Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złoty smok. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złoty smok. Pokaż wszystkie posty

23 kwietnia, 2021

Bajka mecenas Szpileczki (Smocze bajki 9.)


 -A właściwie, to ona, ta Szpileczka, to czemu tu u nas zamieszkała?

-A bo ja wiem… mówią, że przepracowana była. Pragnęła kontaktu z naturą…

-Serio?

-No.

-To ok, ale żeby różowe kwiatki… i to do czerwonych szpilek…

-Ty, Smobas, a może zrzucimy się dla niej na jakieś trapery!

-Czerwone?

-Oj weź, wygodne przecież!

-Dobra myśl!

-A nie obrazi się?

-Czy ja wiem, mecenaską jest, trudno przewidzieć...

Kocurka była absolutnie pewna, że Smobas i Znikuś plotkują o niej- sławnej asystentce mecenas Szpileczki. Była już wyczerpana tym plewieniem odrastających chwastów, spryskiwaniem trawnika i sprzątaniem segregatorów, które zamyślona Szpileczka zostawiała w całym ogrodzie, a altanę to zupełnie nimi zastawiła. Widok leniących się smoków od razu przywiał do niej myśl, że przecież żal, żeby taki potencjał smoczej siły - do tego skrzydlatej - się marnował, więc postanowiła to natychmiast zmienić.

-A wy co, panowie, już weekend? We wtorek?

-A ty co, chcesz dołączyć panno Kocurko?

-Chętnie, ale najpierw muszę przejrzeć dokumentację do nowej umowy z Cyfryzatorem Koronnym, który ma na waszej wyspie urządzić wielki park ziemskich, komputerowych rozrywek. Ale to tajemnica, więc…-ciiii, nikomu ani słowa…

Smobas poderwał się na równe skrzydła, a Znikuś kilka razy zamigotał pasmowo. Spojrzeli na siebie i wszystko było jasne.

-Ej, panno Kotko, my w zasadzie chętnie pomożemy. Nuda nas po prostu zabija.

I w ten oto sposób Kocurka zdobyła dwóch pracowników, którym nie dawała chwili wytchnienia. Gdy już nadarzała się okazja, żeby smoki mogły odpocząć i rozejrzeć się za tajnymi planami, wyskakiwało nowe zadanie. I tak w kółko.

Szpileczka doskonale widziała, co wyczynia jej asystentka, ale nie miała zamiaru przeszkadzać kociej poczwarze w radzeniu sobie z nadmiarem obowiązków. Poza tym, nie miała do tego głowy. Przybyła tu przecież z tajną misją, o której wiedziała tylko Kolorowa Królowa i ona- Szpileczka. Większość nocy poświęcała na pracę, a w dzień pielęgnowała ogród. Upodobała sobie różowe malwy. Były dumne i dobrze się czuły w grupie. A ona była absolutną solistką i chyba to przeciwieństwo tak jej się spodobało.

Mieszkańcy Smoczego Drzewa nie zakłócali jej spokoju, ale wiedziała dobrze, że przyglądają się jej z uwagą. Pewnego piątku, gdy Szpileczka robiła sobie selfi na tle ściany malw i myślała, że warto by się zdrzemnąć przed nadchodzącymi godzinami pracy, coś zasłoniło jej światło i w szumie smoczych skrzydeł na wprost jej altany wylądowały trzy roześmiane smoczyce.

-Cześć Szpileczko, przyleciałyśmy się zaprzyjaźnić- wypaliła Niuńka i to dosłownie, osmalając przy tym pień dorodnego miziuka.

-No- dodała inteligentnie Malina.

-Mamy wszystko, co potrzeba – zakończyła Lilka.

-Ale w zasadzie to czegoś potrzeba? -wyjąkała oszołomiona Szpileczka.

-Nawet nie wiesz czego i jak bardzo! -dodała Niuńka i błyskawicznie rozłożyła pokaźny stolik, na którym, nie wiedzieć skąd, zmaterializowały się tony kosmetyków. A potem, to się dopiero działo! Pazurki, polerowanie łusek, kręcenie ogonów, wybielanie kłów, przymierzanie szpilek! Mecenas miała ich 123 pary i wszystkie w odcieniach czerwieni. Oj… A do tego smoczyce potrafiły sprawić, że każda para dopasowywała się do rozmiaru stóp- mierzącej!

