13 czerwca, 2022
Bajka porzeczkowa (Owocowe bajki 9.)
08 czerwca, 2022
Bajka agrestowa (Owocowe bajki 8.)
Bajka truskawkowa (Owocowe bajki 7.)
18 maja, 2022
Bajka czereśniowa (Owocowe bajki 6.)
To było coś, czego jeszcze nie było! Nigdy! Nigdy – w Czereśniowej Spiżarni! Właściwie jak zawsze zaczęło się od nieustannego marudzenia Pani Kotki, która pomiaukiwała, mruczała głośno jak lew i nic nie chciała mówić. Pan Schowek był już bardzo zniecierpliwiony, gdy niespodziewanie odezwał się słój z Eliksirem Młodości:
- Muszę przyznać, że mam takie samo zdanie jak Pani Kotka…
- I ja też! I ja! I ja! Zaczęli się wszyscy przekrzykiwać.
- Nic z tego nie rozumiem. O co Wam chodzi – prawie wykrzyknął Pan
Schowek.
- Mówcie po kolei. Najpierw Pan Eliksir, proszę!
- No bo… no bo ja… no….
- Ojoj! -wykrzyknęła Pani Cytrynka. - To już ja powiem! Strasznie tu u
nas… tak samo. To znaczy... chyba... nudno! Stale te konfitury i soki, i marmolady… A
my byśmy chcieli jak gwiazdy! Jakiś pokaz mody, premierę czegoś albo chociaż
przedstawienie…
Gdy Pani Cytrynka kończyła mówić, coś zaszumiało i jakby poturlało się. Za plecami Pana Schowka otworzył się magiczny portal, w którym coś zachichotało! Wszyscy odwrócili się jak na komendę i ujrzeli niezwykle kolorowych i radosnych gości wpadających wprost na środek Czereśniowej Spiżarni. Zanim ktokolwiek otworzył usta, by o coś zapytać, rozległ się radosny chórek:
To my - Czereśnie czerwcowe!
Bardzo modne i światowe!
Na pokaz mody Was zapraszamy,
Bo odlotowe kreacje mamy!
Z nami kolczyki założysz na uszy,
Z nami każdy kapelusz Cię wzruszy!
Zieloną sukienkę zamówisz i glany,
Na całej wyspie staniesz się znany!
Aaaaa! Iiiiiiii! Uuuu! Ach, ach!
Być modnym - to żaden strach!
Spiżarnia zamarła po prostu. Czereśnie
płynęły pod samym sufitem jak obłoczki, zdejmowały kolorowe kapelutki, machały
nimi, szeleściły zielonymi, liściastymi falbanami i filuternie puszczały oczka
do oniemiałych Spiżarnian. Nikt nie mógł oderwać wzroku od wspaniałych,
czereśniowych kolczyków i zawieszek, które błyszczały jak żywe. I jeszcze pierścienie!
Tak, czereśniowe pierścienie! Piękniejsze od drogocennych, królewskich kamieni.
Hałasy i muzyka sprawiły, że
do Czereśniowej Spiżarni zaczęli zbiegać się mieszkańcy Owocowej Wyspy i turyści.
Nie wiadomo skąd zjawili się najsłynniejsi dziennikarze ze wszystkich Archipelagów Szafirowego
Jeziora! Flesze błyskały jak fajerwerki w sylwestra!
Eliksir Młodości szepnął do Nalewki Pigwowej:
- Założę się, szanowna Sąsiadko, że Wróżka Niu i, ma się rozumieć, Wróżka Tysiąca Emocji lada
chwila do nas dołączą!
Oczywiście, Eliksir się nie
mylił. Wróżki zjawiły się po jakimś kwadransie. Natychmiast pochwyciły bajeczne, czereśniowe kolczyki i liściaste chusty, żeby pięknie wirować w tańcu.
Zabawa rozkręciła się w
najlepsze! Pan Schowek wyczarował na skwerku przed wejściem do Spiżarni wielką podłogę do
tańca, a Pani Kotka niespodziewanie przybrała pseudonim DJ Pantera i miksowała w najlepsze!
