20 kwietnia, 2021

Bajka Złotego Smoka (Smocze bajki 7.)


Na Smoczą Wyspę powrócił spokój. Mieszkańcy przywykli do nowych zadań i ról. Nie musieli już tak dużo ćwiczyć, więc zdarzały się poranki tak ciche i wolno płynące jak ten.

Smoki spały w najlepsze. Nawet nie chrapały zanadto. Co chwila tylko jakiś sen wypływał obłoczkiem przez okno, spłoszony nie wiadomo czym.

Na schodkach przysiadł Człapuś. On był strażnikiem. Nie wypadało mu spać po świcie. Gapił się więc jak zawsze na ostanie schodki i błądził wzrokiem za smugą słońca, którą tak lubił…

Zaraz, zaraz! Jakiego słońca! Przecież poranek był pochmurny! Człapuś zerwał się na równe nogi i zadrżał. -O mój Smoku kochany! Co jest? Teraz uświadomił sobie, że całymi dniami śledził światło, które nie mogło być słoneczne!

-Aaaaa! -wrzasnął. Natychmiast jednak zasłonił usta, żeby nie pobudzić reszty.

Zszedł na dół i pochylił się, żeby zajrzeć, skąd właściwie wydobywa się złota smuga. Nic jednak nie dostrzegł. Chcąc nie chcąc, poczłapał pod okno Smofesora, poczuł zapach naparu z miziuka, więc zrelacjonował szeptem, co i jak.

Po godzinie wszystkie smoki przepychały się, żeby zobaczyć dziwne zjawisko. Lilka przysięgała, że wcześniej niczego takiego nie było.

Jakoś koło południa Smofesor nieco potargany i ubrany w kraciastą piżamę, przydźwigał starą księgę, rozłożył ją na wielkim kamieniu i otworzył  na stronie 222. Smoki pochyliły się, a Smofesor odczytał w starosmoczym narzeczu: Tajemnice smoczych drzew. Zapadło milczenie. Wszyscy spojrzeli na ich ukochany dom, jakby widzieli go po raz pierwszy.

-Tajemnice? Ale ekstra! -wrzasnął Smobas.

-Chyba nie wiesz, co mówisz. -skarciła go Lilka.

Cały dzień Smofesor, Chlapacy i Człapuś tłumaczyli tajemniczy tekst ze strony 222.

Następnego dnia rano wybuchła sensacja. Smofesor zgromadził wszystkich na odległej Polanie Stu Tysięcy Tańczących Wełninek i obwieścił: -Kochani, chyba mamy podziemnego sąsiada…

-Co?, -Kogo?, -Jak to? -nieśmiało zareagowały smoki.

-Otóż, to światło, które dostrzegł Człapuś, może oznaczać tylko jedno! Pod naszym drzewem są smocze pieczary i mają zapewne swojego lokatora…

-?????? – zdziwienie pootwierało usta wszystkim. Wszystkim, ma się rozumieć, oprócz Człapusia i Strachusia, bo oni znali już nowinę.

-Musimy zorganizować akcję poszukiwawczo-ratunkową! W podziemnych pieczarach może być uwięziony od wieków Złoty Smok…

-Ale to bajki! Złoty Smok nie istnieje!- zakrzyknęła Niuńka.

-Mimo to, smoczy honor nakazuje nam sprawdzić, jak jest. – kontynuował Smofesor.

Smoki zgodziły się, choć niechętnie. Każdy otrzymał swoje zadanie i po krótkich przygotowaniach rozpoczęło się poszukiwanie wejścia do podziemnych pieczar. Znalazł je Bryzuś, który podświetlił magicznym ogniem każdy centymetr Smoczego Drzewa.

Stare drzwi wcale nie wydawały się stare i ani trochę nie skrzypiały. Gdy się wreszcie szeroko otworzyły, buchnął z nich złoty blask tysiąca słońc.

Zanim ktokolwiek zdążył pochwycić jakieś słowo stosowne do takiej chwili, w progu stanął Złoty Smok o pogodnym obliczu.

-Co tak późno, czekam i czekam! Już nawet zjadłem z tonę diamentów dla zabicia czasu!

Na coś takiego nie istniała w zasadzie właściwa reakcja. Bo i cóż można było powiedzieć? Ktoś jednak znalazł odpowiednie słowa…

-O stary! Ale fajowy żakiecik! No i naszyjnik! Wymiatasz! Co masz w na czole? To trzecie oko? Weź…

-Niuńka! Opanuj się! Wykrztusił zawstydzony Smofesor. Nasz czcigodny gość od tysięcy lat żyje w samotności! Potrzebuje spokoju…

-Chyba szanowny Smok mnie nie słuchał. -odrzekł Złoty. -Umęczył mnie właśnie spokój! Miła pani smoczyco, witam! Mam dla pani skrzynię klejnotów!

Niuńka zawirowała z zachwytu, a Lilka i Malina co chwila gasiły wybuchające płomienie złości. Zupełnie niepotrzebnie, bo odkryte pieczary były pełne skarbów, którymi można by obdzielić kilka galaktyk.

Pojawienie się Złotego Smoka zmartwiło Smofesora. Wiedział, że skarby, to nic dobrego. 

Bajka smoka Chlapacego (Smocze bajki 6.)

Wszystko szło doskonale. Smoki przywykły już do wycieczek z Ziemi. Smoczyce doskonaliły swój taniec. Pojawianie się  na koniec pokazu małych smoków było hitem, dlatego życzliwa wszystkim istotom wróżka Niu postanowiła obdarować smoczątka mocą znikania. Początkowo Znikuś trochę się dąsał, że przestał być wyjątkowy. Kiedy jednak przekonał się, jak świetnie można się bawić ze znikającymi przyjaciółmi, dał sobie spokój z fochami.  

Smoki stały się na archipelagach supergwiazdami. I wszystkie puchły wprost z dumy. Żaden nie przyznałby się, że nie wierzył w powodzenie przedsięwzięcia.

Smofesor był w stałym kontakcie z Kolorową Królową. Obmyślili, że sprowadzą Ziemianina Borisa, który podobno niejeden raz brał udział w wyprawach nad Smoczą Wyspę.

