-Dlaczego Smofesor robi jakieś tajemnice?- myślała na głos Lilka. Tylko narady,
spotkania i szepty…
-Ojoj, daj spokój! -wrzasnęła w przelocie Malina. -Wszystkiego
dowiesz się w swoim czasie! Teraz ćwicz, zamiast paplać!
-O, przepraszam, ja nie paplę, ja kontempluję ważne sprawy…
- odparła urażona Lilka.
-Czemu plujesz? -zapytała zdumiona Niuńka, która była zajęta sobą i nie przysłuchiwała się uważnie rozmowie przyjaciółek.
-O masz!- jęknęła Lilka. Nie pluję, tylko kontempluję, rozmyślam,
analizuję, rozważam…
-No wystarczy, już daj spokój, zrozumiałam- odrzekła nieco
urażona Niuńka. Spojrzała w górę na szalone piruety, nurkowanie i korkociągi Maliny.
Musiała przyznać, że nikt nie dorówna przyjaciółce. Była świetna. I jakby spojrzeć
na to z boku, to nawet dość groźnie się prezentuje. Niuńka nerwowo kończyła
polerowanie pazurków i miała zamiar też poćwiczyć podniebne akrobacje.
Aż tu nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się na ich Wzgórzu
Trzech Smoczyc Starszy Gołąb Pocztowy Maniek. -Cześć dziewczyny, wrzasnął
jeszcze w locie. -Mam przesyłeczkę! -Plissss! I zrzucił wprost do rąk Niuńki dość
dużą, turkusową kopertę. W zasadzie to ciemnoturkusową. Wszystkie trzy głowy
smoczyc natychmiast pochyliły się nad listem.
-Od kogo to?- dopytywała się zdyszana Malina.
-Chwila, muszę otworzyć- nie?- denerwowała się Niuńka, bo
nie lubiła, gdy ją ktoś popędzał. Ale żeby było szybciej, rozerwała kopertę i
zaczęły czytać.
-No tak!
-Super!
-Tego nam było trzeba!
-Jesteśmy uratowane!
-Do dzieła, dziewczynki!
I wszystkie trzy wzbiły się w niebo. To co pokazały, zaparło
dech w piersiach wszystkim wełniankom. Najpierw pędziły za sobą i miotały zapalarkami.
Potem jedna udawała, że jest trafiona, wykonywała kilka koziołków w powietrzu, lądowała
na łączce, zjadała złocisty kwiatek rosnący tylko na ich wyspie i znowu
wzbijała się w powietrze. Gdy trzeci raz została celnie zaatakowana, tuż nad
ziemią znikała i już się nie pojawiała. Ostatnia na polu walki, a raczej tańca,
otrzymywała koszyk złotych kwiatów, który niby to sam do niej podpływał, ale
tak naprawdę taszczyła go niewidzialna przyjaciółka. Zwyciężczyni pożerała
kwiaty, ryczała, rozpościerała skrzydła i biła nimi na znak zwycięstwa, a jej
łuski błyszczały szczerym złotem. W tym blasku rozpływała się i to był koniec
pokazu.
-No super to Olaf wymyślił! Chyba same nie wpadłybyśmy na
ten pomysł z trzema życiami!- zachwycała się Malina.
-Z tego co słyszałam, to on tego nie wymyślił, tylko ludź, z
którym mieszka.
-Nie ludź, tylko człowiek… poprawiła Lilka.
-Ludź- Olaf tak mówi, a on wie najlepiej! W końcu zna
ludziów!
-No nie wiem- mruknęła zrezygnowana Lilka, ale słyszałam, że
ten c-zł-o-w-i-e-k podobno zna jakieś tajne sposoby walki przetrenowane w
grach.
-W jakich grach? W bierkach ani w chińczyku nie ma nic o
walkach- jęknęła Niuńka.
-Za dużo myślisz Niuńka, krzyknęła Malina i wzbiła się w
powietrze.