Zapadał zmierzch, a po wyspie niosło się echo radosnego śmiechu czterech smoczyc. Kiedy księżyce oświetliły ogród, Lilka dała hasło do odlotu. Malina przysiadła na dachu altany i czekała na przyjaciółki. W pewnej chwili spadająca gwiazdka wpadła jej do oka. Smoczyca zawyła, wystrzeliła w górę, ale że  oko piekło i łzawiło, wpadła w korkociąg i jak długa runęła na dach altany. Z potężną siłą wpikowała do środka i uderzyła w drewnianą podłogę, która zatrzeszczała i załamała się pod nią.

Gdy przyjaciółki przedarły się do środka, zamarły ze zdumienia. Pod podłogą altany była mała piwniczka a w niej trzy stare, zakurzone, opieczętowane królewskimi pieczęciami skrzynie, na których właśnie wylądowała spadająca Malina.

-Dziewczyny! Ależ to odkrycie mojego życia! Dzięki! Od tygodni szukam najmniejszego choćby śladu tych skrzyń- wyszeptała oszołomiona i wzruszona Szpileczka!

Jednak nowe koleżanki nie podzielały jej entuzjazmu.

-Chwileczkę? Co ty mówisz? To ty nie odpoczywasz u nas, nie poświęcasz się pielęgnowaniu ogrodu? -wyjąkała Malina?

-Oszukujesz nas? No powiedzmy to otwarcie- kłamiesz po prosu! -nie na żarty rozzłościła się Lilka.

- A my tu do ciebie z lakierem na dłoni… z polerką… ach… daj żyć…- zachlipała Niuńka. Kiwnęła na przyjaciółki i tyle je Szpileczka widziała.

Tajemnicze skrzynie uratowały podobno jakąś ważną misję międzygalaktyczną. Szpileczka wyjechała. Niektórzy mówili, że każdego weekendu wraca do swojego tajemniczego domu w Zaułku Malw, jak nazwali jej posiadłość mieszkańcy Smoczego Drzewa. Podobno też, co piątek zostawia pod drzwiami niedoszłych przyjaciółek eleganckie pudła z nowymi szpilkami, ale nikt nie widział, by smoczyce je zakładały.

-Będzie dobrze -pociesza Szpileczkę kocia poczwara. Trzeba tylko poczekać kilka dekad, aż im złość minie.


22 kwietnia, 2021

Bajka smoczych skarbców (Smocze bajki 8.)


Na Smoczej Wyspie czas wyraźnie przyspieszył. Człapuś został oficjalnie Koronnym Strażnikiem Królewskich Skarbców. Złoty nie chciał nawet o tym słyszeć. Odmówił, zanim go o to poproszono. Zajął się byciem szczęśliwym. Trudno go było spotkać na Smoczej Wyspie. Odnalazł pasję w bajkańskiej modzie. Chyba dlatego, że wiele wieków spędził tylko w naszyjniku. Był stałym bywalcem atelier Makowych Panien, zaprzyjaźnił się też z Lisią-Alisią, a na Wyspie Magicznego Zamku miał nawet własny apartament stworzony prze samego Amka.

No i tu jest początek tej historii. Otóż, Złoty pokochał zapachy. Panny Narcyzówny tworzyły dla niego w swoich „Wodospadach Zapachów” wciąż nowe, doskonalsze perfumy. W końcu wpadły na pomysł, który natychmiast wprowadziły w czyn. Złoty został aktorem reklamowym. Pozował w nowych garniturach, obwieszony klejnotami i otoczony flakonami nowych nut zapachowych. Na efekty tej medialnej akcji nie trzeba było długo czekać. O Złotym Smoku, Królewskich Skarbcach i bajkańskiej modzie dowiedziały się wszystkie galaktyki. Ziemianie też znaleźli nową pasję. Dzień i noc szukali drogi do smoczych skarbów.