Młody naukowiec był mistrzem matematyki i gier komputerowych, co smokom wydawało się równie wartościowe, jak posiadanie magicznych mocy.

-Ale po co właściwie go zatrudniają. Sami smoczo dajemy sobie radę… - rozmyślał Człapuś.

-Wiesz, z czasem wszystko się zaczyna nudzić, więc chcą zmieniać smocze pokazy. -wyjaśniał spokojnie Chlapacy.

-No tak… -westchnął Strachuś. -Tylko żebym ja nie musiał frunąc do tego baalotu, bo chyba umrę.

-Spoko bracie, chętnych do pokazów u nas w bród. Nawet wełnianki chcą być porywane. Zobacz jaka kolejka stoi przed hamakiem Smofesora.

-No, właśnie się zastanawiałem, o co im chodzi… - zamyślił się Strachuś.

To smocze marudzenie przerwało nagłe pojawienie się zaaferowanego Smobasa, który przyniósł sensacyjne wieści o tym, że umowa  z Borisem,  przygotowana przez mecenas Szpileczkę z kancelarii „Ze mną wygrasz wszystko”, została podpisana wraz z klauzulą poufności.

-Z czym? -dopytywał się Człapuś.

-Nie z czym, tylko obiecał, że nie piśnie o nas nikomu. I Smobas teatralnym gestem przekręcił niewidoczny kluczyk tuż przy swoim pysku.

-Aaaa, trzeba tak było od razu…

-Ale co on właściwie będzie robił?

-Podobno wyliczył, ile razy musi zawirować Malina, żeby ludzie myśleli, że przemienia się w smugę dymu!

-Oooo! -zdumiały się smoki.

-Lilka mówi, że planuje nowe ewolucje dla tancerek i podobno chce włączyć popisy jakiegoś nowego smoka.

-Wiedziałem…-jęknął załamany Strachuś.

-Bez nerwów! Chyba się nie nadasz, bo szukają kogoś, kto ma podwójne moce.

-To luz!. -ucieszył się Strachuś.

I wtedy pojawiła się Niuńka. -Chlapacy, Smofesor Cię wzywa.

 -Nigdzie nie idę! Mógłbym całkiem wyschnąć, a wiesz, że moja…

-Przestań! Ziemianin już odleciał! Nie ma się czego bać. A poza tym, to bardzo przysiadalny młodzieniec! Serio!

Pod wieczór tego dnia okazało się, że Smocza Wyspa ma nową gwiazdę.

-Jak mogliśmy to przeoczyć? -dziwił się Znikuś.

-To fakt, niezłe z nas bystrzaki:) Nawet nie zauważyliśmy, że Bryzuś robi to samo. -dodał Człapuś.

Otóż, dopiero Ziemianin zauważył, że ogień Chlapacego pali się nawet w wodzie, choć nikt nie wiedział, jak to się dzieje. Po prostu Chlapacy ział magicznym ogniem! No i potrafił sam zamieniać się w fontannę wodną, ale to akurat, wszyscy wiedzieli od zawsze.

Odtąd wodny smok wynurzający się w chmurze ognia z jeziora był główną atrakcją popisów.

Boris jeszcze wiele razy pomagał smokom, ale przyrzeczonej tajemnicy nie zdradził nawet swojej siostrze, chociaż ta i tak wiedziała o Smoczej Wyspie  więcej, niż się komukolwiek na Ziemi i w Bajkanii śniło.

Bajka smoczego tryumfu (Smocze bajki 5.)



Wreszcie nadszedł ten dzień. Od kilku godzin na wyspie gościła już E-Wróżka, która wraz z wiatrowymi rumakami, błyskawicami, ulewą, burzą i wszystkim, czym władała, miała zapewnić nieziemską oprawę smoczemu pokazowi dla Ziemian.

Wokół Smoczego Drzewa wszystko lekko falowało rozedrganymi emocjami, które pędziły od jednego krańca wyspy, do drugiego. Smofesor czuwał nad wszystkim, więc sukces był murowany.

W samo południe na horyzoncie pojawiła się szara kropeczka ziemskiego baalotu, która rosła i nabierała kolorów z chwili na chwilę. To był ten moment, w którym przedstawienie musiało się rozpocząć.

Najpierw dało się słyszeć dudniące głucho grzmoty, a niebo rozdarły błyskawice, mimo że słońce stało w zenicie. Potem zaczęło mżyć, kropić, aż w końcu lunęło i wyspę otuliła mglista zasłona, na której jak w kinie rozbłysły wizerunki smoków i ich reklamy. Płynący baalotem ludzie wstrzymali oddech. Niejeden myślał, że ta przerażająca wyprawa była jego najgorszym pomysłem i powoli żegnał się ze światem. Podróżniczka Mija znalazła sobie wygodne miejsce w rogu baalotowej gondoli i przez niewielkie okienko wszystko bacznie obserwowała. Była pewna, że nic jej nie przerazi, bo o smokach wiedziała wszystko.

Gdy zbliżyli się do wyspy tak, że mogli już dostrzec Smocze Drzewo, nagle z szafirowej wody wystrzeliło coś błyszczącego błękitnie i błyskawicznie okrążyło baalot. Świdrujące złote oko spojrzało wprost w okienko Mii i na dodatek rozległ się potężny ryk. Dziewczynka mogłaby przysiąc, że to smocza wersja hitu „Spontan”, ale przecież to było niemożliwe!

Te myśli skutecznie rozpędził szum szkarłatnych skrzydeł. Malinowy smok pędził za błękitno-metalicznym i trzymał w gotowości napięte pazury. Po chwili dopadł przeciwnika i pochwycił w szpony. Oba zaczęły wirować i zataczać kręgi. Ryczały przy tym i miotały huraganami ognia. W pewnej chwili niebieski wyrwał się z żelaznego uścisku wroga, chwycił go za ogon i szkarłatny zniknął. Zapadła cisza. Trwała chwilę a potem, jak trąba powietrzna, pokonany przeciwnik pojawił się nie wiedzieć skąd. Walka była zażarta. Gondola baalotu była doszczętnie osmalona smoczymi płomieniami, a ludzie na dobre stracili wiarę w to, że uda im się wrócić do domu. Tylko Mija przez swoje okienko dostrzegła, że smoki po każdym starciu przybijają sobie piąteczkę, a błękitny to chyba puścił do niej oczko i uśmiechnął się na swój smoczy sposób. Dziewczynka szarpnęła brata za rękaw i zdradziła te rewelacje, ale chłopak tylko spojrzał na nią i zrobił zdziwioną minę.

