Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rumiane rogaliki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rumiane rogaliki. Pokaż wszystkie posty

11 kwietnia, 2019

Bajka Rumianych Rogalików (Ciasteczkowe bajki 3.)




Cisza rozsiadła się w każdym kącie. Leżała na fotelach, zwinięta w kłębek turlała się po parapetach i podłodze. Kuchni to pasowało. Spod przymkniętych powiek spoglądała za okno. Drzewa były już spakowane na zimę. Liście jak skarby piętrzyły się w wielkich workach przycupniętych obok wysmukłych pni. Niebo poszarzało, ale Zmierzch nie nadchodził, bo stał za rogiem zajęty rozmową z zachodzącym Słonkiem. Małe Gwiazdki mogły korzystać jeszcze jakiś czas ze swojej niewidzialności, więc rozrabiały, podpływały do szyb kuchennego okna i stroiły nie najgrzeczniejsze miny. Księżyc zupełnie nie reagował na ich szaleństwa. Jak zawsze kontemplował swoją linię i przeglądach się w lustrach szyb. Wydawało mu się oczywiste i normalne, że od każdego z nich powinien otrzymać w darze komplement albo chociaż życzliwe mrugnięcie z aprobatą dla kolejnej zmiany w jego wyglądzie.

Kuchnia też przyglądała się rogalowemu Księżycowi. Westchnęła na myśl o cudownym zapachu drożdżowych rogalików z serem albo domową marmoladą. I lukrem, oczywiście. Stary Kredens chyba umiał czytać w myślach, bo odezwał się nie wiadomo do kogo właściwie: -U mojego dziadka na Mazurach na rogale z lukrem mówili >>szneki z glancem<<, to było takie tajemnicze, ekstra, po prostu! Kuchnia zamrugała światełkami wyciągu: –Muszę przyznać, że potrafisz mnie zawsze zainspirować, Kredensie! –Staram się, zamruczał Kredens i z zachwytem obserwował, jak Kuchnia płynnym ruchem wyciąga stolnicę, makutrę, ustawia Robot i z kolejnych tajemniczych torebek wsypuje do niego składniki. –A niech mnie! Czyżby szneki… - Oczywiście! Radośnie odkrzyknęła Kuchnia i uchyliła okno, przez które do wnętrza wpadła hałastra radosnych Gwiazdek przezroczystych jak złociste lizaki. 

Gwiazdki wiedziały, co robić. Kuchnia uchylała kolejne drzwiczki, a one wyciągały słoje z marmoladą w kilku smakach, małe słoiczki z bakaliami, pudełko z serem, który drzemał w lodówce i oczyśćcie zielony pędzel do smarowania ciastek. Kiedy Robot zameldował wykonanie zadania, a ciasto wyrosło, pan Wałek równiutko je wywałkował. Gwiazdki mogły już, z chichotaniem i paplaniną o tajemnicach Pierzastych Chmurek, zwijać kształtne rogale, ukrywając w środku pyszne nadzienie. Każde ciastko otrzymywało błyszczący makijaż i już mogło oczekiwać na wyrośnięcie. 

Gwiazdki, mając chwilkę, zaczęły szukać kłębków Ciszy, które widziały zza szyb na parapetach, ale chyba poturlały się gdzieś pod Kredens, bo nigdzie nie mogły ich znaleźć. Niestety, nie miały czasu na dalsze poszukiwania, bo wyrośnięte rogale rozpoczęły wymarsz do piekarnika. Włożyły ciemne okulary i pergaminowe kapelusze, jak to na plażę:) 

Po dobrej chwili, na wielkim półmisku zaczęły piętrzyć się polukrowane i posypane chrupiącymi orzeszkami, skórką pomarańczową i urażonymi ziarnami, rumiane półksiężyce. Nie da się opisać cudownego zapachu, który splatał ze sobą szczęście, radość, spokój i aromat święta. 

Kuchnia uchyliła znów okno i zaprosiła na degustację Księżyc wraz z jego dworem. Zrobiło się uroczyście. Kredens wyszukał najbardziej elegancką i srebrzyście brzęczącą zastawę. Każdy miał swoje miejsce. Nawet Cisza ukryta w kątku wyciągnęła smukłą dłoń po pyszny smakołyk. Starczyło dla wszystkich. Kuchnia była dumna i szczęśliwa. 

Gdy niebo włożyło granatową pelerynę, goście odpłynęli, a Kuchnia jakoś tak magicznie zrobiła porządki, zbierając wszystkie zabłąkane okruszki. 

Późnym wieczorem Malina wróciła do domu, pomyślała, że nigdzie nie pachnie tak pięknie, jak u niej, i że od rana chodzą za nią pyszne, rumiane rogaliki, więc będzie musiała je niedługo upiec. Kuchnia westchnęła: -Tylko nie dziś, na Boga!