Tylko Pani
Cytrynka nie mogła się zrelaksować, bo cały czas myślała o tym, jak to możliwe,
że tylko co pomyśleli o wielkiej imprezie, a ona sama do nich przyfrunęła, wpadła,
wdarła się, wturlała i zawirowała… ta impreza… To znowu czary jakieś chyba…
Serio…
Bajka jagodowa (Owocowe bajki 5.)
Minęły dwa dni, a Pana Schowka ani
widu, ani słychu. Wszyscy martwili się, ale nikt nie narzekał, żeby nie
zapeszyć. Dopiero wczesnym rankiem trzeciego dnia wyprawa z Jagodowych Polan powróciła.
Czereśniowa Spiżarnia ożyła w jednej chwili. Wszystkie wolne miejsca zapełniły kosze
jagód i borówek. Błyszczały na nich
jeszcze krople porannej rosy, więc wyglądały jak wystrojone na bal.
O zmierzchu przybył Pan Pączuś - Królewski Cukiernik. Jednym
mały machnięciem ręki stworzył wejście do zaczarowanej królewskiej kuchni i się
zaczęło. Panny Jagodzianki i panny Borówczanki uwijały się jak pszczółki. Razem
z Mistrzem Pączusiem wyczarowały cudowne, pachnące i puszyste drożdżówki. Napełniły
wielkie butle gęstym, jagodowym sokiem, a pękate słoje - konfiturami jagodowymi.
Oczywiście, nasypały też do płóciennych woreczków suszonych owoców, bo wszyscy
wiedzą, że napar z nich jest najlepszy na bolące brzuszki.
Pani Kotka krążyła wokół magicznych drzwi i zaglądała do
środka, miaucząc dość donośnie. Martwiła się, czy aby wystarczy tych smakołyków
dla ich Czereśniowej Spiżarni! Na całej Owocowej Wyspie roznosił się bowiem zapach
słodkich, jagodowych drożdżówek, więc kolejka łasuchów wiła się jak Wisła na
równinach. Na szczęście, gdy Mistrz Pączuś ruszył ku królewskiej Kwiatowej
Wyspie – półki Czereśniowej Spiżarni zapełniły się przysmakami dnia! Natychmiast
też znikały jak kamfora z półek, zapełniając spiżarnianą kasę.
Aaaa,
cieszyli się wszyscy, teraz Pan Schowek na pewno natychmiast kupi nam wygodniejsze półki i
kosze… Ale Pan Schowek jak zwykle gdzieś się schował i nie było wiadomo nawet, czy
usłyszał, o czym marzą Spiżarnianie.
04 maja, 2022
Bajka malinowa (Owocowe bajki 4.)
To „I nagle…”
wcale nie było takie milutkie. Wieczory były jeszcze zimne i Pani Kotka przeziębiła
się w czasie sobie tylko znanych wypraw w najdalsze i nieznane zakątki Wyspy.
Skrzeczała, jak nie wiem co. Aż żal było słuchać. Ułożyła się na mięciutkim kocyku pod
regałem i sapała jak lokomotywa. Trudno było zasnąć, a i klienci wypłoszeni
tymi odgłosami czmychali zbyt szybko. Pan Schowek jak zwykle gdzieś się zapodział,
więc każdy próbował pomóc na własną rękę. Kotka wypiła już syrop z pigwy, napar
z lipy, powdychała to i owo, a efekty były marne.
- Cóż tu robić? -martwili się wszyscy.
Nastrój pikował z zawrotną prędkością w dół. Gdy nagle… Tak! Coś się wyraźnie zaczęło
dziać! Po Czereśniowej Spiżarni rozsnuł się słodki zapach, ale nikt w pierwszej
chwili go nie rozpoznał. Pojawił się
wraz z Panem Schowkiem, który tym razem wszedł wprost z ulicy razem z klientami.
Miał na sobie dziwną kapotę, która błyszczała i świeciła malinowym blaskiem.
