No i tu jest początek tej
historii. Otóż, Złoty pokochał zapachy. Panny Narcyzówny tworzyły dla niego w
swoich „Wodospadach Zapachów” wciąż nowe, doskonalsze perfumy. W końcu wpadły
na pomysł, który natychmiast wprowadziły w czyn. Złoty został aktorem reklamowym.
Pozował w nowych garniturach, obwieszony klejnotami i otoczony flakonami nowych
nut zapachowych. Na efekty tej medialnej akcji nie trzeba było długo czekać. O Złotym Smoku,
Królewskich Skarbcach i bajkańskiej modzie dowiedziały się wszystkie galaktyki.
Ziemianie też znaleźli nową pasję. Dzień i noc szukali drogi do smoczych
skarbów.
Jak zawsze, z pomocą przyszli kot
i pies. Olaf sprowadził na wyspę swojego pana - Wojtka. Ten, błyskawicznie nad
wszystkim zapanował. Razem z Cyfryzatorem Koronnym stworzyli silne zabezpieczenia
przed niechcianymi gośćmi. Smocza Wyspa dostała też swoje maskowanie. Gdy
zbliżałeś się do brzegów, na niebie ukazywał się potężnych rozmiarów hologram
ukazujący walczące smoki. Był tak realistyczny, że nawet wracający z wojaży
Złoty czasem się nabierał.
Kiedy zaczęło się wydawać, że
sytuacja jest opanowana, Człapuś przyniósł niepokojące wieści. W Skarbcach
działo się coś dziwnego. Smofesor, Wojtek i Znikuś udali się tam z nim natychmiast. Rzeczywiście. W kątach Pocztowego Skarbca, przy skrzyniach
wypełnionych klejnotami i przygotowanych do wysyłki na Kwiatową Wyspę, od czasu
do czasu coś jakby błyskało, może szumiało, trudno to było ocenić. Jednak
Wojtek od razu rozpoznał te ciasteczkowe ślady. Bez wątpienia, ludzie znaleźli
cyfrową drogę na wyspę.
Człapuś wraz ze smoczkami
wartowali na zmianę w skarbcu, ale oprócz błysków i szumu nic nie wyśledzili.
Koło soboty Wojtek obwieścił, że po godzinach analiz, pracy koncepcyjnej i projektowej, dzięki wsparciu innych tęgich i zaufanych głów- Cyfryzatora Koronnego i Borisa, zagadka została rozwiązana.
Jak wiecie, archipelavią nie dało
się oficjalnie podróżować z Ziemi na Bajkanię i na odwrót. Wszystkie przyloty baalotem
były kontrolowane i nikt z Ziemian nie schodził w ich trakcie na wyspę. Nie
było więc szans, żeby ktoś dostał się w okolice skarbców bez wiedzy smoków.
Ale pomysłowość ludzi nie zna
granic, więc szczęśliwcy dotarli w upragnione miejsce za pomocą magicznych
urządzeń zwanych komputerami. Stworzyli coś jakby grę, w czasie której
namierzali skarbiec i gdy ich sygnał znalazł się nad zamkniętym, podziemnym
pomieszczeniem, robili zrzut z ekranu uwieczniający błyszczący na mapie punkt- dowód ich
wizyty.
Zdjęcia były unikatowe, więc
zaczęto nimi handlować. Ceny rosły w magicznym wprost tempie. Robienie tych
zdjęć nazwano „Dragonowym Błyskiem”. Posiadacze najlepszych komputerów, zdolnych
dotrzeć na bajkański Archipelag Szafirowego Jeziora, stali się bogaczami.
Rada Bajkanii uznała, że skoro ludzie tylko wirtualnie docierają na Smoczą Wyspę, to wystarczą stałe, kontrolowane zabezpieczenia i po sprawie. Wojciech i Boris czuwali nad bezpieczeństwem i tworzyli coraz to nowe utrudnienia dla ziemskich poszukiwaczy skarbów. Dostali też unikatowe, VIP-owskie klucze do archipelavii, dzięki którym mogli w rzeczywistym czasie przemieszczać się między Ziemią i Bajkanią. Nikt o tym nie wiedział i na pewno się nie dowie, bo na tych dwóch Ziemianach można polegać jak na Człapusiu.