Gdy niebieski zniknął po raz trzeci, nie wiadomo skąd pojawił się przerażający liliowy smok i okrążył malinowego. Błyskawicznie pochwycił go i wyrzucił w niebo. Potem zaryczał zwycięsko, a nad wyspą rozszalała się burza. Wiatrowe rumaki przypędziły ciemne, skłębione chmury, znów zaczęło mocniej smagać wiatrem i deszczem. Baalot zbliżył się niebezpiecznie do wód Szafirowego Jeziora. W gondoli rozległy się piski, krzyki, a nawet ciche modlitwy…

Wiatr wzmógł się. W ciemnościach pojawiło się światło utkane z błyskawic. To wiaterek Huri pędził i oświecał drogę Ziemianom. Gdy wznieśli się na bezpieczną wysokość niespodziewanie przy zachodniej burcie zaczęły się pojawiać i znikać małe smoki baraszkujące wesoło. Ziemianie znieruchomieli ze zdziwienia prawie jak smoki.  Maluchy jak szybko się pojawiły, tak szybko zniknęły i po wyprawie nikt nie wierzył podróżnikom, że widzieli je naprawdę.

Tryumf smoków był absolutny. Wszystko doskonale się udało. Smobas bardzo martwił się jednak, że zanadto przestraszyli podróżników z Ziemi i ci nie będą mieli ochoty na dalsze wyprawy nad Smoczą Wyspę. Okazało się, że był w błędzie. Podobno, jak donosi pies Olaf, ludzie uwielbiają się bać. Wyprawa nad przerażającą Smoczą Wyspę stała się hitem. Producenci gier komputerowych zaczęli bankrutować, ponieważ wszyscy ludzie postawili na smocze wycieczki i przestali inwestować w sprzęt komputerowy oraz nowe gry…

-Coś takiego… -mruczał Strachuś. Ludzie to dziwny gatunek. Warto im się przyjrzeć.

-No… Jak można grać w coś innego niż w bierki i chińczyka- zamyślił się Człapuś…

Bajka smoczego spokoju (Smocze bajki 4.)


-Oj… -westchnął Strachuś.

-Ojoj, nawet. -dodał Człapuś.

-No, to fakt. -potwierdził Strachuś. -A już myślałem, że wszystko załatwione, gdy udało nam się zatrudnić mecenas Szpileczkę! Tak dobrze szło! Ej, te smoooooczyce!

-No i smoczusie… Też pragną sławy, baalotu Ziemian na naszym niebie i smok wie, czego jeszcze.

-Ale wiesz, Człapusiu, jakoś nie mogę uwierzyć, że panna Kocurka im pomaga. Bo niby dlaczego miałaby.

-Któż to wie! Za kotem nie trafisz! -dodał filozoficznie Strachuś.

Gdy tak niespiesznie gawędzili, nagle, na niebie, na wprost ich smoczych nosów pojawił się wielki, powiewający na wietrze, imponujący baner i zaczęły się na nim pojawiać obrazy smoków:

-Malina w locie i napis: „Niepokonana mistrzyni smoczych walk!”

-Niuńka błyskająca pazurkami i napis:  „To na ciebie ostrzy pazurki!”

-Lilka z podpisem: „Ona stale ma cię na oku!"

-Smofesor nad księgami i oczywiście hasło: „Smocza mądrość to ON!”

Małe smoczątka z uroczym komentarzem: „O takim przyjacielu zawsze marzyłeś!”

Po tym obrazie wystrzeliły zdjęcia Smoczej Wyspy tak piękne, że zdumionym przyjaciołom zaparło dech w piersiach.

-Jest co podziwiać, nie ma co. Szepnął jakoś przybity Człapuś i wbił wzrok w swoje wielkie, smocze stopy.

-Ej, patrz! -zawołał Strachuś.

Człapuś podniósł głowę i zobaczył… samego siebie… Naprawdę wyglądał znakomicie! Jak prawdziwy bohater! Napis głosił: „Wielki Strażnik Smoczej Wyspy- czuwa!"

Po chwili rozbłysnął w całej okazałości połyskujący złotem wizerunek Strachusia opatrzony komentarzem: „Smoczy Władca Tajemnic - przed nim nic się nie ukryje!”

Potem pokazano błękitny portret Chlapacego, ale ani Strachuś, ani Człapuś nie zdążyli przeczytać hasła: "Smoczy władca Głębin- znajdzie cię nawet w kropli wody!" -bo ich po prostu zamurowało.

-Ale że my… na niebie… jak bohaterowie Smoczej Wyspy… tacy wspaniali, tacy groźni, tacy ważni i potrzebni…

Zapadło milczenie. Wokół smoki wiwatowały, bo przygotowania do prezentacji Smoczej Wyspy zostały zakończone. Smofesor wszystkim gratulował. Obwieścił też, że mecenas Szpileczka kończy negocjacje z Kolorową Królową i być może odbędzie się tylko jeden pokaz smoczych walk dla Ziemian.

Strachuś i Człapuś poderwali się na równe nogi. - Ale czemu? -Wszystko dobrze wygląda! -Rozmyśliliśmy się w zasadzie… te pokazy to w końcu nic złego…

-Smofesor zaniemówił. Smoki swoim zwyczajem znieruchomiały ze zdumienia…

-No co? -Trzeba umieć przyznać się do błędu… -I zmienić zdanie, kiedy trzeba… -jąkali się przyjaciele, którzy przed oczami wciąż mieli obrazy własnych, szlachetnych i doskonałych wizerunków.