Niósł w rękach pokaźną skrzyneczkę, w której coś się roiło, jak mrówki, osy albo
pszczoły. Postawił ją na środku Spiżarni i pozwolił, by wszyscy zobaczyli
nowych gości… Ach! To były Maliny! Wielkie, słodkie i pachnące. Uśmiechały się
i rozpylały wokół swój magiczny zapach! Przybyły przecież z Kwiatowej Wyspy, przysłane
przez Kolorową Królową, bo sezon na nie na Owocowej Wyspie jeszcze się nie
rozpoczął.
W
magicznej skrzyneczce ustawione były soki malinowe, konfitury i napary z liści
oraz owoców. Był też rozgrzewający syrop i cudowne cukierki leczące chrypę.
Pani Kotka była uratowana. Wprawdzie, gdy błyskawicznie zażyła to, co tylko się pojawiło,
zaczęła migotać i zmieniać kształt, ale po jakimś czasie wszystko wróciło do
normy i skończyło się sapanie oraz skrzeczenie.
Maliny na dobre
zagościły w Czereśniowej Spiżarni. Cudowne
ozdrowienie Kocurki było najlepszą reklamą. Pan Schowek dołożył do oferty sokowo-syropowej niebiańskie ciasteczka z konfiturą malinową i pączusie z malinowym nadzieniem. Ruch był ogromny!
Wszyscy chcieli zrobić zapasy przed wyjazdami na letnie urlopy.
- No to glanc! – cieszyli się wszyscy Spiżarnianie!
Wreszcie zrobimy tu jakiś remoncik! Ale jak zwykle w takich chwilach, okazało się,
że Pana Schowka znowu nie ma, więc żadna decyzja nie zapadnie!
- Ależ to bardzo dobrze... w zasadzie! Po
co zmieniać coś, co jest takie magiczne, nasze, znane i urocze! – orzekła Pani Kotka:)
29 marca, 2022
Bajka winogronowa (Owocowe bajki 3.)
W Czereśniowej Spiżarni
nie działo się najlepiej. Pan Schowek znikał gdzieś na całe dnie, jakby wcale
nie był szefem i właścicielem. Wszyscy zatęsknili za czasami Myszki Szy. Ona
zawsze była na miejscu. Może się trochę rządziła, ale w końcu była szefową… Chyba
mogła? No nie?
Panna Kotka od
dawna nie mogła zmrużyć oka. Bywało, że gdy się zamyśliła, miauczała zupełnie nieświadomie,
co nieustannie stresowało mieszkańców tych najniższych i najwyższych półek. Nawet
Gruszki w Syropie słyszały dobrze to miauczenie przez grube szkło słoja. Kocie koncerty trwały już dość długo, aż nagle
Kocurka zniknęła.
- No nie! – oburzył się Pan Miodek -
chyba sami zajmiemy się interesem! Ani Schowka, ani Kotki!
- A odkąd to Kotka jest naszą
szefową? – dość niemiło skomentowała Suszona Mięta.
- Oj tam, nie marudź, wiadomo, że
rządzi! Szczególnie, gdy nie ma szefa.
Pan Miodek chciał coś dodać, ale niespodziewanie
w kącie za regałem pojawił się Pan Schowek, jakby wcale stamtąd nie zniknął.
Zapadła cisza, a on odezwał się dość mocnym głosem, jak nigdy.
- Mamy gości! Przywiozłem ich z
daleka! Musiałem się bardzo postarać, żeby chcieli zamieszkać z nami!
I wtedy wkroczyła
Pani Kotka, a za nią orszak błyszczących kiści Winogron! Mieniły się
najmodniejszymi barwami: granatem, czernią, zielenią i głęboką czerwienią
wpadającą w brąz. Było na co popatrzeć! Szły dumne, powiewając zielonymi
kapeluszami liści. Zajęły miejsce na środku Spiżarni w honorowej skrzyneczce.
Wcale się nie przepychały ani nie kłóciły o miejsca! Wprost przeciwnie, miło
się uśmiechały i widać było, że są zespołem. Ba! Przyjaciółmi nawet!
Wszyscy
obserwowali gości nieco zazdrośnie. W Czereśniowej Spiżarni nie było źle, ale
też każdy zajmował się sobą, niczego nie robili wspólnie. Ach, nie! Wspólnie to
oni tylko narzekali! Nieustannie! W świdrującej ciszy rozległ się wreszcie głos
Pana Schowka.
