Pokazywanie postów oznaczonych etykietą babie lato. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą babie lato. Pokaż wszystkie posty

11 kwietnia, 2019

Bajka Liska (Jesienne bajki 5.)




Smok Babie Lato wyruszył w swoją jesienną podróż. Droga wiodła go przez wszystkie archipelagi. Tego roku szło mu całkiem sprawnie. Dzięki archipelavii mógł w każdym kolejnym miejscu zabawić nieco dłużej. Nigdy dotąd nie podziwiał tylu cudownych krajobrazów, wschodów ani zachodów słońca. Tylko jego mały towarzysz był jakiś markotny. Kiedy stanęli przed kolejnymi drzwiami, by przekręcić magiczny klucz i dotrzeć do kolejnego archipelagu, Lisek nagle się cofnął i szybko, tak, żeby się nie rozmyślić, zakrzyknął: -Ja zostaję, będę podróżował jak dotąd. Te dziwne drzwi, a może klucze, trochę mnie przerażają. Jeśli przenosimy się z jednego miejsca na drugie nie wiadomo jak i którędy, to znaczy, że świat przy drogach, którymi kiedyś podróżowaliśmy, nie stanie się w tym roku jesiennie złocisty ani miedziany, ani rudy nawet, o purpurowym nie wspomnę! –Ach! To o to chodzi! – zdziwił się Smok. Chodź tu bliżej, przyjacielu, zachęcił Liska. Potem otworzył kieszeń, w której spał sobie smacznie Kasztanek w kolczastym kubraczku. –Asz, wstawaj! Jest robota do zrobienia! – Jaka znów robota, ja nie pękam jeszcze… wymruczał Kasztan. –Asz, wstawaj! Musisz wyświetlić film jednemu histerykowi-pesymiście, trzeba ratować chłopaka. 

Asz wyturlał się z kieszeni Smoka i z całym impetem pacnął w trawę. Rozległ się cichutki trzask i nagle z wnętrza kasztankowej skorupki wystrzelił blask podobny do smugi światła z projektora filmowego. Na ekranie coś się już działo, więc Babie Lato zarządził, że film trzeba odtworzyć od początku i tak się stało. 

Lisek patrzył kątem oka na ekran, z każdym ujęciem obracał się bardziej w jego kierunku. Był wyraźnie zaciekawiony. Patrzył, jak razem ze Smokiem przekręcają klucz archipelavii. Właśnie wtedy to się działo. Przemierzali przestworza, ale w locie futerko Liska robiło się dłuższe i bardziej puszyste. Stawało się milionem małych pędzelków zostawiających na wszystkich mijanych miejscach barwne, jesienne smugi. Listek aż podskoczył. – Naprawdę tak jest? To świetnie, a ja się tak martwiłem, że samotnie będę musiał objeżdżać najdalsze zakątki archipelagów. –Drogi przyjacielu, przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Twoja praca mnie zachwyca i za nic w świecie nie pozwoliłbym, żeby Ci coś przeszkodziło. Asz spojrzał podejrzliwie na Liska i wypalił: -O matko, to Ty jakiś święty jesteś, czy coś? -No Ty, Kasztan, jak coś powiesz, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać! To jest sławny na całym świecie Malarz Jesieni. Bez niego jesienny świat byłby blady i szary. Poeci nie mieliby się czym zachwycać, metafory więdłyby jedna po drugiej jak marchewka na słońcu, muzycy komponowaliby same smętne, blade melodie, po prostu klops… -Ale że obiad gdzieś dają, teraz, klopsiki? Wtrącił się ożywiony Asz. -Masz Ci babo placek! Załamał ręce Smok. –I jeszcze placek! No to, to rozumiem, bo już całkiem traciłem apetyt z powodu Twojej smętnej opowieści o Lisie, który kradnie kolory. –Coooo? Jednocześnie zakrzyknęli Babie Lato i Lis. Jednak Kasztanek Asz ani myślał ich dalej słuchać. Ruszył pędem w kierunku zajazdu, z którego dolatywał smakowity zapach drożdżowego ciasta. 

