03 lipca, 2019

馃拑 Bajka ma艂ej myszki i szalonych kaloszy (Wakacyjne bajki 1.)

Co艣 podobnego? Naprawd臋? Wierzy膰 si臋 nie chce! I jeszcze to? No to, to ju偶 nie! Ca艂kiem – nie!

Myszka Sza z zaciekawieniem przys艂uchiwa艂a si臋 rozmowie telefonicznej ciotki Muriny, kt贸r膮 w艂a艣nie odwiedzi艂a, bo przecie偶 nasta艂y wakacje i trzeba by艂o gdzie艣 wyjecha膰, wi臋c wyb贸r pad艂 na ciotk臋, kt贸ra ulokowa艂a si臋 w pi臋knym, drewnianym domostwie otoczonym cudownym ogrodem, pe艂nym tajemniczych kryj贸wek i zadziwiaj膮cych mieszka艅c贸w. 

Sza nie mia艂a poj臋cia, o co chodzi i z kim w艂a艣ciwie ciotka tak rozprawia. Tajemnica wyja艣ni艂a si臋 ju偶 po chwili. –Wyobra藕 sobie m贸j drogi– ciotka zwr贸ci艂a si臋 do wuja Apodemusa- 偶e podobno LUDZIE sprowadzili do siebie rodzin臋 Mruczy艂awa, jakich艣 dalekich krewnych, czy co艣… To jeszcze chyba ma艂e KOTY, wi臋c ca艂e wakacje przyjdzie nam sp臋dzi膰 w Norce, zamiast spacerowa膰 po cudownym ogrodzie. –Nie martw si臋, Muri- ju偶 z niejednymi KOTAMI dali艣my sobie rad臋, to i z tymi jako艣 p贸jdzie. – Jeste艣 niepoprawnym optymist膮- Apo! 

Sza nie s艂ucha艂a dalszej rozmowy. Skoro zaprzyja藕ni艂a si臋 z Zamkiem, to z KOTAMI te偶 si臋 uda! Na pewno! I ruszy艂a przed siebie zdecydowanym truchcikiem. By艂a ju偶 ca艂kiem blisko tarasowego okna, gdy rozleg艂o si臋 dziwne chlipanie. P艂acz膮cy KOT? To chyba niemo偶liwe. –Och, ach, aaaaaaa… Ach, aaaaaaa… i tak w k贸艂ko. –Czemu buczysz? Rozleg艂o si臋 radosne pytanie. –Bo to lato jest do kitu… 呕adnej burzy, ulewy, deszczu, m偶awki nawet nie wida膰… Tylko s艂o艅ce i upa艂, upa艂 i s艂o艅ce. A ja bym chcia艂 po ka艂u偶ach poskaka膰, by膰 bohaterem i obro艅c膮 ma艂ych ludzi贸w. -Ludzi, ludzi si臋 m贸wi! Poprawi艂 ten sam radosny g艂os. Sza przycupn臋艂a na progu przy samej futrynie i szuka艂a wzrokiem tych ma艂ych KOT脫W. Jednak dostrzeg艂a tylko dwa 偶贸艂te kalosze stoj膮ce na dolnej p贸艂ce w przedpokoju. Lewy wierci艂 si臋 i co艣 pogwizdywa艂, a Prawy poci膮ga艂 nosem i marudzi艂. –Biedny, pomy艣la艂a Sza, chcia艂by zosta膰 bohaterem, a tu klapa! Chyba jeszcze nigdy po tych ka艂u偶ach nie brodzi艂- zachichota艂a. 

W tej samej chwili niebo roz艣wietli艂a raca b艂yskawicy i da艂 si臋 s艂ysze膰 pomruk – jakby tysi膮ca kot贸w. Chyba niebiosa wys艂ucha艂y Prawego, pomy艣la艂a Sza, a kalosze zacz臋艂y podskakiwa膰 i szykowa膰 si臋 na wypraw臋. Prawy tak si臋 cieszy艂, 偶e w ko艅cu spad艂 na pod艂og臋. –To nic, szybciej mnie za艂o偶膮- stwierdzi艂, ale skrzywi艂 si臋 znowu, nie wiedzie膰 czemu. 

Min臋艂o sporo czasu, zanim burza min臋艂a, deszcz ucich艂 i pozosta艂y tylko w ca艂ym ogrodzie cudowne, ca艂kiem g艂臋bokie lustra deszczowych ka艂u偶. Myszka siedzia艂a przed Nork膮 pod du偶ym li艣ciem 艂opianu i wcina艂a na podwieczorek pyszno艣ci przygotowane przez ciotk臋 Murin臋. Kiedy ko艅czy艂a w艂a艣nie wylizywa膰 okruszki serka z miseczki, us艂ysza艂a weso艂e piski dzieci. Ziemia dr偶a艂a, gdy p臋dzi艂y alejkami. Dobrze, 偶e Norka by艂a ukryta w艣r贸d k臋p trawy i mchu z dala od 艣cie偶ek. 