- Mieszkańcy Spiżarni! Wiem, że moja
nieobecność was niepokoiła! Ale z tym już koniec. Razem z Panią Kotką obmyśliliśmy
plan zmian! Chcemy, abyście się lepiej poznali, zaprzyjaźnili i odkryli swoje
pasje. Niech zapanuje u nas radość! Wtedy nasi klienci ze wszystkich światów
poczują się tu jak w domu i zawsze będą wracać. Wspaniała drużyna Winogron nauczy
nas, jak stworzyć więzy przyjaźni, jak się szanować, jak pokonać chęć do
plotkowania i zbędnego oceniania. Każdego dnia będziemy organizować zespołowe treningi i
planować ciekawe zajęcia.
- Może przemówią goście? – podpowiedział Chrzan, pełen niepewności, czy ktoś w ogóle zechce się zaprzyjaźnić z nim, najostrzejszym facetem…
Winogrona
przemówiły! Były radosne i pełne życzliwości. Opowiedziały bez skrępowania o sobie, o planach,
o zabawach i pracy. Zapowiedziały wspólną zmianę wystroju Spiżarni, pokazały
skrzynię planszówek i stroje do ćwiczeń.
Przywiozły też pudło filmów familijnych i drugie pełne książek, a na dodatek
garnki i patelnie, by wspólnie gotować. Hitem okazały się dmuchane fotele do
odpoczynku i huśtawki do zawieszenia pod sufitem. Wszystko było cudowne.
Mieszkańcy Czereśniowej Spiżarni nie mogli się nadziwić, że członkowie każdej rodzinnej
kiści Winogron wcale się na siebie nie złoszczą ani nie kpią z siebie, a o obrażaniu
się nawet mowy nie ma! Doceniali to, że od razu też zainteresowały się
mieszkańcami. Przyjaźnie dopytywały wszystkich o zwyczaje panujące w królestwie Pana
Schowka i chwaliły, co mogły.
Pani Kotka i Pan
Schowek przybili sobie piąteczkę. Nie jest źle! Mamy sukces! Koniec ze
znikaniem i miauczeniem! I roześmiali się serdecznie.
18 lutego, 2022
Bajka gruszkowa (Owocowe bajki 2.)
Co to się działo!
Chyba od czasu awantury z myszką Pi, nie było takiego zamieszania. Przyjechały
nocą. Wystrojone jak na bal. Wcale nie przejęły się, że wszyscy śpią,
tylko od razu zaczęły wykrzykiwać:
Jesteśmy gruszki z Lublina
Stąd nasza dumna mina!
Smak, zapach i boskie figury,
Czynią z nas cuda natury!
Musisz nas wielbić, znosić kosze róż!
Pozwalamy ci na to, no już!
Pan Schowek nie
lubił takich popisów. Na wszelki wypadek wsunął się w kąt za regał i czekał, jak się
sytuacja rozwinie. A sytuacja turlała się gładko.
- Hej, wy! – krzyknął pan
Słój z Dżemem Cukiniowym - sam wygląd nie wystarczy, pokażcie, co potraficie.
- Naprawdę musimy? Przecież
cały świat o nas wszystko wie!
- Jak nie, to nie, musu nie
ma!
- Jak to nie ma! Jest mus! -
krzyknęła Gruszka Kuleczka!
I zanim jakakolwiek myśl zdążyła
się zmaterializować w słowach, Czereśniowa Spiżarnia rozświetliła się jak pieczara Złotego Smoka. Rozległy się ciche, rytmiczne dźwięki, Gruszki zamruczały, powierciły
się i…
- Hej, pani Kocurko! – krzyknęła
Gruszka Niunia – odpal zielone reflektory, zaczynamy!
Kocurka zjeżyła się i na
wszelki wypadek przycupnęła pod regałem, ale oświetliła swoimi ślepiami środek Czereśniowej
Spiżarni. Żeby nie było problemu, oczywiście.