14 kwietnia, 2021

Bajka smoczych tajemnic (Smocze bajki 3.)


-Bryzuś, przestań robić te prysznice, bo mi całkiem zapalarka zawilgnie -złościł się Smobas.

-Jasne, wyschnę i dostanę wysypki! Ale tobie przecież nic się nie stanie… taki przyjaciel to…

-Lepiej nie kończ -syknął Smobas i obaj zamilkli, bo to się znowu stało!

Wzdłuż głównej ścieżki coś jakby przemknęło, ale widać było tylko iskrzenie, złotawe migotanie i powiew słodkiego, cudownego zapachu. Przyjaciele natychmiast zaczęli robić zdjęcia, a Znikuś po prostu mknął za tym czymś i kręcił film!

-O, bracie, to jest sensacja! -jęknął Bryzuś, otwierając kolejną butelkę wody.

-Ale co to za sensacja? Ja nic nie widzę, nawet tego zapachu już chyba nie czuję.

-Ja czuję, a jakże, wzdychał Smobas.

Tę fascynującą rozmowę przerwało pojawienie się Znikusia, który zdyszany do granic możliwości sapał, jak Wawelski dźwigający wełnianki.

-Już wiem…, wiem…, mamy to…. -wytrząsał z siebie słowa.

-Przez otwarte okno Smofesora dało się usłyszeć rozmowę, z której…

-Ej, co ty Znikuś? Podsłuchiwałeś? -oburzył się Smobelek, który właśnie w smoczym przedszkolu dowiedział się, że podsłuchiwać nie należy.

-Weź przestań! To stan wyższej konieczności! Otóż, na Smoczą Wyspę przybyła Smoczyca Szpileczka!

-Ta Szpileczka? -Ta? Ta z kancelarii „Ze mną wygrasz wszystko”? -rozwrzeszczały się smoczki.

-Ta sama! Bez kitu! Od razu powinienem poznać wyższe sfery po tym boskim zapachu!

-Do rzeczy Znikuś! Po co przybyła? Mów wreszcie! –niecierpliwili się przyjaciele.

-Czyli już ci nie przeszkadza, mały, że podsłuchiwałem? -trochę się droczył Znikuś.

-No marudzisz jak Dawid! -wrzasnął Smobas, więc zwiadowca zaczął wyjaśnienia.

-Wyobraźcie sobie, że starszyzna naszego Smoczego Drzewa zatrudniła Szpileczkę, żeby negocjowała z Kolorową Królową odwołanie tych ludzkich wycieczek. Podobno chcemy spokoju i marchewek... -cokolwiek by to znaczyło…

-Co, nie pojawią się baaloty z Ziemi? -ale  słabo…, -no…, a ja tak czekałem…, to katastrofa…

-Smoki znieruchomiały ze smutku smoczym zwyczajem.

I nagle, wśród- płynącego wolno jak Niuńka z zakupami- zaskoczenia i rozczarowania,  coś zaczęło iskrzyć wprost nad głowami smoczych detektywów.

Bezruch natychmiast się pogłębił i w pewnej chwili można było sądzić, że to nie są żywe smoki, a kamienne posągi ustawione na Polanie Wielkich Czynów. Z odrętwienia wyrwał je świdrujący głosik: -Co z Wami? Żyjecie?

Smobas otworzył jedno oko i mógłby przysiąc, że widzi czarną głowę Szczerbatka. Jednak ten, raczej ze swojej bajki nie wyskoczył, więc cóż, a raczej któż to do nich gada?

-Nie poznajecie mnie? Niemożliwe! To ja - Kocurka!

Wszystkie posągi natychmiast ożyły. 

-Co tu robisz panno Kotko? I gdzie nauczyłaś się tego błyszczenia i znikania?

-To długa historia. Szkoda na nią czasu. Dość powiedzieć, że jestem teraz asystentką sławnej Szpileczki, która nazywa mnie Kocią Poczwarą, więc do tej wyspy pasuję jak ulał!

Zapadło niezręczne milczenie.

-No co ty nie powiesz? Czyli jesteśmy dla ciebie poczwarami? -wysyczał naprawdę urażony Bryzuś i przygotował mineralkę do ataku.

-Ej, co wy, ja tylko tak żartowałam, nie żeby…

-Dajcie spokój, nie będziemy się teraz o epitety spierać, mów, co wiesz! -rezolutnie zażegnał konflikt Smobas.

-No więc, chcę poznać wasze zdanie w kwestii wycieczek Ziemian. Przedstawię je na pewno Kolorowej Królowej, towarzysząc mecenas Szpileczce. Coś czuję, że jesteście gotowi na przygodę i macie dość wełniankowej nudy.

-Wyobraź sobie, że nie jesteśmy osamotnieni! Smoczyce też są gotowe ze swoim tańcem do spotkań trzeciego stopnia z mieszkańcami Ziemi. -dodał Smobas.

-Wyśmienicie! To do roboty!- emocjonował się Znikuś.

-Chwila, chwila. Spokojnie! Wszystko po kolei. Najpierw musimy coś zjeść, bo to migoczące znikanie strasznie mnie wyczerpuje… miauknęła omdlewająco Kocurka.

I tak, planując swoją intrygę, udali się niespiesznie do McSmoka na przepyszne, smocze specjały.



09 kwietnia, 2021

Bajka smoczego tańca (Smocze bajki 2.)


Niuńka i Lilka wylegiwały się na słońcu. Niuńka polerowała pazurki, żeby w tańcu błyszczały jak stal.

-Dlaczego Smofesor robi jakieś tajemnice?- myślała na głos Lilka. Tylko narady, spotkania i szepty…

-Ojoj, daj spokój! -wrzasnęła w przelocie Malina. -Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie! Teraz ćwicz, zamiast paplać!

-O, przepraszam, ja nie paplę, ja kontempluję ważne sprawy… - odparła urażona Lilka.

-Czemu plujesz? -zapytała zdumiona Niuńka, która była zajęta sobą i nie przysłuchiwała się uważnie  rozmowie przyjaciółek.

