Pan Zając osłabł całkiem ze strachu, słuchy opadły mu na grzbiet, a w głowie drżały spłoszone myśli.
-No niech zaraz się pojawi, przecież zawsze tak robi! A może nie byłem miły dla innych …, więc pewnie nic z tego… ach… . Oczy wypełniły mu łzy…. I wtedy świat poróżowiał. Zając miał wrażenie, że zbliża się do niego wielka malina! Tak! Jest! Jest naprawdę!
-Wiedziałem, że się zjawisz! Przywołałem cię w myślach!
-No tak daleko bym się nie zapędzała, panie Zającu. Po prostu powiadomiła mnie pani Sroka, która jest najlepiej na wyspie poinformowana o wszystkim. Cóż to się stało?
-Chyba nie wiem... Ot, kicałem sobie...
Liwa zrzuciła na trawę swoje plecaczki i torby, związała szybko burzę malinowych włosów w koński ogon, podwinęła rękawy zwiewnej, różowej bluzki i błyskawicznie rozłożyła mały, turystyczny taborecik. Usiadła obok Zająca i delikatnie zbadała jego łapkę. Potem usztywniła miejsce prawdopodobnego złamania i natychmiast wezwała autolot medyczny. Zanim się pojawił, wyjęła z jednej ze swych licznych toreb cukierki malinowe i opowiedziała panu Zającowi zabawną historyjkę o tym, jak jej małe emocyjki ratowały łabędzie pływające po stawiku za domem, bo się bały, że utoną:)
Kiedy pan Zając był bezpieczny, Troskliwa Bajka popędziła do domu, żeby zrobić obiad. Po drodze wstąpiła na chwilę do sklepu pani Koszyczkowej i kupiła trochę świeżych owoców na deser dla całej rodzinki. Zabawiła w sklepie nieco dłużej, bo Natchniona zgubiła gdzieś portfelik z pieniędzmi i nie mogła zapłacić za zakupy. Wszyscy stali w kolejce i czekali, co będzie dalej, tylko Liwa błyskawicznie przejrzała koszyk Natchnionej i popędziła do półek, z których pechowa klientka coś wybrała. I co? I sukces! Spod regału z owocowymi żelkami wystawał kawałeczek zielonego portfelika!
-Jest! -krzyknęła uradowana Troskliwa.
Natchniona Bajka spojrzała na nią zniecierpliwiona i rzekła krótko:
-Czy można trochę ciszej! Płoszy mi pani genialny pomysł na instalację…
-Liwa wracała do domu i uśmiechała się do siebie! Przecież troszczy się o wszystkich nie po to, żeby jej ktoś dziękował… tak po prostu trzeba, i już.