Gruszki uformowały
krąg i zaczął się popis. Wprost nad nimi pojawiały się pachnące hologramy. Najpierw
mus z imbirem, potem przecier z delikatnymi, różanymi płatkami, gruszki w
syropie miętowym, kompot z nutą goździków, kandyzowane gruszkowe listki, dżem z
soczystymi kawałkami gruszek konferencyjnych, konfitura z gościnnymi występami agrestu,
wiklinowy kosz ulęgałek i …. I nie było końca tego przedstawienia. Gruszki co rusz
zmieniały się w inny, zaczarowany, owocowy przysmak, przy tym tańczyły z gracją i podśpiewywały
radośnie, jakby te czarodziejskie sztuczki były dla nich najłatwiejsze na
świecie. W końcu opadły do skrzyneczki i zapadła cisza. Trwała dość długo. W świetle
kocich reflektorów brzęczała jak pszczoły nad kwietną łąką.
Wreszcie odezwał się Pan
Cukier: – Brawo! Uwielbiam Was! Jesteście najlepsze! Gruszki rządzą!
Natychmiast dołączył do niego chór pozostałych lokatorów Spiżarni Pana Schowka.
Wszyscy wiwatowali i cieszyli się, a niektórzy nawet próbowali ściskać artystów
i prosić o autografy.
Pan Schowek cyknął
kilka fotek i odetchnął z ulgą. Teraz już na pewno o jego Czereśniowej Spiżarni
usłyszą wszyscy. Tak.
02 lutego, 2022
Bajka jabłkowa (Owocowe bajki 1.)
Królewskie
Spiżarnie były znane nie tylko na Archipelagach Szafirowego Jeziora. Chętnie
odwiedzali je Ziemianie i inni kosmici. Cudowny zapach słodkich marmoladek,
konfitur, miodu i suszonych śliwek uwielbiali wszyscy. Jednak największą popularnością
cieszyły się nisze ze świeżymi owocami. Gdy na Ziemi rządziła zima, nie brakowało
chętnych, którzy pragnęli zapachu jabłek, malin albo poziomek. Wpadali na
Spiżarnianą Wyspę z tęsknoty za agrestowym, miętowym latem.
Inaczej było z mieszkańcami Spiżarnianej Wyspy. Słodkie gruszki i dorodne jabłuszka stale miały rajskie wakacje. Opowiadały więc sobie o czarodziejskiej, ziemskiej zimie i o puszystym śniegu. Pani Śliweczka twierdziła, że nie ma nic pyszniejszego od zmrożonych, śnieżnych gwiazdeczek. Można je zajadać jak krem bezowy, gdy spadają wolniutko z nieba wprost do ust! Jabłuszko Grinn od razu postanowiło poprosić wróżkę Niu o wyczarowanie tego smakołyku. Wróżka najpierw śmiała się radośnie z tego pomysłu, ale na koniec postanowiła urządzić ciekawskim owocom pokaz.
Grinn dostało kożuszek z bezowej pianki i szal z dorodnych, dębowych liści. Znalazł się też kapelusz ze słonecznikowych kiełków, więc od razu się spociło. Gdy wielkie, szafirowe wrota Owocowej Spiżarni się uchyliły, poczuło, że bieleje jak lodowe tapety salonu z sorbetami. Otulił je chłód i nagle nie było w stanie turlać się dalej! Wróżka Niu dmuchnęła lekko i okrągłą, ciekawską buzię otoczyła mgiełka cudownych, ażurowych gwiazdek. Na delikatnej skórce Grinn śnieżynki topiły się i po chwili zamarzały, więc Jabłuszko wyglądało jak polukrowane. Miało wrażenie, że pokrywa je szklany pancerz, więc zaczęło machać szalem i wołać do wróżki:
- Już dość! Chcę wracać! Zaraz przemeldują
mnie do Spiżarni Mrożonek! Aaaaaaaaaaa!
Wróżka, jak to ona, zawirowała, zaśpiewała
i… Jabłuszko ocknęło się na swojej półce, wygodnie ułożone w mięciutkich wiórkach.
Rozejrzało się i zrozumiało, że wszyscy czekają na relację…
-Kochani! Te gwizdki są naprawdę
niejadalne! Do tego to jakieś Supergwiazdki, bo mają moc zamrażania! Ledwo udało
mi się ujść z życiem z tej lodowej zbroi, w którą mnie zakuły! Cieszmy się
swoim ciepłem i zapachami! Niech żyje Krem Bezowy! I Marmoladki! I Konfitury! i….
cała Owocowa Spiżarnia! No!