-O masz!- jęknęła Lilka. Nie pluję, tylko kontempluję, rozmyślam, analizuję, rozważam…

-No wystarczy, już daj spokój, zrozumiałam- odrzekła nieco urażona Niuńka. Spojrzała w górę na szalone piruety, nurkowanie i korkociągi Maliny. Musiała przyznać, że nikt nie dorówna przyjaciółce. Była świetna. I jakby spojrzeć na to z boku, to nawet dość groźnie się prezentuje. Niuńka nerwowo kończyła polerowanie pazurków i miała zamiar też poćwiczyć podniebne akrobacje.

Aż tu nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się na ich Wzgórzu Trzech Smoczyc Starszy Gołąb Pocztowy Maniek. -Cześć dziewczyny, wrzasnął jeszcze w locie. -Mam przesyłeczkę! -Plissss! I zrzucił wprost do rąk Niuńki dość dużą, turkusową kopertę. W zasadzie to ciemnoturkusową. Wszystkie trzy głowy smoczyc natychmiast pochyliły się nad listem.

-Od kogo to?- dopytywała się zdyszana Malina.

-Chwila, muszę otworzyć- nie?- denerwowała się Niuńka, bo nie lubiła, gdy ją ktoś popędzał. Ale żeby było szybciej, rozerwała kopertę i zaczęły czytać.

-No tak!

-Super!

-Tego nam było trzeba!

-Jesteśmy uratowane!

-Do dzieła, dziewczynki!

I wszystkie trzy wzbiły się w niebo. To co pokazały, zaparło dech w piersiach wszystkim wełniankom. Najpierw pędziły za sobą i miotały zapalarkami. Potem jedna udawała, że jest trafiona, wykonywała kilka koziołków w powietrzu, lądowała na łączce, zjadała złocisty kwiatek rosnący tylko na ich wyspie i znowu wzbijała się w powietrze. Gdy trzeci raz została celnie zaatakowana, tuż nad ziemią znikała i już się nie pojawiała. Ostatnia na polu walki, a raczej tańca, otrzymywała koszyk złotych kwiatów, który niby to sam do niej podpływał, ale tak naprawdę taszczyła go niewidzialna przyjaciółka. Zwyciężczyni pożerała kwiaty, ryczała, rozpościerała skrzydła i biła nimi na znak zwycięstwa, a jej łuski błyszczały szczerym złotem. W tym blasku rozpływała się i to był koniec pokazu.

-No super to Olaf wymyślił! Chyba same nie wpadłybyśmy na ten pomysł z trzema życiami!- zachwycała się Malina.

-Z tego co słyszałam, to on tego nie wymyślił, tylko ludź, z którym mieszka.

-Nie ludź, tylko człowiek… poprawiła Lilka.

-Ludź- Olaf tak mówi, a on wie najlepiej! W końcu zna ludziów!

-No nie wiem- mruknęła zrezygnowana Lilka, ale słyszałam, że ten c-zł-o-w-i-e-k podobno zna jakieś tajne sposoby walki przetrenowane w grach.

-W jakich grach? W bierkach ani w chińczyku nie ma nic o walkach- jęknęła Niuńka.

-Za dużo myślisz Niuńka, krzyknęła Malina i wzbiła się w powietrze.

06 kwietnia, 2021

Bajka Smoczego Drzewa (Smocze bajki 1.)

-No to klops… -jęknął Strachuś.

-No, klops- potwierdziła Niuńka.

-To wszystko przez Wawelskiego! Zachciało mu się owieczki porywać i na naszej wyspie osiedlać…

-Ale to ci ludzie jacyś mało kumaci! Wyobrażać sobie, że ktoś pożre wełnianę z kopytkami? Też coś! - wymądrzał się Smobas.

-To prawda, narobił nam bigosu! Cała wyspa aż się roi od jego przyjaciółek, gdzie się nie obejrzysz, wełnianka strzyże trawnik!

-Nie narzekaj Człapuś, nie musisz sam dbać o zieleń, a przecież wszyscy wiedzą, że ostatnia prawdziwa kosiarka odfrunęła z naszej wyspy jakieś 1000 lat temu!

-No fakt!

-My tu o owieczkach, a lada moment nad naszym Smoczym Drzewem zawiśnie baalot z Ziemianami żądnymi odkryć kryjówkę strasznych smoków!

-Wiem, - wrzasnął Bombasek- zrobimy sobie z gałęzi straszne kły i stoczymy w powietrzu walkę, żeby mieli dowód, że jesteśmy naprawdę przerażającymi smokami... odlecą wtedy ze strachu!

-A kto niby miałby walczyć? Spytał Smofesor. Jesteśmy łagodnym, rodzinnym gatunkiem i co najwyżej moglibyśmy na ciasto marchewkowe ich zaprosić.

-Ja mogę dla nich zatańczyć- zgłosiła się Malina.

-I ja! – krzyknęła Lilka.

-Moi państwo, - rzekł cicho Smofesor- to jest chyba myśl! Ludzie nigdy w życiu nie odróżnią smoczego tańca od walki, a jeszcze gdy Malina użyje swojej zapalarki, sukces murowany!

No i wszystkie smoki zaczęły wiwatować, cieszyć się i z tej radości zaśpiewały swoją ulubioną piosenkę:

Kiedy smutek cię obrasta,

Smoka wezwij, no i basta!

W mig rozproszy smutki twe,

Bo smok szczęścia wszystkich chce!

I tak wesoło śpiewając, smoki objadały się galaretką owocową i marmoladkami w cukrze, grały w koci-koci łapki i robiły na zimę wełniane szaliki dla wszystkich stworzeń na wyspie, a muszę dodać, że robótki ręczne były ich pasją.

Późnym wieczorem, Człapuś, Smofesor i Chlapacy odbyli tajną szafirnetową konferencję z Kocurką i psem Olafem. O czym radzili, nikt nie wiedział, bo owce już spały, a reszta smoków grała w chińczyka i bierki…


25 marca, 2021

Bajka Harmonijna (Emocyjne bajki 12.)