Jak zawsze, z pomocą przyszli kot i pies. Olaf sprowadził na wyspę swojego pana - Wojtka. Ten, błyskawicznie nad wszystkim zapanował. Razem z Cyfryzatorem Koronnym stworzyli silne zabezpieczenia przed niechcianymi gośćmi. Smocza Wyspa dostała też swoje maskowanie. Gdy zbliżałeś się do brzegów, na niebie ukazywał się potężnych rozmiarów hologram ukazujący walczące smoki. Był tak realistyczny, że nawet wracający z wojaży Złoty czasem się nabierał.

Kiedy zaczęło się wydawać, że sytuacja jest opanowana, Człapuś przyniósł niepokojące wieści. W Skarbcach działo się coś dziwnego. Smofesor, Wojtek i Znikuś udali się tam z nim natychmiast. Rzeczywiście. W kątach Pocztowego Skarbca, przy skrzyniach wypełnionych klejnotami i przygotowanych do wysyłki na Kwiatową Wyspę, od czasu do czasu coś jakby błyskało, może szumiało, trudno to było ocenić. Jednak Wojtek od razu rozpoznał te ciasteczkowe ślady. Bez wątpienia, ludzie znaleźli cyfrową drogę na wyspę.

Człapuś wraz ze smoczkami wartowali na zmianę w skarbcu, ale oprócz błysków i szumu nic nie wyśledzili.

Koło soboty Wojtek obwieścił, że po godzinach analiz, pracy koncepcyjnej i projektowej, dzięki wsparciu innych tęgich i zaufanych głów- Cyfryzatora Koronnego i Borisa, zagadka została rozwiązana.

Jak wiecie, archipelavią nie dało się oficjalnie podróżować z Ziemi na Bajkanię i na odwrót. Wszystkie przyloty baalotem były kontrolowane i nikt z Ziemian nie schodził w ich trakcie na wyspę. Nie było więc szans, żeby ktoś dostał się w okolice skarbców bez wiedzy smoków.

Ale pomysłowość ludzi nie zna granic, więc szczęśliwcy dotarli w upragnione miejsce za pomocą magicznych urządzeń zwanych komputerami. Stworzyli coś jakby grę, w czasie której namierzali skarbiec i gdy ich sygnał znalazł się nad zamkniętym, podziemnym pomieszczeniem, robili zrzut z ekranu uwieczniający błyszczący na mapie punkt- dowód ich wizyty.

Zdjęcia były unikatowe, więc zaczęto nimi handlować. Ceny rosły w magicznym wprost tempie. Robienie tych zdjęć nazwano „Dragonowym Błyskiem”. Posiadacze najlepszych komputerów, zdolnych dotrzeć na bajkański Archipelag Szafirowego Jeziora, stali się bogaczami.

Rada Bajkanii uznała, że skoro ludzie tylko wirtualnie docierają na Smoczą Wyspę, to wystarczą stałe, kontrolowane zabezpieczenia i po sprawie. Wojciech i Boris czuwali nad bezpieczeństwem i tworzyli coraz to nowe utrudnienia dla ziemskich poszukiwaczy skarbów. Dostali też unikatowe, VIP-owskie  klucze do archipelavii, dzięki którym mogli w rzeczywistym czasie przemieszczać się między Ziemią i Bajkanią. Nikt o tym nie wiedział i na pewno się nie dowie, bo na tych dwóch Ziemianach można polegać jak na Człapusiu. 

20 kwietnia, 2021

Bajka Złotego Smoka (Smocze bajki 7.)


Na Smoczą Wyspę powrócił spokój. Mieszkańcy przywykli do nowych zadań i ról. Nie musieli już tak dużo ćwiczyć, więc zdarzały się poranki tak ciche i wolno płynące jak ten.

Smoki spały w najlepsze. Nawet nie chrapały zanadto. Co chwila tylko jakiś sen wypływał obłoczkiem przez okno, spłoszony nie wiadomo czym.

Na schodkach przysiadł Człapuś. On był strażnikiem. Nie wypadało mu spać po świcie. Gapił się więc jak zawsze na ostanie schodki i błądził wzrokiem za smugą słońca, którą tak lubił…

Zaraz, zaraz! Jakiego słońca! Przecież poranek był pochmurny! Człapuś zerwał się na równe nogi i zadrżał. -O mój Smoku kochany! Co jest? Teraz uświadomił sobie, że całymi dniami śledził światło, które nie mogło być słoneczne!