Smok i Lis ruszyli za nim. – A jak Ty właściwie masz na imię, bo jakoś nie było okazji spytać- zagadnął Babie Lato. -Tyle lat podróżujemy razem, a ja nigdy nie słyszałem, żeby ktoś nazywał Cię inaczej niż Mistrz. –Mam okropne imię. Rodzice nie pomyśleli, jak będę się z nim czuł. Dzieciaki naśmiewały się ze mnie tyle lat, że przestałem go używać. Nawet celowo to robiłem, ale Tobie powiem – jestem Ulpe, więc całe dzieciństwo nazywali mnie Pulpet, do dziś nie znoszę pulpetów. –Ulpe to bardzo szlachetne imię, godne malarza! Naprawdę! Jesteś wspaniałym Malarzem Jesieni, wszyscy zachwycą się Twoim imieniem! -Nie wiem, pomyślę jeszcze… 

Zanim dotarli do zajazdu, wszystkie krzewy, drzewa, i kwiaty miały już nowe, jesienne suknie. Wszystko wokół błyszczało ciepłymi kolorami. Futerko Lisa rozsnuwało pasma złotych i miedzianych barw, czyniąc jesień najpiękniejszą porą roku. 

Jeśli mignie Ci przed oczami jakiś rudy błysk, możesz mieć pewność, że to Lis Ulpe- Malarz Jesieni zawitał w Twoje strony.

Bajka Babiego Lata (Jesienne bajki 4.)




Ulubiony szal Babiego Lata rozsnuwał się powoli. Cienkie, puszyste pasma odfruwały w dal. Kiedy patrzyło się na nie w słońcu, wydawały się szare albo srebrne, białawe, a może gołębie? Nie wiadomo, po prostu mieniły się jak jesienne chmurki. Na wszystkich Archipelagach Szafirowego Jeziora dzieci wyciągały do nich ręce i pokrzykiwały: -Łap je! Łap Babie Lato! –Co za bzdura! Babie Lato to JA! To ja jestem najlepszym heroldem Kolorowej Królowej- niezastąpionym Babim Latem! A to- to tylko szalik! Mój stary szalik! 

Babie Lato machnął ręką i zniechęcony poczłapał do Jedwabników, które razem z Pajączkami tkały dla niego nowy szal na cały rok, aż do następnej jesień. Z tegorocznego właściwie zostały tylko strzępki. Jakoś musiały przetrzymać jego najważniejszą w roku misję. Właśnie wczoraj Babie Lato wrócił z Kwietnej Wyspy. Kolorowa Królowa nie kryła, że sytuacja jest poważna. W Bajkanii są setki archipelagów, wszyscy nie zmieszczą się na Letniej i Jesiennej Wyspie. Trzeba jak najszybciej odwiedzić najdalsze zakątki i w imieniu Królowej nawoływać do ocieplania domów, robienia zapasów, gromadzenia opału, a także szykowania ciepłych ubrań. 

Właściwie odkąd uruchomiono archipelavię, misje herolda przestały być niebezpieczne. Jednak Babie Lato od zawsze pełnił tę funkcję i ani Kolorowa Królowa, ani on sam, nie zamierzali w tej kwestii nic zmieniać. Poza tym, gdy Bajkanie widzieli Smoka- od razu nabierali pewności, że to poważna sprawa. Smok to trochę jak królewska pieczęć, nikt inny poza Królową takiej istoty nie zatrudniał, więc Babie Lato był szanowany i zawsze wysłuchiwany z należytą uwagą. 

Smok szykował się do drogi, wiedział, że gdy wróci, w jego salonie pojawi się nowy, puszysty szal, a ten, który wyrusza z nim w drogę, zostanie gdzieś na kolejnych archipelagach dla uciechy maluszków. No tak, a właściwie czemu kobiety nie zachwycają się strzępkami jego szala, nazwa przecież zobowiązuje- myślał głośno Smok. -A która kobieta chciałaby być BABĄ! –zaśmiał się ktoś radośnie. –Ach, to Ty! Ucieszył się Babie Lato. -Skoro już jesteś, sprawdzę tylko mapę, którą Królowa umieściła na moim lewym rękawie, uzupełnię ekwipunek i możemy ruszać. –Ale ekstra- ucieszył się Lisek, od razu wśliznął się do wielkiej kieszeni podróżnego płaszcza Smoka i wyruszyli. To właśnie był prawdziwy koniec lata.