- Halo, Halo! Tu
Bzunia! Otwieram „Miodowy Skarbiec! Już można pędzić po
smakołyki! Dziś otwarte do zachodu słońca!
Pracowita pszczółka
była z siebie dumna, no, może - bardzo zadowolona. Lato okazało się upalne,
kwiatów zatrzęsienie, więc spiżarnia i sklepik wypełniły się po brzegi. Na całą
zimę wystarczy:)
- Muszę zostawić
skrzyneczkę dżemu z purpurowych liści z pyłkiem lipowym dla pani mrówki i
panien mrówczanek. Zawsze po niego przybiegają!
O, nadchodzi właśnie panna Hania! Ale czemu dźwiga plecak, wydaje się
pełny i ciężki, gdzie zmieści słoje?
- Dzień dobry pani
Bzuniu! Nie było tu jeszcze świerszcza Jana?
- No nie, ale zapraszam po dżem!
- Dziś, to nie dam
rady. Skoro lato odeszło, ludzi mniej, nawet po grzyby rzadko przychodzą, a mrowisko
przygotowane do zimy, to świetny czas, by wreszcie wyruszyć w jakąś podróż!
Przyniosłam w plecaku wszystkie przewodniki po Lesie, które dostałam od
Królowej! Będziemy je z Janem przeglądać. Przy jego muzyce wszystko wydaje się
łatwe!
- Da radę grać i
przeglądać? – zdziwiła się Bzunia.
- Pewnie, on wszystko
potrafi.
- O, widzę Jana, jest bez
plecaka! – ucieszyła się pszczółka.
Za Janem przyfrunął
motyl Zenek. Bardzo rozemocjonowany. Przyczłapał też żuczek Marian i przyniósł
album ze zdjęciami najdziwniejszych miejsc, jakie udało mu się zobaczyć. Po
krótkiej naradzie, za zgodą pani Bzuni, usadowili się na dachu jej spiżarni
wyglądającej zupełnie jak dorodny prawdziwek. Trzeba dodać, że solidna budowla
złamała niejeden ząb leśnych żarłoków:) Pszczółka przyfrunęła ze słojem
sosnowego miodu i zaczęło się oglądanie!
- Może wyruszymy do
Wrzosowej Polany, tam jest ślicznie… spójrzcie!-
zaczęła Hania.
- Wrzosy słabo mi się
kojarzą, kiedyś zaczepiłem nogą o jeden, przewróciłem się na grzbiet i gdyby
nie przechodził tamtędy kuzyn, mój żuczkowy los… nawet nie chcę myśleć…
- Ja, ja wiem! -
krzyknął Zenek. Wybierzmy się nad Liliowy Stawik. Tam jest tak uroczo!
Zobaczcie sami! I pokazał wszystkim cudowne zdjęcia. – Możemy tam urządzić bal!
Powiem świetlikom, żeby z nami poleciały!
- Nie przepadam za
wodą… - mruknął Jan. Kiedyś
zamoczyłem sobie skrzydełka i trzy dni spędziłem w łóżku. Co za męka! Dobrze,
że obyło się bez przyjazdu Ważkowego Pogotowia! Na
samo wspomnienie gubię rytm i plączę melodię…
- Pani Bzunia
uśmiechnęła się nieśmiało. Pofrunęła po konfitury i suszone jagody dla
podróżników, ale zanim je przyniosła, pogawędziła z Ziutkiem - mazurkiem, który
przyleciał po ciasteczka z laskowymi orzechami… Nie mieli wątpliwości, że na
przeglądaniu przewodników skończy się ta wielka narada:) Jednak byli w błędzie,
bo na koniec odbyła się wielka sesja fotograficzna. Najlepszą modelką okazała
się, oczywiście, mrówczanka Hania:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz