego, błękitne jajo burzowego…
-A to czarne pewnie węglowego- krzyknął Smobelek…
-Królowa spojrzała na niego rozbawiona i kontynuowała:
-czarne jajo smoka bibliotecznego:)
-Ach…- westchnęły zachwycone smoki…
-A to najmniejsze, czyje? Dopytywała się panna Kocurka…
-To najmniejsze? Naprawdę nie wiem. Odrzekła zbita z tropu
Królowa.
-Ja też nigdy takiego nie widziałem…-dodał Smofesor.
-No to teraz to będzie się smooooczo działo! – zawołała Niuńka i
wszystkie smoki wzbiły się w powietrze, żeby szalonym tańcem uczcić ten
niezwykły dzień.
Co było potem? No cóż, to już całkiem inna historia…
Bajka mecenas Szpileczki (Smocze bajki 9.)
-A bo ja wiem… mówią, że przepracowana była. Pragnęła
kontaktu z naturą…
-Serio?
-No.
-To ok, ale żeby różowe kwiatki… i to do czerwonych szpilek…
-Ty, Smobas, a może zrzucimy się dla niej na jakieś trapery!
-Czerwone?
-Oj weź, wygodne przecież!
-Dobra myśl!
-A nie obrazi się?
-Czy ja wiem, mecenaską jest, trudno przewidzieć...
Kocurka była absolutnie pewna, że Smobas i Znikuś plotkują o niej-
sławnej asystentce mecenas Szpileczki. Była już wyczerpana tym plewieniem odrastających chwastów, spryskiwaniem trawnika i sprzątaniem segregatorów, które zamyślona Szpileczka
zostawiała w całym ogrodzie, a altanę to zupełnie nimi zastawiła. Widok
leniących się smoków od razu przywiał do niej myśl, że przecież żal, żeby taki
potencjał smoczej siły - do tego skrzydlatej - się marnował, więc postanowiła to
natychmiast zmienić.
-A wy co, panowie, już weekend? We wtorek?
-A ty co, chcesz dołączyć panno Kocurko?
-Chętnie, ale najpierw muszę przejrzeć dokumentację do nowej
umowy z Cyfryzatorem Koronnym, który ma na waszej wyspie urządzić wielki park
ziemskich, komputerowych rozrywek. Ale to tajemnica, więc…-ciiii, nikomu ani
słowa…
Smobas poderwał się na równe skrzydła, a Znikuś kilka razy
zamigotał pasmowo. Spojrzeli na siebie i wszystko było jasne.
-Ej, panno Kotko, my w zasadzie chętnie pomożemy. Nuda nas
po prostu zabija.
I w ten oto sposób Kocurka zdobyła dwóch pracowników, którym
nie dawała chwili wytchnienia. Gdy już nadarzała się okazja, żeby smoki mogły odpocząć
i rozejrzeć się za tajnymi planami, wyskakiwało nowe zadanie. I tak w kółko.
Szpileczka doskonale widziała, co wyczynia jej asystentka,
ale nie miała zamiaru przeszkadzać kociej poczwarze w radzeniu sobie z
nadmiarem obowiązków. Poza tym, nie miała do tego głowy. Przybyła tu przecież z
tajną misją, o której wiedziała tylko Kolorowa Królowa i ona- Szpileczka.
Większość nocy poświęcała na pracę, a w dzień pielęgnowała ogród. Upodobała
sobie różowe malwy. Były dumne i dobrze się czuły w grupie. A ona była absolutną
solistką i chyba to przeciwieństwo tak jej się spodobało.
Mieszkańcy Smoczego Drzewa nie zakłócali jej spokoju, ale
wiedziała dobrze, że przyglądają się jej z uwagą. Pewnego piątku, gdy Szpileczka
robiła sobie selfi na tle ściany malw i myślała, że warto by się zdrzemnąć
przed nadchodzącymi godzinami pracy, coś zasłoniło jej światło i w szumie
smoczych skrzydeł na wprost jej altany wylądowały trzy roześmiane
smoczyce.
-Cześć Szpileczko, przyleciałyśmy się zaprzyjaźnić- wypaliła Niuńka i to dosłownie, osmalając przy tym pień dorodnego miziuka.
-No- dodała inteligentnie Malina.
-Mamy wszystko, co potrzeba – zakończyła Lilka.
-Ale w zasadzie to czegoś potrzeba? -wyjąkała oszołomiona
Szpileczka.
-Nawet nie wiesz czego i jak bardzo! -dodała Niuńka i
błyskawicznie rozłożyła pokaźny stolik, na którym, nie wiedzieć skąd, zmaterializowały się tony kosmetyków. A potem, to się dopiero działo! Pazurki,
polerowanie łusek, kręcenie ogonów, wybielanie kłów, przymierzanie szpilek!
Mecenas miała ich 123 pary i wszystkie w odcieniach czerwieni. Oj… A do tego
smoczyce potrafiły sprawić, że każda para dopasowywała się do rozmiaru stóp-
mierzącej!
Zapadał zmierzch, a po wyspie niosło się echo radosnego
śmiechu czterech smoczyc. Kiedy księżyce oświetliły ogród, Lilka dała hasło do
odlotu. Malina przysiadła na dachu altany i czekała na przyjaciółki. W pewnej
chwili spadająca gwiazdka wpadła jej do oka. Smoczyca zawyła, wystrzeliła w
górę, ale że oko piekło i łzawiło, wpadła
w korkociąg i jak długa runęła na dach altany. Z potężną siłą wpikowała do środka
i uderzyła w drewnianą podłogę, która zatrzeszczała i załamała się pod nią.
Gdy przyjaciółki przedarły się do środka, zamarły ze
zdumienia. Pod podłogą altany była mała piwniczka a w niej trzy stare,
zakurzone, opieczętowane królewskimi pieczęciami skrzynie, na których właśnie
wylądowała spadająca Malina.
-Dziewczyny! Ależ to odkrycie mojego życia! Dzięki! Od
tygodni szukam najmniejszego choćby śladu tych skrzyń- wyszeptała oszołomiona i
wzruszona Szpileczka!
Jednak nowe koleżanki nie podzielały jej entuzjazmu.
-Chwileczkę? Co ty mówisz? To ty nie odpoczywasz u nas, nie
poświęcasz się pielęgnowaniu ogrodu? -wyjąkała Malina?
-Oszukujesz nas? No powiedzmy to otwarcie- kłamiesz po
prosu! -nie na żarty rozzłościła się Lilka.
- A my tu do ciebie z lakierem na dłoni… z polerką… ach… daj
żyć…- zachlipała Niuńka. Kiwnęła na przyjaciółki i tyle je Szpileczka widziała.
Tajemnicze skrzynie uratowały podobno jakąś ważną misję
międzygalaktyczną. Szpileczka wyjechała. Niektórzy mówili, że każdego weekendu
wraca do swojego tajemniczego domu w Zaułku Malw, jak nazwali jej posiadłość mieszkańcy Smoczego
Drzewa. Podobno też, co piątek zostawia pod drzwiami niedoszłych przyjaciółek eleganckie pudła z nowymi szpilkami, ale nikt nie widział, by smoczyce je zakładały.
-Będzie dobrze -pociesza Szpileczkę kocia poczwara. Trzeba
tylko poczekać kilka dekad, aż im złość minie.