Emocjanie doskonale się rozumieli. Nawet jeśli Natchniona Bajka trochę czasem namieszała, to zawsze znalazł się ktoś, kto ją wsparł i pomógł wrócić do rzeczywistości z krainy natchnienia. Ten idealny stan Wyspa Tysiąca Emocji zawdzięczała w dużej mierze Harmonijnej Bajce zwanej Monią.

Za namową Wróżki Tysiąca Emocji Monia stworzyła Chór Doskonały. Śpiewali w nim wszyscy Emocjanie. Każdego wieczoru, gdy Emocyjne Bajki odpoczęły w swoich ogrodowych hamakach, rozpoczynało się kojące śpiewanie. Każda rodzina pozostawała w swoim domu, ale za sprawą szafirnetu, głosy muzykujących łączyły się w wielkie pasma cudownych dźwięków, które otulały Wyspę i snuły się w dal po gładkich wodach Szafirowego Jeziora.

To wspólne śpiewanie leczyło wszystkie konflikty. Emocjanie czuli więź ze sobą, a ona nie pozwalała im na chowanie urazy z byle powodu.

Zdarzyło się kiedyś, że na Wyspę Tysiąca Emocji przybyła Kolorowa Królowa wraz z Malachitowym Królem, całym orszakiem wróżek, zwiadowców i awatarów wysp z Archipelagów Bajki na Raz. Na Polanie Stu Jarzębin od rana dźwięczały radosne nuty pieśni, które wyśpiewywali wspólnie Emocjanie i ich goście. Dumna Bajka rozdawała foldery z fotografiami dokonań swoich rodaków, Natchniona wyświetlała właśnie film nakręcony podczas ostatniego wernisażu jej prac. Radosna płynęła nad głowami zebranych i rozsiewała dobry nastrój. Bezpieczna uważnie przyglądała się wszystkim, by w porę zareagować, gdyby ktoś potrzebował jej pomocy. Towarzyszyła jej Troskliwa, która przygotowała koce i poduszki dla utrudzonych, no i piknikowe kosze, które zdecydowanie pomagają w śpiewie. Życzliwa rozdawała gościom karteczki z informacjami, wskazującymi gościnne domostwa, które przyjmą przybyłych u siebie. Wzruszająca i Podekscytowana robiły zdjęcia i kręciły materiał filmowy, który miała zmontować Natchniona.

Jakoś koło południa na polanie zapanował ruch. Niedźwiedzie ustawiły między dwoma jarzębinami wielkie drzwi w kolorze malachitu, a obok nich umieściły kosz z mnóstwem identycznych, błyszczących kluczy.

Zaraz potem obok tych drzwi zjawiła się Kolorowa Królowa i obwieściła, że właśnie rozpoczyna się wielka współpraca z Ziemianami, a malachitowe drzwi to portal do ich świata, bo przecież archipelavii na Ziemi nie znają. Obok Kolorowej Królowej stała Dumna Bajka, a po chwili dołączyła Harmonijna i obie opowiedziały o planach współpracy z Ziemianami. Kiedy wszyscy znali już szczegóły tego kontaktu, wielkie drzwi rozbłysły, zaśpiewały cicho, a Emocjanie wtórowali im bardzo wzruszeni. Gdy melodia ucichła drzwi otworzyły się. Stanął w nich pies Olaf, a także niezawodna panna Kocurka. Przywitali się radośnie i przekazali Kolorowej Królowej listy od Ziemian. Zebrani na polanie otoczyli przybyłych z Ziemi gości, bo każdy chciał poznać wieści z innego świata. Nikt się jednak nie przepychał ani nie dokuczał innym, bo Harmonijna Bajka nasyciła świat wzajemną życzliwością i dobrem.

Kiedy czujesz się doskonale, jesteś życzliwy i radosny, kiedy tworzysz nowe dzieła albo podekscytowany rozpoczynasz jakąś podróż, to znaczy, że właśnie wróciłeś poprzez malachitowe drzwi z Wyspy Tysiąca Emocji, która wypełniła cię wrażliwością i dobrem. Nie pamiętasz tego? No jasne, że nie! Musisz uwierzyć na słowo, że tam właśnie podróżujesz, gdy odpoczywasz, zamyślasz się lub gdy przez dłuższą chwilę zachwycasz się pięknem natury. Chciałbyś pamiętać swoje wyprawy? Nic łatwiejszego! Musisz tylko poprosić psa Olafa i pannę Kocurkę o jeden z tych błyszczących kluczy z wielkiego, wiklinowego kosza i odnaleźć malachitowe drzwi na ziemskiej Polanie Soczystych Jeżyn. Powodzenia!

22 marca, 2021

Bajka Dumna (Emocyjne bajki 11.)



Od dobrego kwadransa Dumna Bajka gościła w gabinecie Wróżki Tysiąca Emocji. To musiała być jak zwykle bardzo pilna i ważna sprawa. Innymi Dumna się nie zajmowała. Była prawą ręką Wróżki i tego dnia otrzymała kolejne, nowe i ważne dla Emocjan zadanie.

-Jestem pewna- mówiła na koniec spotkania Wróżka- twojego sukcesu, mimo że rzucam cię na głęboką wodę.

Dumna wracała do siebie i wydawała się zamyślona bardziej niż zwykle. Przypominała sobie czas, kiedy otrzymała zadanie negocjowania z Parasolanami projektu maskowania wyspy- to było wyczerpujące, ale bardzo kreatywne! Rozmyślała też o zrealizowanym dziele prezentowania najważniejszych Emocji w szafirnecie, które rozsławiło ich wyspę na wszystkich Archipelagach Bajki na Raz. No i nie może zapomnieć, że udał jej się jak żaden- projekt „Dumna emocja”- realizowany w wyspowej szkole z małymi Emocjanami.

To jednak, co dziś zleciła jej Wróżka, to całkowity zawrót głowy. Dumna nie wiedziała, czy bardziej się boi, czy też cieszy.

Kiedy tak szła pogrążona w myślach, usłyszała nad sobą szum skrzydeł. Obejrzała się… Tuż przed jej nosem wyhamował gołąb Zdzicho. Trzymał w dziobie czerwony sznurek, do którego przymocowana była pokaźna koperta w fiołkowym kolorze.

