22 października, 2024

Bajka w koszu z kwiatami (Jesienne bajki 12.)




Tego dnia było po prostu cudownie! Wróżka Niu właśnie upiekła ostatnią partię kruchych ciasteczek z dżemem malinowym. Każde wyglądało jak uroczy listek wyruszający na Jesienną Wyspę. Czekała na Panią Jesień, która zapowiedziała się z wizytą. Niu nastawiała właśnie wodę na herbatkę, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

- Otwarte! Zapraszam! – zawołała radośnie i wyjrzała z kuchni. W progu stał gawron Maniek i przestępował z nogi na nogę…

- No co tam? Stało się coś? – zaniepokoiła się Niu.

- No bo… No bo, jest problem… - Maniek był jakiś zmieszany.

- Mówże wreszcie, co się stało, bo już się martwię!

- No bo… wszystkie kwiatki z lasu zebrały się na Malinowej Polanie i chcą strajkować…

- Co takiego? One się nigdy nie zmienią! – zawołała wyraźnie rozbawiona wróżka.

W tej chwili w progu pojawiła się Pani Jesień. Widać było, że dobrze słyszała całą rozmowę, bo uśmiechała się promiennie.

- Zatem jestem w samą porę:) - zawołała. - Nic się nie martw – Maniuś! Nie pamiętasz już, że w poprzednim roku było tak samo?

- No jakoś nie… - mruknął zawstydzony, nie wiedzieć czemu, gawron.

- Moja droga Niu, zanim usiądziemy do herbatki, czeka nas wizyta na polanie.

Niu machnęła swoją różdżką i cała trójka pojawiła się natychmiast obok starego dębu Macieja - na Malinowej Polanie. A tam! Ścisk, chichoty, jakieś tańce i okrzyki: - Chcemy kwitnąć! - Chcemy pachnieć! - Chcemy zachwycać przez cały rok! – Nie damy się wyrzucić na Jesienną Wyspę! – Stop! – Stop! - Stop!

Nagle stokrotka Małgosia dostrzegła gości. – Ciiiii… Uciszcie się… - syknęła i natychmiast zapanował spokój. Wszystkie kwiatowe twarzyczki zwróciły się w stronę gości.

- Witam Was, moje Drogie! – zaczęła Pani Jesień. – Rozumiem Wasze pragnienia i mogę nawet pomóc je spełnić, ale potrzebujemy kompromisu. Wiecie, że gdy przybędzie Pani Zima, nie będzie miejsca na fanaberie… Moja propozycja jest niezmienna od lat. Zabierzemy Was z wróżką Niu do miasta. Tam znajdziecie sobie przytulne miejsca na osłoniętych trawnikach, na ciepłych parkowych rabatkach i w ogródkach. Gdy nadejdą prawdziwe chłody i przymrozki, okryję Was cieplutką liściastą kołderką, żebyście przetrwały do nadejścia mojej kochanej siostry - Wiosny. Co Wy na to?

Wśród kwiatów zapanowało poruszenie. Gadały, przekrzykiwały się, szeptały coś, wreszcie dzwonek Dzyniek przemówił:

- Zgoda, ale… jak się tam dostaniemy, mamy przecież tylko korzonki…

- O to się nie martwcie! – zawołała Niu a w jej rękach pojawił się wielki wiklinowy koszyk. Machnęła różdżką i wszystkie kwiaty siedziały już na jego dnie. Potem razem z Panią  Jesienią i gawronem Mańkiem przenieśli się w okamgnieniu na skraj miasta i zasiedli na wielkiej gałęzi pani Lipy. Wróżka szybciutko rozesłała oszołomione kwiatki w różne zaciszne miejsca, a gdy kosz opustoszał, przyjaciółki wróciły na werandę wróżkowego domu i delektowały się jesienną, rozgrzewającą herbatką i cudownymi ciasteczkami. Nasłuchiwały też wieści z miasta i uśmiechały się ciepło, słysząc:

- Zobacz, już jesień, a stokrotki rozkwitły na trawniku! Ale ekstra!

