01 marca, 2021
Bajka Wyspy Tysiąca Emocji (Emocyjne bajki 3.)
20 lutego, 2021
Bajka Śnieżnobiała Weekendowa (Kolorowe bajki 10.)

Śnieżnobiała uważa się za wyjątkową także dlatego, że bez
niej nie byłoby wirującego puchu, bałwana śniegowego i cudownych kożuszków, w
które stroją się zimą domy, drzewa, krzewy i cały świat! Jest przekonana, że
Święta, które zimą celebruje wielu ludzi, są na nic bez jej obecności. Ale to, to
już zwyczajnie, przechwałki! Takie same jak te, że jest najlepszą przyjaciółką
Mikołaja i szefową wszystkich elfów, i że bez niej żaden prezent pod choinką by
się nie zjawił! Uwierzycie?
Muszę też dodać, że Śnieżnobiała kocha modę. Często paraduje
po wybiegach w Atelier Makowych Panien i przyjaźni się z Lisią-Alisią. Rzadko się
zdarza, by opuściła jakiś ślub, suknie panien młodych to jej konik!
Domyślacie się zapewne, że śnieżna biel zobowiązuje, więc na
całym Archipelagu Bajki na Raz nie znajdziecie większej czyścioszki niż nasza
Śnieżnobiała! Łazienka i pralnia to w jej domu największe pomieszczenia!
Biblioteka jest pełna poradników z patentami na wywabianie plam i przywracanie
wszystkiemu śnieżnej bieli. Trzeba przyznać, że jest w tym dobra! Dlatego
właśnie jest czyściutka, pachnie nieziemsko i wygląda jak z najpiękniejszego
obrazka! W tym akurat możecie zawsze brać z niej przykład, daję słowo, że poczujecie
się bajecznie!
Bajka Biała Weekendowa (Kolorowe bajki 9.)

Ona jest tak zwyczajnie wszędzie. I jest światłem. Otula
miękko góry, doliny, morza i lasy, żeby wydobywać z nich najpiękniejsze kolory.
Jest mistrzynią w biegach. Potrafi błyskawicznie docierać w najdalsze zakątki
świata. Jej ulubioną zabawą jest wyszukiwanie przeszkód, dzięki którym
rozprasza się na wszystkie kolory tęczy. Uwielbia to!
Biała Bajka mieszka też u Ciebie:) Spójrz tylko na sufit!
Nawet jeśli wszystkie ściany masz najbarwniej wytapetowane- sufit należy do
niej! A czy pamiętasz swoją drogę do domu babci albo do przedszkola, czy
szkoły? Tak! Oczywiście! To ona przeprowadza Cię przez niebezpieczne ulice, bo
wyświetla na jezdniach białe, bezpieczne pasy. Da się zauważyć, prawda? Niezła
z niej opiekunka! Nalewa mleko do dzbanka, sojowe na przykład:) O naukę też
dba, bieli wszystkie karteczki książek i zeszytów. Zaprasza też czasem inne
kolorowe bajki, żeby tworzyły niezwykłe obrazki, ale to ona-Biała- jest
Karteczkową Panią.
Ma niezwykłych przyjaciół. Najczęściej widuje się ją z
grzecznymi bajkami. One nawet mają wspólny projekt! Otóż, gdy ktoś chce zmienić
się na lepsze, zabierają ze sobą to, co się nie udało, wycierają to po prostu
swoimi magicznymi gumkami i wspólnie otwierają nową, czyściutką i bielutką
kartę następnego dnia, na której można spisywać coraz lepsze, dobre uczynki! Niezłe,
prawda?
Rozejrzyj się wokół i pozdrów Białą Bajkę, bo wszyscy tak bardzo się przyzwyczaili do jej obecności, że zazwyczaj nawet jej nie dostrzegają…
17 lutego, 2021
Bajka Puszystka (Ptakoteka 10.)

16 lutego, 2021
Bajka Czikczirika (Ptakoteka 9.)
Bajka Czubopiórki (Ptakoteka 8.)