-Całe szczęście, że tak szybko cię znalazłem, bo lecę bez przerwy już chyba ze 100 godzin- wydyszał.

-Zdzichu, nie koloryzuj, tego nikt by chyba nie przetrwał.

-No, może troszkę przesadziłem, ale przecież lecę z Ziemi!

-Jak to, już masz wieści? Dopiero przed chwilą Wróżka zleciła mi wspólny projekt z Ziemianami.

-No tak, ale z tego co wiem, rozmowy międzyświatowe już jakiś czas trwają- zapiszczał wyczerpany gołąb.

Dumna wzięła przesyłkę i grzecznie zaprosiła Zdzicha na odpoczynek w ogrodach swojego domu. Posłaniec natychmiast przyjął zaproszenie.

Pod wieczór odpowiedź była gotowa. Dumna przedstawiła projekt prezentowania wszystkich emocyjnych bajek w ziemskim internecie. Z dumą pisała o tysiącu emocji, które trzeba poznać, by zarówno Emocjanie, jak i Ziemianie stawali się bardziej empatyczni, pewni siebie i, oczywiście, lepsi.

Zdzicho odebrał też list adresowany do psa Olafa i panny Kocurki. Dumna Bajka proponowała im stanowiska konsultantów w kontaktach z Ziemianami. Miała nadzieję, że zgodzą się, bo lepszych znawców ludzkiej natury nie ma co szukać we wszystkich znanych i ukrytych światach.

19 marca, 2021

Bajka Natchniona (Emocyjne bajki 10.)


Czasem miała ochotę przysiąść z innymi Emocjami pod drzewem w wyspowym parku, ale od razu rezygnowała. Jeszcze powie coś zabawnego albo zaśmieje się zbyt wesoło i wszyscy zaczną ją traktować jak innych, a nie – WYJĄTKOWO! A przecież ona- Natchniona Bajka- nie może być- jak wszyscy! Absolutnie- nie!

Mieszkańcy Wyspy Tysiąca Emocji mimo wszystkich dziwactw Natchnionej- uwielbiali ją. Dzięki niej zasłynęli na Archipelagach. Galeria Tysiąca Emocji wypełniała się każdego dnia tłumami turystów, którzy marzyli tylko o tym, by zobaczyć na żywo, a nie tylko w szafirnecie, kolejną instalację artystki. Dobrze, że archipelavia działała bez awarii, bo takiej lawiny gości, żadna wyspa by nie przetrzymała.

Nikt nawet się nie domyślał, że każda nowa wystawa to dla Naty koszmar. Ręka omdlewała jej od tysięcy złożonych autografów. Uśmiech tak mocno przyklejał się do twarzy, że jeszcze kilka dni po wernisażu nie znikał. Jednak były też te cudowne chwile spotkań z fanami. Myślicie może, że z którymś z nich Nata się zaprzyjaźniała? Nic z tych rzeczy! Ona tylko chłonęła inspiracje! Czasem jakaś kolorowa bluza, czasem piegowaty nos albo wyjątkowo matowy tembr głosu- stawały się małym ziarnkiem, z którego wyrastało niebawem nowe dzieło!

Kiedy świeciło słońce- ona malowała deszcz z wyobraźni, a kiedy padało- domalowywała kroplom deszczu słoneczne pyszczki! Nikt by za nią nie trafił! Naprawdę była INNA!

Ach- rozmyślała czasem Nata- dzień dziś ponury, niebo chmurzaste, noc będzie ciemna, w sam raz na malowanie głębi kosmosu albo głębin jeziornych ewentualnie. Po zmierzchu zapalała w ogrodzie lampiony i do świtu tworzyła. Cały czas zapisywała też pomysły na dzwonkową melodię, która za nią chodziła od jakiegoś czasu. Będzie doskonałym uzupełnieniem kosmicznych dzieł- myślała.

Ulubionym zajęciem Naty było sprawdzanie, który obraz nie przetrwał próby czasu. Zwykle w piątkowe popołudnia udawała się do atelier i zaczynała przeglądanie dzieł, które akurat nie były wystawiane, lub których postanowiła nie sprzedawać. Ustawiała je naprzeciwko okna, siadała w wiklinowym, bujanym fotelu i kontemplowała. Zdarzało się, że nie mogła sobie przypomnieć, co poruszyło jej serce, gdy tworzyła. I ta chwila była dla dzieła złą wiadomością, bowiem Nata, upewniwszy się, że przestało z nią rezonować, bez sentymentów chwytała je i udawała się do pralni usytułowanej na tyłach domu. Zmywała energicznie wszystko, co nie wydawało jej się już wystarczająco dobre. Obraz piszczał, wiercił się i w głos narzekał, że szalona artystka szarpie jego kanwę… Na nic zdały się jednak te krzyki, bo po chwili blejtram stał już na sztalugach, czekając na kolejną chwilę natchnienia. Tak… Tak właśnie robiła Nata…

Nikt na wyspie nie wiedział, że piątek jest dniem, kiedy Natchniona spotyka się z psem Olafem i Kocurką. Nie byli może przyjaciółmi, ale na pewno dobrymi znajomymi. Pis i kot uwielbiali piątkowe kąpiele obrazów, mogli bezkarnie się chlapać i roznosić na łapkach tysiące barw po całym domu. Kocurka przysięgała, że w atelier Naty stoi kilka obrazów z jej podobizną, ale CD wiedział swoje! To on ma przecież swój portret, a nie Kocurka!


18 marca, 2021

Bajka Podekscytowana (Emocyjne bajki 9.)


Obudziła się bladym świtem. Ponieważ nie mogła zasnąć, przewracała się z boku na bok i rozmyślała, jak to będzie… Zanim wszystkie ptaki na wyspie ogłosiły światu swoje "dzień dobry", miała kilkakrotnie sprawdzony bagaż i kanapki w podręcznym plecaku.

Zaraz po dziewiątej przed domem zatrzymał się kolorowy autolot wycieczkowy, który zdążył już zabrać większość pasażerów. Podekscytowana Bajka wyskoczyła z domu i popędziła ku furtce, ale natychmiast przypomniała sobie, że nie zamknęła drzwi na klucz, więc musiała się wrócić.