- No, a tam, pod berberysem też coś kwitnie!

- Rzeczywiście! To chyba jakieś czary!

Tak, to były prawdziwe czary wróżki Niu i Pani Jesieni… Spodobały Ci się?

10 października, 2024

Bajka w przewodniku turystycznym (Pasjonackie bajki 4.)

- Halo, Halo! Tu Bzunia! Otwieram „Miodowy Skarbiec! Już można pędzić po smakołyki! Dziś otwarte do zachodu słońca!

Pracowita pszczółka była z siebie dumna, no, może - bardzo zadowolona. Lato okazało się upalne, kwiatów zatrzęsienie, więc spiżarnia i sklepik wypełniły się po brzegi. Na całą zimę wystarczy:)

- Muszę zostawić skrzyneczkę dżemu z purpurowych liści z pyłkiem lipowym dla pani mrówki i panien mrówczanek. Zawsze po niego przybiegają!  O, nadchodzi właśnie panna Hania! Ale czemu dźwiga plecak, wydaje się pełny i ciężki, gdzie zmieści słoje?

- Dzień dobry pani Bzuniu! Nie było tu jeszcze świerszcza Jana?

- No nie, ale zapraszam po dżem!

- Dziś, to nie dam rady. Skoro lato odeszło, ludzi mniej, nawet po grzyby rzadko przychodzą, a mrowisko przygotowane do zimy, to świetny czas, by wreszcie wyruszyć w jakąś podróż! Przyniosłam w plecaku wszystkie przewodniki po Lesie, które dostałam od Królowej! Będziemy je z Janem przeglądać. Przy jego muzyce wszystko wydaje się łatwe!

- Da radę grać i przeglądać? – zdziwiła się Bzunia.

- Pewnie, on wszystko potrafi.

- O, widzę Jana, jest bez plecaka! – ucieszyła się pszczółka.

Za Janem przyfrunął motyl Zenek. Bardzo rozemocjonowany. Przyczłapał też żuczek Marian i przyniósł album ze zdjęciami najdziwniejszych miejsc, jakie udało mu się zobaczyć. Po krótkiej naradzie, za zgodą pani Bzuni, usadowili się na dachu jej spiżarni wyglądającej zupełnie jak dorodny prawdziwek. Trzeba dodać, że solidna budowla złamała niejeden ząb leśnych żarłoków:) Pszczółka przyfrunęła ze słojem sosnowego miodu i zaczęło się oglądanie!

- Może wyruszymy do Wrzosowej Polany, tam jest ślicznie…  spójrzcie!- zaczęła Hania.

- Wrzosy słabo mi się kojarzą, kiedyś zaczepiłem nogą o jeden, przewróciłem się na grzbiet i gdyby nie przechodził tamtędy kuzyn, mój żuczkowy los… nawet nie chcę myśleć…

- Ja, ja wiem! - krzyknął Zenek. Wybierzmy się nad Liliowy Stawik. Tam jest tak uroczo! Zobaczcie sami! I pokazał wszystkim cudowne zdjęcia. – Możemy tam urządzić bal! Powiem świetlikom, żeby z nami poleciały!

- Nie przepadam za wodą… - mruknął Jan. Kiedyś zamoczyłem sobie skrzydełka i trzy dni spędziłem w łóżku. Co za męka! Dobrze, że obyło się bez przyjazdu Ważkowego Pogotowia! Na samo wspomnienie gubię rytm i plączę melodię…

- Pani Bzunia uśmiechnęła się nieśmiało. Pofrunęła po konfitury i suszone jagody dla podróżników, ale zanim je przyniosła, pogawędziła z Ziutkiem - mazurkiem, który przyleciał po ciasteczka z laskowymi orzechami… Nie mieli wątpliwości, że na przeglądaniu przewodników skończy się ta wielka narada:) Jednak byli w błędzie, bo na koniec odbyła się wielka sesja fotograficzna. Najlepszą modelką okazała się, oczywiście, mrówczanka Hania:)