05 stycznia, 2022
Bajka cynamonowego miasteczka (Ciasteczkowe bajki 11.)
Pan Milander Śmietanko zwyczajnie miał pecha. Chciał ostatni raz przygotować swoje specjały na Festiwal Ciasteczek – „Mniam!” i odejść na zasłużoną i wyczekiwaną emeryturę. Ale nic z tego! Akurat dziś musiał się zdrzemnąć po śniadaniu! Wszystko było elegancko spakowane i sprawdzone sto razy. Właściwie to problem tkwił w tym, że było gotowe za wcześnie! Do popołudnia trzeba było czymś wypełnić kilka godzin, więc Pan Śmietanko postanowił się zdrzemnąć. Z błogiego snu wyrwały go eksplozje sztucznych ogni na niebie i wielki, błyszczący nad Ciasteczkową Wyspą, werdykt, obwieszczający kolejny sukces jego serdecznej przyjaciółki – Maliny.
Pewnie myślicie, że Mistrz był rozżalony, zły a może nawet wściekły na siebie? Nic z tych rzeczy! Na rumianej twarzy cukiernika pojawił się szczery uśmiech.
- Ach, no bardzo dobrze! Doskonale
nawet! Teraz ja wkroczę do akacji! Tak pomyślał Milander i dziarskim krokiem
ruszył ku swojemu pojazdowi. Po chwili był już przy festiwalowych stoiskach.
Najpierw pobiegł do Maliny, żeby jej pogratulować i spróbować zwycięskich przysmaków.
Oczywiście, był zachwycony, poprosił o zapakowanie kilku rurek na wynos i
pospiesznie wrócił do swojego auta. Otworzył je i jednym zgrabnym: -hokus-pokus!
– wypakował swoje wypieki na miodowe stoisko przygotowane właśnie dla niego.
-Oj, spóźniłeś się, drogi Milandrze,
krzyknęła bez troski w głosie Biaszka Babeczkowa.
-Ależ skąd, jestem w samą porę! – odkrzyknął
Milander i otworzył pudła ze swoimi wypiekami. Wyspa znieruchomiała. Cudowny
zapach cynamonu, wanilii i orzechowego lukru wypełnił nawet najmniejsze zakątki.
- Co to? – Co tak przecudnie
pachnie? Zapytała Malina i tak jak wszyscy rzuciła się ku stoisku Milandra Śmietanki.
Widok ją oczarował, a może trzeba powiedzieć: zaczarował. Ujrzała cudowne, kręte
uliczki, błyszczące dachami lukrowanych kamieniczek, radosne jak stado wełnianek
brykających po Smoczej Wyspie. Stały jak żywe. Miało się wrażenie, że w oknach
błyszczą światła, kominy snują smużki ciepłego dymu, a powietrze przepełnione
jest radosnym zapachem. Można było się przyglądać bez końca, bo niezwykłe, cynamonowe miasteczko ukazywało wciąż nowe oblicze, jak przesuwana palcem mapa
Google.
Zaczarowani cudownym widokiem Ciasteczkowianie nie zauważyli nawet królewskiego orszaku, który pojawił się nagle, nie wiadomo skąd. Para królewska pochyliła się nad zaczarowanym, cynamonowym miasteczkiem i wtedy rozległy się cichutkie szepty, a nawet chichoty. Tak! To hałasowały kamieniczki! Popychały się, zmieniały bieg uliczek i każda wyciągała szyję strychu, by dostrzec wszystkie cudowne wróżki z orszaku. Królową i króla widziały w całym malachitowym majestacie.
04 stycznia, 2022
Bajka nadziewanych rurek (Ciasteczkowe bajki 10.)
Na Ciasteczkowej
Wyspie panował istny galimatias. Wszyscy pędzili z pakunkami, rozglądali się,
czy nie są czasami śledzeni, a nawet latali na inne archipelagi po zakupy,
żeby tylko nikt nie odkrył, jaki smakołyk mają zamiar przygotować na Festiwal
Ciasteczek – „Mniam!”.