Czubopiórka nigdy się nie uśmiechała. Właściwie, nawet gdyby to robiła i tak większość mieszkańców Ptasiej Wyspy nie miałaby szans, żeby odpowiedzieć tym samym, bo nikt nie widział jej głowy, a co dopiero uśmiechu. Dlaczego? Otóż, Czubopiórka była baaaardzo wysoka. Nikt w rodzinie nie wyróżniał się tak jak ona. Od pokoleń mieli wprawdzie wszyscy długie nogi pozwalające brodzić w rozkosznej wodzie, ale bez przesady, nie tak długie! Tylko ONA! Czubopiórka Ina- została szczególnie obdarowana przez naturę.
Wstydziła się i złościła na przemian. Inne pisklaki nie chciały się z nią bawić. Zawsze wygrywała wyścigi, nie było dla niej miejsca, w które nie sięgnęłaby wzrokiem, więc trudno było z nią wygrać i nawet po prostu porozmawiać. Cała rodzina wspierała Inę jak mogła, ale wiadomo, dla rodziny zawsze jest się kimś wyjątkowym, więc to jej nie wystarczało.
Wszystko zmieniło się dopiero,
gdy zasiadła w klasie pana Piórchotka. Na jednej z pierwszych lekcji okazało się,
że pan Długoptak zabrał gdzieś drabinę służąca do zdejmowania książek z
najwyższych półek. Ponieważ latanie w klasie było zabronione, pan Piórchotek
zwrócił się do Iny:
- Co za szczęśliwe zrządzenie
losu, że cię mamy! Proszę znajdź nam na drugiej półce od góry Księgę Dobrych
Manier. Ina podała ją natychmiast, bo nawet nie musiała stawać na palcach, by do
niej dosięgnąć.
Innym razem wybrali się na zajęcia fotograficzne
w teren. Każde z piskląt robiło zdjęcia trawie, kwiatom lub chmurom, bo poza
szkołą wolno było latać. Tylko zdjęcia Iny były jak żadne. Udało jej się dostrzec
owady w koronach drzew, zajrzała do dziupli gościnnych Puszkunów i natrafiła w załomie
skalnym na rzadką odmianę porostów. Hitem jednak okazało się zdjęcie pana
Muszlaka, który ma dom tak daleko od brzegu zatoki, że żaden ptak tam z dość ciężkim
aparatem nie doleci. Żaden, oprócz Iny o długich nogach, która zdołała tam dojść!
Zajęcia z fotografii uczyniły z
Iny główną reporterkę Szkoły Ptasiej Wyspy i zapewniły naprawdę niezłą
popularność! Życie Czubopiórki zmieniło się jednak na dobre wtedy, gdy pan
Piórchotek rozpoczął zajęcia latania rekreacyjnego. Pisklaki miały za zadanie
lecieć w grupie, podziwiać Ptasią Wyspę i wspólnie zapamiętać jak najwięcej pięknych
miejsc. W czasie tych lotów okazało się, że wszyscy dobrze się widzą, bo ptasie
nogi płynęły spokojnie za właścicielami i nie przeszkadzały w niczym. Ina wesoło
pitpilitała z innymi i bawiła się doskonale. Koleżanki wtedy najlepiej mogły
podziwiać wspaniały pióropusz mieniący się zielenią na jej głowie, bo gdy
siedzieli w ławkach na lekcji, nie było na to czasu.
Więc wreszcie, dzięki niezwykłemu
panu Piórchotkowi okazało się, że naprawdę każdy jest wyjątkowy, i że każda wyjątkowość
może przynieść szczęście, jeśli się ją zrozumie, polubi i mądrze wykorzysta.
15 lutego, 2021
Bajka Boćkleków (Ptakoteka 7.)

13 lutego, 2021
Bajka Piórchotka (Ptakoteka 6.)