-Ach, to nie wróży nic dobrego. – mruknęła po zajęciu miejsca, ale Nusia od razu szturchnęła ją w bok i zawołała radośnie:

-Wszystko będzie świetnie, taki wspaniały dzień mamy!

Podi uśmiechnęła się i pomyślała, że bez Radosnej świat byłby ponury.

Celem wyprawy mieszkańców Wyspy Tysiąca Emocji była dziś słynna na kilka światów Sala Koncertowa „Uniesienie”, w której miały wystąpić największe muzyczne sławy Archipelagów. Podi czuła, jak jej serce wystukuje nerwowy rytm, a w uszach coś niemiłosiernie dzwoni. Zaschło jej też w ustach, więc wypiła duszkiem całą wodę z butelki i od razu przeraziła się, że musi przecież do toalety, więc może się zgubić, gdy wszyscy zajmą miejsca bez niej. Nic takiego się, oczywiście, nie stało, bo do koncertu było jeszcze trochę czasu i wiele osób podobnie jak ona udało się do toalety, by się odświeżyć.

Kiedy koncert się rozpoczął, Podi usiadła obok Uszy- Wzruszającej Bajki, która miała zapas chusteczek i dobrze wiedziała, które momenty będą najpiękniejsze. Obie biły z zapałałem brawo po każdym utworze, mimo że wilga Leon- prowadzący koncert- prosił, by zrobić to na koniec. One były jednak w euforii, więc musiały klaskać, tym bardziej, że przysiadł obok nich pan Zachwyt i to właśnie wtedy, gdy rozpoczął się gościnny występ sławnego psa Olafa, zwanego CD, któremu na ukulele akompaniowała niezrównana Kocurka, śpiewająca też w chórku. Takiego cudownego wycia i perfekcyjnego miauczenia, to po prostu światy nie słyszały!

Po koncercie tłumy ruszyły na spotkanie z idolami, a Podekscytowana była jak zwykle pierwsza. Miała w torbie zeszyt na autografy i dwie książki biograficzne do podpisania. Udało jej się! Cenne zdobycze rozsiadły się na wyznaczonych przez nią miejscach.

Niestety, Podi miała przed sobą kolejną nieprzespaną noc, bo wysłuchana muzyka wracała do niej falami, a obrazy niedawnych wydarzeń kłębiły się w jej głowie, skutecznie odpędzając sen.

16 marca, 2021

Bajka Radosna (Emocyjne bajki 8.)


Biegła wzdłuż rzeczki w podskokach. Długie, jasne włosy falowały na wietrze jak kłosy zboża błyszczące w słońcu. Kiedy wiatr łaskotał ją falami ciepła, śmiała się w głos. Wszyscy oglądali się za nią, a radosne uśmiechy same zapalały się na ich twarzach.

-Hej, zatrzymaj się, dokąd pędzisz? -usłyszała Radosna Bajka znienacka. -Jak możesz być taka nieuważna, jeszcze chwila i zdeptałabyś mój domek!

Nusia zatrzymała się w jednej sekundzie i zaczęła szukać miejsca, z którego dochodził głosik.

-Ach, to pan, panie Krecie! Spokojnie, zawsze patrzę pod nogi, choć mogłoby się wydawać, że bujam w obłokach. Ale ma pan rację, pana domek jest słabo widoczny! Trzeba temu zaradzić!

I zanim właściciel okazałego kopca zdążył zebrać rozpierzchłe myśli, Nusia skrzyknęła motyle z orszaku Wróżki Tysiąca Emocji i rozpoczęło się ozdabianie, a raczej oznaczanie kreciego domku. Nad kopcem powstał lekki, ale mocny daszek we wszystkich radosnych kolorach. Wokół rozlokowały się wspaniałe kępy traw, usadowiły się się rodziny kolorowych kwiatów, które Radosna namówiła do przeprowadzki w to miejsce. No naprawdę, wszyscy zobaczą teraz krecie siedlisko z najdalszych krańców wyspy.

Zanim pan Kret zdążył ułożyć sobie jakieś zgrabne podziękowanie w głowie, śmiech Nusi turlał się już z pobliskiej Górki Turlanki. Oczywiście, turlanie się z Radosną było najlepszą zabawą, więc po chwili kto żyw ruszył ku Górce. Mały jeżyk pogubił buciki, a dzieciaki Podekscytowanej Bajki paplały, że za chwalę na pewno wydarzy się coś niezwykłego. No i niezwykłe przygalopowało:) Nie wiadomo skąd, pojawił się sławny pies CD. Na jego grzbiecie siedziała zgrabnie Kocurka, która trzymała mocno wielki, wiklinowy koszyk wyłożony serwetą w truskawkową kratę.

-Hura! -krzyknęła Nusia. Będzie piknik!

-Tylko spokojnie- odezwała się Kocurka. Mamy przesyłkę od Wróżki Niu! Same pyszności! Dla każdego wystarczy! I zgrabnie zeskoczyła na trawiasty pagórek. CD siedział bardzo elegancko i spokojnie, a o tym, że rozpiera go radość, świadczyło energiczne merdanie króciutkiego ogonka.

Nie minęła chwila, a piknik był przygotowany. Na kraciastej serwecie pyszniła się lemoniada, nektar i pyłek w miseczkach, suszone owoce, babeczki dyniowe i ciasto marchewkowe, ale hitem okazały się lizaki z soku malinowego i chrupki gruszkowe. Znalazły się też chrupanki ryżowe dla CD i żelki serowe dla Kici.

Radosnym śmiechem przyjaciół zaraziły się też pagórki, doliny i rzeczki, i stawiki. Cały świat Wyspy Tysiąca Emocji piknikował w najlepsze, rozsyłając na wszystkie archipelagi fale dobrej energii i świetnego samopoczucia.

Jeśli masz dziś doskonały nastrój i czujesz, że mógłbyś przenosić góry, to na pewno dotarła do Ciebie fala piknikowej radości wprost od Nusi- Radosnej Bajki.