Malina zupełnie nie miała
pomysłu, co upiec. Wszystko już było!
- Chyba w tym roku dam sobie
spokój. Już mam przecież ostanie trzy „Złote Puchary Mniam, Mniam”. Trzeba
dać szansę innym… - głośno myślała.
- Co takiego? - zadrżała Pani
Kotka! - Co to, to nie! Absolutnie –
Nie! I Nie!
Pewnie dziwi
Was oburzenie Kocurki, która rzadko jada słodycze. Otóż, niesłusznie. Od słynnej
„błękitnej zimy”, kiedy to nadmiar słodyczy okazał się zabójczy dla żołądków
Ciasteczkowian, Kolorowa Królowa zdecydowała,
że każdy „Puchar Mniam, Mniam” będzie wypełniony dla równowagi pachnącą,
smakowitą szyneczką. Pani Kotka wiedziała o tym doskonale! To właśnie ona
dostawała przecież zawartość pucharów wygrywanych przez Malinę. I nagle miałaby
to wszystko stracić? Zrezygnować bez walki? Nigdy!
Natychmiast jak szalona rozpoczęła akcję ratunkową - „Inspiracja”. Wyskoczyła na środek kuchni i rozpoczęła pantomimiczny
popis! Pani Kuchnia zamarła ze zdziwienia. Nawet Malina po chwili zaczęła bacznie
obserwować Kotkę.
- O Królowo! Z Kocurką niedobrze!
Strasznie się miota! Może to grypa… - martwiła się.
- Albo - co gorsza – dorzucił Pan
Piekarnik – jakaś wirussss… - ostanie słowo wysyczał, ze strachu, żeby nie obudzić
Licha.
- Co Wy, jaki wirus, jaka grypa, toż
to INSPIRACJA!
- Widzę, że pora na magiczną
mąkę. – zawyrokowała Pani Torebka i zdmuchnęła nieco białego pyłu na Kocurkę…
Wtedy rozległo się donośne: - Co
za głąby, nie znają się na sztuce, czy coś…
Wszyscy wstrzymali oddech, a
Malina rozpromieniła się absolutnie! - O, moja Pani Kotka znów mówi!
- Znów! Ja zawsze mówię! Tylko wy
nic bez czarów nie pojmujecie. A ja przecież Was rozumiem… wreszcie widać, kto
tu jest wyjątkowy i genialny…
- Tak, zgoda, jesteś genialna. –
ucięła te przechwałki Malina. A co właściwie chcesz nam powiedzieć?
- Ja mam pomysł… Doskonały! Szybko
wskoczyła na oparcie wiklinowego fotela i zaczęła coś szeptać do ucha Maliny.
Wiadomo, tajemnica musiała być.
Już po chwili Pani Kuchnia
wirowała cudownie jak kłębek włóczki utkany z trawiastej mgiełki i złocistych, polnych,
pachnących kwiatów. Dało się też bez wątpienia wyczuć nutę morską i wyraźny akcent warzywny. Nie minęła godzinka i
pudła smakołyków na Festiwal Ciasteczek –
„Mniam!” stały gotowe do podróży.
Stoisko Maliny zawsze było
oblegane, ale tego roku rozgrzało Ciasteczkowian do czerwoności mimo zimy. Przed
oczami degustatorów pyszniły się cudowne stosiki złotych i zielonych
NADZIEWANYCH RUREK!
- Ale dlaczego są zielone? –
zastanawiali się Państwo Rogalikowie.
- A cóż w tym dziwnego? –
oburzała się Pani Babeczkowa – ja od lat robię zielony makaron z orzeszkami pistacjowymi…
- Ależ moja droga, toż to
festiwal ciasteczek!
Te komentarze przerwało nadejście
Królewskiego Cukiernika – Pana Pączusia. Stoisko Maliny było ostanie, więc wolno
sięgnął najpierw po złocistą, nadziewaną rurkę… Zapadła cisza.