-Moi Kochani! Postanowiłam wzbogacić Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka” o wnętrza nowej bajkańskiej szkoły. A wszystko za sprawą
niezwykłego Piórchotka, którego mianuję jej profesorem i dyrektorem
jednocześnie. Muszę dodać, że mamy nawet pierwszego ucznia! Został nim
Piskluszek! Brawa! E-Wróżka podesłała chmurkę, na której mały Piskluszek
podpłynął na sam środek. Rozległy się brawa, a Piórchotek uścisnął skrzydło
swojego pierwszego ucznia i wręczył mu czapkę z daszkiem, na otoku której
widniała nazwa szkoły. Natychmiast podniosły się skrzydła wielu troskliwych
rodziców, którzy zapragnęli powierzyć Piórchotkowi edukację swoich pociech. Pan Długoptak podchodził do wszystkich po
kolei z spisywał imiona chętnych na liście, która wiła się jak strumyk w
Smoczej Dolinie. Piórchotek był tak szczęśliwy, że nad jego głową wciąż
wirowały złote i brylantowe gwiazdki.
Tylko pan Sztachetka kręcił
deseczkami i mruczał: -No coś takiego…, nigdy bym nie pomyślał…, chyba się
starzeję, choć płaszcz mam nowy i w modny wzorek, a o świecie wiem to i owo… . Wiem,
nie wiem, z dzieciakami do szkoły chyba nie wypada…, swoje lata już w końcu
mam… I wtedy usłyszał dźwięczące dumą słowa Piórchotka: -W każdym wieku można
się uczyć w naszej szkole, właśnie pojawiło się na liście uczniów nazwisko pana
Sztachetki, brawo! I rozpoczęła się wesoła zabawa, a pan Sztachetka aż
podskakiwał z radości, bo nikt się z niego nie naśmiewał, tylko wszyscy mu gratulowali!
Bajka Trelifiolki (Ptakoteka 5.)
12 lutego, 2021
Bajka Płaskuszka (Ptakoteka 4.)
To był ptak najmilszy ze
wszystkich mieszkańców wyspy. Serio! Często chodził piechotą, co innym ptakom
nie zdarzało się zbyt często, a nawet śmiało mogę powiedzieć, że nigdy. Na
Ptasiej Wyspie wszyscy święcie wierzyli, że spotkanie Płaskuszka o wschodzie słońca
wróży rozświergolony dzień pełen radości i miłych niespodzianek. Zdarzało się,
że Płaskuś, wiedząc o czyimś problemie albo smutku, specjalnie przechadzał się o
świcie blisko jego domku, żeby odpędzić smutki i wspólnie zrobić coś
niezwykłego.
Zrobiło się jeszcze bardziej
niezwykle, gdy w pewien piątkowy poranek do drzwi Płaskusiowego domku ktoś
natarczywie załomotał. Gdy tylko klucz zatańczył dwa razy w zamku, a zasuwka
odskoczyła z gracją, do wnętrza weszła, a może lepiej byłoby powiedzieć, wpadła
jak wiosenna burza niezwykła i, co muszę podkreślić, nieznana gospodarzowi
persona.
Płaskuś oniemiał, uśmiechał się
bliski chichotu i pocierał bezradnie fioletowe piórka na brzuszku. Zanim
odszukał myśl, co by tu można było powiedzieć w tej sytuacji, falująca kula
cytrynowych, limonkowych i pomarańczowych piór znieruchomiała, a na jej szczycie ukazała się malutka główka o
wielkich czekoladowych oczach przysłoniętych nieco daszkiem kraciastej
czapeczki. W sekundzie wszystko stało się jasne! Przybyła dawno niewidziana na
wyspie Wróżka Emer! Płaskuszek właśnie
miał radośnie i grzecznie powiedzieć: -Siemka, gdy pomieszczenie wypełniło się
słodkim zapachem melodyjnych słów, które nijak nie pasowały do kuli tańczącego
pierza.
-Mój drogi, do dzieła! Nie stój
tak, do roboty!
-Aaaa…le co mam robić, właściwie?
Zapytał po raz drugi zbity z tropu Płaskuś.