-Aaaaa! -wrzasnął. Natychmiast jednak zasłonił usta, żeby nie pobudzić reszty.

Zszedł na dół i pochylił się, żeby zajrzeć, skąd właściwie wydobywa się złota smuga. Nic jednak nie dostrzegł. Chcąc nie chcąc, poczłapał pod okno Smofesora, poczuł zapach naparu z miziuka, więc zrelacjonował szeptem, co i jak.

Po godzinie wszystkie smoki przepychały się, żeby zobaczyć dziwne zjawisko. Lilka przysięgała, że wcześniej niczego takiego nie było.

Jakoś koło południa Smofesor nieco potargany i ubrany w kraciastą piżamę, przydźwigał starą księgę, rozłożył ją na wielkim kamieniu i otworzył  na stronie 222. Smoki pochyliły się, a Smofesor odczytał w starosmoczym narzeczu: Tajemnice smoczych drzew. Zapadło milczenie. Wszyscy spojrzeli na ich ukochany dom, jakby widzieli go po raz pierwszy.

-Tajemnice? Ale ekstra! -wrzasnął Smobas.

-Chyba nie wiesz, co mówisz. -skarciła go Lilka.

Cały dzień Smofesor, Chlapacy i Człapuś tłumaczyli tajemniczy tekst ze strony 222.

Następnego dnia rano wybuchła sensacja. Smofesor zgromadził wszystkich na odległej Polanie Stu Tysięcy Tańczących Wełninek i obwieścił: -Kochani, chyba mamy podziemnego sąsiada…

-Co?, -Kogo?, -Jak to? -nieśmiało zareagowały smoki.

-Otóż, to światło, które dostrzegł Człapuś, może oznaczać tylko jedno! Pod naszym drzewem są smocze pieczary i mają zapewne swojego lokatora…

-?????? – zdziwienie pootwierało usta wszystkim. Wszystkim, ma się rozumieć, oprócz Człapusia i Strachusia, bo oni znali już nowinę.

-Musimy zorganizować akcję poszukiwawczo-ratunkową! W podziemnych pieczarach może być uwięziony od wieków Złoty Smok…

-Ale to bajki! Złoty Smok nie istnieje!- zakrzyknęła Niuńka.

-Mimo to, smoczy honor nakazuje nam sprawdzić, jak jest. – kontynuował Smofesor.

Smoki zgodziły się, choć niechętnie. Każdy otrzymał swoje zadanie i po krótkich przygotowaniach rozpoczęło się poszukiwanie wejścia do podziemnych pieczar. Znalazł je Bryzuś, który podświetlił magicznym ogniem każdy centymetr Smoczego Drzewa.

Stare drzwi wcale nie wydawały się stare i ani trochę nie skrzypiały. Gdy się wreszcie szeroko otworzyły, buchnął z nich złoty blask tysiąca słońc.

Zanim ktokolwiek zdążył pochwycić jakieś słowo stosowne do takiej chwili, w progu stanął Złoty Smok o pogodnym obliczu.

-Co tak późno, czekam i czekam! Już nawet zjadłem z tonę diamentów dla zabicia czasu!

Na coś takiego nie istniała w zasadzie właściwa reakcja. Bo i cóż można było powiedzieć? Ktoś jednak znalazł odpowiednie słowa…

-O stary! Ale fajowy żakiecik! No i naszyjnik! Wymiatasz! Co masz w na czole? To trzecie oko? Weź…

-Niuńka! Opanuj się! Wykrztusił zawstydzony Smofesor. Nasz czcigodny gość od tysięcy lat żyje w samotności! Potrzebuje spokoju…

-Chyba szanowny Smok mnie nie słuchał. -odrzekł Złoty. -Umęczył mnie właśnie spokój! Miła pani smoczyco, witam! Mam dla pani skrzynię klejnotów!

Niuńka zawirowała z zachwytu, a Lilka i Malina co chwila gasiły wybuchające płomienie złości. Zupełnie niepotrzebnie, bo odkryte pieczary były pełne skarbów, którymi można by obdzielić kilka galaktyk.

Pojawienie się Złotego Smoka zmartwiło Smofesora. Wiedział, że skarby, to nic dobrego.