Sza szybko podzi臋kowa艂a za posi艂ek i wystrzeli艂a jak z procy przed siebie. -A ty dok膮d- us艂ysza艂a wo艂anie, ale nie mia艂a czasu, by odpowiedzie膰, bo ju偶 siedzia艂a przy kamieniu obok altany, przed kt贸r膮 b艂yszcza艂a ka艂u偶a wielka jak… jak nie wiem co! Dzieci ha艂asowa艂y, 艣mia艂y si臋 i piszcza艂y wniebog艂osy. Ale czad! Cieszy艂a si臋 myszka, gotowa do艂膮czy膰 do tej zabawy. W艣r贸d zbli偶aj膮cych si臋 g艂os贸w us艂ysza艂a co艣 jakby buczenie, albo pochlipywanie… -E, to niemo偶liwe, kto by p艂aka艂, gdy jest tak 艣wietnie. Jednak to pop艂akiwanie stawa艂o si臋 coraz g艂o艣niejsze. Gdy dzieci wbieg艂y na trawnik obok altany, wszystko by艂o jasne. Na nogach ma艂ej, jasnow艂osej dziewczynki l艣ni艂y 偶贸艂te kalosze. Jeden z nich- Lewy- pod艣piewywa艂. Przymyka艂 oczy, gdy mierzyli g艂臋boko艣膰 ka艂u偶y, prycha艂 rado艣nie i weso艂o, gdy tupali w wodzie, a potem liczy艂 stru偶ki deszcz贸wki, sp艂ywaj膮ce jak wodospady po jego sk贸rze. Prawy nie wygl膮da艂 na zachwyconego. –Aaaaa- jestem ca艂y przemoczony, b臋d臋 kicha艂… do艣膰, to nie jest zabawne! Mia艂em chroni膰 dzieci! A powinienem si臋 chroni膰 przed dzie膰mi! –Aaaaaaaaaa… -Przesta艅, jest cudownie- wo艂a艂 Lewy. I wywija艂, m膮c膮c wod臋. Na domiar z艂ego znowu zacz臋艂o kropi膰. Tego ju偶 by艂o za wiele! Prawy szlocha艂 i nie widomo by艂o, czy to krople deszczu, czy 艂zy. Myszka te偶 by艂a bliska p艂aczu. Strasznie si臋 wzrusza艂a, gdy kto艣 p艂aka艂. Od razu musia艂a p臋dzi膰 na pomoc. -Co tu zrobi膰? Gdy tylko dopad艂o j膮 to pytanie, ju偶 rozb艂ys艂a podpowied藕. P臋dem ruszy艂a do Norki. Wpad艂a do swojego pokoiku, chwyci艂a r贸偶ow膮 parasolk臋 od Amka i znikn臋艂a jak kamfora! 

Po chwili na du偶ym kawa艂ku kory przeprawia艂a si臋 w kierunku kaloszy. Troch臋 si臋 ba艂a, bo dzieci si臋 wierci艂y, ale do艣膰 szybko wskoczy艂a na kamyk wystaj膮cy z wody i rozpostar艂a parasolk臋 nad chlipi膮cym Prawym. –Nie p艂acz! –Ju偶 na Ciebie nie pada! – A ty, kto? – Jestem Szaaaaa…. I wtedy kalosz tupn膮艂 w wod臋, myszka zachwia艂a si臋 na kamyku i po chwili le偶a艂a na swojej parasolce jak na pontonie… -Oj, zobacz! Ma艂a myszka! Siedzi na parasolce koktajlowej! Ale cudna!- We藕my j膮 do domu! We藕my! Dziewczynka schyli艂a si臋 i zanim Sza zd膮偶y艂a czmychn膮膰, z艂otow艂osa trzyma艂a j膮 w d艂oni razem z parasolk膮. –To nie by艂y 偶arty! –Za chwil臋 b臋d臋 szlocha膰 jak prawy kalosz- pomy艣la艂a myszka- niesiona z wrzaskami do domu LUDZI. 

-Mamo, mamo- ma艂a myszka! –Mo偶emy j膮 zatrzyma膰, prosimy! – U nas nie by艂aby szcz臋艣liwa- spokojnie odpowiedzia艂a mama. Na pewno kto艣 czeka na ni膮 w jakiej艣 norce, kt贸rych w ogrodzie jest wiele. Wypu艣cie j膮, a mo偶e z wdzi臋czno艣ci jeszcze do was wr贸ci. Musicie tylko zostawia膰 na tarasie jaki艣 smako艂yk. –Cukierki?- Ale jeste艣 m膮dra!- Ser, przecie偶- wym膮drza艂 si臋 ch艂opiec. –Dokarmianie myszy to chyba nie najlepszy pomys艂- wtr膮ci艂 si臋 tato, ale mama spojrza艂a na niego jako艣 tak, wi臋c nie kontynuowa艂. Dziewczynka po艂o偶y艂a myszk臋 na trawie i zwin臋艂a parasolk臋. Sza chwyci艂a sw贸j r贸偶owy skarb i tyle j膮 widzieli. 

Na trasie co wiecz贸r pojawia艂 si臋 serek, ale Sza wiedzia艂a, 偶e tylko g艂upiutkie myszy pr贸buj膮 zje艣膰 pyszno艣ci zostawione przez LUDZI. Czasem zagl膮da艂a do kaloszy. U nich by艂o jak zwykle: jeden 艣piewa艂, drugi marudzi艂, mimo to, ju偶 niebawem myszka mia艂a dw贸ch prawdziwych przyjaci贸艂. Jak na wakacje- to po prostu fenomenalnie! 

A koty- okaza艂y si臋 PLUSZOWE:)

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz