Pokazywanie postów oznaczonych etykietą natchnienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą natchnienie. Pokaż wszystkie posty

19 marca, 2021

Bajka Natchniona (Emocyjne bajki 10.)


Czasem miała ochotę przysiąść z innymi Emocjami pod drzewem w wyspowym parku, ale od razu rezygnowała. Jeszcze powie coś zabawnego albo zaśmieje się zbyt wesoło i wszyscy zaczną ją traktować jak innych, a nie – WYJĄTKOWO! A przecież ona- Natchniona Bajka- nie może być- jak wszyscy! Absolutnie- nie!

Mieszkańcy Wyspy Tysiąca Emocji mimo wszystkich dziwactw Natchnionej- uwielbiali ją. Dzięki niej zasłynęli na Archipelagach. Galeria Tysiąca Emocji wypełniała się każdego dnia tłumami turystów, którzy marzyli tylko o tym, by zobaczyć na żywo, a nie tylko w szafirnecie, kolejną instalację artystki. Dobrze, że archipelavia działała bez awarii, bo takiej lawiny gości, żadna wyspa by nie przetrzymała.

Nikt nawet się nie domyślał, że każda nowa wystawa to dla Naty koszmar. Ręka omdlewała jej od tysięcy złożonych autografów. Uśmiech tak mocno przyklejał się do twarzy, że jeszcze kilka dni po wernisażu nie znikał. Jednak były też te cudowne chwile spotkań z fanami. Myślicie może, że z którymś z nich Nata się zaprzyjaźniała? Nic z tych rzeczy! Ona tylko chłonęła inspiracje! Czasem jakaś kolorowa bluza, czasem piegowaty nos albo wyjątkowo matowy tembr głosu- stawały się małym ziarnkiem, z którego wyrastało niebawem nowe dzieło!

Kiedy świeciło słońce- ona malowała deszcz z wyobraźni, a kiedy padało- domalowywała kroplom deszczu słoneczne pyszczki! Nikt by za nią nie trafił! Naprawdę była INNA!

Ach- rozmyślała czasem Nata- dzień dziś ponury, niebo chmurzaste, noc będzie ciemna, w sam raz na malowanie głębi kosmosu albo głębin jeziornych ewentualnie. Po zmierzchu zapalała w ogrodzie lampiony i do świtu tworzyła. Cały czas zapisywała też pomysły na dzwonkową melodię, która za nią chodziła od jakiegoś czasu. Będzie doskonałym uzupełnieniem kosmicznych dzieł- myślała.

Ulubionym zajęciem Naty było sprawdzanie, który obraz nie przetrwał próby czasu. Zwykle w piątkowe popołudnia udawała się do atelier i zaczynała przeglądanie dzieł, które akurat nie były wystawiane, lub których postanowiła nie sprzedawać. Ustawiała je naprzeciwko okna, siadała w wiklinowym, bujanym fotelu i kontemplowała. Zdarzało się, że nie mogła sobie przypomnieć, co poruszyło jej serce, gdy tworzyła. I ta chwila była dla dzieła złą wiadomością, bowiem Nata, upewniwszy się, że przestało z nią rezonować, bez sentymentów chwytała je i udawała się do pralni usytułowanej na tyłach domu. Zmywała energicznie wszystko, co nie wydawało jej się już wystarczająco dobre. Obraz piszczał, wiercił się i w głos narzekał, że szalona artystka szarpie jego kanwę… Na nic zdały się jednak te krzyki, bo po chwili blejtram stał już na sztalugach, czekając na kolejną chwilę natchnienia. Tak… Tak właśnie robiła Nata…

Nikt na wyspie nie wiedział, że piątek jest dniem, kiedy Natchniona spotyka się z psem Olafem i Kocurką. Nie byli może przyjaciółmi, ale na pewno dobrymi znajomymi. Pis i kot uwielbiali piątkowe kąpiele obrazów, mogli bezkarnie się chlapać i roznosić na łapkach tysiące barw po całym domu. Kocurka przysięgała, że w atelier Naty stoi kilka obrazów z jej podobizną, ale CD wiedział swoje! To on ma przecież swój portret, a nie Kocurka!