Pani Babeczkowa jęknęła: - Oj,
coś ma nietęgą minę… Tak, ja wygram! Ja dziś wygram! Na pewno! Malina nie dała
rady! Zwykłe rurki… też mi coś…
Wtedy Mistrz Pączuś podniósł do
ust zieloną rureczkę… Nie wiedzieć skąd, wystrzeliły pod niebo sztuczne ognie!
Złote iskry ozłociły stoisko Maliny.
- Nie! No za co? Za rurki?! –
wykrzykiwała pani Babeczkowa, a jej łzy spadały na ziemię jak szklane
paciorki.
W tej właśnie chwili na niebie ukazał
się werdykt: „Złoty Puchar Mniam, Mniam za cudowne połączenie słodkiego
ze słonym, pikantnego z łagodnym, kruchego z kremowym i szmaragdowego ze złotym”.
Wszyscy rzucili się do stoiska
Maliny, by dostać po jednym z tych cudeniek. Wróżka Tysiąca Emocji od razu
zaczęła rozsnuwać błogość, zadowolenie, zachwyt i ogólne: MNIAM, MNIAM!😊
Nawet Pani Babeczkowa musiała przyznać, choć z niechęcią, że rukolowe rurki z delikatnym kremem z
łososia i piniowe z nasturcjowym nadzieniem
- to był strzał w dziesiątkę!
A wszystko to dzięki łakomstwu Pani Kotki! I już! Mniam, Mniam!
01 stycznia, 2022
Bajka smakowitych gwiazdek z nieba (Ciasteczkowe bajki 9.)
W kuchni Maliny o zmierzchu
pojawił się wieczory gość. To Niebo rozsiadło się wygodnie w wiklinowym fotelu, a jego szafirowy
płaszcz rozbłysnął milionem złotych, migoczących gwiazdek. Zrobiło się bardzo jasno i miło,
jakby wnętrze wypełniły ciepłe płomyki świec.
Malina przygotowała owocową herbatę, a do maleńkich miseczek nałożyła
słodkich konfitur z owoców mango. Cała kuchnia zasłuchała się w opowieści o nieziemskim, księżycowym dworze i najnowszym, kosmicznym pokazie mody. Wszystkich ogarnął
zachwyt, tylko Pani Waza najwyraźniej wcale nie słuchała. Wpatrywała się w migoczące złotem gwiazdki, które lśniły na szafirowym płaszczu prześlicznie
ustrojone w szale ze srebrnego księżycowego pyłu.
- Ach! - westchnęła
wreszcie, zbyt głośno, jak na taką magiczną chwilę. – Ja co dnia oglądam tylko
zupy, zupy i wciąż zupy. A mnie się marzą wesolutkie, pachnące gwiazdki wprost z nieba,
które wypełniają mnie po samą pokrywkę. Bez przerwy wiercą się, gubią złoty i srebrny pył, a zawsze
są wesołe i rozgadane, nie to, co bulgocące pomidorówki, rosoły i ogórkowe.
- Ach! Powtórzyło jak echo
Niebo. Wzruszyła mnie Pani opowieść - Pani Wazo! Zaraz coś zaradzę! Tylko
proszę już się nie martwić. Uśmiech! O uśmiech proszę! I Niebo poszeptało coś
do gwiazdek, które zachichotały i zaczęły radośnie podskakiwać. Gdy tak
tańczyły, podrygiwały i pląsały, złoty i srebrny pył popłynął wprost do wnętrza Pani
Wazy. Wtedy niebo machnęło połą swojego olbrzymiego płaszcza i kuchnię wypełnił
zapach lukru, czekolady i najpyszniejszego, miodowego ciasta. Wszyscy zobaczyli piętrzące
się w Pani Wazie lukrowane gwiazdki tak piękne i radosne, jak te prawdziwe. Tak
samo wierciły się, podskakiwały i radośnie opowiadały o magicznych mocach
Nieba.
Pani Waza wprost szalała z zachwytu. Nagadywała się z
gwiazdkami bez końca! Dostała też honorowe miejsce na samym środku stołu w magicznej
kuchni Maliny. Od tego wieczoru, była misą na smakowite gwiazdki z nieba, a nie
Wazą na zupę. Była po prostu szczęśliwa!