-Jak to co! Ratować!, Ratować,
mój ty Lilaczku…
-O, no to, to już nie! Tylko nie
Lilaczku! Płaskuszek nie znosił tego przezwiska. Dreptało za nim od przedszkola
i zawsze przypominało kokardki, które trzy siostry z uporem wiązały na jego ogonie,
ku uciesze innych pisklaków… Gdy ochłonął, uchwycił przemykającą myśl, że może
chodzi o ratowanie Czarnielota, który postanowił ostatnio zostać pustelnikiem,
ale…
Emer podobno umiała czytać w myślach,
tym razem zignorowała zupełnie oburzenie gospodarza, a może z tym czytaniem to
były tylko plotki? Dość że bez ceregieli wyłożyła wreszcie sprawę. Otóż,
Kolorowa Królowa zdecydowała, że na Ptasiej Wyspie powstanie Królewski Teatr Radości
i właśnie Płaskuszek został wybrany na jego szefa… Zapadło niezręczne milczenie…
Po chwili dało się słyszeć ciche pitpilenie i, rezolutny zazwyczaj, właściciel fioletowego
pierza wypalił:
-Nie mogę, absolutnie nie mogę… przecież
moje spacery… rozmowy… no i w ogóle… Nic z tego, odmawiam!
-Oj tam, nie marudź… zaśpiewała
Emer, zafalowała burzą modnych piór i już stali przed okazałym gmachem, do
którego drzwi prowadziły wprost z salonu Płaskuszka! Pod sklepieniem nowego
wnętrza unosił się fioletowy szyld:
Królewski Teatr
Radości „U Płaskuszka”
Przyjdź koniecznie na
magiczny spacer!
Co to się działo! Wszyscy znowu
mieli świeżą atrakcję, nawet modnisia Lisia-Alisia od czasu do czasu zamykała
swój salon i radośnie przemierzała brzozowe alejki teatralnej sceny.
Płaskuszek był szczęśliwy! Bez
względu na pogodę i porę roku mógł teraz spacerować do woli z mieszkańcami
wyspy po magicznej scenie, która zawsze zjawiała się tam, gdzie akurat była potrzebna!
11 lutego, 2021
Bajka Czarnielota (Ptakoteka 3.)

Czarnielot stał się celebrytą Ptasiej Wyspy. Wyparowała gdzieś jego dawna skromność i życzliwe usposobienie. Nigdy nie starczało mu już czasu dla Płaskuszka, który był jego przyjacielem od zawsze. Miał teraz inne zajęcia. A to selfi z Sikorczankami, a to śniadanko u państwa Boćkleków, to znów spotkanie z drużyną fruwaczy i tak bez końca.
Ptaki szeptały po kątach,
powtarzając historyjki o wyskokach Czarnielota. Cały Szafirnet huczał od plotek
na temat właściciela purpurowego dzioba.
On jednak nic sobie z tych plotek nie robił. Drwił z tych, którzy go
podziwiali. Nawet do babci przestał dzwonić.
Szczególnie lubił krytykować
wygląd innych ptaków. Obraził Szarolotkę, nazywając ją brzydką i nudną.
Doprowadził do łez Puchawa, pękając ze śmiechu na widok jego okularów w czarnej
oprawie. A ulubioną rozrywką stało się dla niego naśladowanie lotu Piórchotka.
Rechotał, że domowa gęś lepiej sobie radzi w powietrzu, a i Kocurka pewnie by
wyżej latała… Piórchotek był w rozpaczy, cała wyspa się z niego naśmiewała… Co
tam wyspa! Cały archipelag kpił w najlepsze…
Któregoś dnia, pan Sztachetka
zauważył, że pióra Czarnielota zamilkły. On sam nawet tego nie zauważył.
Zorientował się, że coś jest nie tak, gdy pewnego ranka stanął przed lustrem i ujrzał lewe skrzydło
zupełnie pozbawione cudownych, kolorowych piór.
Natychmiast pofrunął ku wzgórzu
Lisi-Alisi, ale jego lot był nierówny i bardzo męczący. Zasapany i wściekły
wylądował u drzwi. Od progu wrzasnął:
-Składam reklamację! Niczego nie
umiesz! Twoje pióra zniknęły!
Alisia stała niewzruszona.
-Mój drogi Czarnielocie, czy
pamiętasz, co powiedziałam ci, gdy opuszczałeś mój salon?
-Pewnie! Że wyglądam magicznie!
- No właśnie, magicznie! Jednak
moja magia nie chce za nic zostać z kimś, dla kogo przyjaźń nie ma wartości, kultura
jest zbędna, a dokuczanie innym- to rozrywka.
-Poprawię się, jeśli tylko o to ci
chodzi…
-Tylko o to? Aż o to? Żegnaj Czarnielocie, miałeś szansę, ale źle z
niej skorzystałeś. Drugiej nie będzie.
Czarnielot wracał do domu
piechotą. Był zdruzgotany i wściekły na cały świat…
Bajka modnisi Lisi-Alisi (Ptakoteka 2.)
Od czasu wizyty psa Olafa, na
Ptasiej Wyspie stale coś się działo. Pan Sztachetka twierdził nawet, że to
wszystko sprawka wróżek i ich magii, której okruszki można było znaleźć
wszędzie. Wyspa błyszczała, śpiewała cichutko, no i pachniała jak pole frezji! Nikogo
więc nie zdziwiło za bardzo, że stary dom na wzgórzu wynajęła Lisia-Alisia.
Przybyła wprost z Kwiecistej Wyspy Kolorowej Królowej i natychmiast ogłosiła,
że otwiera Salon Ptasiej Mody.
Mało kto się do tego przyznawał,
ale absolutnie wszyscy zapragnęli odwiedzić to niezwykłe miejsce i zaznajomić się bliżej
z modnisią, Lisią-Alisią. Nawet pan Sztachetka myślał całkiem poważnie o zmianie
brązowej barwy swoich desek, która całkiem już zblakła, a gdzieniegdzie nawet
odpadała całymi płatami. Martwił się tylko, że skoro to Salon PTASIEJ Mody,
może nie uniknąć jakiegoś pierzastego deseniu.
Przez jakiś czas nie było jednak
odważnego, który powierzyłby jako pierwszy swój wygląd łapkom modnisi. Ptakodziób
Czarny rozsiewał nawet plotki, że wizyta u Lisi jest bardzo, ale to bardzo
niebezpieczna. Na szczęście, nikt jego rewelacji nie brał na poważnie.
Którejś pachnącej środy gruchnęła
wieść, że Czarnielot, wracając z Czeremchowego Zagajnika, zagadał się przez trelimórkę
z babcią, zniżył lot i tak nieszczęśliwie zaczepił o gałęzie sosny, że stracił
wszystkie pióra lewego skrzydła. Cóż było robić, musiał bez chwili namysłu
ruszyć do salonu Alisi.
W okamgnieniu całą wyspę obiegła
ta wiadomość, na którą wszyscy czekali. Niektórzy nawet udali się na wzgórze modnisi
i oczekiwali w gałęziach pobliskich drzew na efekty pracy artystki. I trzeba
przyznać, że było warto!
Po kilku godzinach otworzyło się wielkie
okno na poddaszu starego domu i oczom wszystkich ukazał się bohater
dzisiejszego dnia. Wyspa wstrzymała oddech. Lewe skrzydło Czarnielota
błyszczało błękitnymi i turkusowymi piórami, które miękko falowały na wietrze.
Do tego cichutko, prawie niesłyszalnie śpiewały jak woda w strumieniu szepcząca do traw, kamyków i gawędząca z
żabami. Ale to nie było wszystko! Dziób ptaka stał się purpurowy, a nad każdym okiem
pysznił się pęk szmaragdowych puszków.
No nie! Tego było już nadto! Tłum
ruszył do bramy starego domu, gdzie czekał spokojnie pan Długoptak z okazałym grafikiem
spotkań. Modnisia Lisia-Alisia obserwowała wszystko zza firanki i naprawdę nie
zgadlibyście, o czym właśnie myślała…